Kategorie
Literatura nordycka

Krótki przystanek w drodze z Auschwitz – Göran Rosenberg

W 1948 roku w Szwecji przychodzi na świat dwóch chłopców. Art urodzi się 15 lutego w Sztokholmie. Drugi chłopiec 11 października w Södertälje. Rodzice wybiorą dla niego najpopularniejsze szwedzkie imię: Göran. Łączy ich dużo więcej niż kraj i rok urodzenia. Rodzice obu chłopców są polskimi Żydami, byłymi więźniami niemieckich obozów koncentracyjnych. Ojciec Görana popełni samobójstwo w 1960 roku, matka Arta w 1968. Obaj napiszą książki o Auschwitz. „Maus” Arta Spiegelmana zdobędzie w 1992 Nagrodę Pulitzera. „Krótki przystanek w drodze z Auschwitz” Görana Rosenberga zostanie uhonorowany w 2012 najważniejszą szwedzką nagrodę literacką Augustpriset; w Danii „Berlingske Tidende” wymieni reportaż, jako jedną z dziesięciu najlepszych książek zagranicznych roku, w Polsce książka dostanie się do finałowej piątki Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki, a doceniony tą nagrodą zostanie przekład Mariusza Kalinowskiego.


Rodzice Arta i Görana znaleźli się w Szwecji tuż po wojnie, podobnie jak kilka tysięcy innych Żydów, którzy ocaleli z Zagłady. Zaledwie 3% spośród nich wybrało Szwecję na swój ostatni przystanek w życiu. Dlaczego tak niewielu? Rodzice Arta podobnie jak większość opuszcza Szwecję i szuka dla siebie miejsca w USA. Rodzice Görana zostają.

Ojciec Görana całe życie próbuje wyrwać się z odtwórczej pracy w fabryce Scania-Vabis, która polega na spawaniu rur paliwowych w podwoziach; wymyśla nawet funkcjonalny bagażnik dla garbusa, który ma być furtką do innego życia. Czy to dlatego Göran chce zostać inżynierem? Chłopak ma za mało punktów, żeby zrobić dyplom inżyniera. W domu stawiano na gwarantujące stabilizację zawody: lekarza, czy właśnie inżyniera, więc jego dziennikarstwo było bardzo odległe od listy oczekiwań. W wieku dwudziestu lat, po studiach z matematyki, filozofii i politologii na Uniwersytecie Sztokholmskim, Göran Rosenberg dostaje się do Journalisthögskolan (Wyższa Szkoła Dziennikarstwa). Nie ma jednak pewności, że dobrze wybrał. Przekona się o tym dopiero podczas praktyki w „Folkbladet Östgöten” w Norrköping. Wpada tam w wir pracy, która zostaje doceniona i już jako praktykant zostaje redaktorem działu kultury. Podczas ostatniego semestru studiów zatrudnia się w „Expressen” na zastępstwo. Pracuje tam po nocach i w weekendy. Broni się w 1970, ma 22 lata i już wie, że chce pisać. Zatrudnia się w „A-pressen”, czasopiśmie, które jednak plajtuje w 1992, ale to właśnie tutaj zdobywa prawdziwe szlify dziennikarskie. Jak powie, w tym miejscu przeszedł właściwą szkołę dziennikarstwa, rzucony na głęboką wodę. Dostaje ten kredyt zaufania, i tę swobodę działania, która pozwala mu rozwinąć skrzydła. Jest, jak doda wszędzie. Pisze o ekonomii i polityce i z pewnością dla dwudziestodwulatka niewiarygodnym uczuciem był fakt, że jego teksty ukazywały się w piśmie o zasięgu krajowym.

W przyszłości Göran Rosenberg częściowo zdradzi pisanie, dla telewizji i radia, zostanie reporterem Sveriges Radio (publiczne radio), reporterem programu „Rapport”, prowadzącym program „Magasinet”, korespondentem w USA dla SVT (publiczna telewizja), ale też reporterem „Aftonbladet”. W 1990 zakłada czasopismo „Moderna Tider” i zostaje jego redaktorem naczelnym aż do 1999. To z tym właśnie pismem zwiąże się, zaledwie trzy lata młodszy od Rosenberga inny Polak, Maciej Zaremba Bielawski, który emigruje do Szwecji w 1969 w wieku 18 lat. Zaremba („Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji„) wkrótce objawi się, jako dziennikarz demaskujący mity o szwedzkim raju; nagłośni między innymi sprawę przymusowych sterylizacji w Szwecji, o czym napisze też książkę, przetłumaczoną na polski „Higieniści. Z dziejów eugeniki” (Czarne, 2011). Właścicielem „Moderna Tider” był Jan Stenbeck, który utrzymywał czasopismo, aż do śmierci w 2002, chociaż nigdy nie przynosiło zysków. Stał się tym samym mecenasem znaczącej grupy dziennikarzy i pisarzy, którzy swobodnie mogli współtworzyć ważne, opiniotwórcze czasopismo, słynące z dziennikarstwa z najwyższej półki. Ann-Charlott Altstadt na łamach „Aftonbladet” (2013) twierdzi jednak, że magnat medialny znalazł w Göranie Rosenbergu marionetkę do łagodnego wprowadzenia w Szwecji idei neoliberalizmu, która miała przekształcić państwo dobrobytu w rynek pracy. Göranowi Rosenbergowi zarzucano, że jego pismo uderzało w prawicowe tony, były redaktor naczelny bronił się wymieniając osoby współpracujące z czasopismem, a znaleźli się wśród nich m.in.: Bodil Malmsten („Cena wody w Finistere„), PO Enquist („Opowieść o Blanche i Marie„), Jean Baudrillard, Agneta Pleijer („Wróżba. Wspomnienia dziewczynki„; prywatnie żona Macieja Zaremby), Mario Vargas Llosa („Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki„), Sven Lindqvist („Wytępić całe to bydło„), Sławomir Mrożek (Małgorzata I. Niemczyńska „Mrożek. Striptiz neurotyka”), VS Naipaul, Tomas Tranströmer, Kerstin Ekman, Czesław Miłosz, Leif GW Persson, Göran Palm, Theodor Kallifatides. Nie można też nie dostrzec, że największe gromy pod adresem „Moderna Tider” padły ze strony Marii Schottenius z „Dagens Nyheter”, gazety, której właścicielem jest rodzina Bonnierów, najpoważniejszy konkurent Stenbecka na rynku mediów. A przypomnieć trzeba, że Stenbeck za życia nosił się z zamiarem opublikowania demaskującej Bonnierów książki (o czym piszę w „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął„). W świetnym wywiadzie, który Petter Hansson Frank przeprowadził w 2012 z Göranem Rosenbergiem dla Journalisten.se, autor powie, że „Moderna Tider” miały wprowadzić do Szwecji amerykański typ dziennikarstwa słynący z długich tekstów, poprzedzonych porządnym researchem oraz reportaże literackie. Wysiłki Görana Rosenberga zostały docenione już po trzech latach prowadzenia pisma między innymi nagrodą Stora Journalistpriset (Nagroda Grand Press). W 2000 autor otrzymuje tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu w Göteborgu za dziennikarstwo wzbudzające szacunek w kręgach akademickich.

Foto: Göran Rosenberg, Barbara Gawryluk (Radio Kraków)

Gdy wydawało się, że już wszystko zostało powiedziane o Zagładzie, o niemieckim bestialstwie podczas drugiej wojny światowej, zaczęły pojawiać się głosy drugiego pokolenia, dzieci ocalonych: Magdalena Tulli – „Włoskie szpilki„, „Szum„, Mikołaj Grynberg  – „Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne”, Anna Janko – „Mała Zagłada”, Art Spiegelman – „Maus”, czy Göran Rosenberg  – „Krótki przystanek w drodze z Auschwitz”. Dziedziczą cień, który cały czas zbiera żniwa, tyle lat po Holokauście, po drugiej wojnie światowej. Wojna okazuje się być wirusem, który nie znika tuż po jej zakończeniu. Przeciwnie jest przenoszony po cichu z pokolenia na pokolenie.

Odczytywanie książki Görana Rosenberga układa się w ciekawą, narodową mapę, na której odżywają podskórne kompleksy, strachy i uprzedzenia. W Niemczech „Krótki przystanek w drodze z Auschwitz” ukazał się jako „Ein kurzer Aufenthalt” (Krótki przystanek). W obszernym artykule na łamach „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” (nr 9/2013) poświęconym książce i autorowi, Johanna Adorján czuje się w obowiązku wyjaśnić, dlaczego tytuł został tak znacząco skrócony. Adorján przypuszcza, że miało to pomóc w promocji książki i wprowadzić w pole osoby negatywnie nastawione do holokaustowej literatury (sic!). W centrum uwagi autorki znalazły się wątki bezpośrednio dotyczące Trzeciej Rzeszy i powojennej historii Niemiec. Podobnie oscyluje uwaga Szwedów. Norweg Johan O. Jensen podkreśli chłód, z jakim rodzina Rosenbergów została przyjęta w nieprzyjaznej i bezdusznej Szwecji. Jego uczucia podziela pewnie wielu Norwegów, którzy podskórnie nie lubią Szwecji, od której wpływów Norwegia uwolniła się dopiero po rozwiązaniu unii personalnej w 1905 (Więcej na ten temat w: Norwegia w drodze do wolności, czyli zerwanie unii ze Szwecją). Duńczyk Peter Wivel na łamach Politiken.dk podkreśli budzącą otuchę i relatywnie szczęśliwą integrację rodziny Rosenbergów w powojennej Szwecji, a to właśnie z integracją imigrantów Duńczycy najgorzej sobie radzą ze wszystkich krajów skandynawskich. Ujawniane emocje i odczucia podczas odczytywania „Krótkiego przystanku w drodze z Auschwitz” to niemal suplement do tej niezwykłej książki.

Göran Rosenberg całe życie chciał odtworzyć i opisać drogę swojego ojca, począwszy od łódzkiego getta, przez kolejne niemieckie obozy koncentracyjne, niemieckie obozy pracy przymusowej, aż do przyjazdu do Szwecji. Wciąż czegoś mu brakowało: formy? języka? faktów? Wyrusza sam w drogę, którą przeszedł jego ojciec, śladami niemal już nieistniejących dowodów tamtych historii. I gdy się bierze za pisanie ma wszystko: ogromne doświadczenie medialne i umiejętność patrzenia na tekst oczami z zewnątrz. Perspektywę i mądrość życiową. Niepodważalne dowody. O tym, że poza 6 mln zabitych znaleźli się ci, którzy przeżyli niemieckie ludobójstwo wiemy, ale chyba nie mieliśmy świadomości, że nazizm wciąż zabija. Najbardziej uderzającym momentem tej książki jest wyobrażenie sobie przerwania życia z wszelkimi tego konsekwencjami: ruinami, do których nie da się wrócić i zamieszkać, utratą bliskich w kilku pokoleniach wstecz, poczuciem osamotnienia i zagubienia, i brakiem jakiejkolwiek podpowiedzi: „co dalej”. Znalezienie się po doświadczeniach obozowych w Szwecji zmienia sytuację Rosenbergów, ale nie pozwala im wrócić do poprzedniego życia; skazuje ich na pewien rodzaj wegetacji, oznaczający wyłącznie poświęcenie się dla kolejnego pokolenia. Rodzice Görana Rosenberga zawsze będą mówić po szwedzku z polskim akcentem, zostaną pracownikami fizycznymi, co dla nich jest degradacją społeczną. Ratują się, ale po części wyłącznie pozornie.

Foto: Göran Rosenberg, Barbara Gawryluk (Radio Kraków)

Próbując odpowiedzieć na pytanie „dlaczego” Göran Rosenberg zabiera nas do powojennej Szwecji, która staje się beneficjentem wojny, na której zarabia właśnie wówczas budując swoją gospodarczą potęgę, która nabierze takiego rozmachu w powojennym, zrujnowanym gdzie indziej świecie. I myślę, że rdzenny Szwed nigdy nie mógłby napisać książki tak subtelnie i przewrotnie dobitnie uderzającej w krytyczne struny.

„Wojna jest dobra dla produkcji ciężarówek, wozów pancernych i penicyliny. Wojna jest dobra dla miasta i kraju, gdzie fabryki mogą bezpiecznie pracować. Wojna jest dobra dla małej fabryki farmaceutycznej, która przez te lata zwiększa obroty czterokrotnie, a liczbę zatrudnionych trzykrotnie, i staje się dużym przemysłem. Wojna jest dobra dla wielkiej fabryki ciężarówek, która przez te lata wyrasta na światowy koncern i musi ściągać pracowników nawet z dalekich stron”,

puentuje Göran Rosenberg. Tak, wojna była hojna dla Szwecji, pamiętam o tym za każdym razem wsiadając do autobusów Scania, którymi właśnie dzięki drugiej wojnie światowej mogą dzisiaj pochwalić się Szwedzi na stronie firmy pisząc, że „od stycznia do lipca 2015 Scania zwiększyła swój udział w europejskim rynku ciężarówek z 15,3 do 17,2%”, ale nie zgodzę się z dalszą częścią komunikatu prasowego, że „na sukces miała wpływ przede wszystkim nowa gama silników Euro 6 oraz wysoka aktywność w nowych segmentach”. Nie, na sukces firmy Scania ogromny wpływ miała druga wojna światowa, bez której nie byłoby zapotrzebowania na szwedzkie ciężarówki. A siłą tej poruszającej książki jest uświadomienie sobie jak blisko siebie kończy się jedno życie i zaczyna inne.

Gdy wiosną 1943 płonie likwidowane przez Niemców warszawskie getto, kilku mieszkańców szwedzkiego kwartału Gondola cieszy się na mieszkania, do których dostaną klucze tak jak zaplanowano na Nowy Rok 1944. Getto płonie, a w małym szwedzkim Södertälje jak nigdy przedtem buduje się domy, produkuje samochody ciężarowe, pojazdy opancerzone, czołgi, działa szturmowe, pisze Rosenberg.

„Krótki przystanek w drodze z Auschwitz” jest wielostopniową, wciągającą podróżą w czasie. W oczach imigrantów Rosenbergów wiele rzeczy musi wyglądać osobliwie w Szwecji. Choćby film wyświetlany w kinie Roxy o wielkomiejskich siedliskach rozpusty, z przedmową głośnego pastora – moralisty Karla-Erika Kejnego. Czy propagandowy 35-minutowy film socjaldemokratów z 1954 o Skattefria Andersson (Bezpodatkowym Anderssonie). Gdy Polska podnosi się z ruin, w Szwecji rozwija swoją myśl architektoniczną Per Olaf Hallman. Chciano usunąć „ciemne strony industrializacji: brud, zatłoczenie, dewastację środowiska i społeczną niesprawiedliwość” i stworzyć „bardziej wolne i równe, żyjące bliżej natury społeczeństwo”. Wystarczy się obejrzeć, żeby dostrzec, że współczesna Polska jest w szczycie tego, od czego ucieka powojenna Szwecja. Rosenberg doskonale wie, gdzie zatrzymać naszą uwagę, żeby uchwycić ducha czasu. Jesteśmy u źródła szwedzkiego bumu gospodarczego, ale też w ciekawym miejscu szwedzkiego przewrotu społecznego. Jeszcze kilka lat temu kraj przetrzebiła emigracja za chlebem. Wojna stała się ważnym katalizatorem rozwoju gospodarczego. Szwedzi stają mocno na nogi, konsumują w zawrotnym pędzie. Patrzymy na homogeniczny kraj, w którym cudzoziemiec to obcy, to osobliwość. Dzisiejsza wielokulturowość Szwecji jest konsekwencją tego pierwszego powojennego zapotrzebowania na siłę roboczą. A powojenni szwedzcy imigranci tworząc pierwszy mocny zrąb obcych, przecierają szlaki, w tym nieprzychylnym dla cudzoziemców kraju (Więcej w: Czy Szwecja to kraj dla imigrantów?). W kontraście pokazuje Rosenberg tworzący się dopiero Izrael, stojący na krawędzi bankructwa „wszystkie towary konsumpcyjne podlegają ścisłej reglamentacji: mięso, chleb, warzywa, odzież, buty”. Wreszcie jesteśmy przecież tuż po wojnie, a patrząc na to, co dzieje się na świecie oczami ocalonego, jeszcze ostrzej dostrzegamy bezduszność, hipokryzję układające się w mapę interesów narodowych. Brytyjczycy potrafią zawrócić od brzegu kraju statek z Żydami próbującymi dostać się do Palestyny i przewieźć ich do utworzonego obozu dla ocalonych w … Niemczech. Do Szwecji trafi w ramach propagandowej akcji białych autobusów ok. 20 000 ocalonych, ale tylko 3% z nich postanowi właśnie tutaj rozpocząć nowe życie, bo nie czują się mile widziani.

„Krótki przystanek w drodze z Auschwitz” to dotkliwa lekcja szwedzkiej historii. Göran Rosenberg sprawdza, jak prasa szwedzka reagowała na doniesienia o ludobójczej polityce nazistowskich Niemiec. „Länstidningen” przypomina mu kronikę łódzkiego getta „gdzie notatki o przybyciu bociana sąsiadują z notatkami o odstawianiu dzieci do niemieckich transportów”. W całej Szwecji żyje zaledwie ok. 8 000 Żydów, a mimo to w szwedzkiej prasie nie brakuje antysemickich wypowiedzi: „Uwaga na Żydów tekstylnych” – ostrzega „Länstidningen” na pierwszej stronie 2 lipca 1941. Redaktor naczelny „Södertälje Tidningen” Elof Eriksson jest przekonany, że światem rządzą Żydzi, liczy, że włoski faszyzm to zmieni. Na długo przed wojną 15 września 1924 napisze:

(…) jest faktem niepodważalnym, że losy świata leżą dzisiaj głównie w rękach narodu żydowskiego, który sprawuje władzę i kontrolę nad przepływami kapitału, a jednocześnie po kryjomu kieruje społecznymi i politycznymi, w tym czysto rewolucyjnymi „antykapitalistycznymi” ruchami mas ludowych.

O Gabrielu Narutowiczu czytelnicy gazety dowiedzą się w 1922, że „został wybrany na pierwszego w wolnej Polsce prezydenta z pomocą >Żydów, Niemców i Ukraińców< – zabity przez sprawiedliwego faszystę”. Elof Eriksson zakłada ostatecznie własne pismo „Nationen”, które staje się „najbrutalniejszą w Szwecji antyżydowską publikacją”, w której Eriksson zapowiada, że ma spisy szwedzkich Żydów, które chętnie udostępni Niemcom. W powojennej rzeczywistości Szwedom brakuje empatii dla ofiar ludobójstwa, o których pisze się „byli klienci obozów koncentracyjnych”. Wprawdzie do Szwecji przywiezionych zostanie kilka tysięcy więźniów obozów, ale wielu z nich przebywa w zatrważających warunkach. Rosenberg przypomni marsz 40 z nich do Sztokholmu w proteście przeciw warunkom, w jakich są przetrzymywani; policja po zatrzymaniu osadza ich w areszcie.

Nasuwa się pytanie, którego nie stawialiśmy sobie przed książką Elisabeth Åsbrink „W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa”, a które coraz śmielej nasuwa się teraz przy lekturze „Krótkiego przystanku w drodze z Auschwitz”. Czy Szwedzi są antysemitami? Göran Rosenberg przypomina pewien zimowy dzień, gdy kilkoro dzieci rzuca pigułkami w okno kuchenne Rosenbergów krzycząc „Żydzi”. Inny, gdy dowiaduje się, że „istnieją kulkowe żydy. Żyd kulkowy to ktoś, kto ustawia żydowską pirkę albo zbiera więcej kulek, niż wygrał, albo ściubi kulkę do kulki, zamiast nimi grać, albo tylko przypadkiem wejdzie w drogę jakiemuś rozczarowanemu czy sfrustrowanemu graczowi. Kulkowy żyd to powszechne w sezonie kulkowym wyzwisko. Najczęściej: >ty cholerny żydzie kulkowy>”. Göran będzie w szkole pupilem magistra Winqvista, dopóki ten nie dowie się, że chłopiec jest Żydem. Zdąży mu jednak podrzucić do przeczytania książkę „Szwedzi i ich wodzowie” Vernera von Heidenstama, laureata literackiej Nagrody Nobla z 1916, ale też szwedzkiego proniemieckiego nacjonalisty.

Wszyty w język antysemityzm zmieni się z czasem w język poprawny politycznie, potem posłuży do zapominania, a na końcu do zmieniania historii. Książka Rosenberga jest reporterską Enigmą pomagającą rozszyfrować retorykę mówienia o wojnie. We współczesnych tekstach nie pisze się o niemieckim ludobójstwie, tylko o nazistowskiej polityce. Język łagodnieje i pozwala Niemcom na odcięcie się od swojej niechlubnej przeszłości. Zapomina się też o miejscach śmierci, których pomniki jedynie w Polsce przypominają o niemieckiej historii. Co więcej do języka zaczynają coraz częściej trafiać sformułowania takie jak „polskie obozy koncentracyjne”. Trudno przewidzieć długofalowe efekty takiej retoryki. Reportaż Rosenberga powraca do źródeł, które kompletnie nie funkcjonują w świadomości publicznej. Idzie szlakiem pamięci o zbrodniach niemieckich. Opowiada o archipelagu niemieckich obozów pracy niewolniczej: Christianstadt, Vechelde, Watenstedt, Uchtspringe, Wöbbelin. Przypomina, że „w czerwcu 1944 w niemieckim przemyśle pracują ponad 2 mln przymusowych robotników z Polski”. Opowiada o języku niemieckiej machiny, który uprzedmiotawia ludzi, traktowanych jak towary dostarczane i przesyłane z obozu do obozu. Przypomina Chełmno i samochody komory gazowe, zwłaszcza Opla Blitz i Diamond Reo, w których jednorazowo Niemcy potrafili zagazować od 80 do 100 osób i przedsiębiorstwo Deutz AG w Kolonii, które dzięki tak innowacyjnemu podejściu do planów ludobójstwa otrzymuje w 1942 tytuł wzorowego przedsiębiorstwa narodowosocjalistycznego.

I rzecz najbardziej wstrząsająca to przypomnienie prawdy o współczesnych Niemczech, które skutecznie unikały wzięcia odpowiedzialności za swoją przeszłość. Skupia się Rosenberg na indywidualnych przykładach, bo chowanie się za statystykami nie pozwala wydobyć najbardziej obrazoburczej prawdy. Rudolf Egger, szef zakładów w Büssinge jest jednym z wielu Niemców, którzy z pasją służyli Trzeciej Rzeszy. W powojennej rzeczywistości zostaje mianowany prezesem Izby Przemysłowo-Handlowej w Brunszwiku, a w 1954 honorowym obywatelem miasta, otrzymuje też od rządu krajowego zgodę na dołączenie członu Büssing do swojego nazwiska. Lansuje się też na wybawiciela, chociaż w jego zakładach wysoka produkcyjność odbywała się kosztem wysokiej śmiertelności wśród robotników. Göran Rosenberg demaskuje hipokryzję państwa niemieckiego, które unika wypłacania odszkodowań skomplikowaną procedurą biurokratyczną z językiem pomówień. Ojciec pisarza był jedną z osób, której Niemcy odmówili odszkodowania twierdząc, że symuluje depresję.

„Bezwstydne kłamstwo to wypróbowana broń przeciwko pamięci właśnie o tym, co nazbyt wielu widziało i słyszało, by dało się o tym zapomnieć. Bezwstydne kłamstwo rozpuszcza grunt pod tym, czego się nie da zapomnieć, i czyni z niego grzęzawisko. Dlatego w obronie przeciwko temu kłamstwu pamięć musi co jakiś czas mobilizować cały swój arsenał środków, dokumentów i pamiątek i raz po raz od nowa utwardzać ten grunt”, powie Göran Rosenberg i doda, „więźniów obozów koncentracyjnych zamieniono w niewolników, zużyto do cna i zakatowano, lecz nikt za to nie poniósł odpowiedzialności”. Gdy Göran Rosenberg ma 22 lata z impetem rozpoczyna swoją karierę dziennikarską. Jest szwedzkim imigrantem w drugim pokoleniu. Jest też głosem drugiego pokolenia ocalonych. Jego ojciec ma 37 lat, gdy popełnia samobójstwo. Umiera na Auschwitz, powie Göran Rosenberg.

Foto: Göran Rosenberg, Barbara Gawryluk (Radio Kraków)

Recenzja „Krótki przystanek w drodze z Auschwitz„, Göran Rosenberg, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014. Przełożył: Mariusz Kalinowski. Tytuł oryginału: Ett kort uppehåll på vägen från Auschwitz (2012). Projekt okładki: Agnieszka Pasierska / Pracownia Papierówka. Redakcja: Elżbieta Sadowska. Korekta: Hanna Antos / D2D.PL, Małgorzata Tabaszewska / D2D.PL. Redakcja techniczna: Robert Oleś / D2D.PL. ISBN 978-83-7536-578-8. Stron:323. Okładka miękka ze skrzydełkami. Książka zawiera zdjęcia.

Korzystałam z: Dn.se, Journalisten.se, strona autorska Görana Rosenberga

Buycoffee.to

Jestem wdzięczna, że doceniasz moją pracę włożoną w tworzenie Szkicy Nordyckich.

Buycoffee.to/szkicenordyckie

LH.pl

Z moim partnerskim kodem rabatowym LH-20-57100 u polskiego dostawcy hostingu: https://www.lh.pl, otrzymasz obniżony koszt hostingu w pierwszym roku o 20% a ja prowizję tak długo jak jesteś ich klientem / klientką.