Kategorie
Literatura nordycka

Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął – Jonas Jonasson

„Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” Jonasa Jonassona prawdopodobnie jest najlepiej sprzedającym się debiutem szwedzkim wszech czasów. Gdy książka ukazała się w 2009 roku, żadna poważna gazeta w Szwecji nie kwapiła się, żeby o niej pisać. Andreas Ekström dwa lata po premierze książki, na portalu www.sydsvenskan.se stawiał tezę, że powodów mogło być kilka: nieznany debiutant, niski poziom języka, banalna historia powtarzająca sukces Forresta Gumpa i trudność w napisaniu czegoś ciekawego o powieści, której głównym celem jest rozrywka. Dodał też, że odstraszał status wydawnictwa Piratförlaget na szwedzkim rynku książki. Że jednak chodziło o coś więcej, wyjaśnię za chwilę.


Historia, która rozgrywała się wokół tej książki zasługuje na osobną publikację. Jonas Jonasson ma 48 lat, gdy debiutuje „Stulatkiem, który wyskoczył przez okno i zniknął”, ale zanim się to stanie, realizuje zaplanowany scenariusz życiowy, który kończy się zawodowym sukcesem i osobistą porażką. Zgodnie z założeniami idzie na studia na uniwersytet w Göteborgu, po których zatrudnia się jako dziennikarz w dzienniku „Smålandsposten” w rodzinnym Växjö. Potem przeniesie się do ogólnoszwedzkiej popołudniówki „Expressen”. Jest rok 1996. Jonas Jonasson jest znanym międzynarodowym konsultantem ds. mediów, zakłada własną firmę, która niedługo będzie zatrudniała 100 osób. Kilka lat później świętuje dwudziestolecie pracy zawodowej w mediach i traci kompletnie zapał do tego, co robi. Jest 2003. Mówi się o wypaleniu zawodowym. Jest wówczas w związku partnerskim, rozstaje się ze swoją partnerką i przenosi się na sörmländską prowincję. To właśnie tam przeniesie akcję powieści. Rozpoczyna żmudny proces wychodzenia z depresji, od leków czuje się fatalnie. Mężczyzna, który w młodości potrafił wziąć spontanicznie pożyczkę, żeby kupić samochód, sprzedać go chwilę potem i wyjechać na kilka miesięcy na Filipiny, teraz wpada w panikę przed podjęciem najdrobniejszej decyzji. Zaczyna wówczas pisać pierwsze rozdziały historii o stulatku, który ucieka od swojego dotychczasowego życia. Jest rok 2007 i dwa lata do premiery książki. Jonassona nie opuszczają wątpliwości i przeświadczenie, że do tej pory nie robił tego na czym mu najbardziej zależało, a od lat marzył o napisaniu książki. Sprzedaje, więc cały swój dobytek i firmę, dodajmy z niebotycznym zyskiem. I tak syn pielęgniarki i kierowcy karetki z dnia na dzień staje się multimilionerem. Spotyka wówczas swoją późniejszą żonę, z którą będzie miał syna Jonatana. Chce wyjechać ze Szwecji i uciec od świata mediów tak daleko jak się da. Przenosi się do szwajcarskiego kantonu Ticino i kończy pisać. Jonas Jonasson wysyła nieukończony jeszcze maszynopis do kilku wydawców. Odzywa się Piratförlaget. Jest 2009. Jonas Jonasson marzy wyłącznie o wydaniu książki, reszta dla niego nie ma znaczenia.

I w tym miejscu wracamy do kwestii milczenia szwedzkich mediów. Gdy firma Jonasa Jonassona ma 3 lata, w Szwecji zarejestrowane zostaje nowe wydawnictwo Piratförlaget, które świętuje dziesięciolecie, gdy Jonas wydaje w nim swoją debiutancką powieść. Piratförlaget jest pokłosiem niemal hobbistycznej działalności Sigge Sigfridssona, dziennikarza ogólnoszewdzkiego dziennika „Aftonbladet”, który pewnego dnia dostaje zlecenie napisania kompromitującej książki o rodzinie szwedzkiego wydawcy Bonnierze, z którym skłócony był pewien finansista i inwestor Jan Stenbeck; ten sam, który jest właścicielem m.in. komercyjnej telewizji TV3, Tele2, czy Metro International. Gdy książka o Bonnierach była ukończona, Stenbeck rezygnuje z jej publikacji, ale Sigfridsson postanawia wydać ją na własną rękę. Rok później zgłasza się do niego kolega z „Aftonbladet” z propozycją wydania jego książki i tak Sigfridsson wydaje ją już w swoim własnym wydawnictwie Ordupplaget, ustala tam też rewelacyjne warunki współpracy z autorem, który otrzymuje 50% zysków. Wzbudza to od razu kontrowersje. Svante Weyler, ówczesny redaktor naczelny wydawnictwa Norstedts, rozdrażniony, publikuje w „Dagens Nyheter” artykuł, w którym nazwie Sigfridssona „wydawcą piratem”. Mija kolejny rok i do Sigfridssona zgłasza się Liza Marklund; jest już po debiucie książki, a teraz ma pomysł na serię kryminałów z dziennikarką-detektyw Anniką Bengtzon w roli głównej. Wydaje u niego pierwszy tom pt. „Sprängaren” (ukazał się w Polsce pod tytułem „Rewanż” i „Zamachowiec”). I od razu z przytupem, łamie bowiem dominujący kanon, bo wprowadza kobiecą bohaterkę i wątki poboczne opowiadające o jej prywatnym życiu. Ten wzór będzie powielany potem w Szwecji z ogromnym powodzeniem, a sukces Marklund zachęci inne kobiety do pójścia w jej ślady, bo trzeba powiedzieć, że gdy wydaje „Sprängaren” to wśród skandynawskich autorek kryminałów, prym wówczas wiodły Norweżki. Sukces pierwszego tomu serii był olbrzymi, książka sprzedawała się rewelacyjnie, a Liza Marklund zbierała wyróżnienia, nominacje i nagrody. Sigfridsson uświadamia sobie, że nie da rady sam prowadzić wydawnictwa z takimi obrotami. W tym czasie pracy szuka Ann-Marie Skarp (od 2010 żona Jana Guillou („Zło„), niezadowolona kierunkiem rozwoju Norstedts, wydawnictwa, w którym pracuje. Niezadowolony z Norstedts jest też Jan Guillou, który szuka nowego wydawcy. Oboje zgłoszą się do Sigfridssona i wszyscy razem z Lizą Marklund postanowią wspólnie prowadzić wydawnictwo, utrzymując jednocześnie zasadę, że wydawca z autorami dzieli się równo zyskiem. Szukając pomysłu na nazwę przypominają sobie słynny artykuł o wydawcy piracie i tak powstaje Piratförlaget. W tej chwili z Piratförlaget związani są tacy pisarze jak m.in.: Anne Holt, Jo Nesbø czy Jonas Jonasson.

Jest, zatem 2009 rok i Jonas Jonasson debiutuje w wieku 48 lat powieścią „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął”. Media ogólnoszwedzkie milczą o książce, która rok później zdobywa tytuł najlepiej sprzedającego się tytułu roku. W 2011 powtarza sukces. Pod koniec 2013 w Szwecji zamieszkałej przez ok. 9,6 mln osób, książkę kupiło już milion Szwedów, poza Szwecją dwa miliony Niemców i trzy miliony czytelników w innych krajach. W Holandii książka przez trzy lata z rzędu znajdowała się na liście bestsellerów. Dane z 2013 roku mówią, że powieść została przetłumaczona na 38 języków i doczekała się filmu fabularnego z rekordowym jak na szwedzkie warunki budżetem, bijąc też rekordy oglądalności już w dniu premiery. „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” zdobył nagrodę Bokhandlarpriset 2010, Iris Ljudbokspris, a w 2012 niemiecką nagrodę księgarzy. Rok premiery książki jest jednak dla Jonasa Jonassona najgorszym rokiem. Do Szwajcarii docierają do niego echa sukcesu, nie ma jednak siły się cieszyć, bo przechodzi wykańczający go rozwód, czuje się samotny, ma zrujnowane poczucie wartości.

AUTOR SZWEDZKIEGO BESTSELLERA WSZECH CZASÓW

W 2010 roku Jonas Jonasson zaczyna pisać swoją drugą powieść, a media zabiegają już o spotkanie z autorem tak fenomenalnego sukcesu wydawniczego. Gdy przyjeżdża do niego na rozmowę Amanda Taawo z „Expressen”, mieszka ponownie w Szwecji. Urządza właśnie nowo zakupiony XIX -wieczny dom na wsi, na Gotlandii, dla siebie i 3,5 letniego syna Jonatana. Dom wymaga remontu a ogród ogrodnika. Dziennikarka zwróciła uwagę, że u multimilionera, autora szwedzkiego bestsellera wszech czasów na podjeździe stoi Hyundai.

Dwa lata po premierze „Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął” szwedzkie miasteczka, które opisał w powieść Jonas Jonasson przeżywają oblężenie i nieporównywalne do tej pory zainteresowanie. Mieszkałam w tych okolicach i muszę powiedzieć, że w niczym nie ustępują, ani nie zaskakują w porównaniu z innymi równie wyludnionymi, nieco sennymi, chociaż z własnym klimatem miasteczkami. Z powieściowego Flen i Katrineholm miałam połączenie ze Sztokholmem, do którego X2000 jechał w niecałą godzinę. W Katrineholm uczyłyśmy się z Jane montażu, bo zamarzyłyśmy o filmie w ramach zajęć z psychologii społecznej, co uczelnia nam bardzo ułatwiła. Bosse, nasz nieoceniony nauczyciel z religioznawstwa, woził nas do studia, a uczelnia udostępniła sprzęt i przygotowała salę do pokazu. Do Malmköping  z Sköldinge, gdzie mieszkaliśmy było 23,3 km, do Byringe, gdzie wysiądzie z autobusu Allan 44,2 km. Malmköping, na północ od Flen, gdzie Allan Karlsson rozpoczyna swoją ucieczkę czy przystanek w Byringe to teraz stałe punkty na szlaku turystyki powieściowej. Władze Flen na fali popularności wydadzą specjalny folder poświęcony miasteczku. Media tymczasem zachodzą w głowę, na czym polega fenomen tej powieści.

I gdybym miała szukać odpowiedzi na pytanie, na czym polega sukces „Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął”, odpowiedziałabym, że Jonasson uderzył w czułe struny i marzenie o życiu, w którym wszystko się dobrze kończy. Fabuła tej powieści jest skromna. Oto stuletni Allan Karlsson postanawia uciec z domu starców, który nie oferuje mu nic ponad nieludzkie procedury, monotonną dietę i nudne codzienne rutyny. Za kilka godzin miał świętować swoje setne urodziny, a jak stwierdził nie chce się czuć jak okaz w zoo. Ucieka jak stoi; w kapciach i z kilkoma setkami koron w kieszeni. Na dworcu autobusowym kupuje na chybił trafił bilet, nie wnikając, dokąd zaprowadzi go ta ucieczka. Przez przypadek ukradnie walizkę z pięćdziesięcioma milionami koron, która z jednej strony ułatwi mu dalszą podróż, z drugiej ściągnie mu na kark grupę przestępczą i przysporzy całą serię perypetii, dzięki którym przejedzie kawał Szwecji, uciekając przed szefem gangu, ale też przed prokuraturą i policją, która rusza na poszukiwanie staruszka. „Gdy dostało się od życia nadgodziny, można sobie pozwolić na pewną swobodę”, wchodzimy w klimat książki i filozofię życiową Allana Karlssona.

Ale sukces tej książki nie byłby tak wielki, gdyby nie pewien zabieg. Jonas Jonasson równolegle prowadzi akcję rozwijających się współcześnie wydarzeń, a jednocześnie opisuje wcześniejsze życie tego nietuzinkowego staruszka. Allan Karlsson jak wcześniej Forrest Gump, oczywiście przez przypadek, i oczywiście zupełnie nieświadomie wpadnie w tryby najważniejszych i przełomowych wydarzeń historii. W niektórych przypadkach znacząco wpływając na ich rozwój. Sam autor powiedział, że gdy zobaczył film, to poczuł się, jakby mu ktoś ukradł pomysł, który zresztą kilka lat później z powodzeniem zrealizuje. Co więcej napisze książkę, która z nieco innych powodów zyska mu zachwyconych czytelników w Szwecji, a jednak z nieco innych na świecie.

Pisząc „Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął” opisuje Jonas Jonasson Szwecję i to wszystko, co go w niej gryzie i uwiera. Robi to jednak przewrotnie, ubierając swoje sarkastyczne przekonania w uwodzicielskie poczucie humoru. Tam, gdzie dramat piętrzy wątpliwości, wkradają się rozładowujące napięcie trafne i cięte frazy. Jonasson robi to, co sobie bardzo cenią Szwedzi: jest bacznym obserwatorem, czujnym komentatorem, a przecież najbardziej demokratyczny kraj świata celuje w postawie obywatelskiej. Naigrywa się oczywiście Jonasson z fundamentów szwedzkości. Z jej poczucia bezpieczeństwa, którego największym strażnikiem jest społeczeństwo „najlepszy przyjaciel policji”, jak napisze w pewnym miejscu. Odezwie się też w nim dawny pracownik popołudniówki „Expressen”, której poziom publicystyki, bardzo tabloidowy znajdzie tu swoje odbicie w opisach pracy dziennikarzy, relacjonujących doniesienia policji ścigającej stulatka. Wykpi ich, obnażając mechanizmy pracy dziennikarskiej, powierzchowność mediów, ściganie się na artykuły kosztem wiarygodności i prawdy. Czy to właśnie ta bardzo celna krytyka tak bardzo zabolała jego kolegów, którzy tak konsekwentnie milczeli o jego debiutanckiej powieści?

POWIEŚĆ W KONWENCJI KOMEDII PRZYGODOWEJ

Kapitalnie czyta się o historii widzianej oczami Europejczyka, bo umówmy się jej wizja w zależności od kontynentu nieco się różni. A jakże będzie odmienna, gdy weźmie ją na warsztat Szwed. Patrzymy więc jak się zmienia świat z perspektywy Północy, o której współcześnie wiemy może coraz więcej za sprawą Macieja Zaremby Bielawskiego („Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji„), ale moim zdaniem niedosyt wciąż jest. Życiorys Allana Karlssona wpisuje się nieco w życiorys społeczeństwa szwedzkiego: mobilnego, wędrującego za chlebem, na spokojnie przyjmującego to, co się dzieje.  Allan Karlsson dość wcześnie kończy edukację, rusza na podbój rynku pracy a w pierwszej pracy nauczy się na tyle sprawnie obsługi materiałów wybuchowych, że znacząco wpłynie to na jego dalsze życie i osobiste, i zawodowe. Poznamy historię Szwecji, chociaż oczywiście Jonasson pisze powieść rozrywkową w konwencji komedii przygodowej, więc jeśli ktoś liczy na wywrotowe podsumowania lub wnikliwe analizy, to zapraszam do lektury Petera Englunda („Jak szpieg, bloger, historyk, pisarz został stałym sekretarzem Akademii Szwedzkiej, czyli Peter Englund„), historyka i obecnego stałego sekretarza Akademii Szwedzkiej. My zostajemy na poziomie ogólnodostępnej, przystępnej dawki historii, tak powierzchownej, że w pewnym miejscu nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby jej główny rozgrywający nauczył się chińskiego a nie mandaryńskiego czy innego języka obowiązującego w Chinach.

Dla mnie nawet taka upiornie powierzchowna dawka historii szwedzkiej jest mile widziana. Zobaczymy, zatem co Allanowi zrobi szwedzki demiurg sterylizacji profesor Bernhard Ludborg w Uppsali. Będziemy z niecierpliwością czekać na występ Josephine Baker w Sztokholmie. Świetnie zagra Jonasson na uczuciach Szwedów, żartując z dziwnego języka Smålandczyków i ludzi z południa. Pośmieje się z Fina Paasilinna („Wyjący młynarz„) i jego powieściowych wizji kobiet, a wiadomo, że Szwedzi lubią się pośmiać ze swoich mniejszych braci. Jest tu zresztą sporo zabawnych rzeczy, rozśmieszających wyłącznie Szwedów, choćby aluzja Allana, który gdy zobaczył weterynarza z długimi włosami, stwierdził, że dopiero wydarzeniem byłby minister finansów z kucykiem, co zresztą miało miejsce, bo Anders Borg zasłynął m.in. swoją kitką. Jest tutaj kilka cytatów ze szwedzkiej klasyki, raczej nieznanej w Polsce, no bo kto oprócz zapaleńców i studentów skandynawistyki czyta Erika Axela Karlfeldta, Carla Michaela Bellmana czy cytuje wiersze Vernera von Heidenstama, tego samego, którego w latach trzydziestych odwiedzał Rudolf Hess, prawa ręka Hitlera? Bawi się Jonasson stereotypowym wizerunkiem Szweda i wierzę, że Szwedów mogło śmieszyć posądzenie Allana Karlssona o faszyzm, stwierdzenie, że „nawet dla socjaldemokraty musi istnieć jakaś granica, do jakiej można się trzymać naiwnej tezy o równej wartości wszystkich ludzi”, czy historia o imporcie polskich kurczaków szprycowanych w Szwecji wodą i przyprawami i sprzedawanych oczywiście jako szwedzkie kurczaki, bo przecież importowanych towarów Szwedzi nie chcą kupować. Allan oczywiście nigdy nie daje ponieść się złości, nie pamięta też długo cudzych win, no i pije nieustannie wódkę. Uderza też Jonasson w szwedzką ksenofobię, nie omieszka pokazać małostkowego Szweda szarżującego swoimi rasistowskimi tekstami.

To, co jednak będzie zabawne i czytelne dla nas to głównie te wydarzenia, które miały swój wpływ na niemal cały lub nieco nam bliższą część świata. Allan przyczyni się do wynalezienia bomby atomowej i wprawi w zdumienie samego Oppenheimera. Zostanie kumplem Trumana, wesprze Kuomintang, zasłuży też na łaski Mao Zedonga. Przejdzie Himalaje z trzema irańskimi komunistami. Dostanie zlecenie zabicia Winstona Churchilla. Przeplata oczywiście Jonasson te wydarzenia doniesieniami ze Szwecji, dowiadujemy się więc, na jakim ich etapie szwedzkim ministrem obrony narodowej był Per Albin Hansson, a kiedy premierem został Tage Erlander. Pozostając wciąż w obrębie oczywistych faktów, atrakcyjnie je urozmaica komentarzami, że Mahatma Gandhi właśnie przestał jeść, Winston Churchill przegrywa wybory. Poznamy kulisy podziału Korei. Nie kto inny jak właśnie Allan doprowadzi do wylewu Stalina, zostanie agentem CIA, wyprowadzi w pole KGB a potem kontrwywiad amerykański, najpierw doprowadzając do Gwiezdnych Wojen, a potem rozpoczynając okres rozbrojenia. A do tego jest fenomenalnym komentatorem bieżących wydarzeń. „Młodzieniaszek przy sterach, Gorbaczow, zaczął przecież swoje urzędowanie od kampanii przeciwko pijaństwu narodu. Nie tak się zdobywa serca mas, chyba każdy głupi potrafi to pojąć”.

Czy polecam tę powieść? Jest w niej lekkość, urok rozbrajającego czytadła, więc tak, czytajcie, śmiejcie się i bawcie, ale nie zapominajcie, że ta zabawna, rozrywkowa powieść ma też ukryte głębsze treści. To nie one rozkładają książkę na czynniki pierwsze, ale są tam do wyczytania, co też musiało uwierać wielu ogólnoszwedzkich komentatorów, tak konsekwentnie milczących wokół książki Jonasa Jonassona. Na tyle bogatego, niezależnego, że może sobie pozwolić pisać, co chce i wydawać, gdzie chce.

PS Korzystałam z Wikipedia, „Expressen”, www.sydsvenskan.se

Recenzja: „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął”, Jonas Jonasson, Świat Książki, Warszawa 2014. Ze szwedzkiego przełożyła Joanna Myszkowska-Mangold. Tytuł oryginału: Hundraåringen som klev ut genom fönstret och försvann. Wydawca Grażyna Smosna. Redakcja: Monika Paulińska. Korekta: Maciej Korbasiński, Jadwiga Piller. Stron 416.