Kategorie
Non-nordic

Szum – Magdalena Tulli

„Szum” najnowsza książka Magdaleny Tulli czytana po „Włoskich szpilkach” (2011, Nisza) siłą rzeczy pozbawiona jest uderzającego efektu poprzedniczki, o której Inga Iwasiów wręczając Tulli Nagrodę Literacką Gryfia powiedziała, że boli. To tam pisarka rozegrała z nami nierówną walkę, dzieląc się wstrząsającymi faktami, kamuflując je w fikcji, udając nieprawdę, tuszując ją niejasnościami. Magdalena Tulli nie lubi mówić wprost, nie przepada też za dawaniem odpowiedzi, z góry skazując je na wieloznaczność. Pisarka niedoceniana tak, jak na to faktycznie zasługuje i jak stwierdziła jedna z uczestniczek wczorajszego dyskusyjnego klubu książki, zdecydowanie ciekawsza literacko od nagradzanej Joanny Bator („Japoński wachlarz„, „Joanna Bator – najbardziej gorący transfer literacki„). Niedawno pewien redaktor podzielił się ze mną taką uwagą, że jedni pisarze budują kapitał symboliczno-medialny nagród literackich swoją charyzmą, publiczną wszechstronną obecnością, a inni budują własny kapitał na nagrodach. To by tłumaczyło, dlaczego Michał Witkowski był już trzykrotnie nominowany do Paszportów POLITYKI (2005, 2006, 2007) a Magdalena Tulli nigdy i z pewnością nie chodzi o jej wiek, skoro jest młodsza od Stefana Chwina, Andrzeja Sapkowskiego, Jerzego Pilcha i tylko rok starsza od Marka Bieńczyka, a dwa lata od Pawła Huelle, którzy Paszporty mają.

Na zdjęciu od lewej: Marcin Wilk, Magdalena Tulli, dr Anna Marchewka. Spotkanie autorskie wokół książki „Szum”, listopad 2014, Kraków.

Magdalena Tulli to kolejna pisarka po Joannie Bator przejęta przez wydawnictwo ZNAK w momencie swojej największej medialnej sławy. Najważniejsze książki opublikowała w W.A.B., największy rozgłos przyniosły jej „Włoskie szpilki”, które wydała u Krystyny Bratkowskiej w Niszy. Trudna, mocno metaforyczna Tulli, we „Włoskich szpilkach” pisze dużo prościej, trafiając od razu swoimi słowami, które nieuwikłane tak jak wcześniej literacko, budują mocną, emocjonalną historię dziecka podwójnie naznaczonego: dysfunkcyjną rodziną i chorą rzeczywistością PRL-owską. „Szum” dopełnia ten obraz rozpisując niektóre rozdziały „Włoskich szpilek”, dopowiadając historie, dla których zabrakło tam miejsca, wyjaśniając wiele nieoczywistości i dopisując ciąg dalszy, bo Tulli pisze „Szum” podczas swojego rozwodu. „Szum” ma zresztą podwójne znaczenie: my lepiej rozumiemy, ale i narratorka szukając zrozumienia, znajduje potrzebne jej wyjaśnienie. To co bym sugerowała, to właśnie zaczęcie Tulli od „Włoskich szpilek”, wyciszenie emocji, odczekanie i sięgnięcie po „Szum”.

Ciekawe, że i „Włoskie szpilki” i „Szum” pojawiają się właśnie teraz na rynku, tyle lat po wojnie. Fundacja Kobieca eFKa realizuje właśnie projekt o córkach matek wojny; niekoniecznie tych, które przeżyły Zagładę, przeszły obozy. To pisarki z traumą drugiej wojny światowej przekazywaną z pokolenia na pokolenie. W tym tonie zresztą będzie też utrzymana najnowsza książka Mikołaja Grynberga „Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne” (2014, Czarne), książka Szweda Görana Rosenberga Krótki przystanek w drodze z Auschwitz (2014, Czarne). Da się też dostrzec te nastroje w reportażu Elisabeth Åsbrink W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa. Dyskutując wczoraj, ktoś zapytał, ile razy można opisywać tę samą historię. Moim zdaniem i można, i trzeba wciąż i nieustannie pisać. Magdalena Tulli kreśląc historię dziewczynki skazanej na zimny chów, emocjonalne rodzinne piekło, opowiada uniwersalną historię zniszczonego dzieciństwa, po którym następuje gorzkie, samotne, uwikłane w wyniesione traumy dorastanie, kończąc się niezrozumieniem, powielaniem błędów, w końcu samotną dorosłością.

Podczas spotkania autorskiego Magdalena Tulli upierała się, że „Szum” to nie autobiografia. W sensie dosłownym nie, ale to rzecz bardzo autobiograficzna. To nie tylko literacki klucz do jej początkowej twórczości, ale i klucz do zrozumienia pisarki. Pamiętam niezwykłe spotkanie z Magdaleną Tulli podczas Festiwalu Conrada; bardzo szczere, emocjonalne i wzruszające. Z wielkim trudem, ale jednak dzieliła się z nami tym, co opisuje we „Włoskich szpilkach” a teraz też w „Szumie”, mówiąc, że życie gromadzi się czasem w nadmiarze, przerastając, zabierając. Że jest nieznośnym, męczącym, bezlitosnym szumem, natrętnie przypominającym najgorsze wspomnienia, najcięższe słowa, najsmutniejsze wydarzenia.

Gdy dyskutowaliśmy wczoraj o „Szumie” padły zastrzeżenia, że Tulli w swojej ostatniej książce mówi zbyt wprost i nawet figura lisa, czy esesmana niewiele tu miesza a wręcz przeciwnie narzuca zbyt dużo literackich skojarzeń lub jest zbyt tanim chwytem, podobnie jak sąd i jasno wyłożona recepta na końcu, bo jednak książka zyskałaby, gdybyśmy to my musieli samodzielnie dojść do wniosków, które autorka po prostu serwuje. Po części wiążę te zabiegi z faktem publikacji książki w ZNAKU Literanova. Tworzenie imprintów pozwala na grę z czytelnikiem przyzwyczajonym do marki wydawnictwa. Niby ciągle jesteśmy ZNAKIEM a jednak czymś nowym, bo Literanovą. I tak można pod szyldem wydawnictwa sprzedać też coś bardziej komercyjnego, co nie uszłoby na sucho wydawcy gdzieś indziej. Nie rozumiem jednak, dlaczego Literanova upycha pod jeden szyld „Szum” Magdaleny Tulli i „Powrót” Izabeli Sowy; to jednak dwie różne półki i nieco inni odbiorcy. Nie można jednak ukryć faktu, że „Szum” ma zarobić na siebie i jeśli miałabym wskazać w dorobku Tulli książkę, która pójdzie w ludzi to właśnie tę: najprostszą formalnie, narracyjnie utrzymaną w formie opowieści, która rozwija się linearnie. Rzecz, którą dobrze się czyta, równą, zaskakującą miejscami perełkami, które niosą historię i pozostawiającej niedosyt nieco zbyt bezpośrednim finałem. A przecież właśnie brakiem bezpośredniości Magdalena Tulli do tej pory skutecznie nas wodziła.

Idą jednak nowe czasy i nowi czytelnicy, mniej wyrobieni, szukający też dobrej literatury, łatwiejszej do zrozumienia. I w tej kategorii mieści się ostatnia książka Magdaleny Tulli, która fenomenalnie trafia w serca, porusza. I najważniejsze, bo boję się, że zostanę źle zrozumiana jest literacko jak zwykle bardzo dobra, bo chociaż Magdalena Tulli dała się namówić na takie przystępne pisanie, to uwodzi językiem na tak wysokich akordach, jak tylko ona potrafi. 

Recenzja książki Szum, Magdalena Tulli, Znak. Literanova, Kraków 2014. Stron: 189. Redakcja: Julia Juryś. Opieka redakcyjna: Julita Cisowska, Przemysław Pełka, Agata Pieniążek.Opracowanie typograficzne okładki: Anna Pol.