Jedyny w Polsce i pewnie pierwszy na świecie reportaż o Wyspach Owczych to fenomenalny debiut Marcina Michalskiego i Macieja Wasielewskiego, który zaledwie dwa lata później po „81:1. Opowieści z Wysp Owczych”, zmieni kierunek, opuści deszczowe i wietrzne farerskie klimaty i zamieszka w wydawać by się mogło polinezyjskim raju, odkrywając mroczną stronę wyspy Pitcairn i ugruntowując swoją pozycją wstrząsającym reportażem Jutro przypłynie królowa.
Mają po 29 lat w roku debiutu, są urodzonymi warszawiakami. Marcin Michalski to absolwent Instytutu Społecznego i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego. Przed napisaniem „81:1. Opowieści z Wysp Owczych” prowadził grupy wsparcia dla młodzieży. Maciej Wasielewski, gdy ukazał się jego reportaż robił doktorat na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Miał też już na koncie nagrodę w konkursie na reportaż prasowy poświęcony sytuacji rodzin zastępczych w Polsce. Obaj nie stronili od różnych zajęć: pedagog, szuflowy, grajek w Nowej Zelandii, kopacz rowów, reporter w TVN24. Na Wyspach Owczych zatrudnili się przy patroszeniu ryb.
„81:1. Opowieści z Wysp Owczych” to szalona książka, jak napisał Mariusz Szczygieł (Láska nebeská, 100/XX Antologia polskiego reportażu – Krakowska premiera, Gottland). Michalski i Wasielewski przemierzają 18 „miniaturowych kropek na północy Atlantyku, stanowiących archipelag Wysp Owczych” czy po prostu „piegi na czole Europy”, jak je nazwie Birger, jeden z ich rozmówców: na hulajnodze, autostopem, na piechotę, helikopterem i promami. A jak opisują 47 787 Farerów i 78 563 owiec w 119 miejscowościach? Rozmawiają z ludźmi, zaszywają się w ciemnym zaułku i podglądają życie nocne Farerów, zatrudniają się w fabryce ryb, żeby poznać tamtejsze warunki pracy, włóczą się po zakamarkach wysp, zachodzą do opuszczonych osad, docierają do farerskich artystów, polityków, spotykają się z Polakami na wyspach. I czytają wszystko, co o Wyspach Owczych napisano. Chociaż akurat tego nie jest za wiele. W tej doskonale zredagowanej książce, ich relacja na cztery ręce, wybrzmiewa jednym tchem; czuć ducha fascynacji, poszukiwań, zmieniające się napięcie towarzyszące odkrywaniu i coraz lepszemu poznawaniu wysp i ich mieszkańców. Michalski i Wasielewski wrócą na nie konfrontując pierwsze wrażenia. W efekcie w pajęczynie ciekawostek, encyklopedycznych smaczków, frapujących opisów wypraw, impresjonistycznych anegdot, zabawnych przygód, historycznych dygresji, im głębiej tym dobitniej przemawiają wyspy: ich osobność, siła, energia, a na końcu nawet uchwycone momenty zmian.
Dowiadujemy się kim są ludzie, którzy posługują się około 250 wyrazami na określenie deszczu i prawie 350 opisującymi wiatr, nieustannie świętujący, żeby nie zwariować od izolacji na wyspach. Poznajemy, co to za miejsce, gdzie jest tylko 1 galeria handlowa i aż 44 biblioteki, średnio jedna przypadająca na 1 086 osób. Czym różnią się Wyspy Owcze od reszty świata, że mają najwyższy wskaźnik dzietności w Europie. Co sprawiło, że Wyspy Owcze stały się „umiejętnie skrywanym światem konstruktywnych namiętności, silnych więzów międzyludzkich, niezachwianej tożsamości, gdzie poczucie wspólnoty jest silniejsze niż w trakcie najbardziej namiętnej rewolucji”. Co łączy „dzielnych irlandzkich mnichów przybyłych tu w VII w. z Irlandii Północnej” z Billem Clintonem. Za co Farerzy pokochali Bryana Adamsa. Poznamy rodzinę Johannesonów, która przypomina rodzinę Tannerów, tylko bez Alfa. Zobaczymy tradycyjny taniec korowodowy, którym Farerzy manifestują swoją niezłomność narodową. Usłyszymy melodię zarzynania grindwali „rozpaczliwy, chwytający za gardło pisk, ożeniony z warkotem silników i pstrykiem idiot-kamery”. Dowiemy się, co to za miejsce na kuli ziemskiej, gdzie owca Mæ towarzyszy swoim właścicielom jak pies a kierowców obowiązuje ubezpieczenie od kolizji drogowej z owcą.
„81:1. Opowieści z Wysp Owczych” to reportaże o samotności z wyboru, która staje się kojącą ulgą w pędzącym donikąd świecie. To reportaże o fetyszach codzienności, jakie daje Ci poczucie bycia jedynym mieszkańcem dwuipółkilometrowej wyspy. To opowieści o tym, że lepiej jest być niż mieć. To przypowieść o niezależności, jaką jest rozkosz bycia wolnym od ocen, opinii i stygmatyzowania. To opowieść o sile jaką daje ci uczucie bycia potrzebnym i docenianym bez względu na to kim jesteś i co robisz. To wreszcie ogromny wyraz tęsknoty za idealnym miejscem do życia, gdzie jesteś członkiem chroniącej cię wspólnoty; gdzie bycie stąd określa cię najsilniej dając twarde podstawy, silną wiarę w trwałość kultury, łącząc cię w przemijającej, ale stale pielęgnowanej historii, uwrażliwiając na tradycję, z której wyrasta twoja niezależność, poczucie wolności, niezachwiana ufność w przyszłość. Są to też opowieści o człowieku i jego niezłomności, o silnym przekonaniu o własnej tożsamości, która utwierdzała Farerów w konieczności pielęgnowania swojej odrębności, mimo silnej duńskiej ręki, nie wypuszczającej do końca tego małego narodu, rozluźniającej uchwyt powoli. Jest to wreszcie piękna opowieść o idei pierwotnej wspólnoty, która przetrwała wszelkie cywilizacyjne zapędy. Pokazuje Marcin Michalski i Maciej Wasielewski człowieka, któremu wyspiarska społeczność stworzyła dogodne warunki do pielęgnowania w sobie niczym nieskrępowanej pasji i odrębności. Ole Jakob Nielsen może zostać jedynym człowiekiem na ziemi rzeźbiącym lampy w farerskim drewnie, przemawiającym do swoich drewienek, którego „rzemiosło myli się z magią”. Można tutaj układać plany, które oznaczają robienie raz w miesiącu nietypowej rzeczy. „W ten sposób Jana Jacobsen została pierwszą farerską matką, byłą zawodniczką młodzieżowych reprezentacji kraju w piłkę nożną i siatkówkę, byłą przedszkolanką, animatorką kultury, recepcjonistką fitness, listonoszką na pół etatu, działaczką sportową oraz wciąż aktywną orędowniczką niepodległości Wysp Owczych, gitarzystką i podróżniczką, która przejechała na wrotkach przez pół Vágar”.
Reportaże Michalskiego i Wasielewskiego to hołd złożony językowi, któremu oddają się z namiętnością kochanka rozkoszującego się konturem Wysp Owczych przypominającym im „tańczącą balerinę, która w ekstatycznym pląsie odchyla głowę i zatraca się w złowieszczej melodii otaczającego ją oceanu”. Zestrojeni w uwodzicielsko i zawadiacko grającym duecie wygrywają koncerty mocno nasycone portretami i obrazami: od przewrotności pierwszego zdania, tryskającego poczucia humoru, autoironicznie opisując własną nieporadność zdobywców jednego z wyspiarskich szczytów, do popisowych partii o rekordziście w pionierskim rajdzie na hulajnodze przez otwarty pod oceanem tunel „posiłkując się jedynie lewą nogą, żelkami anyżowymi i ukochaną lemoniadą Farerów – Faxe Kondi”. Daje się odczuć energię jaka rozsadza ich w pokonywaniu kolejnych metrów niezależnie od wichury, która lekko przestawia załadowane tiry, niezależnie od błotnistych ścieżek w nieodwiedzanych rejonach wysp, na których gubią buty. I bez względu na to, co Farerzy myślą o Polakach, którzy są dla nich: sprzątającą panią Grażyną od rewelacyjnych placków ziemniaczanych, budowlańcami z Tórshavn, wąsatymi mężczyznami i złodziejami, a Polska krajem tanich dentystów.
A na samym końcu, gdy przekonanie o jedności tego wyspiarskiego mikroświata zaczyna dominować Michalski i Wasielewski wskazują pęknięcia: znudzenie dobrobytem, twarde narkotyki, oddalanie się od siebie. Z niepokojem towarzyszącym komuś świadomemu niepowtarzalności tej społeczności ujmują w poruszającą opowieść strach, że ten wyspiarski unikalny mikroświat znika. Tak, jak wszystko przemija w bezrefleksyjnym konsumpcyjnym pędzie; w cywilizacyjnym awansie, który przynosi rozpad więzi, zanurza człowieka w samotności innej jakości: narzuconej poczuciem braku mimo wrażeniu bycia w grupie. „Czas i technologie zmieniają relacje między ludźmi. A my nie wypracowaliśmy sobie nowej formy wspólnego spędzania czasu”, powie jeden z rozmówców, a inny doda „mam na Facebooku dwieście czterdzieścioro pięcioro znajomych, a nigdy nie czułem się bardziej samotny. Życie jest nieprawdziwe”. I chociaż czytamy, że „świat tradycyjnych wartości po cichu broni się jeszcze przed napastliwym konsumpcjonizmem Zachodu”, to czuć, że ten „nagi archipelag o powierzchni Londynu i liczbie mieszkańców Skierniewic” powoli się rozpada.
Recenzja: „81:1. Opowieści z Wysp Owczych”, Marcin Michalski, Maciej Wasielewski, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011. Redakcja: Justyna Wodzisławska. Adiustacja: Zuzanna Szatanik. Korekty: Zuzanna Szatanik, Małgorzata Poździk / d2d.pl. Projekt typograficzny i redakcja techniczna: Robert Oleś / d2d.pl. Skład: Zuzanna Szatanik / d2d.pl. ISBN 978-83-7536-248-0. Stron: 324. Książka zawiera bibliografię i zdjęcia. Okładka miękka ze skrzydełkami.
Buycoffee.to
Jestem wdzięczna, że doceniasz moją pracę włożoną w napisanie tego artykułu.
LH.pl
Z moim partnerskim kodem rabatowym LH-20-57100 u polskiego dostawcy hostingu: https://www.lh.pl, otrzymasz obniżony koszt hostingu w pierwszym roku o 20% a ja prowizję tak długo jak jesteś ich klientem / klientką.