Jacek Majchrowski postawił sobie symboliczny pomnik za ponad 350 mln zł przy Rondzie Grunwaldzkim: Centrum Kongresowe ICE Kraków. Pewien mieszkający w Krakowie Amerykanin stwierdził, że budynek wygląda jak „terminal lotniczy w Nowym Jorku w latach sześćdziesiątych”. I to jest najbardziej adekwatna ocena tego architektonicznego cudu nad Wisłą. Ale są też kolejne: nowa limuzyna prezydenta Majchrowskiego – ekskluzywny lexus gs 300h za 155 000 zł.
Fotomontaż, który po zakupie lexusa przez Jacka Majchrowskiego obiegł internet.
Mieszkanie na osiedlu Podwawelskim, odkąd wybudowano Centrum Kongresowe ICE Kraków, to GEHENNA. Sprawdzam natężenie ruchu. W niedzielę pomiędzy 19:30 a 20:30 powinno maleć, to teoretycznie pora uspokojenia. Teoretycznie, bo w ciągu godziny przejeżdża ulicą Komandosów 1621 aut. Ruch jest jak na Alejach. A przypomnę, że tu się mieszka w blokach z lat 60. i 70, czyli akustycznych potworkach z wielkiej płyty, przedzielonej gipsowymi ściankami drżącymi od głośniejszej rozmowy a co dopiero od kawalkady aut, autokarów i ciężarówek. Ryk silników po piętnastu minutach daje o sobie znać dręczącym, pulsującym bólem głowy. Nikt nie próbuje nawet otwierać okien, bo łatwo przełożyć tę liczbę aut i na hałas, i na stężenie spalin. Co zrobimy, gdy przyjdą upały? Kiedy zacznie się drugi stopień naszej drogi przez mękę? Kiedy wkroczymy w kolejny krąg piekielny? W kwietniu? W maju? Z pewnością z nastaniem ciepła. Będziemy kisić się w duchocie, zastanawiając się, jak obniżyć temperaturę powietrza w betonowej klatce bez otwierania okna, bo przecież już teraz ten ryk samochodowy jest nie do zniesienia. Czy to w ogóle obchodzi Jacka Majchrowskiego? Nie, pan profesor nie ma takich problemów jak my, bo w przeciwieństwie do nas nie mieszka w bloku, ze sznurem aut przejeżdżających pod jego oknami.
Z tego samego powodu Jacek Majchrowski planuje budowę parkingu pod placem Inwalidów za 60 mln zł. Najgorszym piekłem mieszkaniowym w Krakowie jest pokój z oknem wychodzącym na Aleje. Przechodząc się tą kilkukilometrową sześciopasmową betonową dżunglą można nie zauważyć parku Krakowskiego a to jedyne miejsce, gdzie mieszkańcy kamienic przy Alejach mają widok na fragment zieleni. W Krakowie rocznie wdychamy tyle trujących substancji, co palacz po wypaleniu ok. 2 500 papierosów. Siedzenie na ławce z książką, w paszczy smogu a są nią właśnie Aleje, to prawdziwie hardkorowa rozrywka. Możesz rysować szlaczki z brudu zbierającego się na okładce książki. Prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski stwierdził, że działania władz Krakowa w walce z zanieczyszczeniami powietrza są nieskuteczne. Grzegorz Krzywak na portalu Krowoderska.pl dodaje słusznie, że odkrywanie tej prawdy to jak „stwierdzanie zgonu pacjenta, który nie żyje od dawna”.
Ale dlaczego na blogu o literaturze piszę o koszmarnej polityce prezydenta Jacka Majchrowskiego? Od ponad roku Kraków dzierży tytuł Miasta Literatury UNESCO lansując się tym samym na miasto przyjazne literaturze. Gdyby spojrzeć tylko na osiedle Podwawelskie, to na literackiej mapie Krakowa zajmuje ono szczególne miejsce. To tutaj mieszkała Dorota Terakowska („Dobry adres to człowiek„, „Córka czarownic„, „Poczwarka„, „Władca Lewawu„, „Ono„, „Tam gdzie spadają anioły„, „Samotność bogów„), opowiadając wielokrotnie w swoich felietonach o przewrotności życia z perspektywy krakowskiego osiedla. To tutaj mieszka ikona polskiego reportażu Ewa Owsiany. Przez jakiś czas mieszkanką osiedla była Gaja Grzegorzewska. O osiedlu Podwawelskim Izabela Sowa pisała „krakowski Staten Island”, udało jej się zresztą uchwycić ostatnie chwile mitu o oazie spokoju i zieleni, który bezpowrotnie prysł, dzięki czarnoksiężnikowi z Krakowa.
Nie znam człowieka, który wysiedziałby dłużej niż piętnaście minut w otwartym oknie wychodzącym na Aleje. Ja też po przebudzeniu, już po piętnastu minutach mam ochotę uciec z mieszkania, bo czuję się, jakby mi ktoś mózg rozjeżdżał. Problem w tym, że nie ma gdzie uciec, bo o tej porze otwarty jest jedynie dworzec, Tesco i stacje benzynowe. A to nie są miejsca dla czytających ludzi. O knajpach nie chcę myśleć jak jest, skoro ostatnio wybraliśmy się ze znajomymi do „Stolarni” pogadać o książkach. Najpierw walczyliśmy z upiorną muzyką, którą menedżerka nas katowała, potem wychodząc znajomi dowiedzieli się (mnie ten ryk przegonił wcześniej), że to nie świetlica, żeby siedzieć kilka godzin przy jednym piwie, chociaż było nas około dziesięciu osób a gdy wychodziłam zamawiali właśnie drugą kolejkę. Ławka na Plantach albo kocyk na Bulwarach o tej porze roku odpada, chyba, że ktoś lubi czytanie z odmrożonym tyłkiem. Jacek Majchrowski w kampanii wyborczej obiecywał rewitalizację starych i budowę nowych parków. Problem w tym, że wybory wygrał, plakaty wyborcze zniknęły, nikt już nie pamięta, czy miał wybudować 6 czy 7 nowych parków. Jeśli ktoś lubi czytać w parku Krakowskim, to niech się spieszy, bo niedługo może zniknąć. A zatem mogę śmiało powiedzieć, że miasto, które zaledwie rok temu uzyskało tytuł Miasta Literatury UNESCO zabija czytelnictwo. Skutecznie. Ja na przykład od paru dni nie mogę czytać a idę o zakład, że nie jestem jedyną osobą, którą dobija hałas i smród w Krakowie.
Powinnam się jednak przyzwyczaić, bo w końcu żyję w mieście przyjaznym turystom. Buduje się takie drogie molochy jak Centrum Kongresowe ICE Kraków, żeby przyciągnąć więcej turystów, bez uwzględniania potrzeb mieszkańców, bez dbania o jakość życia nas krakowian. Jesteśmy torturowani z powodu ambicji politycznych Jacka Majchrowskiego upiornym, niemożliwym do zniesienia hałasem i smrodem. Osiedle Podwawelskie, niegdyś oazę spokoju i zieleni, zamieniono w potwora, który wyniszcza ludzi. Teraz zabiera się nam park Krakowski przy placu Inwalidów.
Zaczynam się jednak z czasem uspokajać. Przecież narażenie na nieustający hałas powoduje stępienie słuchu. Przestanę, więc pewnego dnia słyszeć nie tylko kibiców Cracovii oznajmiających w środku nocy, że „Wisła to dziwka”, ale też ten ryk, który zawdzięczam bezrefleksyjnej polityce Jacka Majchrowskiego.
Dzisiaj patrzę na uśmiechniętą twarz prezydenta w jego nowym lexusie i patrzę na Centrum Kongresowe ICE Kraków. Przed wyborami zorganizowano kilka dni otwartych dla tych wszystkich, których nigdy nie będzie stać na udział w organizowanych tam imprezach. Patrzyłam na zmęczonych ludzi w znoszonych jesionkach, którzy dreptali powoli ku wejściu. Patrzyli zdumieni i zachwyceni. Prezydent podarował im możliwość popatrzenia na pustą scenę, puste fotele, przejście się pustymi korytarzami i zasmakowanie w wielkim świecie, który teraz będą mogli sobie lepiej wyobrazić. Architekt wyjaśnił, że z rozmysłem ściana budynku od strony Wisły jest przeszklona, żeby móc widzieć gości ICE. Tak, będziemy sobie mogli do woli oglądać, jak bawi się bogaty Kraków, po raz kolejny za nasze pieniądze i naszym zdrowiem.