Ignacy Krasicki w „Mikołaju Doświadczyńskim” przestrzegał przed opowiadaniem dzieciom „bajek i strasznych opowieści”. Gdybym miała dziecko chciałabym, żeby przeczytało „Władcę Lewawu”. Chciałabym, żeby dojrzewało razem z prozą Doroty Terakowskiej („Poczwarka„, „Córka Czarownic„, „Dobry adres to człowiek„, „Ono„, „Tam gdzie spadają Anioły„, „Samotność Bogów„). Przemysław Czapliński nominując Dorotę Terakowską do „Paszportów Polityki” za 1998 rok powiedział, że
„Terakowska czyni swoim pisarstwem coś niesłychanie trudnego: czytelnika młodszego wprowadza w dorosłość, polegającą na akceptacji ciężaru związanego z własną określonością, natomiast w czytelniku starszym budzi uśpione poczucie wspólnoty ze światem”.
Najbliżej gatunkowo tej książce do bajki magicznej, czyli baśni a ta należy do najbardziej reprezentatywnego gatunku, który powstał w obrębie fantastyki. Pewnego dnia Bartek, trzynastolatek wychowany w domu dziecka, bezskutecznie poszukujący swoich rodziców, przez przypadek trafi w korytarz czasu, który przeniesie go ze współczesnego Krakowa do równoległego świata Wokarku, który jest Krakowem z innej rzeczywistości, niby takim samym a jednak nieco odmiennym. Zamieszkują go Allianie, subtelnej urody ludzie, piękni i dobrzy. Ten z pozoru doskonały świat ma pewną rysę – rządy Nienazwanego, który dzięki armii Pajęczaków, silną ręką i magią rządzi z Lewawu (Wawelu) miastem.
Gdy Dorota Terakowska zaangażowała się w działalność opozycyjną, nagle stała się pisarką zakazaną. Te same wydawnictwa, które wcześniej były zainteresowane publikacją jej książek, przysyłały odmowy. Nagle okazało się, że nie ma pracy i nie ma też cienia nadziei na zmianę. Nie chciała jednak zmarnować czasu i mimo beznadziejnej sytuacji a może właśnie na przekór niej zaczyna pisać. Nie dziwi, więc że ukończony w 1982 roku Władca Lewawu to jej literacka krytyka pastwa totalitarnego. Wydany po raz pierwszy w 1989, już rok później zostanie wpisany na listę lektur uzupełniających dla szóstej klasy. Terakowska w wywiadach podkreślała, że zachwyca ją jak dzieci szybko i trafnie odczytują jej intencje.
W tej prostej historii o nieskomplikowanej fabule, jak zwykle u Doroty Terakowskiej pojawią się sprawy trudne i umykające jednoznaczności. Bartek podobnie, jak pisarka przez całe swoje życie podąża własnymi tropami, a te wiodą wrażliwego chłopca do miejsca, które pozwoli mu przekroczyć granicę światów. Oboje mają w sobie tupet życia, którym pokazują, że właśnie upór w szukaniu własnych ścieżek najlepiej hartuje do rzeczy niezwykłych, czynów wręcz bohaterskich. Dzieci w prozie Terakowskiej odnaleźć można tam, gdzie prawdziwe życie odmawia im dostępu. Obdarowuje je silnym głosem i niezwykłym życiem wewnętrznym. Ten świat wrażliwców zadziwia dojrzałością i mądrością, którą zdobywa się w finale życia a przecież nie na jego początku. Kwintesencją niech będzie pięcioletnia Ewa w „Tam gdzie spadają Anioły„. Bartek, najwyraźniej osamotniony w swoim przeżywaniu, wielokrotnie ucieka z domu dziecka szukając na własną rękę odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie ma rodziców. Dorośli w twórczości Terakowskiej na ogół zawodzą. Zawodzi też narratorka tej baśni, która usprawiedliwia się, że gdy po raz pierwszy usłyszała historię Bartka „zachowała się dość niepoważnie, czyli jak niemal każdy dorosły człowiek”. Dziecięcą mądrość odczuwania świata zestawia z wyuczonym a często wyrachowanym i pozbawionym emocji kontestowaniem rzeczywistości. Czasem trzeba odwołać się do wrażliwości dziecka, żeby zobaczyć to, co umyka dorosłym. Dopiero trzynastolatek otworzy oczy Allianom na ich beznadziejny los.
Dywagacje nad naturą ludzką i pytania o to jak żyć, co to znaczy być dobrym człowiekiem nieustannie przewijają się w twórczości Terakowskiej. We „Władcy Lewawu„ rozszyfruje naturę człowieka w zetknięciu z mechanizmami zdobywania władzy. Człowiek nigdy nie jest postacią jednowymiarową, co wciąż podkreśla Terakowska. Miota się w życiu pomiędzy skrajnymi emocjami, raz zwycięża w nim chciwość, innym razem sprawiedliwość. A w swoich wyborach człowiek potrafi być i małostkowy i wielkoduszny. Nic, co ludzkie nie pominie Terakowska w swojej prozie. Ci sami wspaniałomyślni Allianie pod presją manipulacji „sympatycznego staruszka” wpadają w sieć matactw, wzajemnych oskarżeń i podejrzeń. Uwikłani w tę nieuczciwą walkę skażą się na porażkę, która będzie tym dotkliwsza, że zamieni ich życie w prawdziwe piekło. Przerost ambicji, podsycanej zawiścią to idealne narzędzia do zniszczenia idealnego świata Allian. Plotki, pomówienia i krętactwa to szybka droga do zdobycia władzy nad nimi. Niegroźny miły staruszek przy odrobinie sprytu i cierpliwości stanie się dla tej społeczności tyranem a potem panem ich życia. Zagrożeni, żyjący w lęku, nieustającym strachu, skłonni są do najgorszych decyzji. I chociaż recepta na walkę z takimi tyranami jest prosta i dla Bartka oczywista, to dla Allian po wielu latach niewoli już nie. Jak stanąć do walki i czym walczyć w społeczeństwie, które odrzuca przemoc, ogarnięte jest apatią i poddaniem się losowi? Skąd wziąć odwagę do tej nierównej walki z czarnoksięskimi mocami Nienazwanego i jego obrzydliwą armią Pajęczaków?
W tej chwili walczy Ukraina. W nierównej walce giną uczestnicy pokojowej demonstracji. Nie wiadomo, czy ich walka nie przerodzi się w wojnę domową. Wciąż strach jest wielki a przekonanie, że prezydent Wiktor Janukowicz jest nie do pokonania, zniechęca Ukraińców do jedności. W ludziach nigdy nie umiera nadzieja, tli się latami, żeby wybuchnąć z nową siłą w najważniejszej chwili. Wygląda na to, że teraz jest ta chwila dla Ukrainy. Pytanie tylko, czy świat znowu będzie udawał, że nie widzi, co się tam dzieje? I zwyciężą zimne kalkulacje i własne interesy?
Władca Lewawu, Dorota Terakowska, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1998. 102 strony. Redaktor: Maria Rola. Redaktor techniczny: Bożena Korbut.