Kategorie
Non-nordic

Zygmunt Miłoszewski walczy o polską kulturę

„Nie można być jednocześnie wolnym, mądrym i nieoczytanym” powiedziała prof. Monika Płatek w rozmowie z Aleksandrą Boćkowską dla „Gazety Wyborczej”, przypominając jednocześnie słowa Thomasa Jeffersona, który mówił, że nieczytający ludzie nie tworzą narodu wolnego i demokratycznego, oni będą narodem głupim. Co stanie się z polskim społeczeństwem, skoro kultura w planach rządu zajmuje wtórne miejsce? Nie po raz pierwszy zadał to pytanie Zygmunt Miłoszewski („Gniew„, „Bezcenny„, „Jak zawsze”). Mocno, wyraźnie i odważnie, a 22. edycja Paszportów POLITYKI przejdzie dzięki niemu do historii, jako ważny protest głos ludzi kultury.

Od literatury oczekuję, że będzie pisana na wściekłości, z głębi trzewi, że będzie dręczyć sumienie, gnębić myśli, tułać się po snach, wbijać na trwałe we wspomnienia. Że będzie poruszać. Dzisiaj, jutro i na zawsze. Najlepsza literatura żyje nieustannie. Mija czas a kolejne pokolenia popadają w ten sam zaskakujący rodzaj refleksji, że jest coś nieprzemijającego w życiu, coś czego można się trzymać, i że to coś jest na wyciągnięcie ręki. Za to uwielbiam książki. A Zygmunta Miłoszewskiego za to, że ma tupet być odważnym pisarzem. I równie odważnym człowiekiem.

Mamy deficyt w Polsce ludzi odważnych. Żyjemy w czasach konformizmu i najszybsze kariery robią ci, którzy idealnie wpisują się w oczekiwania swoich zwierzchników: zawsze grzeczni, zawsze układni, zawsze dopasowani. Wbrew temu, co widzą a patrząc nie dostrzegają niewygodnych faktów; wolą być komfortowo obok. Trudno jest we współczesnej Polsce być sobą, jeśli ma się zasady. Zwłaszcza, jeśli jedną z najważniejszych z nich jest mówienie jak jest, po prostu i bez ogródek.

Podczas gali wręczenia Paszportów POLITYKI Zygmunt Miłoszewski odbierając nagrodę trafnie powiedział zwracając się do polityków, urzędników: „przychodząc na imprezę ludzi kultury, macie państwo niezły tupet”. To rzeczywiście bezczelność, że w kraju, który tak skandalicznie traktuje kulturę, odpowiadający za nią urzędnicy pokazują się na uroczystościach jej poświęconych, brylują, wydeptują chodniki, obżerają się na bankietach, ustawiają do zdjęć. Zamiast chować się ze wstydu. Ciekawe ile kosztowała budżet państwa ich obecność na uroczystości: obstawa, dojazd, ryczałt na paliwo itp.? I ilu pisarzy mogłoby się za te pieniądze utrzymać przez miesiąc?

Znam przypadek muzeum, w którym na opracowanie jego statutu lekką ręką wydano ok. 40 000 zł, to równowartość dwóch lat wynagrodzenia osoby, która otrzymuje minimalną krajową i do dzisiaj w głowę zachodzę, czy rzeczywiście trzeba było wydać tyle pieniędzy, żeby przeczytać, że muzeum to miejsce, w którym społeczeństwo zapoznaje się ze sztuką i historią? Wystarczy udać się na konferencje poświęcone kulturze; nie szczędzi się tam na piękny papier, okolicznościowe teczki, długopisy, wystawny bufet. Wyrzuca się miliony na dyskusje o ratowaniu kultury, gdy tymczasem nie ma pieniędzy na jej tworzenie. Zatrudnia się sztab ludzi kierujących kulturą na wszystkich szczeblach administracji, pytam po co, skoro brakuje pieniędzy na finansowanie kultury? Ile pieniędzy kosztuje utrzymanie ministerstwa kultury, wszystkich wydziałów kultury i jednostek im podległych i jak się to ma do kwoty wydawanej faktycznie na kulturę: finansowanie spotkań autorskich, festiwali literackich, wspieranie tłumaczenia literatury polskiej na obce języki, dofinansowanie publikacji książkowych?

Ale Zygmuntowi Miłoszewskiemu nie chodziło o pieniądze i nie o nich mówił. Chodziło mu o to, żeby kultura „przestała być w pogardzie, zaniechaniu”. Media publiczne, które powinny być misyjne są pretensjonalną papką; serwują niemal wyłącznie rozrywkę zachęcającą do bezrefleksyjnego rechotu i wychowują kolejne pokolenia idiotów. Z mediów dowiemy się ile rząd wyda na zakup rdzewiejącego potem w koszarach sprzętu wojskowego, nic się nie mówi o kwotach na zakup książek. Wydarzenia literackie nie mają szans przebicia się na czołówki gazet, spychane w serwisach informacyjnych do newsa trzeciej kategorii. Programy szkolne tresują dzieci i młodzież do wypełniania testów zamiast do samodzielnego myślenia, w konsekwencji brakuje nam odbiorców ambitnych treści. Wydawnictwa tracą w ten sposób czytelników i zamieniają się w fabryki literatury masowej. Księgarnie zamieniają się w sklepy sprzedające kubki i notesy. Pisma literackie znikają, kurcząc się do rozmiaru kwartalników, a czytelnicy uciekają zniechęceni nieaktualnymi treściami. Do dobrego tonu w kręgach politycznych należy drogi zegarek, wyrafinowana kulinarnie kolacja i nowy samochód. Pokazywani setki razy każdego dnia, zapraszani do audycji radiowych, komentujący otaczający świat, politycy nigdy nie chwalą się przeczytaną ostatnio książką. Prof. Monika Płatek twierdzi, że „nie można być jednocześnie wolnym, mądrym i nieoczytanym”, co potwierdzałoby, że mamy głupich polityków.

Zygmunt Miłoszewski po gali wręczenia Paszportów POLITYKI powiedział w rozmowie z Patrycją Wanat z TOK FM, że kultura „to sztuka buntu, sztuka myślenia, sztuka zadawania pytań”. Kondycja polskiej polityki i ostatnie afery potwierdzają, że polityka to sztuka przetrwania, sztuka kombinowania i sztuka podsłuchiwania. Jeśli polityków dręczą jakieś pytanie, to jak wyciągnąć więcej kasy dla siebie podczas tej kadencji.

Agnieszka Holland odbierając specjalny laur Kreatora Kultury podczas gali Paszportów POLITYKI dodała, że „w naszym życiu publicznym kultura jest słabo obecna i słabo szanowana. A to ona uczy ludzi, społeczeństwo odwagi, wyobraźni, solidarności”. Prof. Monika Płatek powiedziała we wspomnianej rozmowie jeszcze coś ważnego, że literatura „tworzy pokłady wrażliwości, poszerza horyzonty, pozwala lepiej rozumieć innych i poznać siebie, uczy technik komunikowania się, porozumienia”. Zabrakło tego niewątpliwie ludziom, którzy 7 stycznia strzelali w redakcji tygodnika „Charlie Hebdo”. Zastanawiam się, ile czasu potrzeba na inwestowanie w zakup broni, zamiast w edukację i kulturę na dobrym poziomie, ilu lat używania języka nienawiści, siania nietolerancji religijnej, żeby sięgnąć po broń i zabić ludzi za karykaturę, żart, drwinę? Ile lat nam w Polsce zajmie, żeby wychować sobie takich ludzi?