Kategorie
Non-nordic

Z miłości i cienia – Isabel Allende

Życie w małym mieście zawsze minimalizuje skutki okrucieństwa. Wszystko kipi w mikroskali małej grupki osób. Mniej boli. Tak myślałam.

W „Z miłości i cienia” też wszystko kipi w obrębie grupy mieszkańców pewnej małej miejscowości. Gdy wojsko przejmuje władzę, a w jego szeregu są synowie miejscowych gospodarzy, wydaje się, że nic nikomu się nie stanie. Bo przecież kolega nie strzeli w plecy koledze. Zastanawiając się, jakie trzeba mieć cechy, żeby stanąć po stronie dyktatury, Isabel Allende („Królestwo Złotego Smoka„, „Miasto Bestii„, „Portret w sepii„, „Córka fortuny„, „Afrodyta. Opowiadania, przepisy i innego rodzaju afrodyzjaki„, „Paula„, „Niezgłębiony zamysł„, „Opowieści Ewy Luny„, „Ewa Luna„) pokazuje pewnego żołnierza, który wyciąga broń, staje na wprost więźnia i strzela mu prosto w otwarte oczy. Po raz pierwszy. Bo pewne sytuacje wymagają pewnych decyzji. Potem, za kolejnym razem, każda zbrodnia staje się łatwiejsza doprowadzając to masowego grobu zaginionych – efektu decyzji tego samego żołnierza. Gdy władza staje po stronie zbrodni możliwe jest wyłącznie jedno – ucieczka.

Wszyscy w tej powieści uciekają od czegoś, od prawdy, od kłamstwa, od siebie. Ucieczka powoli doprowadza ich do prawdy, do kłamstwa, do siebie nawzajem. Okrucieństwo tego polega na tym, że prawda boli, od kłamstwa nie ma ucieczki a siebie nawzajem nie można uchronić przez zranieniem.

Lubię książki, w których dobro na końcu zwycięża. Więc tej nie powinnam polubić, bo dobro jest w niej w mniejszości, umiera z ręki oprawcy lub z wyczerpania a jego resztki szukają dla siebie miejsca na egzystencję uciekając jak najdalej. Jest jednak w tej książce coś magicznego, coś ulotnego, co daje cień nadziei, że nie da się do końca stłamsić w ludziach potrzeby dobra, prawdy.

Isabel Allende, Z miłości i cienia, Oficyna Literacka, Kraków 1991, przełożyła Anna Sieprawska. Tytuł oryginału: De amor y de sombra (1985).