Kategorie
Literatura nordycka

Wybawienie – duński kryminał, który rozbawił Szwedów

Pierwszą książką Jussiego Adler-Olsena, która została przetłumaczona na szwedzki było „Wybawienie”, trzecia część serii „Departament Q”. Pisarz tak się tym wkurzył, że kazał wycofać książkę z rynku i zmusił wydawcę do wydania najpierw dwóch pierwszych części. Lotta Olsson, bezdyskusyjnie największa szwedzka specjalistka od kryminałów, umieściła „Wybawienie” na wysokim 27 miejscu listy, według niej 100 najlepszych kryminałów wszech czasów, pisząc, że Jussi Adler-Olsen to taki wesolutki Leif GW Persson, a jego „Wybawienie” to zajmujący, rozbrajająco zabawny kryminał o ksenofobii. Tym samym Adler-Olsen zostawił daleko w tyle świetne przecież kryminały innych Skandynawów: „Punkt Borkmana” Håkana Nessera (30), „Pierwszy śnieg” Jo Nesbö (38), „Mordercę bez twarzy” Henninga Mankella (55), ”Złą krew” Arnego Dahla (56), czy ”Umierającego detektywa” Leifa GW Perssona (77). Ale, jak dodała Olsson, wprawdzie autor „Wybawienia” pokazał już w debiutanckiej powieści, że potrafi pisać, to jednak zajęło mu nieco czasu zanim nauczył się opowiadać dobre historie.

Duńczyk miał od początku i dobrą prasę, i spore szczęście. „Wybawienie” zgarnęło wszystkie możliwe nagrody: nagrodę Harald Mogensen dla najlepszej duńskiej powieści kryminalnej roku (2010), nagrodę Glasnyckeln przyznawaną przez Skandinaviska Kriminalsällskapet dla najlepszego skandynawskiego kryminału roku (2010), Læsernes Bogpris przyznawaną przez duńską gazetę „Berlingske Tiderne” (2010), w Niemczech nagrodę Krimi Blitz (2011). Audiobook „Wybawienia” w wykonaniu Stefana Sauka zdobył w 2013 szwedzką nagrodę Stora ljudbok, która po raz pierwszy była wówczas przyznawana również w kategorii „kryminał”. Ekranizacja „Kobiety w klatce” i „Zabójców bażantów”, ze świetnymi rolami Nikolaja Lie Kaasa, („Znikasz„, „Anioły i demony”, „Jabłka Adama”) i Fares Faresa („Wróg numer jeden”), stały się sukcesem kinowym w Danii. „Kobieta w klatce” przez pierwszy tydzień od premiery zgromadziła w Danii rekordową widownię 120 522 osób, autorem scenariusza filmu jest Nikolaj Arcel znany z adaptacji powieści „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, a książka trafiła na listę bestsellerów „The New York Timesa”. Kilka dni temu reżyser obu filmów Mikkel Nørgaard zdobył za „Zabójców bażantów” nagrodę Svend dla najlepszego filmu duńskiego. Jak podał Duński Instytut Kultury na swoim fanpage’u „jest to jedyne takie wyróżnienie w Danii, kiedy to decydujący głos ma publiczność”. Autor zdradził też „Svenska Dagbladet”, że powstaje kolejny film, a oprócz tego pisarz prowadzi rozmowy z amerykańskim scenarzystą Scottem Frankiem, znanym między innymi ze scenariuszy do „Raportu mniejszości”, „Marley i Ja”, „Dorwać małego” i serialu „Cudowne lata”. Pokłosiem tych rozmów ma być serial, bazujący na „Kobiecie w klatce”, którego akcja zostanie jednak przeniesiona z Kopenhagi do Bostonu. Jussi Adler-Olsen wydawany jest w 47 krajach, a sprzedał trzy razy tyle książek ile wynosi liczba mieszkańców Danii. Gdy miał się ukazać „Den grænseløse” (2014), szósty tom z serii „Departament Q”, prognozowano kolejny sukces i wypuszczono go na duńskim rynku od razu w nakładzie 230 000 egzemplarzy! Biorąc pod uwagę, że w Danii liczba mieszkańców wynosi 5 627 235 osób (dane z 2014, europa.eu), to wydawca zakładał, że książkę kupi 4% Duńczyków. To tak jakby w Polsce autor sprzedawał się tuż po premierze w nakładzie ponad półtora miliona egzemplarzy! Duńczyk ma wiernych czytelników w Norwegii, chociaż uczciwie mówiąc nie tylu, co szwedzkie kryminały, uwielbiane tutaj już od sukcesu pary Sjöwall i Wahlöö. W samej Szwecji nie jest wprawdzie pierwszym wyborem dla tych, którzy szukają kryminałów, ale uchodzi za pisarza wartego przeczytania, jak powie Lotta Olsson duńskiej „Politiken”.

W wywiadzie dla Huffingtonpost Jussi Adler-Olsen opowiedział, że miał około trzydziestki, gdy napisał swoją pierwszą powieść. Wykorzystał półroczną przerwę, którą razem z żoną spędzili w Holandii. Książka jednak przeleżała się w szufladzie, bo jak zaznaczył Adler-Olsen, stwierdził, że zanim zadebiutuje musi zdobyć nieco więcej życiowych doświadczeń. Dopiero w wieku 47 lat wydał pierwszą książkę, ale od tamtej pory jest już pisarzem na cały etat.

W komentarzach o książce powtarzają się opinie, że atutem Jussiego Adler-Olsena jest portret psychologiczny postaci książkowych i w tym miejscu zdania się różnią, bo jedni twierdzą, że to wielowymiarowy opis, inni, że wprawdzie nie pogłębiony, ale wystarczająco przekonywujący. Szwedzcy krytycy wspominają o poczuciu humoru Duńczyka, co dobrze świadczy o reakcji Szwedów na wtręty na ich temat, które w „Wybawieniu” nie pozbawiają złudzeń, jak rozkładają się emocje Adler-Olsena, gdy pisze o Szwedach i Szwecji. Podkomisarz kryminalny Carl Mørck uważa, że Szwecja to „kraj największych na świecie komarów i najgorszego jedzenia”, a szwedzka północ, z Luleå, czy Kebnekaise to miejsca, gdzie „nawet renifery błądzą”, a szwedzki to taki język, którego nikt, kto pochodzi z Jutlandii nie jest w stanie zrozumieć. Wygląda na to, że kontakt ze Szwecją to niemal traumatyczne przeżycie. Droga główna E22 prowadząca przez Skanię to „teren dość płaski, wyeksploatowany i zupełnie bez wyrazu”. Opis Blekinge nie pozostawia złudzeń: „Dużo drzew, dużo kamieni, mało atrakcji i bonusów. Wciąż Szwecja”. Nawet w wywiadach pisarz nie oszczędza sąsiadów. Według niego „Duńczycy tym różnią się od reszty Skandynawów, a zwłaszcza od Szwedów, że są zabawni”.

Liczba nagród, jakie zdobyło „Wybawienie” mówi sporo o tym, co jest najlepsze w skandynawskich kryminałach. Sama intryga i wydarzenia z nią związane właściwie służą czemuś więcej. Zostaniemy skonfrontowani z pewnym problemem społecznym, w tym przypadku chodzi o wspólnoty religijne. To tu dojdzie do zbrodni, a Jussi Adler-Olsen poprowadzi nas przez perypetie szukając odpowiedzi na pytanie o źródło zła, które w jego powieści niezmiennie towarzyszy dobru, przypominając nieustannie, że nic nie jest czarno-białe. W wywiadach Adler-Olsen podkreśla, że jego postaci zawsze balansują na granicy, skrywają w sobie ciemne i jasne strony. Pisarz jest synem duńskiego psychiatry i seksuologa, dzieciństwo spędził na terenie szpitali psychiatrycznych, w których pracował ojciec. W wieku sześciu lat poznał jednego z leczonych pacjentów, który zwariował po popełnionej zbrodni. Nazywał się Mørck, czyli „mroczny” w języku duńskim i jak widać zaznaczył się w twórczości pisarza. Fakt, że akcja rozgrywa się w bezpiecznej Danii, kraju uznawanym za jeden z najlepszych do życia dodatkowo podkręca napięcie i wzmacnia efekt grozy. Łatwiej jednak byłoby zrozumieć takie przestępstwo w zatłoczonych amerykańskich metropoliach, tutaj akcja rozgrywa się niemal intymnie. Mieszkańców jest niewielu, przestrzenie ogromne, niby wszyscy wszystkich znają, a jednak nic o sobie nie wiedzą. Najbardziej uderzająca jest wiedza, że można spędzić z kimś kawał życia bez świadomości niebezpieczeństwa, które taki kontakt oznacza. Zło według Duńczyka to proces, którego źródeł należy szukać głęboko w dzieciństwie i to też przekłada się na sukces jego powieści, która nie epatuje nieuzasadnioną przemocą, a tylko taka mogłaby być dla masowego czytelnika nie do zniesienia. Jest jednak na tyle mroczny, że zaszufladkowano go w kategorii nordic noir.

W „Wybawieniu”, i to też jest coś, za co kochamy skandynawskie kryminały, mamy kawał współczesnej Danii w krytycznym, nie pozbawionym ironii ujęciu. Asystentem podkomisarza Carla Mørcka jest Assad, muzułmanin, imigrant, który łamiącą się duńszczyzną rzuca jeszcze inne spojrzenie na wydarzenia. (Grający go w filmie Fares Fares jako nastolatek przeniósł się z rodzicami z Libanu do Szwecji, więc duńskiego musiał się nauczyć na potrzeby roli.) Dowiadujemy się, że społeczeństwo duńskie jest teraz wielonarodowościowym (Porównaj z: „Film Sons of Denmark o duńskim rasizmie zwycięzcą OFF Camera„). Ulice przejęły z jednej strony gangi imigrantów, które walczą o wpływy na rynku haszu, z drugiej przedsiębiorczy napływowi mieszkańcy, których sklepy mnożą się w odczuciu Carla, jak kretowiska. Imigranci kojarzą się tutaj z łotewskimi bandami samochodowymi, które skorzystają z każdej nadarzającej się okazji zarobku, czy z grupkami chłopaków jeżdżących ulicami miast w wytuningowanych, drogich autach. Przybywa dzielnic, do których nawet karetki nie ośmielają się zapuszczać. Dowiadujemy się o strzelaninie, trzeciej w ciągu tygodnia w kopenhaskiej dzielnicy Nørrebro, „wielu kolegów na własną rękę zainwestowało w lekkie kamizelki kuloodporne, a w tej chwili kilku z nich miało je na sobie pod swetrem”, co Carl skomentuje: „czy przeważająca część ludzi stąd nie zagłosowała na partie, które wepchnęły kraj w to gówno? W reformę policji i chybioną politykę integracyjną?”. Czytanie „Wybawienia” teraz w świetne ostatnich wydarzeń z falą uchodźców nabiera dodatkowego sensu. Parę lat temu uwagę czytelnika chyba w minimalnym stopniu przyciągnęłyby opisy problemów multikulturalnej Danii, nieco w szachu dobrobytu zagrożonego nierozwiązanym problemem z ogromną imigracją. Jussi Adler-Olsen balansuje tutaj niebezpiecznie opisem, którego ksenofobiczne odcienie rozbijają się o bańkę szczęśliwej, homogenicznej niegdyś Danii, w której zarodku kłębią się równie mroczne historie jak na ubogich, imigranckich przedmieściach. I jak sądzę wiele spośród tych uprzedzeń znajdzie swoje rozwiązanie w kolejnych tomach. Autor opisuje dwuznaczne sytuacje, w które zamieszany jest Assad, którego Mørck podejrzewa, że może mieć coś wspólnego z aranżowanymi małżeństwami, czy zabójstwami honorowymi. My z kolei podejrzewany go o konszachty z islamskimi terrorystami, a dwuznacznych sytuacji Adler-Olsen pozostawił wystarczająco dużo, żeby pomieszać naszymi emocjami i przykuć uwagę.

Sam podkomisarz Mørck raczej nie zaskakuje na rynku skandynawskich kryminałów, na którym dominują policjanci w średnim wieku, nieco opryskliwi i z odwiecznymi problemami z kobietami. Mørck wpisuje się w ten opis, a jego nieporadność w kontaktach z Viggą, byłą żoną i Moną psycholożką, która pomaga mu się pozbyć traumy z pewnej akcji, dla mnie okazała się najmniej ciekawą stroną powieści. Generalnie mam zastrzeżenie do postaci kobiecych, które są albo zbyt przerysowane jak w przypadku Viggi, albo za słabo opisane jak Mona, ale być może więcej miejsca przeznaczył dla nich wcześniej, lub może szykuje jakąś bombę na potem. Sekretarka Mørcka, chociaż akurat wyrazistością wręcz powala, ale zdecydowanie pozostawia nas w niezachwianym przekonaniu, że nie tylko – jak uważa jeden z bohaterów – zakochane kobiety zachowują się irracjonalnie, co ma często fatalne konsekwencje.

Kilka dni temu o Jussim Adler-Olsenie zrobiło się głośno za sprawą jego wypowiedzi dla duńskiej „Politiken” odnośnie kontynuacji „Millennium”. Pisarz powiedział, że nie przyjąłby takiego zlecenia, nie przeczyta powieści i zachęca do bojkotu książki Davida Lagercrantza. Dla niego taka pośmiertna kontynuacja dzieła Larssona jest wyrazem braku szacunku. I nie jest bynajmniej człowiekiem, który rzuca słowa na wiatr. Sam kilka lat temu, będąc już znanym pisarzem, otrzymał od duńskiego producenta filmowego propozycję stworzenia kontynuacji klasycznej już szwedzkiej serii o komisarzu Martinie Becku stworzonej przez parę Sjöwall & Wahlöö. Jednak odmówił, bo chciał zachować wolność twórczą i to właśnie wówczas postanowił stworzyć własny cykl z podkomisarzem Carlem Mørckiem.

A czy czytać książki Jussiego Adler-Olsena? Podobnie do Lotty Olsson, zaczęłam czytać serię od „Wybawienia”, więc pewnie dostałabym burę od autora. Z informacji, do których dotarłam wynika, że trafiłam od razu na najlepszy tom z serii. Sam pisarz podkreśla, że można je czytać osobno, ale w końcu kontynuuje pewne wątki przez całą serię, więc lepiej poznawać je od początku. Dopiero na 174 stronie wciągnęłam się; powiedzmy, że przy tomiszczu na 534 strony to może nie jest zły wynik, ale faktem jest, że odkładałam kilka razy książkę, której akcja na początku jak dla mnie nieco się rozwlokła. Zostajemy rzuceni w sam środek wydarzeń, a te się początkowo kotłują i być może fakt, że zaczęłam czytać serię od trzeciego tomu sprawił, że trochę mi zajęło wejście i w klimat powieści, i rozeznanie się, o co tutaj chodzi. Departament Q jest czymś w rodzaju krakowskiego Archiwum X; to tu trafiają nierozwiązane przez lata sprawy. Mørck dostaje butelkę z listem wyłowioną w okolicach Orkad kilka lat wcześniej. List jest napisany krwią po duńsku. Zaczyna się śledztwo. My, jako czytelnicy bardzo szybko dowiadujemy się kto zabił, całe napięcie sprowadza się do śledzenia pracy Mørcka i jego asystenta. Czy trafią na trop zabójcy, czy uwolnią jego kolejne ofiary? Wcześniej widziałam jedynie „Zabójców bażantów”, naprawdę bardzo dobrze zrobiony, trzymający w napięciu film. Na mojej prywatnej liście „Wybawienie” zajęłoby nieco niższe miejsce od lokaty, którą przypisała mu tuza szwedzkiej krytyki literackiej. Wolę mniej mroczne skandynawskie klimaty i nordic noir nie ukradł mi czytelniczego serca, chociaż nie ukrywam, że po dotarciu do strony 174 nie byłam już w stanie oderwać się od tej powieści.

Recenzja Wybawienie, Jussi Adler-Olsen, Słowo/ obraz terytoria, Gdańsk 2014. Tytuł oryginału: Flaskepost fra P (2009). Przełożyła: Joanna Cymbrykiewicz. Redakcja i korekta: Anna Mackiewicz. Projekt typograficzny: Stanisław Salij. Projekt okładki: Jan Rosiek. Wydanie pierwsze. ISBN 978-83-7453-211-2. Str. 534. Książka zawiera przypisy.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwo słowo / obraz terytoria.

Źródła: www.gp.se (Stefan Sauk får Stora ljudbokspriset), ”Dagens Nyheter” (Lotta Olsson: Jussi Adler-Olsen kunde skriva redan i debuten), Huffingtonpost (’The Marco Effect’ A Talk With Jussi Adler-Olsen), „Politiken” (Derfor læser europæerne Jussi Adler-Olsen), „Der Spiegel” (Bestsellerprojekt: Jussi Adler Olsen ruft zu „Millennium”-Boykott auf), Booklips.pl (Ekranizacja „Kobiety w klatce” z najlepszym otwarciem w 2013 roku! W Polskich kinach od 29 listopada), Wyborcza.pl (Skandynawski kryminał na ekranie: świetna „Kobieta w klatce”)

Buycoffee.to

Jestem wdzięczna, że doceniasz moją pracę włożoną w tworzenie Szkicy Nordyckich.

Buycoffee.to/szkicenordyckie

LH.pl

Z moim partnerskim kodem rabatowym LH-20-57100 u polskiego dostawcy hostingu: https://www.lh.pl, otrzymasz obniżony koszt hostingu w pierwszym roku o 20% a ja prowizję tak długo jak jesteś ich klientem / klientką.