Piratförlaget wyrosłe ze sprzeciwu wobec reguł panujących na rynku wydawniczym wydawało się najlepszym miejscem dla trylogii Stiega Larssona, który wysłał tam swój maszynopis. Dostał jednak odmowę. To chyba druga najsłynniejsza odmowa, na której myśl wydawca pluje sobie zapewne w brodę. Najsłynniejszą do tej pory było odrzucenie książek Astrid Lindgren przez Wydawnictwo Bonnier. Stieg zrezygnował z kolejnych prób, ale nie jego kolega Robert Achberg, który przesyła reklamówkę z maszynopisem do Norstedts – drugiego co do wielkości giganta na szwedzkim rynku książki. W listopadzie 2004 gazeta „Svensk Bokhandel” podaje informację, że Stieg Larsson sprzedał trzy maszynopisy wydawnictwu Norstedts. 9 listopada przypada rocznica „Nocy kryształowej” (Więcej na ten temat w: „W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa” – Elisabeth Åsbrink), to pracowity okres dla antyfaszystów, dzień w którym szwedzcy neonaziści się aktywizują. Larsson jest wszędzie, wpada do redakcji „EXPO”, widzi kartkę z informacją, że winda jest zepsuta, wbiega po schodach do biura, wita się z kolegami i pada nieprzytomny. Zawał serca zabija go w wieku 50 lat. Eva Gabrielsson, partnerka Larssona od 32 lat, ustala z wydawnictwem, że mimo wszystko wydadzą jego książki. W sierpniu 2005 ukaże się w Szwecji pierwsza część trylogii. Gdy rok później, również w sierpniu zostaje wydana „Dziewczyna, która igrała z ogniem”, Eva Gabrielsson w wywiadzie opowiada, że została pozbawiona praw do spuścizny po Stiegu, bo nie mieli ślubu, a pisarz nie zostawił testamentu. Jednocześnie pojawiają się informacje o czwartej części „Millennium”; mówi się, że Stieg Larsson zostawił około 320 stron nieukończonej powieści, której akcja rozgrywa się na wyspie Banks w północnej Kanadzie. Eva Gabrielsson odmawia udostępnienia notatek.
W 2008 już wiadomo, że „Millennium” to bomba wydawnicza. Książki sprzedają się rewelacyjnie a w Szwecji szykowana jest adaptacja filmowa ze znakomitą rolą Noomi Repace jako Salander. Jednocześnie program „Uppdrag Gransning” ujawnia testament Stiega Larssona z 1977, w którym pisarz przepisuje wszystko organizacji trockistowskiej Kommunistiska Arbetarförbundet, a konkretnie filii z Umeå; dzisiaj to Partia Socjalistyczna. Został wówczas wysłany przez nią w niebezpieczną misję do Erytrei ogarniętej wojną domową. Testament nie ma jednak mocy prawnej. Program podaje również, że w „Dziewczynie, która igrała z ogniem” spadkobiercy Larssona zmienili nazwisko jednej z postaci w powieści, w zemście za nieporozumienie z jej pierwowzorem. Dochody ze spuścizny po Larssonie wynoszą wówczas już pół miliarda koron. Ojciec i brat pisarza w wywiadzie dla gazety „Svenska Dagbladet” proponują Evie Gabrielsson 20 milionów koron i stanowisko w zarządzie spółki akcyjnej Moggliden, która zajmuje się zarządzaniem majątkiem po pisarzu. Gabrielsson odpowiada również za pośrednictwem mediów, że nie chce pieniędzy tylko niematerialne prawa autorskie do spuścizny po Larssonie, czyli wyrażania zgody na adaptacje, przekłady, wznowienia, w tym na ewentualne kontynuacje cyklu. W 2011 Eva Gabrielsson wydaje książkę „Millennium, Stieg och jag” (Millennium, Stieg i ja), w której opisuje spór o spadek. W odpowiedzi brat i ojciec Larssona na swojej stronie internetowej punktują wszystkie te miejsca w jej książce, które według nich mijają się z prawdą. W tym samym roku, w grudniu premierę ma „Dziewczyna z tatuażem w reżyserii Davida Finchera z Danielem Craigem i Rooney Marą. Film zdobywa Oscara za najlepszy montaż.
Jest 2 maja 2013. Wydawnictwo Bonnier, z którym związany jest David Lagercrantz oznajmia, że chce stworzyć elitarną agencję dla swoich bestsellerowych pisarzy. Ten pomysł wydaje się Lagercrantzowi dziwny, więc postanawia zmienić agenta. Dzwoni do Susanne Widén z Hedlund Agency. Wkrótce spotka się z nią i jeszcze kilkoma osobami. 22 maja zapada decyzja, Lagercrantz odtąd będzie u nich sprzedawał prawa do swoich książek. Od razu oznajmia, że literacko najlepiej czuje się z bohaterami, z którymi nie ma nic wspólnego; tak było w przypadku piłkarza Zlatana Ibrahimovica, czy Alana Turinga. Na pytanie, czy jest zainteresowany też fikcją, odpowiada, że tak, ale nie myśli o tym dłużej. 12 czerwca Magdalena Hedlund pyta, czy wyobraża sobie napisanie kontynuacji „Millennium”. Od ogromnego sukcesu książki o Zlatanie nieustannie był nagabywany o napisanie kolejnej, ale jak sam stwierdził, żaden z dotychczasowych pomysłów go nie porwał. W tej przełomowej rozmowie żartuje, że mógłby być ghostwriterem Salander i spisać jej historię, tak jak wcześniej Zlatana. W lipcu David Lagercrantz wyjeżdża z rodziną na wyspę Härlig, na fińskim archipelagu i jak napisze w swoim dzienniku nie pracuje, tylko bawi się z dziećmi; tak walczy ze starymi demonami wiecznie zapracowanego ojca. Dodam, że Olof Lagercrantz, ojciec Davida, jest m.in. autorem świetnej książki o Auguście Strindbergu. 7 sierpnia Eva Gedin, szefowa Norstedts i wydawczyni Stiega Larssona organizuje bardzo dyskretne, objęte tajemnicą spotkanie. Pisarz i szefowa wydawnictwa rozmawiają w pomieszczeniu piwnicznym. To wówczas David Lagercrantz zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Na drugi dzień budzi się o czwartej nad ranem. Przypomina sobie reportaż o głuchoniemym autystycznym chłopcu, który napisał kiedyś. Wpada na pewien pomysł. Dzwoni do Magdaleny Hedlund. Spotykają się z Evą Gedin, która wydaje mu się reagować jednak bez entuzjazmu. „Jestem do tego stworzony, nikt tego lepiej nie zrobi”, stwierdza wówczas David. Ale to nie wystarczy, Eva Gedin chce konspekt książki. Potem David Lagercrantz odnotuje w swoim dzienniku, że napisał na kartce słowo „konspekt” i nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Zaczyna intensywnie, gorączkowo czytać „Mężczyzn, którzy nienawidzili kobiet”. Mijają trzy, cztery dni i ma za sobą całą trylogię. Ma też połowę szkicu. Wysyła go do Norstedts i od razu ogarniają go wątpliwości. Słyszy dźwięk faksu. Pojawia się kartka: „To jest cholernie dobre!”. Szkic zostaje przetłumaczony na angielski. Lagercrantz zaczyna pisać. Wstaje o czwartej rano i pisze do siódmej, wówczas budzą się dzieci, odwozi je do szkoły. W drodze do domu intryga tyka w nim jak bomba z odpalonym zapłonem. Pisze do jedenastej i pada na łóżko. O pierwszej znowu wraca do pisania, dopiero o wpół do czwartej przerywa i jedzie odebrać dzieci. Wieczorem przy lampce wina rozmawia z Anne o książce. I tak wygląda odtąd każdy jego dzień. 22 października. Salander pojawia się wreszcie w książce, bał się tej konfrontacji literackiej. Śni mu się Lisbeth, strasznie chce dla tej postaci jak najlepiej. Wydawca postanawia ujawnić informację o przygotowywaniu kontynuacji „Millennium”. 17 grudnia zostaje przygotowana informacja prasowa. O 13:44 szwedzka gazeta „Aftonbladet” publikuje newsa i zamieszcza na pierwszym miejscu na swoim portalu. Zaczynają dzwonić telefony. Lagercrantz napisze potem w swoim dzienniku, że nie był w stanie zapamiętać biegu tego dnia, pamięta jedynie rozmowę ze szwedzkim „Metro”, krótką, może pięciominutową, po jej skończeniu zobaczył, że ma nagranych kolejnych 37 wiadomości. Zaczynają się wywiady radiowe i telewizyjne, cały świat chce potwierdzenia wiadomości.
Bomba informacyjna wybucha z ogromną siłą. Na wieść, że Norstedts wydawca Stiega Larssona planuje wydać kontynuację „Millennium” odzywają się w Szwecji głosy krytyki. Najbardziej zdegustowana jest Eva Gabrielsson, wieloletnia partnerka pisarza. Przedsięwzięcie nazywa nieporozumieniem, a wybór Davida Lagercrantza idiotycznym. Z wielu względów, a najważniejszy to fakt, że Lagercrantz, wnuczek hrabianki, który dorastał w inteligenckich kręgach, nigdy nie był aktywistą i ma zupełnie inne doświadczenia od Larssona, pochodzącego z robotniczej rodziny, tak biednej, że oddała chłopca dziadkom na wychowanie. Gabrielsson nie ma wątpliwości, że wydawcy chodzi o kasę, a pisarzowi brakuje pomysłów na własną książkę, więc kopiuje cudzy. Przyjaciele Stiega Larssona Svante Brandén i Anders Lindblom nazwą pomysł o kontynuacji „Millennium”, zwykłym plądrowaniem grobu; wykorzystywanie spuścizny po Larssonie cyrkiem i wymieniają na potwierdzenie tego: nudny francuski serial bazujący na „Dziewczynie, która igrała ogniem”, „The girl with the dragon tattoo collection” w H&M. Domagają się ochrony prawnej, która ograniczyłaby takie wykorzystywanie twórczości artysty po jego śmierci, tym bardziej, że Stieg Larsson najbardziej nie znosił komercjalizacji wszystkiego i konsumpcyjnego społeczeństwa. W styczniu 2014 David Lagercrantz odnotuje w swoim dzienniku, że jego poczucie wartości sięgnęło dna.
Eva Gedin, szefowa Norstedts odpowiadająca tam za literaturę piękną, broni wydawnictwa, bo jak zaznacza, przecież kontynuuje serię za przyzwoleniem spadkobierców pisarza. Problem w tym, że Stieg Larsson od lat nie utrzymywał kontaktu ani z ojcem, ani z bratem i tylko przypadek sprawił, że stali się jego spadkobiercami właśnie oni, a nie Eva Gabrielsson, z którą Stieg Larsson żył 32 lata, ale nigdy nie poślubił. Larsson może w sumie 6-7 lat żył ze swoimi rodzicami, pierwsze 9 był wychowywany przez dziadków ze strony matki. W styczniu 2015 na łamach „Expressen” ojciec i brat Stiega, Erland i Joakim Larssonowie publikują długi list tłumacząc się z decyzji o kontynuacji „Millennium”. Nie kontaktowali się w tej sprawie z Evą Gabrielsson, bo jak wyjaśniali, odmówiła współpracy w zarządzaniu spuścizna po Stiegu Larssonie. W 2009 zaproponowali jej 20 milionów koron, ale ich nie przyjęła. Trzeba jednak dodać, że według niej, nie mieli do tego prawa, biorąc pod uwagę stosunek Stiega do swojej rodziny. Zarówno ojciec, jak i syn poinformowali, że rezygnują z dochodów z „Co nas nie zabije”, które przeznaczą „EXPO”, pismu, które założył Stieg, i które dało nazwę powieściowemu „Millennium”. Oznajmili też, że przecież podarowali na rzecz gazety 18 milionów koron z dotychczasowych zysków ze sprzedaży książek, a w ciągu ostatnich lat ich darowizny wynosiły po 2 miliony rocznie. Ale pieniądze nie są im tak znowu obojętne. Obaj panowie założyli spółkę akcyjną Moggliden, która zajmuje się zarządzaniem zyskami ze spuścizny po Stiegu Larssonie, a spółka stała się współudziałowcem funduszu inwestycyjnego Placerum, która ma swoją siedzibę w Umeå, w mieście, gdzie Stieg się urodził i dorastał, więc w ten sposób, jak tłumaczą, inwestują lokalnie, w firmę o zdrowych wartościach. Spadkobiercy Stiega Larssona chcą widzieć w zysku, jaki przyniesie kolejny tom „Millennium” korzyści dla rynku książki, który według nich znacząco się ożywi. To aluzja do opinii, które krążą po Szwecji o trudnej sytuacji wydawnictwa Norstedts, które w ten sposób próbuje podreperować swoje finanse. Zyski na szwedzkim rynku książki spadły wówczas o 2,6%, sam Norstedts zwolnił co piątego pracownika.
I ojciec, i syn bronią wyboru Davida Lagercrantza autora bestsellerowego „Jag är Zlatan” (Ja Ibra. Moja historia, 2012, tł. Barbara Bardadyn) o piłkarzu Zlatanie Ibrahimovicu; książka była nominowana do najważniejszej szwedzkiej nagrody literackiej Augustpriset i wywołała niespotykaną współcześnie w Szwecji falę zainteresowania czytaniem zwłaszcza wśród nastoletnich chłopców, których ujęła historia walki piłkarza, imigranta z biednego przedmieścia. David Lagercrantz jest też autorem udanej książki o szwedzkim himalaiście, zdobywcy Mont Everest „Göran Kropp 8000+”. „Co nas nie zabije” to jego czwarta książka. Jego żona Anne Lagercrantz jest szefową działu w szwedzkiej telewizji publicznej SVT; mają trójkę dzieci Signe (21 l.), Nelly (10 l.) i Hjalmara (7 l.). David Lagercrantz nigdy nie spotkał się ze Stiegiem Larssonem, ale uwielbia stworzony przez niego powieściowy świat. Książki czytał tak, jak ukazywały się w Szwecji, a podczas pracy nad ich kontynuacją nieustannie do nich wracał. W obronie Davida Lagercrantza stanął też jego brytyjski wydawca, Christopher MacLehose. To jemu właśnie Brytyjczycy zawdzięczają Stiega Larssona, do którego jednak MacLehose był początkowo sceptycznie nastawiony. Maszynopis, który mu dostarczono uznał za zbyt bełkotliwy i zgodził się wydać książkę pod warunkiem, że dokona w niej, w jego uznaniu koniecznych redaktorskich poprawek. Christopher MacLehose, którego rodzina od siedmiu pokoleń jest związana z rynkiem książki, i który niemało już zarobił na serii „Millennium”, broni gorąco Davida Lagercrantza zachwalając, że jest „bardzo, bardzo mądrym pisarzem”.
Samo powstawanie książki było objęte ogromną konspiracją. Wydawca dołożył wszelkich starań, żeby zminimalizować ryzyko wycieku. David Lagercrantz nie mógł pracować na komputerze podłączonym do internetu. Wydawca nie korespondował z nim mailowo na temat powieści, nad którą Lagercrantz pracował półtora roku. Tłumacze, a książka została przełożona na 42 języki, otrzymywali kopie wyłącznie za pośrednictwem kuriera. 12 stycznia 2014 David Lagercrantz oddaje pierwszą wersję maszynopisu „Co nas nie zabije” wydawcy. Jest potwornie niepewny oceny, nie śpi w nocy. Gdy spotyka się z Evą Gedin i Susaną Romanus z Norstedts odzyskuje wiarę i w siebie, i w książkę. Jest 2 marca. Lagercrantz ogląda „Batman – Początek” Christophera Nolana. W internecie znajduje niesamowite zdjęcie i wpada na pewien pomysł. Od teraz postaci książkowe po prostu w nim żyją. Pisze bez opamiętania. W te wakacje nie będzie beztroskiego lenistwa z dziećmi. Będzie on i pisanie. I gdy wszystko zaczyna się układać dostaje z wydawnictwa niepokojący telefon, że w jego maszynopisie jest pewien pomysł, który został wykorzystany we właśnie ukazującym się innym kryminale. Przepisuje te miejsca w książce. Kontaktuje się z profesorem specjalizującym się w teorii liczb z Matematiska institutionen w Uppsali (Instytut Matematyki). Został niecały rok do premiery książki. Profesor ocenia jego pomysł jako nierealistyczny i przesyła własną koncepcję, która nadaje sprawie wyrafinowany rys. 5 listopada David Lagercrantz oddaje kolejną wersję maszynopisu swojej redaktorce Ingemar Karlsson, która ma oko do wszelki niekonsekwencji w książce. Jest 26 stycznia 2015, maszynopis zostaje przesłany do korekty. 3 lutego maszynopisy są przesyłane do zagranicznych wydawców; wyłącznie kurierem, przy absolutnym zakazie korzystania z sieci. Kilka dni później wydawca przekazuje Lagercrantzowi opinie z zagranicy. A ten, jak napisze w swoim dzienniku po powrocie do domu tańczy z radości i dodaje, że dawno już się tak nie upił. 1 kwietnia „Dagens Nyheter” publikuje okładkę wydania szwedzkiego, „The Guardian” brytyjskiego, a „Wall Steet Journal” amerykańskiego. Są cztery miesiące do premiery książki. Kilka dni później Lagercrantz jedzie na konferencję do Londynu. Wieczorem ma odczyt w wydawnictwie Hachette razem z Sophie Hannah, która właśnie napisała nową powieść o Herkulesie Poirot Agathy Christie. W żartach zawiązują pakt i nazywają się „Ci, którzy piszą kontynuacje”.
W maju David Lagercrantz jedzie do Walii na Hay Festival, gdzie promuje powieść o Alanie Turingu, która właśnie ukazała się po angielsku. Dziennikarze pytają go o prawdę w jego książce o Zlatanie. Wyjaśnia, tak jak wielokrotnie wcześniej, że nie cytował piłkarza dosłownie, tylko starał się różnymi technikami literackimi oddać jego głos w książce. Wraca do Londynu i trafia na publikację w „The Telegraph”, który pisze, że cytaty w książce o Zlatanie są wymyślone. Pod adresem Lagercrantza padają gromy. Pisarz tłumaczy się, że pisanie książki nie polega na spisywaniu cudzych słów. Czuje się jakby dopadła go depresja. Christopher MacLehose kładzie go do łóżka. Wieczorem podczas wywiadu pozwala sobie na żarty, ale w głębi, napisze później, czuje się jak gówno. Jedzie na targi książki Book Expo America a tam wita go ogromny banner „Millennium”, udziela wywiadów, które jednak są objęte klauzurą tajności, aż do sierpniowej premiery.
W sierpniu 2015 mija 10 lat od ukazania się w Szwecji pierwszego tomu z serii „Millennium” „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”. To właśnie publikacja tej powieści rozpoczęło lawinowe wręcz zainteresowanie szwedzką literaturą. Wszystkie trzy książki z serii zostały do tej pory sprzedane w 80,2 mln egzemplarzy, w tym 3,5 mln w samej Szwecji, co oznacza, że co trzeci Szwed kupił książkę Larssona, przetłumaczoną na 48 języków, a turyści z całego świata ściągają do Sztokholmu, żeby pospacerować szlakiem Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista. Zyski ze sprzedaży wynoszą w 2015 już 4 miliardy koron. „Co nas nie zabije” zostało przygotowane w nakładzie 500 000 egzemplarzy tylko na amerykańskim rynku. W poniedziałek, na 4 dni przed premierą „Co nas nie zabije” duńska „Berlingske”, australijska „The Mercury”, brytyjska „Daily Mail”, nowozelandzki portal „Stuff” publikują fragment powieści.
3 dni przed premierą wybucha jednak skandal. Jes Stein Pedersen z duńskiej gazety „Politiken” oskarża Norstedts o manipulowanie sposobem informowania w mediach o powieści, bo jak wyjaśnić inaczej fakt, że krytycy nie mogą przed wywiadem z autorem, przeczytać książki, a wywiad nie może zostać opublikowany przed 27 sierpnia. Do tego gazeta dostała zakaz informowania o aferze wokół cytatów Zlatana, co Pedersen skomentował, że u nich w „Politiken” nie ma zwyczaju informowania o pisarzu bez wcześniejszego przeczytania jego książki, czy decydowania, kiedy mają być publikowane informacje, bo jest to nieprofesjonalne. Pedersen doda, że nie są idiotami, którzy się prostytuują i ma nadzieję, że czytelnicy „Politiken” docenią ten fakt. Taka sytuacja konfrontacji pisarza z dziennikarzami, którzy nie znają jego książki, zamienia autora wyłącznie w dostawcę towaru, z którym nie można merytorycznie porozmawiać, czy uderzyć twardymi argumentami. Co jest dwuznaczne, jeśli weźmie się pod uwagę tytuł książki bezpośrednio odwołujący się do słynnego cytatu z Nietzschego „Co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Do bojkotu premiery książki Davida Lagercrantza dołącza redakcja szwedzkiej gazety „Expressen”. Jej redaktor naczelny Thomas Mattsson dziękuje za możliwość wywiadu, gdy dostaje dwie strony A4 pełne zakazów i nakazów wokół promocji książki a szefowa działu kultury „Expressen” Karin Olsson dodaje, że przecież podczas wywiadu mogłyby zostać ujawnione informacje, które wymagałyby natychmiastowej publikacji. Do bojkotu dołącza również „Sydsvenskan” a Rakel Churi szefowa działu kultury w gazecie powie, że nigdy nie spotkała się z takimi obostrzeniami na rynku książki, jak w przypadku promocji „Co nas nie zabije”. Nie tylko sposób promocji, ale i jej budżet jest niespotykany. Jak podała „Aftonbladet” na kampanię promocyjną kontynuacji „Millennium” Norstedts wydał tyle, ile wynosi budżet szwedzkiego ministerstwa obrony. Sprawa jest o tyle dziwna, że wydawca wyraźnie ma swoich faworytów, bo np. wiadomości kulturalne Kulturnyheterna szwedzkiej telewizji publicznej SVT otrzymały książkę przed wywiadem, który został nadany wieczorem w dniu premiery. Gdy zostają do niej już godziny, dochodzi do kolejnego skandalu; książka, która miała się ukazać dopiero w czwartek 27 sierpnia, w 25 krajach jednocześnie, zostaje bez problemu kupiona przez szefową działu kultury UNT Kristinę Lindquist w kiosku Pressbyrå na Dworcu Centralnym w Sztokholmie. Lindquist kontaktuje się z Norstedts i prosi o komentarz. Wydawca jest bardzo zaskoczony, a rzecznik prasowy Pressbyrå tłumaczy się, że zawiódł tzw. czynnik ludzki, a winę przerzuca na dostawcę książek do kiosków z prasą.
W dniu premiery tym, czego się spodziewano z pewnością nie był spokój, ale chyba nikt nie podejrzewał, że i tak już napiętą atmosferę podgrzeje sam David Lagercrantz, który w studio „Aktuell” SVT nazwał całą sytuację wokół sposobu promocji książki, cyrkiem, tłumacząc się, że próbuje poradzić sobie z sytuacją kompletnie dla niego niepojętą. I ujął swoją szczerością, bo wzięty w ogień pytań przez Nike Nylander był po prostu zwykłym człowiekiem, który najwyraźniej ma dość całej sytuacji, ale niestety nie ma też wyjścia i musi w niej tkwić. Po programie puszczają mu jednak nerwy i powie, że czuł się napadnięty przez dziennikarkę, a w rozmowie z „Expressen” stwierdzi, że ten program jest przykładem tabloizacji mediów publicznych, a tego typu dziennikarstwo skandalicznym.
Po tym, jak Szwecja zareagowała na kontynuację „Millennium” nikogo nie powinien dziwić chłodny odbiór książki w ojczyźnie Stiega Larssona. Gdy David Lagercrantz o północy z 26 na 27 sierpnia pojawił się w Akademibokhandel w centrum Sztokholmu, powiedział, że jest wykończony. Miał za sobą cały dzień z wywiadami. Przywitało go około setki entuzjastów czekających w księgarni na autograf. Mimo nieprzychylnych recenzji w Szwecji książka dość dobrze się tam sprzedaje. Jens Liljestrand z „Expressen” napisze, że Lagercrantz nie potrafi budować napięcia, jego książka jest przegadana, ma zbyt wiele postaci pobocznych. Znana z ciętego pióra recenzentka „The New York Times” Michiko Kakutani, ta przed której opiniami drży cała Ameryka, dość pozytywnie wypowiedziała się o drugiej części książki, wypunktowała jednak jej słabości. Pozytywnie wypowiedział się „USA Today”. Natomiast „Washington Post” wystawił najbardziej negatywną jak dotąd recenzję, stwierdzając, że Eva Gabrielsson miała rację a Larsson zasługuje na coś lepszego. Generalnie oceniono sprzedaż w USA całkiem dobrze, jak na książkę wydaną w twardej okładce, a trzeba powiedzieć, że książki Stiega Larssona sprzedawano tam w wydaniach kieszonkowych. W Norwegii, która kocha szwedzkie kryminały recenzja w „Aftenposten” była raczej chłodnawa. Brytyjski „The Guardian” ocenił Lagercrantza jako lepszego pisarza od Larssona, a „Le Monde” książkę, jako udaną i przekonującą. Nie obyło się też bez zamieszania, bo Amerykanie przed czasem opublikowali recenzje, pierwsza jednak na świecie ukazała się w szwedzkim UNT, którego szefowa działu kultury kupiła książkę przez przypadek dzień przed premierą na Dworcu Centralnym w Sztokholmie, a jej autor Tim Andersson ocenił, że mimo trzymającej w napięciu historii, umknęło sporo z aury świata „Millennium„.
Duńczyk, autor kryminałów Jussi Adler-Olsen („Zabójcy bażantów„, „Wybawienie” ) zachęca w ogóle do nieczytania książki Davida Lagercrantza, dodając, że nigdy nie przyjąłby propozycji kontynuacji twórczości innego pisarza. Nie rzuca słów na wiatr, bo niegdyś poproszono go o dopisanie ciągu dalszego do słynnego cyklu szwedzkiej pary Sjöwall & Wahlöö i faktycznie odmówił. Sama Maj Sjöwall oceniła pomysł kontynuacji jej cyklu z Martinem Beckiem przez kogoś innego jako okropny i niewyobrażalny. Håkan Nesser stwierdził, że nieładnie zarabiać na cudzych prawach autorskich, a takie pisanie kontynuacji to sposób na robienie pieniędzy. Honor stracił, według niego i wydawca, i autor. Leif GW Persson uważa, że takie kontynuacje to kradzież cudzej tożsamości. Henning Mankell („Morderca bez twarzy„, „Grząskie piaski„) był jeszcze bardziej krytyczny stwierdzając, że David Lagercrantz właśnie pożegnał się z literaturą i stracił na wiarygodności.
31 sierpnia „Dagens Nyheter” podaje, że sprzedano wszystkie egzemplarze, „Co nas nie zabije” właśnie zniknęło z magazynów wydawcy i szykowany jest dodruk.
Źródła: www.unt.se, www.expressen.se, www.unt.se, kultura.newsweek.pl, www.dn.se, www.dn.se, www.svt.se, www.dn.se, wyborcza.pl, www.unt.se, www.dn.se, www.dn.se, www.expressen.se, www.svt.se, www.unt.se, www.unt.se , www.svt.se, www.svt.se, www.aftnonbladet.se, www.aftonbladet.se, www.dn.se, www.expressen.se, www.expressen.se, www.svt.se, www.dn.se, www.svd.se, www.dn.se
Buycoffee.to
Jestem wdzięczna, że doceniasz moją pracę włożoną w tworzenie Szkicy Nordyckich.
LH.pl
Z moim partnerskim kodem rabatowym LH-20-57100 u polskiego dostawcy hostingu: https://www.lh.pl, otrzymasz obniżony koszt hostingu w pierwszym roku o 20% a ja prowizję tak długo jak jesteś ich klientem / klientką.