Co jeśli najważniejsza osoba w twoim życiu jest na wyciągnięcie ręki, a ty tego nie widzisz? Tysiące ludzi mijamy codziennie nie zastanawiając się, jakie znaczenie będą mieć dla naszego życia. Jednych dopuszczamy bardzo blisko, innych trzymamy na dystans. Igramy życiem, którego finału kompletnie nie znamy. Poddajemy się losowi, czasem wydaje się nam, że kontrolujemy jego bieg. Aż tu pewnego dnia wdajemy się w przypadkową rozmowę, z przypadkowo poznaną osobą i zostajemy ze słowami, które odmienią bieg naszego życia. Z kilkoma zdaniami, które sprawią, że weźmiemy to życie w karby, przyciągniemy mocno do siebie, potrząśniemy i zaczniemy żyć po swojemu.
Bohaterką pierwszej powieści Targosz „Wiosna po wiedeńsku” była Katarzyna. Konstancja to drugie imię autorki książki i imię głównej postaci „Jesieni w Brukseli”. Czy to przypadkowy zbieg okoliczności? Autorka zapowiedziała w swojej nowej książce motywy autobiograficzne. Konstancja to trzydziestolatka, świetna graficzka, której ostatnia gra odniosła spektakularny sukces. Z Nowej Huty, która wprawdzie odczarowuje mit najgorszej dzielnicy Krakowa, ale wciąż niesie przyklejoną łatkę niebezpiecznej, Konstancja trafia na nowobogackie, strzeżone osiedle Europejskie na Ruczaju. Z betonowego blokowiska awansuje na monitorowaną, jak się wydaje wreszcie bezpieczną przestrzeń miasta. Upór i konsekwencja w układaniu sobie wygodnego życia nie odbywa się bez ofiar. Dziewczyna zrywa kontakt z rodziną, przy której trzyma ją jedynie brat. Wydaje się, że tam, gdzie w grę wchodzą emocje Konstancja przestaje sobie radzić.
Katarzyna Targosz wchodząc w świat współczesnych trzydziestolatek niczego nie udaje, pokazuje to, co widzi. Bez niepotrzebnego moralizowania i bez epatowania przerysowaniem. Dziewczyny w jej powieści są wyzwolone, przestały wreszcie jak pokolenie ich matek traktować seks jak zło konieczne i wielkie tabu okraszone wstydem. Eliza i Konstancja nie mają wyrzutów sumienia kończąc imprezę z przypadkowo spotkanym chłopakiem fajnym seksem na dobranoc. Do literatury polskiej wchodzi pokolenie pisarek, które wreszcie pozwalają kobietom żyć namiętnie. Nie jest to jednak seks, który miałby być przekraczaniem jakiś granic. Katarzyna Targosz nie dokonuje tutaj wiwisekcji na życiu erotycznym Polaków, raczej pokazuje, że częścią życia jest też seks.
„Jesień w Brukseli” socjologicznie jest bardzo blisko współczesności, w której trudno o stałe związki, łatwo o przygodne relacje. Trudno też o pracę, o którą trzeba walczyć. Katarzyna Targosz opisuje wreszcie pokolenie kobiet, dla których praca jest pasją. Eliza to paleontolożka, która dla ciekawego zlecenia pojedzie na drugi koniec świata, Konstancja to graficzka komputerowa walczącą do upadłego o intratne zlecenie. Chcą się realizować zawodowo, chcą odnosić sukcesy. Wiedzą, w czym są dobre i świetnie realizują swoje zawodowe cele. Umiejscawiając je na współczesnej mapie Krakowa, miasta silącego się na etykietkę nowoczesnej metropolii, Katarzyna Targosz przewrotnie pokazuje, że wielkie miasto żyje zapyziałymi, duszącymi je wartościami. Krakowski rynek pracy rządzi się niejasnymi regułami, gdzie seks, znajomości i przekręty ustalają stawki wygranej.
W „Jesieni Brukseli” Katarzyna Targosz uderza w nieco bardziej poważne struny niż w „Wiośnie po wiedeńsku”. Z jednej strony pokazuje świetnie wykształcone dziewczyny, z drugiej to, że sukces, czy dobre wykształcenie w pewnych sytuacjach przekreśla ich szanse na rynku matrymonialnym. Dziewczyny walczą nie o etaty, ale tak jak pokolenie ich rówieśniczek o kolejne niepewne zlecenia. W dodatku rynkiem pracy rządzą mężczyźni ustalający własne reguły rywalizacji. Subtelnie, ale jednak Katarzyna Targosz rozprawia się tutaj z mitem pracy przez łóżko, pokazując wieloznaczność takiego awansu, którym czasem rządzi przypadek, czasem namiętność. Ale to, co jest największą wartością tej powieści, to to, że Katarzyna Targosz, wreszcie pisze o dziewczynach, które niczego nie rzucą dla mrzonki o wielkiej miłości, bo chociaż to właśnie miłość okaże się najważniejsza w powieści, to nie ta okupiona osobistym kosztem, co jest bardzo wyzwalającym elementem tej książki.
Poczucie humoru, którym Katarzyna Targosz zaznaczyła swoją debiutancką obecność w „Wiośnie po wiedeńsku” powraca również tutaj. Chociaż pisarka sięga po trudne i ważne tematy to jednak lekkość narracji, przewrotność, z jaką przymierza się do ich rozwiązania sprawiają, że „Jesień w Brukseli” jest pogodną lekturą. Co więcej z repertuaru literackich narzędzi wyciąga Katarzyna Targosz czułe struny, w które uderza z ogromną precyzją. Powie przecież, że najważniejsza jest miłość, ale odmiennie od trendów literackich będzie ona w jej powieści wyzwalająca. Będzie uczuciem, o które warto walczyć. I miejscem na zwycięstwo zgodnie ze swoimi wartościami. Bardzo świadomie pisarka wprowadza do powieści sprawdzone romantyczne motywy. Splatając losy swoich bohaterów stawia na ich drodze osoby, których obecność zapewni nie tylko odpowiednią dawkę fabularnych twistów, ale też odpowiednią dozę romantyzmu, czy wzruszenia.
„Jesień w Brukseli” to bardzo dobrze odrobiona lekcja z lekkiej literatury rozrywkowej. Katarzyna Targosz czerpie z mistrzów gatunku świadomie usadawiając się w miejscu, które wcześniej było zarezerwowane dla Izabeli Sowy, Krystyny Siesickiej, czy choćby Joanny Chmielewskiej. Łączy świat znany z „owocowej serii” Izabeli Sowy („Zielone jabłuszko„, „Herbatniki z jagodami„, „Cierpkość wiśni„, „Smak świeżych malin„), gdzie równolatkowie przeżywali rozterki typowe dla swojego pokolenia. Co więcej nawiązując do postaci z debiutanckiej powieści zapowiada kontynuację powieściowego świata. To byłby moim zdaniem kapitalny pomysł na powrót ulubionych bohaterek i wprowadzenie do ich życia kolejnych wątków, co przywiązuje przecież czytelników do postaci, z którymi niejako dorastają lub jak w tym przypadku do świata, z którym się utożsamiają. Świetnie to się sprawdziło u Małgorzaty Musierowicz, u Izabeli Sowy; świetnie się też to sprawdza w seriach kryminalnych, po które sięga się nie tylko dla napięcia fabularnego, ale też dla kolejnych losów głównych postaci. Widać, więc doskonale, że Katarzyna Targosz jest warsztatowo bardzo świadoma pewnych zabiegów, co jest niezwykle pożądane zwłaszcza w prozie gatunkowej. Wątek romantyczny odwołuje się do sprawdzonych zabiegów: żongluje tajemnicą, przypadkiem i zbiegiem okoliczności. W efekcie dostajemy zabawną i lekką intrygę. Zgroza związana z wątkiem kryminalnym w wykonaniu Katarzyny Targosz jest raczej niewinnym urozmaiceniem, wprowadzającym nieco niepokoju i napięcia, co jedynie potwierdza, że Targosz wie, jak podkręcić fabułę wątkami pobocznymi. Wie też, jak pisać, żeby utrzymać napięcie. Jej fabuła opiera się na partiach dialogowych, sceny są krótkie i dynamiczne a całość doprawiona w bardzo dobrych proporcjach szczyptą humoru, erotyzmu, romantyzmu i dramatu. Niesie w szybkim tempie perypetii ku końcowi, miejscami przewidywalnemu, ale od początku, chcemy, żeby wszystko właśnie tak się zakończyło. Jednocześnie nie unika zaskakujących rozwiązań. Brat Konstancji to blokers wplątujący się w szemrane biznesy, mieszający trawkę z alkoholem. Targosz przełamuje jednak stereotyp łobuza pokazując, że nic nie jest jednoznaczne. Bawi się też etykietką staruszków, którzy z finezją biorą w jej powieści sprawy w swoje ręce. Wreszcie pokaże, bez zadęcia i patosu człowieka odnajdującego wiarę w Boga, co wcale nie jest łatwo przedstawić, bez ucieczki w ckliwość i nieznośne uduchowienie.
Katarzyna Targosz od swojego debiutu powieściowego odcina się od pisania wielkiej literatury. Gawędziarski talent, celność w punktowaniu bieżących spraw, umiejętność pisania językiem swojego pokolenia, lekkość dialogów i poczucie humoru przenosi usadawiając się mocno na półce literatury rozrywkowej. Pisze ze swobodą starej wygi, chociaż to dopiero jej druga powieść. Udowodniła, a teraz potwierdziła, że potrafi opowiadać wciągające historie, a trzymanie uwagi czytelnika na wodzy w przypadku literatury gatunkowej jest największym atutem.
Jest też w powieściach Katarzyny Targosz coś wyjątkowego, nazwałabym to otwartością na świat, na ludzi. Coś pozytywnego, co przebija się na stronach książki. Coś, co sprawia, że patrząc oczami jej bohaterek widzimy szanse i możliwości, nawet wówczas, gdy cały świat im się sypie. I z tego powodu ta lekka rozrywkowa literatura staje się też prozą motywującą i energetyzującą. Mam wrażenie, że Katarzyna Targosz, na naszej literackiej scenie będzie specjalistką od pokazywania nam świata zawsze w postaci przysłowiowej szklanki do połowy pełnej.
PS Mała uwaga. Jeśli spotykamy się w Krakowie pod pomnikiem Adama Mickiewicza, to mówimy „pod Adasiem”, nie „pod Mickiewiczem”.
Recenzja książki Jesień w Brukseli, Katarzyna Targosz, Wydawnictwo JanKa, Pruszków 2015. Seria Janeczka. Stron: 231. ISBN: 978-83-62247-38-7.
Oficjalna strona Katarzyny Targosz – katarzynatargosz.pl.
Buycoffee.to
Jestem wdzięczna, że doceniasz moją pracę włożoną w tworzenie Szkicy Nordyckich.
LH.pl
Z moim partnerskim kodem rabatowym LH-20-57100 u polskiego dostawcy hostingu: https://www.lh.pl, otrzymasz obniżony koszt hostingu w pierwszym roku o 20% a ja prowizję tak długo jak jesteś ich klientem / klientką.