Kategorie
Literatura nordycka

Wyjący młynarz – Arto Paasilinna

Smutna, pełna gorzkiej prawdy satyra fińskiej wsi, która równie dobrze może być uniwersalną opowieścią o nietolerancji i eskalacji zła, w której niczym w bajce zwycięża finalnie dobro.

Fabuła tej książki jest dość prosta. Do wsi na północy Finlandii przyjeżdża mężczyzn, który kupuje podniszczony młyn, po szybkim remoncie z sukcesem zaczyna go prowadzić, dorabiając sobie również sprzedażą gontów. Ludzie we wsi cieszą się, bo mają taniego i solidnego dostawcę. Gunnar Huttunen jest jednak dla nich tajemniczym mężczyzną, który nie lubi za wiele mówić o sobie, ale plotki, które dotarły za nim aż do dalekiej Północy budzą poruszenie.  Ludzie puszczają jednak wszystko w niepamięć, bo ważniejsza jest dla nich wygoda z posiadania we wsi dobrego młynarza, który i zboże przemieli i tanie gonty sprzeda. Wszystko zaczyna się komplikować, gdy wyobraźnia młynarza daje o sobie znać. I tu zaczyna się pasmo wydarzeń, których finał zaskakuje bajkową poetyką.

Huttunen wzbudził we mnie dużo ciepła i zrozumienia. Jest krzepkim, prostym mężczyzną o wielkim sercu i niezwykłej wrażliwości. Wieczorami zbierają się wokół niego wiejskie dzieci, które z wypiekami na twarzy słuchają wymyślanych przez niego opowieści, które potrafi ubarwiać odgrywanymi scenkami, z zamiłowaniem, upodobaniem i niezwykłym talentem naśladując dźwięki i ruchy dzikich zwierząt. U Huttunena wzruszyła mnie też szczerość, z jaką reaguje na świat. Gdy niespodziewanie do jego młyna przyjeżdża instruktorka kółka ogrodniczego, zauroczony jej krzepką urodą musi schłodzić ogarniające go emocje szybkim zanurzeniem w lodowatej wodzie rzeki. Zachwycony jej „solidnymi udami i umięśnionymi łydkami (…) jej szeroką pupą zakrywającą całkowicie siedzenie roweru”, staje się zapalonym miłośnikiem ogrodnictwa, który z oddaniem poświęca się sadzonkom, wyczekując kontrolnych odwiedzin instruktorki w swoim przydomowym ogródku.  Gunnar nie potrafi nazwać swoich uczuć, nie potrafi rozmawiać o nich i tu przypomina mi bohatera granego przez Ryana Goslinga w „Lars and the Real Girl”, który bliskości z kobietą uczy się z kupioną w Internecie lalką ludzkich rozmiarów. Ten bohater miał jednak szczęście trafić na cudownych, otwartych ludzi, który dopingując go i okazując zrozumienie pomagają mu pozbyć się tego, co do tej pory uniemożliwiało mu zbliżenie się do kobiety. Huttunen mając tę samą wrażliwość trafia na mur niezrozumienia i nietolerancji. Jego życie z czasem zamieni się w pasmo nieszczęść.

Paasilinna w niezwykły sposób pokazuje narastające wokół Gunnara niezrozumienie, strach wiejskiej społeczności, wreszcie rozwijające się coraz bardziej przejawy niechęci. Spiętrzające się sytuacje wplątują Gunnara w spiralę nienawiści. W mieszkańcach wsi uzewnętrzniają się ich najgorsze cechy.   Autor pokazuje siłę systemu i jego kluczowych reprezentantów. Obserwujemy zachowanie przedstawiciela Kościoła, policji, służby zdrowia, władz samorządowych, banku. Nie nazywając problemu po imieniu autor zdaje się na wyczucie czytelnika, pokazując, jak ludzie reprezentujący system mogą zniszczyć jednostkę. Jednocześnie Paasilinna pokazuje, że  strażnicy systemu muszą kierować się zdrowym rozsądkiem, właśnie po to, żeby nie niszczyć w ludziach indywidualności.

Zachowanie młynarza zaczęto odczytywać, jako przejaw szaleństwa. Poszczególni mieszkańcy wsi wykorzystywali tę sytuację do ugrania czegoś dla siebie. Nagle wieś stała się sceną międzyludzkiej gry o władze, rację. Czasem grą o prawo do lenistwa, jak w przypadku kobiety, która podsłuchując rozmowę młynarza z instruktorką kółka ogrodniczego, po otwarciu drzwi, uderzona przez nie spada ze schodów i symulując paraliż całą winę za ten wypadek zrzuca na młynarza. Absurdalność dochodzi do szczytu, gdy sam młynarz przyjmując wyrok wsi, która uważa, że powinien leczyć się psychiatrycznie sam zgłasza się po poradę medyczną do wiejskiego lekarza. Ten racząc go sowicie alkoholem w trakcie rozmowy wpada w dygresje oddając się swojemu ulubionemu tematowi, jakim są polowania. Symulując własne przygody w lesie, podchodzenie zwierzyny, jej ucieczkę zaczyna zachowywać się tak jak młynarz opowiadający dzieciom bajki. Poruszony tym Huttunen widząc w nim bratnią duszę przechodzi do odgrywania zachowań jego ulubionych zwierząt. Lekarz odbiera jego zachowanie, jako zniewagę, próbę ośmieszenia go. I tak, przedstawiciel władzy podejmuje ostateczną decyzję, że młynarz rzeczywiście jest wariatem. W jednej ze scen pada znamienne stwierdzenie, że gdy bogaty człowiek, lub człowiek posiadający władzę zaczyna zachowywać się nieracjonalnie, ludzie mu potakują, nie dostrzegając nic zdrożnego w jego zachowaniu. A prosty młynarz nie miał za sobą siły urzędu, we wsi był nowy, i nie na tyle zamożny, żeby zapewnić sobie spokój.

Czy Huttunen wygrał? Nie chcę zdradzać, ale autor widać jest zwolennikiem teorii, która mówi, że zło się kołem toczy. I w świetle tej teorii, ci którzy dopuszczają się zła po stokroć zostaną ukarani.

Arto Paasilinna, Wyjący młynarz, Wydawnictwo PUNKT, Warszawa 2003. Z języka fińskiego przełożyła Bożena Kojro. (1981).