Kategorie
Literatura nordycka

Ta, którą nigdy nie byłam Majgull Axelsson

Ta książka to literackie studium losu kobiety, która była z mężczyzną, który „nigdy nie chciał dawać. Chciał tylko mieć. Wszystko i wszystkich”.

Są książki, których fabuła do tego stopnia mnie wciąga, że w trakcie czytania wchodzę w opisywany świat, wraz z jego dźwiękami, smakami, barwami. Czytając czuję się, jakbym była w kinie. Nie pamiętam nawet przewracania kolejnych stron. Właściwie tylko uporczywy głód, dzwonek do drzwi albo dźwięk telefonu wyrywa mnie z zaczytania. „Ta, którą nigdy nie byłam” jest właśnie taką książką. Co więcej jest książką, która z jednej strony maksymalnie wciąga a z drugiej powoli uzależnia i angażuje.

Majgull Axelsson (Daleko od Niflheimu, Lód i woda, woda i lód, Ja nie jestem MiriamPępowina, Ta, którą nigdy nie byłam) nie robi tego jednak z czytelniczką wprost. Nie zapowiada, że oddaje nam do rąk pewnego rodzaju pitawal małżeńskich przestępstw i grzeszków. Czytamy opowieść pewnej kobiety od jej dzieciństwa aż do czasów, kiedy jest u szczytu swojej kariery zawodowej. Z początku zwykła historia przeciętnej dziewczyny zamienia się w pewnego rodzaju ostrzeżenie.

MaryMarie podąża bezwiednie drogą narzuconą przez wielopokoleniowe ubezwłasnowolnienie kobiet, oznaczające wrzucanie do jednego worka ich marzeń, zmuszanie do przyjmowania stereotypowych ról, których głównym motorem działania jest szukanie tego jedynego, co finalnie staje się też ich jedynym źródłem satysfakcji, chociaż na końcu też rozczarowaniem. MaryMarie należy do pokolenia Szwedek, które pozornie wychowywane są na dużo bardziej niezależne od swoich matek, lecz wciąż tkwią w rodzinnym schemacie, który jest dla nich emocjonalnym więzieniem. Ojciec MaryMarie nie wybiera na żonę niezależnej Szwedki a Polkę po traumie obozu w Auschwitz. Decyzje zapadające w rodzinie dziewczynki są napiętnowane silnym uporem ojca i słabą wolą matki.  Axelsson pokazuje symbolicznie skłonność mężczyzn do stawiania siebie w roli wybawiciela, wybierania kobiet słabszych emocjonalnie, których gorsze pochodzenie, wykształcenie uniezależnia je i skazuje na życie we wdzięczności. MaryMarie, która jest wystarczająco inteligentna i samodzielnie myśląca, mimo, że może osiągnąć wszystko o czym zamarzy a co socjaldemokratyczna Szwecja ułatwia również osobom spoza tzw. elit wybiera los kobiety uzależnionej od mitu mężczyzny, podobnie, jak jej matka uzależnia się od swojego męża. Dziewczyna wybiera tak jak wiele pokoleń przed nią przystojnego, elokwentnego Sverkera (Porównaj z: „Być rodziną”, czyli szwedzka gospodyni domowa, Urodzić dziecko – Kristina Sandberg, powieść o szwedzkiej pani domu). Wciąż na niego czeka, śledząc jego kolejne gorące i krótkotrwałe romanse. Rozwija się, robi karierę czekając aż ją dostrzeże, doceni, pokocha. Ulega silnej pasji kobiecej, która skłania do uzależniania się od toksycznych mężczyzn, którzy kobietami pomiatają, wykorzystują, obdarzają złudzeniami, podsycają nikłymi nadziejami. Axelsson nie pozostawia tutaj żadnych złudzeń. Mówi:

„Kobieta spotyka mężczyznę. Budzi się nadzieja. Mnożą marzenia. Rodzi się zawód. Kruszą iluzje. Płyną łzy”.

MaryMarie jak wiele innych kobiet jest ślepa na doświadczenia poprzednich pokoleń, brnie w schemat, który bez względu na to, jaką decyzję podejmie i tak ją zniszczy. Staje się symboliczną kobietą w rękach symbolicznego mężczyzny egocentryka, patrzącego na świat z perspektywy czubka własnego penisa. Dla Sverkera świat to łóżkowe eldorado, tysiące prześcieradeł, w które owija tysiące kobiet. Jest wampirem energetycznym, który karmi się ich marzeniami o wielkiej miłości. Sverker nauczył się nietrudnego zresztą kodu skutecznego uwodziciela. Zdobywa pozycję, pieniądze, bierze sobie MaryMarie, która będzie dla niego przystankiem w drodze od jednej kochanki do drugiej, będzie emocjonalnym wsparciem, gdy przyjdzie rozczarowanie nową miłostką, znudzenie zbyt długim romansem, czy okazją dla rozładowania napięcia seksualnego, gdy zabraknie w danej chwili kochanki. MaryMarie godzi się na tę iluzję małżeńską, bo mimo, że Sverker był „kłamcą, klientem prostytutek, chronicznie niewiernym małżonkiem” był kimś, dla kogo MaryMarie chciała żyć: „owinęłabym się wokół niego jak anakonda i nie chciałabym puścić, wessałabym mu się w szyję, zamknęła w uścisku jego ramiona i nogi, trzymałabym go tak mocno, że nigdy by mnie nie zostawił.”

Akcja powieści jest tak zbudowana, że śledzimy dwie równolegle toczące się historie jednej kobiety. Stajemy się obserwatorkami dwóch alternatywnych opowieści, pokazujących, co by było w zależności od tego, jaką decyzję podjęłaby MaryMarie. Kluczowym wydarzeniem są odwiedziny Sverkera w burdelu, w którym uprawia seks z nieletnią imigrantką. W nieznanych okolicznościach zostaje wypchnięty przez okno i w konsekwencji wypadku skazany na życie w wózku, sparaliżowany od ramion w dół. Zaczynamy śledzić historię Mary, robiącej karierę minister, byłej redaktor naczelnej poczytnej gazety, która opiekuje się sparaliżowanym mężem, lecz w końcu media poznają okoliczności jego wypadku, a zamieszanie, które to wywołuje wydaje się grozić zniszczeniem kariery minister. Autorka pokazuje jak tragiczny jest niekiedy los kobiet, jak związanie się z niewłaściwym człowiekiem może zniszczyć im karierę i życie. Historią Mary przypomina historie znanych kobiet, jak choćby Hilary Clinton, której romans męża ze stażystką przekreślił jej szansę na prezydenturę. Przypomina historie kobiet, które publicznie zmuszone są stawiać czoło zdradom swoich mężów, upokarzane osobistymi pytaniami, które rozgrzebują rany małżeńskie. Media zaczynają dociekać, czy walka Mary z handlem ludźmi nie jest wyłącznie pokłosiem jej osobistych doświadczeń. Przy okazji jesteśmy świadkami życia rządu szwedzkiego od kuchni. Axelsson pokazując bezradność minister wobec problemów, z jakimi jej urząd powinien się uporać zabiera jednocześnie głos w debacie o sens działań wielkiej polityki, która przegrywa codzienną walkę o polepszanie świata. Walcząc z problemami trzeciego świata tak naprawdę Mary walczy z wiatrakami, biorąc udział w konferencjach, sympozjach, honorując różne uroczystości i mając świadomość, że podczas tych wszystkich spotkań, w czasie których debatuje się o ratowaniu biednych, ci biedni właśnie umierają z głodu na ulicy.

Axelsson z typową dla Szwedek wrażliwością społeczną, pokazuje też podział świata, na tych którzy walczą o prawa kobiet i tych, którzy walczą o prawa mężczyzn do kobiet:

„Watykan, ortodoksyjni muzułmanie i amerykańska prawica utworzyli zwarty mur (…). Byli gotowi zapłacić każdą cenę i poświęcić życie dowolnej liczby dzieci i kobiet, aby bronić władzy mężczyzn nad rozmnażaniem się”.

Pozwala sobie też na zdanie, które mogłoby być manifestem wszystkich pokrzywdzonych kobiet: „Mam w sobie furię. Jestem absolutnie wściekła na mężczyzn, którzy roszczą sobie prawo do rządzenia kobietami. Moją wściekłością mogłabym zburzyć całe miasta, obedrzeć ze skóry pełnych pogardy kardynałów ze Stolicy Apostolskiej i muzułmańskich fundamentalistów, a potem poprzybijać ich skalpy do ściany, chciałabym ułożyć na mojej plaży stos z zadufanych w sobie skurwysynów różnej maści i własnoręcznie podłożyć pod nim ogień, chciałabym skopać na śmierć wszystkich facetów na całym świecie, którzy biją żony, oskalpować wszystkich alfonsów i powtykać zapałki pod paznokcie klientów prostytutek”.

W drugiej równolegle toczącej się historii poznajemy Marie, która po sześciu latach opuszcza więzienie za zabójstwo męża. Więzienie pełne kobiet, które siedzą tam za zabicie mężów, którzy się nad nimi znęcali, mężczyzn, którzy je wykorzystywali.  Z Marie w więzieniu odbywała karę prostytutka, która została wykorzystana w burdelu przez artystę, który kupuje od jej alfonsa zgodę na bardzo intymne i uwłaczające jej godności zdjęcia. Dziewczyna podczas wernisażu zaatakuje artystę, trafia do więzienia, w którym w końcu popełnia samobójstwo. Tego typu kobiety są wielokrotnie napiętnowane. Przez społeczeństwo, którego zmowa milczenia daje przyzwolenie na przemoc w rodzinie, zmuszając je do walki w samotności i odtrąceniu z codziennym poniżeniem, które co gorsza rozgrywa się w zaciszu czterech ścian domu. Takie kobiety, nie mogą liczyć na wsparcie, bo oczekuje się od nich życia w obłudzie, skazane na samotność przegrywają swoje marzenia, wreszcie własne życie. Gdy Marie wychodzi na wolność prześladuje ją przeszłość. Znamienne jest jej spotkanie z pastorem, który interesuje się stanem jej ducha tylko dlatego, że buduje postać mordercy w amatorskim teatrzyku, w którym dzięki przeżyciom Marie chce lepiej wypaść. Sytuacja Marie wydaje się być beznadziejna, opuszczona przez przyjaciół szuka drogi, do własnego wnętrza, drogi, która oznaczałaby wreszcie otuchę i spokój. Szukając wybawienia odnajduje go w sobie: „teraz będę miła dla siebie samej, naprawdę miła i naprawdę troskliwa”.

Majgull Axelsson, Ta, którą nigdy nie byłam, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008. Przełożyła Katarzyna Tubylewicz. Tytuł oryginału: Den jag aldrig var. (2004).