Kategorie
Literatura nordycka

Lód i woda, woda i lód – Majgull Axelsson, czyli jak znaleźć sens w życiu

Na feedzie facebookowym pojawiła mi się ostatnio reklama „Good Day” wydarzenia: „Zrób sobie dobry rok!”. Chodziło o wyzwanie w stylu slow. Zamiast bicia rekordów, złapanie oddechu w życiu. Skończyłam akurat powieść Majgull Axelsson „Lód i woda, woda i lód”. Czytało mi się ją źle, wolno i z uporem skandynawistki, która doczytuje nawet słabsze rzeczy, o ile są z Północy. Do maila z wyzwaniem dołączony został film autorki „Znajdź w życiu sens”, psycholożki Emily Esfahani Smith podczas jej wystąpienia TED2017. Już miałam pisać krytyczną recenzję powieści Szwedki, ale pomyślałam, że gdyby pominąć wydumaną historię, rozwleczoną fabułę i nieklejącą się akcję, to jej powieść bardzo dobrze literacko rozwija to, co w czasie kwadransa opisuje Emily Esfahani Smith odpowiadając na odwieczne pytanie: gdzie szukać szczęścia.

Emily Esfahani Smith uważa, że dużo ważniejsze od szczęścia jest odnalezienie sensu życia. A na pytanie: jak? Daje cztery odpowiedzi. Najważniejsze jest według niej poczucie przynależność, która wypływa ze świadomości pełnej akceptacji nas, takimi jacy jesteśmy i doceniania innych. Pamiętacie tę scenę z „Dziennika Bridget Jones”, gdy Mark Darcy mówi:

-Próbuję ci teraz powiedzieć dość nieudolnie, że tak naprawdę, pomimo pozorów, lubię cię bardzo.
-Chociaż palę, piję, mam prostacką matkę i słowotok?
-Tak. Bardzo cię lubię. Taką jaka jesteś.

To: „Taką jaka jesteś” zamienia się w mantrę, którą Bridget fetyszyzuje niemal każdy dzień. Na taką jaka jest, ze wszystkimi wadami, zasługuje według Alexa bohaterka „Love, Rosie”. Coś w tym jest, że dopiero poznanie ludzi, dla których jesteśmy w porządku z całym bagażem naszych wad i zalet, wypełnia nas poczuciem szczęścia. Majgull Axelsson (Daleko od Niflheimu, Ja nie jestem Miriam, Pępowina, Ta, którą nigdy nie byłam) pokazuje deficyty takiej akceptacji. Powieściowa Susanne żyje w toksycznej przyjaźni z Ingalill, która skorzysta z każdej okazji, żeby zmiażdżyć ją swoimi negatywnymi uwagami. Dziewczyna dorastała w domu, w którym wyzwiska nadawały rytm dnia. Ingalill nieświadomie upodabnia się do własnego ojca nieustannie znęcającego się psychicznie nad matką. Jej karmą było poczucie wstydu i upokarzanie. Zamiast miłości dostała pakiet przytłaczających ją doświadczeń, przez które nie potrafi tworzyć normalnych relacji. Jest nieszczęśliwym dzieckiem, które staje się nieszczęśliwą nastolatką. Zna mechanizm upokorzeń. Wie jak celnie uderzyć słowem, żeby zmaksymalizować ból ofiary. Mama Susanne przejmuje opiekę nad synem swojej siostry. Kuzyn w życiu dziewczynki staje się rywalem w walce o uczucia matki, która całą siebie inwestuje w wychowywanie chłopca. Dziewczynka dorastająca w poczuciu bycia gorszą, nie zasługującą na uczucie matki będzie szukać w późniejszym życiu taniej akceptacji. Przyjaźń z Ingalill jest jej kwintesencją. Nieświadomie bierze na karby złośliwości koleżanki, o ile wciąż może ją nazywać przyjaciółką. W imię trudnej relacji przemilczy każdą negatywną uwagę pod swoim adresem. Nieświadomie hoduje w sobie kompleksy, którymi karmi ją Ingalill. Ale, gdy pojawi się na horyzoncie chociaż cień akceptacji, Susanne rzuci się w nowy związek, nieświadoma, że pada ofiarą dziewczyny, która poprzez przyjaźń z nią próbuje jedynie poznać Björna, przyszywanego brata Susanne. Znowu wyhodowany w dzieciństwie brak akceptacji prowadzi ją w fałszywą relację.

Emily Esfahani Smith mówi, że poczucie przynależności, żeby nadać sens życiu musi wypływać z miłości. Złudne jest poczucie przynależności oparte na nienawiści do kogoś. Złudne jest poczucie przynależności oparte jedynie na wspólnych poglądach, wierze czy zainteresowaniach. A najbardziej złudne jest to wynikające z fałszywych pobudek. Dlatego Ingalill dołączając do młodzieżówki Narodowych Sił Wyzwoleńczych FNL znajdzie tam grupę, która da jej wsparcie, gdy będzie szydzić z Susanne. Będą zwartą grupą na placu przed szkołą, drwiąc z innych. Eva Salomonsson będzie żyła wyimaginowaną relacją z Björnem, pozwalając się traktować jak powietrze. A Björn dla dobra sprawy zawsze znajdzie racjonalne wytłumaczenie, żeby grać w zespole z ludźmi, którzy go szczerze nienawidzą.

Wyjaśniając czym jest przynależność, Emily Esfahani Smith zaznacza, że nie da się tworzyć trwałych i bliskich relacji, jeśli sprawiamy, że inni czują się bagatelizowani, niewidzialni i bezwartościowi. O tym też opowiada Majgull Axelsson w swojej powieści. Björn nie potrafi docenić matczynych uczuć Inez, ta z kolei odrzuca swojego męża Birgera. Wyciągnięte ręce ludzi, którzy bezinteresownie okazują serdeczność innym, często zawieszają się tu w próżni.

SENS ŻYCIA – FLOW i CEL W ŻYCIU

Ale nie tylko brak serdecznych więzi pozbawia życie sensu. Jest też nim brak celu i brak czegoś, co Emily Esfahani Smith nazywa przeżyciem transcendentalnym, rodzajem flow, które daje poczucie zatraty miejsca i czasu. Björn Hallgren potrafi zatracić się śpiewając. Celem Elsie jest ucieczka przed synem, który jest dla niej dowodem własnej naiwności i późniejszej porażki. Celem Evy Salomonsson będzie zdobycie za wszelką cenę Björna. Cele, które wynikają z niskich pobudek lub te, które nie pomagają innym, nie sprawią, że nasze życie nabierze sensu, podkreśla Emily Esfahani Smith. Nie znajdzie go Inez kochając przybranego syna bardziej niż rodzoną córkę. Nie znajdzie go Elsie uciekając przed więzami rodzinnymi. Nie znajdzie go Björn stając się członkiem boysbandu, który spełnia jedynie marketingowe oczekiwania działu sprzedaży.

SENS ŻYCIA – STORYTELLING

Ostatnią rzeczą, która nadaje życiu sens według Emily Esfahani Smith jest storytelling – sposób w jaki fabularyzujemy, opowiadamy swoje życie. Chodzi o to, jak o sobie myślimy i co mówimy o własnym życiu opowiadając o nim innym. Jaką też wersję własnego życia tworzymy nieustannie w myślach. Czy to przepełniona żalem historia straconych okazji? Czy historia człowieka świadomego siebie, który i zwycięstwa, i porażki przekuwa w motywujące kolejne kroki? Najlepiej widać to w postaci Susanne. Ta w duszy jest poetką, ale

„przegraną poetką, kobietą, która ma za sobą kilka nieudanych projektów. (…) jest córką, która powinna zostać zgładzona zamiast swojego brata, żoną, która niecałe trzy miesiące po ślubie zostawiła męża, psycholożką, która nigdy nie odebrała swojego dyplomu, powieściopisarką, która spaliła swoją pierwszą powieść, mimo, że była dobra i wbrew temu, że była jedyną ważną książką, jaką kiedykolwiek napisała i zamiast której wyprodukowała ten bezwartościowy kryminał”.

Björn Hallgren tak dalece relatywizuje swoje życie, że wpada w pułapkę życia w iluzji. Przybiera pozę na pokaz i odgrywa nieustannie narzuconą mu rolę. Męczy się z drugim sobą i poczuciem bezsensu jaki tworzy ta iluzja.

Czy można powiedzieć, że ktoś w powieści Majgull Axelsson, znalazł sens, o którym opowiada Emily Esfahani Smith? Wydaje mi się, że to może być Ulrika i dzięki niej również Anders. I chociaż dzielą ich życiorysy a zwłaszcza historie małżeńskie, to potrafili się odnaleźć w największym życiowym tłumie. Ulrika miała

„dwoje rodziców, którzy pomagali jej i wspierali ją, cieszyli się nią każdego dnia w ciągu całego życia. Jest spokojna i radosna, odpowiedzialna i opiekuńcza. Szczęśliwa”.

Dzisiaj to badaczka z tytułem profesora, realizująca się i zawodowo i osobiście. Owdowiała kobieta ma dziewiętnastoletniego syna, który właśnie zaczął studiować medycynę. W naturalny dla siebie sposób wybierze sobie na kolejnego partnera mężczyznę, który da jej to, do czego od dziecka jest przyzwyczajona: bezinteresowną miłość. Majgull Axelsson zadaje kłam powszechnej tezie o przyciąganiu się przeciwieństw. Na szali emocji i potrzeb, to jednak inaczej funkcjonuje, niż w przysłowiach. Kapitałem Ulriki jest szczęśliwe dzieciństwo, dom, a więc dorastanie. Nie wchodzi w toksyczne relacje, bo nauczyła się żyć w ciepłych, bliskich i życzliwych związkach. I takich ludzi do siebie przyciąga.

I Axelsson, i Emily Esfahani Smith chcą zmienić świat. Przewaga Smith nad Szwedką polega na tym, że przedstawiła nam ludzi, których trudne sytuacje wzmocniły i pozwoliły zmienić życie na lepsze. Sparaliżowany sportowiec – z jej wystąpienia – przyznaje, że dopiero wypadek otworzył mu oczy i pozwolił zrealizować się w roli, która nadała jego życiu sens. Nie da się zmienić świata odbierając człowiekowi nadzieję. A tę nam Axelsson tym razem odebrała. Brak szczęśliwego dzieciństwa czy brak wspierających rodziców może być właśnie tym trudnym doświadczeniem, które pozwoli człowiekowi znaleźć siłę i mądrość, żeby sobie poradzić w życiu. Bo jedni odnajdują sens w życiu, dzięki temu, co otrzymali, inni dzięki temu, co stracili. Choćby to było stracone dzieciństwo.

Gdzie kupić?

Porównaj ceny na Allegro (link afiliacyjny) lub na Ceneo.pl (link afiliacyjny). Z linków afiliacyjnych otrzymuję drobną prowizję.

Wesprzyj mnie:

Jeśli chcesz mnie wesprzeć w tworzeniu podobnych treści, uważasz że to co robię jest wartościowe lub po prostu ciekawe, dostarcza Ci nowej wiedzy, to teraz możesz to zrobić na:

buycoffee.to/szkicenordyckie