Pełna przepychu, wielopokoleniowego splendoru, wyszukanych manier historia upadku niemieckiej klasy mieszczańskiej. Zachęcona ekranizacją Buddenbrooków, która pojawiła się w kinach chciałam zmierzyć się jeszcze raz z książką. Jak zwykle przy takich wielkich powrotach, odkryłam dla siebie nowe dotąd niezauważalne rejony.
Tonia Buddenbrook zostaje wbrew swojej woli i pod naciskiem rodziny w bardzo młodym wieku wydana za z pozoru uczciwego i solidnego bogatego kupca, który w rzeczywistości okazał się łowcą posagów i wkrótce zbankrutował. Gdy Tonia otrzymuje rozwód dramatycznie zmienia się jej sytuacja towarzyska, sprowadzając ją do roli tej gorszej, bo rozwódki, od której stroni towarzystwo. Te same rodziny, które wcześniej otaczały ją szacunkiem, teraz traktują protekcjonalnie, okazując swoją wyższość w każdej sytuacji. Ponowne małżeństwo Toni kończy się kolejnym rozwodem, bo nowy mąż szukając sobie żony, szukał panny z posagiem, z którego odsetek mógłby żyć bez narażania się na przymus pracy. Kobieta zgodnie z kodeksem obyczajowym epoki stawała się intratnym interesem, który zdobywało się na takich samych warunkach, jak dostawę towaru; należało wynegocjować dobry dla siebie kontrakt i można było już wkrótce czerpać z niego zyski. Kobiety miały rodzić dzieci i być ozdobą salonów. Zniechęcane do zdobywania wiedzy spędzały czas na plotkach towarzyskich, w kręgu podobnych sobie kobiet, sprowadzających swoją codzienną rutynę do śledzenia modowych nowinek i katastrof towarzyskich w ich kręgu.
Zadziwiające, że Mann mając zaledwie 22 lata zaczął pisać tę historię i udało mu się stworzyć tak dobrze skrojony, żywy, mówiący cieniami i blaskami epoki tekst, któremu nie brakuje i głosu obrońcy kobiet i głosu oskarżyciela swoich czasów, które nie tylko kobietom, lecz i mężczyznom narzucały płaskie role.
Mann ożenił się z Katią Pringsheim, pierwszą monachijką, która studiowała matematykę na uniwersytecie, co tłumaczy skąd umiał tak doskonale wczuć się w sytuację kobiet i przekazać prawdę o ich życiu. Wracając do Buddenbrooków, wróciłam do rodzaju tekstu, który najbardziej lubię, a który znalazłam i u Kiran Desai („Zadyma w dzikim sadzie„, „Brzemię rzeczy utraconych„,), i u Zadie Smith („Lost and Found. Opowiadania„, „Londyn NW„), do gadającej literatury, mówiącej na wiele głosów o wielu historiach składających się na tę samą opowieść o życiu. A po powrocie do Manna, czuję pewien niedosyt, którego nie mogłam zaspokoić wracając do biblioteki, bo nagle zniknął po latach leżakowania cały Mann z bibliotecznych półek. Taka jest siła ekranu, bo jak mi wytłumaczyła pani bibliotekarka nagle po ekranizacji Budenbrooków zrobił się bum na Manna.
Tomasz Mann, Buddenbrookowie. Dzieje upadku rodziny., Czytelnik, Warszawa 1971. Przełożyła Ewa Librowiczowa. Tytuł oryginału: Buddenbrook. , 1901.