„Zadyma w dzikim sadzie” jest grą wstępną Kiran Desai do najbardziej upojnej lektury, jaką jest „Brzemię rzeczy utraconych„. Po lekturze tej książki jestem „przepojona mocnymi woniami świeżych owoców pieprzu i kory cynamonowej, pączków goździków i kasji”. Oddycham gęstym powietrzem indyjskiego Szahkot, w oczekiwaniu na upragniony deszcz.
Sad, w którym rozgrywa się najważniejsza część historii to:
„miriady cudownych, słodkawo-gorzkich, okrytych zieloną skórką kul, porastających wzgórze, gdzie było pod dostatkiem drzew, aby nasycić wzrok i pod dostatkiem owoców, aby napełnić powietrze zapachem. Liście drzew były o jeden ton ciemniejsze niż owoce, a jasny brąz kory odsłaniał, łuszcząc się mleczną bladość, tak gładką i delikatną, że deszcz przenikał palce przy dotknięciu.”
Akcja tej książki rozgrywa się wokół historii chłopaka o imieniu Sampath, który pracuje w urzędzie pocztowym, nudząc się przeokropnie. Pewnego dnia, jako gość weselny przebiera się w kobiece stroje, żeby w publicznym miejscu wystąpić w nich ze striptizem, po czym traci pracę. Szukając spokoju zaszywa się w pewnym sadzie na jednym z jego drzew, żeby z nieudacznika zamienić się w guru. Historia jak z indyjskiej ulicy, pełna zabawnych zwrotów, fantastycznych opisów życia w Indiach. Doskonała na przystawkę do kolejnej książki Kiran Desai.
Kiran Desai, Zadyma w dzikim sadzie., Prószyński i S-ka, Warszawa 1999. Przełożyła Małgorzata Dobrowolska. Tytuł oryginału: Hullabaloo In the Guava Orchard, 1998.