Przyzwyczailiśmy się do idealnej twarzy Północy. Obrazu nie łamie w najmniejszym stopniu literatura kryminalna, chociaż często przejmuje funkcję reportażu i wplata gorzką prawdę w fabularne rozgrywki. Nawet głośna książka o norweskim urzędzie stojącym na straży praw dziecka nie popsuła wizerunku Skandynawii. Nie szkodzą jej uwagi polityków, ani reporterskie próby odkrywania mroków kraju wikingów. Czy osobiste doświadczenia Andrzeja Dybczaka dyskretnie zakamuflowane w literackiej oprawie otworzą nam nieco oczy?
„Pan wszystkich krów” został odgórnie dookreślony w kategorii „opowiadania”, co nie zmienia reportażowego wydźwięku i siły dokumentu osobistego, jakie mocno dają się odczuć po lekturze tej książki. Wyjątkowa proza, na wyjątkowe czasy. Biblia minimalistów uciekających w zielone, w refleksję, w bycie razem pod patronatem hygge. Aż dziw bierze, że na tak rwącej fali popularności dobrego życia nie mówi się o prozie Andrzeja Dybczaka. Aż dziw bierze, że studia mindfulness, centra jogi jeszcze nie opanowała dyskusja o „Panu wszystkich krów”.
W tej książce, zbudowanej na spokoju, ucieczce od zgiełku, na tęsknocie za godnością na co dzień można odnaleźć uwielbienie dla kontemplacji chwili, bratnią duszę na ścieżkach samotności, przyjaciela, z którym można podzielić los, poglądy, zaglądnąć w duszę i powspominać wspólne doświadczenia. W mężczyźnie, z którego perspektywy oglądamy świat jest wszystko to, za co cenimy ludzi: troska o rodzinę, poczucie odpowiedzialności, walka o przetrwanie, dbanie o przyrodę. I wreszcie ogromna świadomość trudu z jakim przychodzi nam dzisiaj żyć.
Duńczycy głównie oglądają smutne filmy, bo to im podnosi poczucie szczęścia, które łatwiej dostrzec, gdy innym dzieje się krzywda. Może stąd wiele osób odbiera słynny „Plac Zbawiciela” Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego jako niemal terapeutyczne doświadczenie. Proza Andrzeja Dybczaka ma porównywalną siłę. Dając retrospektywę z życia walczącego o godność Polaka, pokazuje właściwie nasz zbiorowy los: wiecznych tułaczy, zmieniających pracę, pracujących ponad siły, często fizycznie, często nielegalnie, zmagających się z bólem, strachem i poczuciem beznadziei. Pokazuje wreszcie Polaka u siebie, czyli pana na włościach, króla klatki schodowej. Trybiki codzienności ulegają zatarciu od zwykłych złośliwości, od tupetu i widzimisię sąsiadów. Jak dogadać się z kimś, kto o kulturze osobistej nie wie nic, dobre maniery go śmieszą a języka dyplomacji uczyła ulica? Pisząc o współczesnym inteligencie, chyba nikt jeszcze nie umiejscowił go na tak osobliwie samotnej wyspie: na samym środku osiedla z wielkiej płyty, w baraku z mężczyznami, których przeorane ciężką fizyczną pracą dłonie nigdy nie sięgną po książkę, dla których rozrywka kończy się, gdy zmorzeni dniówką zasypiają na siedząco przy stole.
„Pan wszystkich krów” stworzył dodatkowo coś unikalnego. Łączy pierwotne instynkty, wewnętrzne poczucie bycia częścią natury z bardzo refleksyjną świadomością zniszczenia, jakie codzienna aktywność człowieka nanosi na mapę umęczonego świata, pogrążonego w smogu, duszącego się trującymi pestycydami. Świata, w którym już dawno zostały podzielone role na ludzi, którym wolno zaasfaltować każdy skrawek zieleni, przeorać go autostradami, zagłuszyć rykiem silników. I na zwierzęta zaspokajające niegasnący apetyt mięsożercy, polującego w wyrafinowany sposób dla rozrywki, odbierającego dzikim zwierzętom prawo do wolności, traktującego zwierzęta hodowlane jak przedmioty. A zatem to nie jest książka dla każdego. Bo przecież nie każdemu przeszkadza tandetny wielkomiejski krajobraz wieżowców, „potwory naszych czasów: bloki, ludzie, maszyny”, korporacyjna bezduszność, telewizyjna retoryka i moda na niemyślenie.
Niezwykłe w opowiadaniach Andrzeja Dybczaka jest uchwycenie losu współczesnego Polaka, inteligenta, którego poczucie odpowiedzialności zaprowadzi na kurs pilarza, na pastwisko, do doków, gdzie będzie rozładowywał statki, do lodowatej Norwegii, która poskąpi niejednemu hojności. W niekończącą się drogę prób, z których większość go pokona, ale nie złamie. Czy to nam Polakom zostało? Niezłomność w codziennej walce?
Można czytać te opowiadania jak wspomnienia z podróży, jak reportaże, jak historie z drogi. Jest w nich deklaracja prawdy i autobiografii. Jest w nich surowa twarz życia, bez glamourowej oprawy, celebryckiego przepychu i śladu sukcesu. Jest w nich świadomość przekroczenia granicy beznadziei, trzymanie się kurczowo marzeń o dobrym życiu, którym może być po prostu wspólny wieczór przy trzaskającym, ciepłym ognisku. To bardzo przygnębiający obraz człowieka, któremu chociaż odebrano nadzieję, nie odebrano jeszcze wrażliwości na piękno, które wybrzmiewa tu frazą uciekającą się do kontemplacji krajobrazu, zatrzymującą się nad ulotnością przyrody. Wyjątkowo oprowadza nas Andrzej Dybczak po napotkanych krajobrazach. I wyjątkowo pięknie pisze o świecie natury.
Czasem mówi się, że można człowiekowi wszystko odebrać za wyjątkiem wspomnień. „Pan wszystkich krów” jest zatem takim wspomnieniem.
Recenzja: Pan wszystkich krów, Andrzej Dybczak, Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2017. Wydanie I. Redakcja: Krystyna Bratkowska. Korekta: Dorota Dul. Projekt graficzny, skład i łamanie: Anna Zabdyrska. Stron 200. ISBN 978-83-62795-49-9.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję: Wydawnictwo Nisza
Buycoffee.to
Jeśli chcesz docenić moją pracę włożoną w napisanie tego artykułu postaw mi wirtualną kawę.
LH.pl
Kupując usługi u polskiego dostawcy hostingu: https://www.lh.pl, u którego od początku tworzę Szkice Nordyckie na własnej domenie, z moim partnerskim kodem rabatowym: LH-20-57100 otrzymasz obniżony koszt hostingu w pierwszym roku o 20% a ja prowizję od LH.pl tak długo jak będziesz ich klientem / klientką.