Przemyśl to ukochane miasto polskich pisarzy. W każdym razie coraz częściej padają takie deklaracje, jak Andrzeja Stasiuka w „Polonezie na polu minowym” czy Stefana Dardy, który w 1998 przenosi się do Przemyśla: to jedno z najpiękniejszych miast w Polsce.
Urokowi Przemyśla uległ Zygmunt Miłoszewski w „Bezcennym„. To tutaj urodziła się i wychowała główna bohaterka, dr Zofia Lorentz. Jej dziadek miłośnik historii, w dzieciństwie wymyśla dla niej zagadki terenowe, ukrywa przed dziewczynką wskazówki rozsiane po mieście, które mają ją naprowadzić na trop rozwiązania kolejnej zagadki. W jednej z nich, wskazówek szuka w Przemyskiej Bibliotece Publicznej, która mieści się w budynku dawnej synagogi. Książka uwieczniła w ostatniej chwili przemyską bibliotekę w tym miejscu, bo biblioteka od 2014 roku przenosi się do nowej siedziby. Gdy robiłam zdjęcia do tej notatki, na budynku znajdowała się tablica pamiątkowa Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, w trzech językach, po polsku, po angielsku i hebrajsku, której fundatorem jest Michael Freund of Raanana z Izraela:
„W tym budynku znajdowała się Nowa Synagoga zwana Synagogą Mojżesza Scheinbacha, inicjatora jej budowy, została wzniesiona w 1910 r. Społeczność żydowska Przemyśla od XVI w. przyczyniała się do kulturalnego i gospodarczego rozwoju miasta. W 1939 r. mieszkało tu blisko 20 000 Żydów (ponad 30 % ogółu mieszkańców). Kres ich istnieniu przyniosła II wojna światowa. Cześć błogosławionej pamięci tych, którzy niegdyś tutaj się modlili”.
Na zdjęciu: Przemyska Biblioteka Publiczna / Nowa Synagoga zwana Synagogą Mojżesza Scheinbacha.
Dr Zofia Lorentz i Karol Boznański przyjeżdżają do Przemyśla w wigilię. Wysiadają na dworcu głównym, niedawno odnowionym, o którym Zygmunt Miłoszewski w Bezcennym napisze, że jest jednym z najpiękniejszych w Polsce: „wyglądał jak przeniesiony żywcem ze złotego wieku kolei żelaznej”.
Potem zobaczą pusty plac przed dworcem, bez ani jednej taksówki.
Mijają „święte miejsce każdego polskiego miasta, czyli skrzyżowanie Mickiewicza i Słowackiego”.
Wchodzą we Franciszkańską, między kamienice starego miasta. O ulicy Miłoszewski napisze „była niewielkim deptakiem skromnego galicyjskiego miasteczka, ale śnieżna wigilijna noc nadawała jej niezwykłego uroku. Byli jedynymi ludźmi na ulicy, świąteczne iluminacje odbijały się w szybach. W wielu oknach jarzyły się choinkowe lampki”.
Rodzice dr Lorentz są na pasterce w katedrze. Zofia i Karol docierają do katedry „dokładnie w chwili, kiedy słyszalny już od pewnej chwili szmer zamienił się w chóralny śpiew”.