Kategorie
Non-nordic

Bartłomiej Rychter – Czarne złoto

Ten stosunkowo młody pisarz (rocznik 1978), pochodzący z Sanoka, od debiutu zaskakuje. Jego Kurs do Genewy był nominowany do Nagrody Wielkiego Kalibru i doczekał się przekładu duńskiego a w przygotowaniu jest niemiecki. Kryminał „Złoty wilk” został entuzjastycznie przyjęty przez czytelników i recenzentów w Polsce i w Niemczech. „Czarne złoto” jest w niewielkim stopniu kontynuacją „Złotego wilka”, zdradza jednak w treści jego zakończenie. Osobą łączącą obie powieści jest postać Borysa Pasternaka.

Borys Pasternak, którego poznaliśmy w „Złotym wilku” wyrusza na poszukiwanie Aliny Szczudlik, przyjaciółki z dzieciństwa, która stała się dla niego kimś bardzo bliskim. Alina opuszcza Sanok kierując się w stronę Lwowa, potem Przemyśla (Śladami „Bezcennego” Zygmunta Miłoszewskiego po Przemyślu). Jest koniec XIX wieku, Freud wygłasza wykład o histerii, linia Kolei Galicyjskiej imienia Karola Ludwika biegnie od Rzeszowa w kierunku Mościsk, Sądowej Wiszni i dalej, do Lwowa. Socjaliści agitują na rzecz poprawy warunków pracy, na razie skromnie, gromadząc niewielkie grupy słuchaczy. Borys wysiada na dworcu w Stojanowie (obecnie obwód lwowski) i przez przypadek dostaje posadę nauczyciela. Strudzony podróżą, bez pieniędzy na jej kontynuowanie postanawia skorzystać z oferty, licząc, że zarobi na dalszy ciąg poszukiwań. W majątku, do którego dociera panuje ciężka atmosfera. Ferdynanda Kieszkowskiego, właściciela dworu prześladują nocne koszmary, służba plotkuje o nawiedzającej dwór zjawie, która męczy starszego pana, i która przepędziła stąd poprzednich nauczycieli. Po kilku dniach dochodzi do śmiertelnego wypadku, Kieszkowski podejrzewa, że nie przez przypadek. Prosi Borysa o pomoc w rozwikłaniu sprawy, oferując w zamian informacje na temat Aliny Szczudlik.

To proza gęstniejącej, mrocznej atmosfery, w której wyczuwa się narastającą bezsilność. Niepokój delikatnie nasyca frazy. Otoczenie sprzymierza się z ponurym nastrojem. Wykroty pełne błota, „zbite pryzmy zamarzniętego śniegu”, oślizgłe wzniesienia, wysuszone, samotne kępy sztywnych od lodu krzewów, „pokryte białym nalotem zmrożone błoto”. Bezludny krajobraz ożywający od pękających pod naporem ciała gałęzi, przekrzykiwania ptaków, uderzeń końskich kopyt o zlodowaciałe bruzdy zamarzniętego śniegu. Horyzont, w którego dali majaczą wyłaniające się pojedyncze domostwa. Zduszone odgłosy życia we wsiach i miastach. Obrazy wydają się pogrążać w stałym mroku. Ciemność domostw rozświetlana słabymi płomieniami lamp. Niekiedy kształty rozprasza gęsta para odcinająca się ciężką chmurą od otoczenia, zdwajając wrażenie chłodu, przenikającej wilgoci. Zimna wciskającego się przez nieoheblowane deski.

Bartłomiej Rychter buduje niesamowitą scenerię dla wydarzeń, z popisowymi postaciami wielu planów. Każda z nich ma swoją historię życia uwikłaną w historię własnej wsi, miasta, nadziei i pogrzebanych marzeń. To postaci umykające łatwym osądom. Każdy plan ludzkich losów inaczej uzupełnia narrację. Anonimowa staruszka czekająca na swoją pierwszą podróż koleją żelazną to zaczyn do wyjaśnienia rodzinnych dramatów okolicznych rodzin chłopskich, szukających okazji do polepszenia swojej egzystencji, padającej ofiarą nieuczciwych procedur. Właściciel karczmy w Stojanowie opowie coś o niezmiennej obecności takich miejsc wszędzie tam, gdzie są skupiska biedoty, najemnych robotników. Austriak Joachim Loeb, pełnomocnik naftowej spółki ze stolicy ustawi się na scenie wydarzeń w kostiumie przedstawiciela bogatych przedsiębiorców. Paprotkówna to stara panna bez wiana, skazana na łaskę zamożnych krewnych. Jej brat, cichy świadek zubożenia własnej rodziny, bez perspektyw w świecie, w którym mariaż jest kontraktem biznesowym. Zarządca majątku w Stojanowie, Karol Suszko próbujący odnaleźć się na mapie interesów rodziny Kieszkowskich, własnych potrzeb i uczuć. Wreszcie bracia Kieszkowscy, starszy Anzelm ogłoszony za życia ojca jego dziedzicem i młodszy brat, targany własnymi namiętnościami. W rozgrywającym się teatrze zdarzeń nie ma osób bez znaczenia. I czy są tłumem gapiów, czy postaciami ubocznymi, uczestniczącymi w wybranych zdarzeniach, czy epizodyczną postacią, pojawiającą się jednorazowo, wszyscy mają własną historię układającą w całość tę przejmującą i mroczną opowieść. Wśród pisarzy, którzy thriller ubierają w kostium historyczny to właśnie Bartłomiej Rychter najwierniej, z ogromną empatią pochyla się nad historią i jej sprawcami. „W Stojanowie, gdzieś na skraju świata” – jak powie.

W ten odległy świat XIX wiecznej Galicji Bartłomiej Rychter wchodzi tak naturalnie, jakby był jej naocznym świadkiem. To osobny aktor powieści, równie ważny, jak rozgrywające się tu wypadki. Roponośne ziemie Stojanowa budzą nadzieję na wzbogacenie się. Jednocześnie przyciągają spekulantów, nieuczciwych przedsiębiorców, którzy żerując na biedzie i niewiedzy właścicieli gospodarstw, naciągają ich na niekorzystne umowy. Rychter wchodzi w temat początków przemysłu naftowego dając tło do wydarzeń, które potem nastąpią. Czułym na niegodziwości okiem ocenia sytuację sprzed ponad stu lat. Jednocześnie jest jakaś surowość w języku, który będąc językiem literackim niemal reportersko sięga po temat. Genialnie zaciera jednak różnicę pomiędzy researchem a literaturą. Jestem w środku historii i odczuwam na własnej skórze każdą niewygodę i niebezpieczeństwo związane z pracą w kopalniach ropy. Często prowizoryczne rusztowania, niezabezpieczone tunele zbierające żniwa w tej pracy, w której nie brakuje śmiertelnych wypadków. Rychter opisuje dziewiętnastowieczny rynek pracy, sprzed regulacji, kodeksów pracy. Właściciele dworów, przedsiębiorcy to jedyni dostawcy pracy, spekulujący nią, pozyskując siłę roboczą za przysłowiową kromkę chleba. Ludzie licytują koszty własnej pracy, bijąc się o każdy grosz.

„Czarne złoto” to też powieść ze sztetlem w tle. Dla osób śledzących motywy żydowskie w polskiej literaturze to prawdziwy rarytas. Ojciec jednej z postaci „zna Torę i halachę. Jest obeznany z naukami Elimelecha z Leżajska i Naftaliego z Ropczyc. Nieobce jest mu nauczanie Menachema Mendla z Leska i Dow-Bera z Międzyrzecza” Jest chanuka, więc ludzie wystawiają chanukije, dziewięcioramienne świeczniki przypominające o powstaniu Machabeuszów. Znajdzie się tu wiele odwołań do tradycji i kultury żydowskiej. Świetnie opisane tło społeczno-obyczajowe to bezsprzeczny atut powieści. Zaskakujące i wcale nie takie typowe dla pisarzy jest miejsce, jakie w swojej literaturze gwarantuje na opis sytuacji kobiet. „Jak świat światem, zawsze gdy mężczyźni gonią za mrzonkami, najbardziej cierpią na tym żony i dzieci” – napisze w jednym miejscu. W innym opowie historię Zaduchy, okolicznej znachorki, do której ściągają ludzie w trwodze lub potrzebie, po załatwieniu sprawy zapominają o wiedźmie, jak potem o niej mówią. Wokół Zaduchy gromadzą się kobiety opuszczone, wdowy, samotne matki z dziećmi, wykluczone i skazane na wzajemną troskę. Elżbieta Kieszkowska, żona Anzelma skazana na protokół widzeń i proszonych obiadów, żyjąca odwiedzinami gości, przyjęciami, kobieta bez zajęcia, przygotowana wyłącznie do roli żony. Natalia to wzorowe dziecko, uczone powagi, w ryzach właściwego zachowania, „posłuszna, cicha, zdyscyplinowana”. Historia Amelii Jurczyk to osobna historia służącej, która obowiązki przy stole godzi z namiętnościami właścicieli kolejnych majątków, w których pracuje. Gdy znikną oznaki młodości zostanie wyrzucona na bruk, bez szans na pracę. Percheba zamienia się niemal w kobietę widmo po tym jak straci dziecko.

Groza, niezrozumiałe wydarzenia, mroczne tajemnice są u Bartłomieja Rychtera taką samą częścią życia jak narodziny i namiętności, które nam towarzyszą potem. To, czego wyjaśnienia jedni szukają w książkach inni znajdą w legendach i opowieściach. Prości ludzie w różny sposób próbują sobie wyjaśnić to, co dla nich niezrozumiałe. Wierzą w Kikimorę, która „budzi niemowlęta, wyje w kominie, plącze przędzę i dusi kury”. Wierzą w Dziwożonę „garbatą szkaradną staruchę podmieniającą i porywającą dzieci”. Próbując wyjaśnić niewiadome Rychter podchodzi niebezpiecznie blisko do swoich postaci. Opowiada o zwyczajnych ludziach, których niezwyczajne koleje losu stawiają przed trudnymi wyborami. Zostawia nas z otwartym pytaniem, gdzie kończy się walka o godne życie a zaczyna chciwość. W którym momencie bierzemy odpowiedzialność za nasze słowa i czyny.

Bartłomiej Rychter, Czarne złoto., Wydawnictwo W.A.B., Mroczna Seria, Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2013. Redaktor prowadzący: Dariusz Sośnicki. Redakcja: Katarzyna Pawłowska. Korekta: Małgorzata Denys, Dariusz Sośnicki. Projekt okładki i stron tytułowych: Paweł Rosołek.