Kategorie
Non-nordic

Papusza – Angelika Kuźniak

Piękna, magiczna, miejscami smutna i przejmująca reporterska relacja o Bronisławie Wajs zwanej „Papuszą”, Cygance poznanej przez Jerzego Ficowskiego skrywającego się przed bezpieką w taborze. Tajemnice taboru opisze w książce, która stanie się zarzewiem konfliktu a potem ostracyzmu „Papuszy”. Ulubienicy Tuwima. Pierwszej cygańskiej poetki. Dzisiaj dzięki książce Angeliki Kuźniak i filmowi Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego znowu przypomniana.

Oszczędność formy, język wrażliwy, empatycznie rozwijający historię. Elegancki w swojej poetyce. Bez gierek stylistycznych. Rzadko spotykana fraza, coś bardzo delikatnego, z wyczuciem dotykającego tematu. Właściwie kilku, bo historia „Papuszy” otwiera się na większą historię. O Cyganach w Polsce, o ich wędrówce, o folklorze, o polityce PRL i akcjach osiedleńczych. O odbieraniu narodowi prawa do życia zgodnie ze swoją tradycją i obyczajem.

Wielką rzeczą, jaką Angelice Kuźniak udało się osiągnąć to oddanie magii życia taboru, rozpisanie go na pełne wiary i niewiary akty narodzin i przejścia, na zabobony i wiarę w czary. Pokazanie niewyraźnej granicy pomiędzy wiarą w odstraszanie złego a naiwnością wiary we wróżbę. Dyźkowi narzucają chustę z dziurą, żeby dusza, gdyby chciała, mogła nią wrócić. Każdy Cygan wkłada mu pieniądze do ubrania, żeby miał, za co żyć na tamtym świecie. Nikt nie śpiewa, nie gra muzyka. Nikt nic nie robi. Oprócz nieba, bo kiedy Cygan umiera, płaczą wszystkie gwiazdy. Palą się świece, a ludzie opowiadają sobie straszne historie, np. o wężach, które wysysają mleko z piersi matki.

W tym świecie czas jest względny, jest okresem narodzin i przemijania, pór roku, które przychodzą, jak kwiaty zakwitną, odchodzą, gdy wykopki się kończą. Cywilizacja prowadzi swoją walkę gdzieś obok. Początkowo milcząco, z przyzwoleniem na wolność, spontaniczność i brak ograniczeń. Udało się z nagrań archiwalnych, z zapisków samej „Papuszy” odtworzyć coś umykającego.  Chwilę, moment uczucia maksymalnego, wychwyconego z szumu starych taśm, zdjęć dawnego życia. Mam wrażenie, że tekst sam gada swoją przepyszną historię. Raz chwytany w ryzy reporterskiej ręki, innym razem oddający się spontanicznie, tak jak „Papusza” śpiewowi, tańcom, wspólnemu biesiadowaniu. Czy ktoś może potwierdzić, kiedy i gdzie urodziła się Bronisława Wajs? Może w 1910, może w maju. Jedni mówią, że w Lublinie inni podają Sitaniec. Z domysłów jest uszyty ten świat. I z zabobonów. Z magii. Jak pisze Angelika Kuźniak, są tu „zdarzenia prawdopodobne, prawdziwe i wiele znaków zapytania”. I jest historia odebranej wolności.

Wraz z wojną fraza staje się chłodniejsza, bardziej mroczna. Jest w niej strach, rozpacz, ucieczki przed śmiercią. Kuźniak jest bardzo blisko człowieka i jego emocji. Mówi ich eskalacją, chowając się za tekstem, który ma być jedynym świadectwem wydarzeń. To obrazy, które uderzają swoją prostotą, wyartykułowaną prawdą. Bez niepotrzebnych ozdobników, bez sztucznego wywyższania tekstu nad życie. „Papusza” idzie z taborem z Wołynia, Niemcy właśnie ogłaszają swoją politykę oczyszczania społeczeństwa z podludzi. Jedna legenda cygańska mówi, że zabijający Cyganów i Żydów z zazdrości, bo nie mogą znieść, że są od Niemców mądrzejsi. Inna, że Cyganka Marfa przepowiedziała Hitlerowi, że przegra wojnę i zginie śmiercią samobójczą, więc kazał ją zamknąć a Cyganów wybić. Pomijana w historii ludobójstwa eksterminacja Cyganów wraca tu ze zdwojoną siłą. Zagłada nieuznana w procesach norymberskich za ludobójstwo. Angelika Kuźniak wędruje szlakiem taborów, zaznaczając na ich mapie bestialskie ślady pogromów.

W tej opowieści mówią fakty, wydarzenia . Mówi też „Papusza”. Siły jej „odejszły”, cztery dni „umirała” z głodu. Jagody „zbirała”. Angelika Kuźniak zdecydowała się w niektórych miejscach cytować ją z nagrań archiwalnych, bez poprawiania błędów językowych. To niewątpliwie ogromny atut książki, wzmacniający autentyzm opowieści. „Papusza” mieszająca polski z cygańskim jest sobą. Jest szczera. Jest bezpretensjonalna.  Wnikanie w ten hermetyczny świat jest fascynującym doświadczeniem. Te chwile, gdy „Papusza” spisuje swoje wspomnienia, gdy koresponduje z Ficowskim, z Tuwimem, a są tu fragmenty listów, spisane urywki nagrań, zniekształcając słowa, nie zwracając uwagi na ortografię to chwile niezwykłe. Chwile pochylania się nad własną poukładaną, odprasowaną w kant rzeczywistością, gdzie liczy się forma a treść miażdżą normy, reguły, zasady. Wypierając często świat z indywidualizmu. Cudownie jest się zapomnieć w tym świecie, pomyśleć przez chwilę o takich zwyczajnościach, jak dotyk miękkiej ziemi pod gołymi stopami, chłód kropli deszczu na skórze. Przypomina mi się scena początkowa z filmu „Moje życie beze mnie” Isabel Coixet, w której grana przez Sarah Polley kobieta, stoi na bosaka, w deszczu na trawie, w tle słychać jej głos: ”Oto ty. Zamknięte oczy w deszczu. Nie myślałaś, że będziesz robić takie rzeczy. (…) W każdym razie podoba ci się walka z zimnem i uczucie przesączającej się wody przez T-Shirt i dostającej się do skóry. Te rzeczy, o których piszą w książkach, których nie czytałaś. Oto ty… Kto by pomyślał?… Ty. I to uczucie ziemi rosnącej pod stopami i ten zapach. I dźwięk deszczu uderzającego o liście”. Gdy Papusza angażuje się w walkę przeciwko akcji osiedleńczej, gdy mówi, „te ściany [mieszkania] takie ciężkie nade mną” zastanawiam się, ile myśmy poświęcili w imię cywilizacji. Kuźniak w końcu porówna los Cyganów do sytuacji Indian amerykańskich zamkniętych w rezerwatach. Ta sama ucieczka w alkoholizm, te same problemy społeczne, tyle samo wzajemnej niechęci i niezrozumienia. W imię czego? Uderzające w tym wszystkim jest porównanie polityki nazistów z łagodniejszą jej kontynuacją przez komunistów.

Dr Anna Pekaniec podczas spotkania promującego jej książkę „Czy w tej autobiografii jest kobieta” zwróciła uwagę, że redaktorzy swoimi decyzjami bywa, że pozbawiają teksty świadectw, które pokazywałyby historię kobiet. Nie wiem, jak wyglądałaby historia „Papuszy” napisana przez mężczyznę. I czy mężczyzna zwróciłby uwagę na bezwzględne wobec kobiet niepisane prawo taboru? Czy umiałby tak opowiedzieć tę historię, żeby wydobyć z niej świat, w którym „Cygan może zrobić z żoną, wszystko co mu do głowy strzeli. Przegrać w werbla. Mordę otłuc. Przydusić nogą gardło. Sponiewierać, jak ścierwo jakieś.” Ten reportaż jest niebezpiecznie blisko w najważniejszych momentach i „Papuszy” i Cyganów, narodu, któremu odbiera się wolność a tym samym tożsamość. Ale to więcej niż gest pamięci o „Papuszy”, o Cyganach. To my, to historia o nas. Mimo zmieniających się czasów, mimo zmieniających się plenerów, uwikłanych odwiecznie w te same błędy.

Angelika Kuźniak, Papusza, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013. Redakcja Magdalena Budzińska. Projekt okładki: Agnieszka Pasierska. Korekty: Zuzanna Szatanik, Alicja Listwan. Tłumaczenie zacytowanego fragmentu filmu: Bartosz Zimiński.