Kategorie
Non-nordic

Gauguin – Henri Perruchot

Wciągająca biografia człowieka o peruwiańsko-francuskich korzeniach, który porzuca bezpieczną finansowo pracę na giełdzie, aby oddać się malarstwu, Vincenta van Gogha doprowadza do tego, że obcina sobie ucho, walczy o prawa dla autochtonów na Tahiti. Henri Perruchot („Manet„, „Toulouse-Lautrec„) potrafi wyciągnąć z życiorysów swoich bohaterów najsmaczniejsze kąski i podaje je w tonie neutralnego obserwatora, który bez patosu i bez złośliwości potrafi pisać o ich jasnych i ciemnych stronach życia.

Uczciwie dodam, że po poprzednich lekturach tego autora, ta biografia wydała mi się najsłabsza, co nie znaczy, że jest zła. Jej słabość być może wynika stąd, że o Gauguinie można by napisać kilka książek a każdą poświęcić czemuś innemu i trudno byłoby wyczerpać wszystko na temat jego bogatego życia. Wydaje mi się też, że Perruchotowi najtrudniej przyszło w przypadku Gauguina oddać prawdę o człowieku, który wymyka się jednoznacznym osądom.

Począwszy od peruwiańskich korzeni Gauguina i historii jego babki ze strony matki, Flory Tristan, małżeństwa z Dunką Mette-Sophie Gad, z będzie miał pięcioro dzieci. Poprzez pobyt w Kopenhadze, w której wydaje się być rozumiany, jako artysta. Porzucenie przez niego intratnego stanowiska na giełdzie, na której udawało mu się grać z sukcesem tak wielkim, że jak mawiali jego świadkowie stać go było, żeby przyjechać do pracy dorożką, która czekała na niego do zamknięcia giełdy. Mette-Sophie Gad nie może się pogodzić na niejasny los matki pięciorga dzieci i żony malarza, który dopiero stawia pierwsze szlify w zawodzie. Małżeństwo zacznie przeżywać niekończące się trudne chwile, łącznie z rozłąką. Gauguin szuka inspiracji, rozpoczynając swoje podróże na Martynikę, Tahiti, Dominikę, gdzie klaruje się jego styl, i to właśnie obrazy powstałe na Oceanii przyniosą mu największą sławę. Perruchot dawkuje informacje w taki sposób, że jednak momentami urywa się pewna ciągłość opowieści i czytając, nie wiadomo, z jakim Gauguinem ma się teraz do czynienia, czy nadal niedostępnym mrukiem, czy zapatrzonym w siebie mistrzem, czy człowiekiem, który poświęca wszystko, wraz z rodziną dla własnej pasji, chaotycznym, nieprzywiązującym uwagi do drobiazgów, zaciekłym krytykiem stosunków społecznych, autorem książek? Być może trudno jest na kilkuset stronach pomieścić i historię przyjaźni z van Goghiem i płodne lata twórczości na Tahiti, romanse, fascynacje, postaci wrogów, działalność pro społeczną. Czytając tę biografię pozostaje ogromny niedosyt, który skłania do sięgnięcia po kolejne książki poświęcone temu malarzowi.

Henri Perruchot, Gauguin, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1976. Przełożyła Hanna Olędzka. Tytuł oryginału: „La vie de Gauguin” (1961).