Kategorie
Kino nordyckie

Tymczasem na ziemi – dokument o szwedzkim przemyśle pogrzebowym

Osobą, która najgłębiej zaglądnęła w duszę zsekularyzowanego szwedzkiego społeczeństwa jest Carl Olsson (ur. 1984). Nakręcił film o szwedzkim przemyśle pogrzebowym. Mówi się o nim, że to drugi Roy Andersson. Że znalazł w życiu codziennym bohaterów, których w swoich fabułach wymyśla Aki Kaurismäki. Że najlepiej w nordyckim świecie filmowym operuje tableaux Seidla. Niektórzy wieszczą, że tematy, które porusza mogą świadczyć, że mamy nordyckiego następcę Fredericka Wisemana. Razem z Miladem Alami (Uwodziciel) i Gustavem Möllerem (Winni) tworzy szwedzką triadę absolwentów Duńskiej Szkoły Filmowej, która najlepiej dekoduje nordic mindset.

Tymczasem na ziemi - reż. Carl Olsson. Film dokumentalny o szwedzkim przemyśle pogrzebowym
Tymczasem na ziemi – reż. Carl Olsson

Carl Olsson urodził się w 1984 w Kalmarze (Szwecja). Mieszka w Kopenhadze, w której został po ukończeniu Den Danske Filmskole / The National Film School of Denmark, gdzie studiował w latach 2009 – 2013. Zdobywał też szlify filmowe w Dramatiska Institutet i w Folkhögskola Biskops Arnö w Sztokholmie. Dość wcześnie wiedział kim chce być, bo już w szkole średniej wybrał linię programową z zakresu mediów.

Carl Olsson – nadzieja szwedzkiego filmu dokumentalnego

Już jego film dyplomowy „Blessed Be This Place” zachwycił krytykę, zdobywając nominację do Danish Film Academy Award. Debiutanckim „Patrimonium” wygrał the Award for Artistic Excellence 2019 podczas Moscow International Film Festival. A lawina nagród i nominacji wciąż trwa.

„Tymczasem na ziemi” (Samtidigt på jorden / Meanwhile on Earth, 2020) to spojrzenie na szwedzką mentalność z precyzją, jaką daje dokumentalne oko kamery. O swoim pomyśle na film Carl Olsson opowiedział w wywiadzie dla „KalmarPosten”. Pracował akurat nad filmem dyplomowym i kręcił zdjęcia w krematorium. Zaskoczyło go połączenie patosu i trywialności w pewnej sytuacji, gdy pracownicy wkładając trumnę ze zwłokami do pieca jednocześnie gwizdali pod nosem. To wtedy zaczął się głębiej zastanawiać nad rytuałem śmierci we współczesnym szwedzkim społeczeństwie.

Szwedzki sposób na umieranie

W 2015 Erik Gandini poruszył ten temat w swoim głośnym dokumencie „Szwedzka teoria miłości”. Cały świat dowiedział się wówczas, że Szwedzi mają problem, którego smutnym zwieńczeniem jest umieranie w samotności. O ile jednak Gandini celuje w kontrowersję i wywołuje efekt szoku, o tyle Olsson skupia się na człowieku i wszystkich aktorach rytuału odchodzenia i zachęca nas do myślenia.

Porównując oba dokumenty, można dostrzec dwie zupełnie odmienne perspektywy patrzenia na społeczeństwo szwedzkie. Z jednej strony mamy imigranta, który operuje sensacją, tworząc w swoim filmie obraz dziwolągów z Północy. Z drugiej Szweda, który ze szwedzką flegmą przygląda się własnym krajanom oddając to, co w nich najbardziej szwedzkie. Gandini robi film z tezą. Olsson z zadumą nad światem, w którym przyszło mu żyć. To dlatego, dopiero oglądając „Tymczasem na ziemi” wpadamy w spiralę pytań. A to właśnie w takim koktajlu rodzi się najciekawsza dyskusja nad życiem.

Artystyczny sznyt

Film Olssona nie ma szans na porównywalną z dokumentem Gandiniego popularność. Bo to kino artystyczne. Jest spokojnie kadrowany w długich, statycznych ujęciach. Można się tu wsłuchać w dźwięk migoczącej świetlówki. Kamera oddala się i przybliża pozwalając na ogląd sytuacji od szczegółu do całości. Sceny budują pojedyncze obrazy, które finalnie złożą się na pogłębiony obraz rytuału: od momentu starości, w który wpisane jest oczekiwanie na śmierć, poprzez całą mechanikę zajmowania się zwłokami aż do finalnej ceremonii pożegnania.

Gandini uważał, że tragedią Szwedów jest umieranie w samotności. Olsson pokazał precyzję z jaką w Szwecji zajmuje się śmiercią. Każdy etap odchodzenia ma swój mały rytuał. Każdy jego aktor rolę do odegrania. A to, co zawsze tak pozytywnie mnie zaskakuje w Szwecji, to po pierwsze szacunek do pracy. Po drugie spokój w pracy. I wreszcie pasja, coś co pewnie mało kto łączy z pracą na przykład grabarza.

Szwecja – idealny kraj do umierania

Projekt „Szwecja” w momencie budowania Folkhemmet miał z założenia być idealnym miejscem do życia dla każdego. Bez względu na wykształcenie, pochodzenie, majątek. I to się udało. Znamienne dla filmu Olssona reklamowanego jako film o przemyśle pogrzebowym jest oddanie kwintesencji szwedzkiego rynku pracy. Pisałam już o szwedzkich pomysłach na sześciogodzinny tydzień pracy, o dążeniu do work life balance, który przynosi fenomenalne zyski dla firm.

Oglądając dokument Carla Olssona uderza przede wszystkim spokój. Ale nie dlatego, że tematem filmu jest śmierć. Ten spokój jest kwintesencją szwedzkiego rynku pracy. Nikt tu się nie spieszy. Jest czas na relaks, kawę z bułeczką cynamonową z kolegami z pracy, odrobinę lenistwa. Jest też czas na precyzję i pietyzm działania. Każdy ma na wykonanie swojej pracy tyle czasu, ile jest konieczne, żeby to zrobić nie dobrze, ale świetnie. Widzimy scenę, gdy pracownik domu pogrzebowego kilkakrotnie obchodzi trumnę dookoła i przesuwa ją milimetr na prawo, milimetr na lewo. Niezadowolony z efektu poprawia wstęgę na wieńcu z kwiatami. Kobieta zatrudniana do grania na żywo podczas uroczystości pogrzebowych ma czas na przygotowanie repertuaru i ćwiczenie: i w domu, i potem z koleżanką przed uroczystością. Kierowcy karawanu nigdy nie łamią przepisów drogowych, bo czas na dojazd to rzecz święta. Wliczony w niego jest postój na pożywny lunch.

Widać ludzi, którzy oddają się swojej pracy z pasją. Nikt tu nie narzeka na warunki pracy. No może za wyjątkiem patolożki, która oddaje się lenistwu podczas przerwy na kawę. Widzimy jak siedzi w zrelaksowanej pozie na sofie, w przytulnym pokoju socjalnym. Popija kawę, rozczesując sobie palcami w zamyśleniu włosy. Dzwoni komórka. Ostatnią rzeczą, o której pomyślałabym w tej scenie to stres.

Szwecja – kraj dla starych ludzi

Jest też tutaj oddany standard życia, który udało się uchwycić przy okazji. Pokój szwedzkiej seniorki wypełniają liczne udogodnienia, które mają jej ułatwić poruszanie się po starości. Nad łóżkiem poręcz, dzięki której łatwiej jej się podnieść. Obok wózeczek na kółkach, który przyda się przy okazji spacerów. Łóżko wyposażone w kółka, co pewnie ułatwia życie pielęgniarzom na wypadek szybkiej pomocy medycznej. Seniorka ta w pewnym momencie w rozmowie z synem narzeka, że nikt już się dzisiaj nie interesuje starszymi ludźmi. A ja sobie myślę, że niejeden polski senior w jej wieku nie może liczyć na taką pomoc państwa w radzeniu sobie z późną starością.

Widać też inny standard pracy i warunków z nią związanych. Grabarze na lunch idą do restauracji azjatyckiej. Kierowcy karawanu dyskutują nad jakością zielonych smoothies a na obiad kupują smaczne sałatki. Przerwa śniadaniowa, która w polskim prawie wynosi 15 minut wpisanych w czas pracy, w Szwecji jest godzinną przerwą obiadową. Zamiast podgryzania kanapek idzie się na ciepły posiłek. Pracownicy nie tylko mają prawo do długiej przerwy, ale stać ich na obiad na mieście.

Każde stanowisko pracy zostało tak zorganizowane, żeby jak najmniej namęczyć się przy wykonywaniu zadań. A pracę podzielono na tyle etapów, że osobno zatrudniony jest pan wyjmujący trumnę z lodówki wystawiający ją podczas uroczystości kościelnych, dwie inne osoby obsługują piece krematoryjne nadzorujące wciskanie guziczków tuż po zapakowaniu zwłok do środka. Cały system podnośników, wózków widłowych ułatwia pracę. Jest czysto, wygodnie, precyzyjnie i bez pośpiechu.

Czas i brak pośpiechu bardzo dobrze robi nie tylko społeczeństwu szwedzkiemu, ale też filmowi Carla Olssona, który mógł na jego tworzenie poświęcić 5 lat. Odwiedza różne miejsca w Skåne, zdjęcia kręci m.in. w Malmö i Karskronie. Widać, że kamera pracowała na tyle długo, żeby uchwycić crème de la crème tego dokumentu, czyli dialogi.

Podglądając okiem kamery bohaterów swojego dokumentu Carl Olsson uchwycił bowiem jeszcze coś: szwedzkość w kontaktach interpersonalnych. Jest w nią wpisany pewnego rodzaju emocjonalny dystans i unikanie kłopotliwych, niewygodnych sytuacji. Rozmowami rządzi trywialność. Pracownicy karawanu rozmawiają o bufecie oferowanym przez pewną restaurację, gdzie za kilka koron można najeść się do woli. Grabarze polecają sobie zakupy w ICA Maxi w Trelleborg. Ktoś się cieszy, że zbliża się weekend. Nie ma tutaj niewygodnych politycznych tematów, poufałości i rozmów z nerwem. Gdyby na jednym krańcu umiejscowić długie Polaków rozmowy, to na drugim byłaby niezręczna szwedzka cisza. Szwedzi nie potrafią ze sobą milczeć, więc wypełniają niewygodne chwile małostkowymi wymianami zdań. To mistrzowie small talk w najgorszym wydaniu. Jeśli coś mnie w Szwecji męczy, to z pewnością napięcie jakie rodzi się w kontakcie z drugim człowiekiem, z którym nie wiadomo o czym rozmawiać. A milczeć nie powinno się, bo to niezręczne.

Dobre kraje do życia mają to do siebie, że wygodnie się w nich starzeje. Dobre filmy mają to do siebie, że oddają niuanse, prowadzą dialogi między wierszami i pokazują drugie dno. Mówią jedne rzeczy explicite, innych każą nam się domyśleć. ”Tymczasem na ziemi” to bardzo dobry film. A Szwecja to dobry kraj do życia i umierania.

Film obejrzałam w ramach 17. Festiwalu Filmowego Millennium Docs Against Gravity.

Filmografia Carla Olssona:
While We Wait (2011, film krótkometrażowy)
Nattevagt/Night Shift (2012, film krótkometrażowy)
Mr. Magdy, Room Number 17 Please (2012, film krótkometrażowy)
Velsignet være dette sted/Blessed Be This Place (2013, film krótkometrażowy)
Patrimonium (2019)
Samtidigt på jorden/Meanwhile on Earth (2020)

Inne źródła niewymienione w tekście: IFFR, www.carlolssonfilm.com, businessdoceurope.com.

Wesprzyj mnie:

Jeśli chcesz mnie wesprzeć w tworzeniu podobnych treści, uważasz że to co robię jest wartościowe lub po prostu ciekawe, dostarcza Ci nowej wiedzy, to teraz możesz to zrobić na:

buycoffee.to/szkicenordyckie