Kategorie
Non-nordic

Uczeń architekta – Elif Shafak, czyli american dream w osmańskim stylu

Jeśli jest jakiś głos z Turcji, którego naprawdę warto słuchać, to jest nim Elif Shafak. Pisarka bezkompromisowa, dyscyplina językowa na poziomie zmysłów, orientalny entourage. W swojej najnowszej powieści sięga po czasy szesnastowiecznego imperium osmańskiego, łącząc w zaskakujący sposób historyczną fabułę z przypowieścią o american dream.

Uczen_architekta_elif_shafak1

W życiu Elif Shafak (ur. 1971) nieustannie mieszało się nowe ze starym, tradycyjne z nowoczesnym. Począwszy od babci, której znachorskie umiejętności pozwalały wyleczyć nie tylko kurzajki na dłoniach. Po mamę, która po rozwodzie zaczyna pracować w dyplomacji i razem z córką wyjedzie do Madrytu na placówkę. Dziewczynka trafi tam do międzynarodowej szkoły, w której, jak opowie podczas wystąpienia na konferencji TED, musiała nieustannie wychodzić z oczekiwanej od niej roli Turczynki, biorąc na siebie wszelkie stereotypy z tym związane. Bardzo długo Elif Shafak funkcjonowała, jako „TA” pisarka feministyczna z Turcji. Nie tylko odrzuciła nazwisko ojca, ale też samą ideę związku z mężczyzną, bo kojarzył jej się z odbieraniem wolności. Dzisiaj jest mamą i szczęśliwą żoną mężczyzny, który idealnie rozumie jej potrzebę niezależności. Oboje dzielą życie pomiędzy Turcją, gdzie on szefuje gazecie, a USA, gdzie głównie przebywa Elif. Trudne i ważne dla kobiet tematy nieustannie powracają w jej twórczości; Shafak opisała m.in. depresję poporodową, której sama doświadczyła.

UCZEŃ ARCHITEKTA – BAJKA DLA DOROSŁYCH

W „Uczniu architekta wchodzimy w konwencję „Opowieści z tysiąca i jednej nocy”, co uprzedza, że chodzi o pewnego rodzaju lekcję z życia utrzymaną w nieco baśniowej formule, z aforyzmami, mądrościami, ku pokrzepieniu i dla otuchy. Wybrzmiewająca tu kwestia, to przekonanie, że życiem rządzi przypadek. Skazani na jego nieuchronność może raczej powinniśmy oddać się temu, co przyniesie los, zamiast z nim walczyć. Dżahan nie jest w stanie znieść tego, jak jego ojczym traktuje matkę, którą w końcu zakatuje na śmierć. Ciepło, jakiego chłopcu brakuje, odnajduje w relacji ze słoniem, który niedawno się urodził, i dla którego okazuje się ratunkiem, gdy mały, nazwany zresztą dlatego Czhota, nie jest w stanie samodzielnie ssać mleka matki. Chłopiec spija je do miski, z której karmi słoniątko. Gdy okazuje się, że zwierzątko ma trafić w prezencie do pałacu sułtana, ucieka, żeby pomóc słoniowi w trudnej morskiej podróży. Całe jego życie układa się w przysłowiową fortunę, która kołem się toczy. Zobaczymy, jak z otwartego dziecka, przeistacza się w nieco skrytego chłopaka. Jak uczy się sztuki przetrwania w seraju, buduje „wewnętrzny harem i trzyma pod kluczem wszelkie lęki, zmartwienia, sekrety i rozczarowania, które dręczą jego duszę” i „staje się sułtanem, jak i eunuchem tego haremu”, żeby finalnie „nie pozwolić zajrzeć do środka nikomu”. Szantażowany musi okradać sułtana. Niecodzienny słoń albinos przykuje uwagę dorastającej księżniczki, córki sułtana; tak pomiędzy nastolatkami, Dżahanem i Mihrimah zrodzi się wymykająca się konwenansom relacja. Od kornaka, którym stał się z przypadku, Dżahan zostanie jednym z czterech uczniów Sinana, najznakomitszego architekta tureckiego i jednego z najwybitniejszych na świecie. Bierze udział w wyprawach wojennych, staje się atrakcją pałacu sułtana, zadając się przez zupełny przypadek ze znakomitościami tego czasu, wezyrami, uczonymi szejkami, ale też np. z Michałem Aniołem. Taki american dream w osmańskim stylu.

„Uczeń architekta” rozpoczyna się mocnym, typowym dla dobrej prozy kryminalnej uderzeniem. Jest morderstwo zbiorowe, jest tajemnica i zapowiedź zagadki. Miejsce, które opisuje Shafak funkcjonuje przecież jako zaczyn do „opowieści o otrutych eunuchach, uduszonych konkubinach, ściętych wezyrach i workach zrzuconych do wód Bosforu z wciąż żywą i wijącą się zawartością”. Chociaż Elif Shafak sięga po kostium historyczny, to jednak rozwiewa w posłowiu wątpliwości, że nie o dosłowność w przedstawianiu faktów chodzi, bo nawet daty wydarzeń Shafak dowolnie nagina do potrzeb powieściowych. Książka jest szyta na miarę nieco ambitniejszego czytelnika prozy środka. Jest tu wszystko, co w koktajlu powieściowym decyduje o powodzeniu książki: wątek romansowy z motywem miłości zakazanej, rozprawa z rynkiem pracy, który w kostiumie historycznym oznacza system przywilejów i kar. Motyw nieoczekiwanej (międzykulturowej) przyjaźni, której koleje niemal utwierdzają w przekonaniu, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Relacja mistrz – uczeń, która pokazuje, jak mądrze można pokierować cudzym życiem. Czy historia więzi, jakie zawiązują się pomiędzy człowiekiem, a ukochanym zwierzęciem, która nadaje sens życiu.

ŻYCIE JAK SZKLANKA Z CIENIUTKIEGO SZKŁA

Elif Shafak próbuje nam powiedzieć, że człowiek bez względu na epokę, religię, zawsze pozostaje człowiekiem, z wszystkimi związanymi z tym dylematami. Jej powieść jest uniwersalną gawędą o życiu, jego perypetiach, zwrotach, które odbierają nadzieję lub nadają sens. Życie ludzkie jest kruche jak szklanka z cieniutkiego szkła, łatwo o pęknięcia, trwałe rysy. Łatwo też o tragedię. Nieostrożny ruch, niewłaściwa decyzja i wszystko rozsypuje się w raniące drobiazgi. Ale ludziom, jak przypomina Shafak zawsze towarzyszy silna wiara i cała paleta związanych z nią zabobonów i wierzeń. Bez względu na czas i religię wszyscy poddajemy się drobnym rytuałom, które mają nas chronić. Konkubiny i odaliski z haremu proszą rzezańców o zawieszenie na „Drzewie Życzeń” należących do nich bibelotów, tak dzielą się z Bogiem tajemnicami, których nikomu nie mogą wyjawić. Ludzie mamroczą modlitwy przeciwko złym demonom. Przestrzegają się przed dżinnami. Sułtan Sulejman:

„codziennie przed udaniem się na spoczynek wsuwa na palec pieczęć Salomona, pierścień dający jego imiennikowi władzę nad zwierzętami, ludźmi i dżinami”.

Mrok życia z nieustannymi pokusami ciągnął zawsze ludzi w strefy zakazane. I w niczym decyzje bohaterów „Ucznia architekta” nie różnią się od decyzji współczesnych ludzi. Tak samo marzą o fortunie, równie łatwo zdradzają, oszukują. Można sobie swobodnie wyobrazić przeniesienie akcji tej powieści w realia korporacyjnego świata, z szefem uzurpatorem, armią zniewolonych pracowników, którzy utknęli w systemie rekomendacji, intryg i podstępów. Powieść Elif Shafak ma jednak pokrzepić i sprzeniewierzyć się złu, z jakim przychodzi się mierzyć człowiekowi, bo wszystko ma kres, również kłamstwa, które zostają odkryte, tajemnice, które zostają rozwiązane, nieszczęśliwe miłości, które się skończą. A wreszcie, poucza autorka, należy przestać się bać kar i marzyć o nagrodach, bo „zarówno piekło, jak niebo, cierpienie i radość, istnieją tu i teraz”.

Ale przede wszystkim „Uczeń architekta” jest pisany na wysokim c zmysłowych doznań. Lepki od słodkich zapachów i smaków.

„Fig z gęstą śmietaną i fiołkowego szerbetu, marcepana z dżemem z różanych płatków oraz kasztanów w miodzie”.

Bogusław Deptuła, pan od „Literatury od kuchni” wyjaśniłby, jak je przygotować. Nam pozostaje wyobraźnia. Tę uruchamiają też detale Miasta Siedmiu Wzgórz. XVI-wieczny Stambuł odkrywa przed nami główne arterie i swoje zaułki. Zmienia się, jak zmieniają się sułtani. Popada wraz z nimi w nieograniczony przepych, żeby się ponownie skupić na prostocie. Powietrze raz „chłodne i rześkie, z wyczuwalnym aromatem mirtu, ciemiernika i rozmarynu”, innym razem morowe, niosące kolejną śmierć. A „gdzieś w sercu atramentowej nocy, tak ciemnej, że rozmazywała wszystkie kolory” toczy się życie sułtanki Hürrem, o której „mówiono, że rzuciła na sułtana czarodziejskie zaklęcie, że zatruwa jego wiśniowy szerbet, rozpyla pod jego poduszką tajemne mikstury i przy pełni Księżyca zawiązuje na jego szatach supły”. Stambuł w „Uczniu architekta” i oszałamia, i smuci. Zachwyca dzielnicami „żydowską, ormiańską, okolicami zamieszkanymi przez Greków i Lewantyńczyków”, ujawniając dawną harmonię, w jakiej obok siebie tętniło życie wielu kultur i religii, które nie używając słowa „wielokulturowość”, uczyniły z tego pojęcia sposób na życie. Zawstydza furią, w jakie wpada uginając się pod kolejnymi niepowodzeniami. Zaskakuje tempem, w jaki rozprawia się z heretykami, ale i otwartością, z jaką kumuluje wiedzę ówczesnego świata, zmieniając jego granice w rytm chimerycznych decyzji kolejnych sułtanów.

Elif_Shafak_BBC_Facebook

Warto tuż po powieści Elif Shafak sięgnąć po świetną książkę reporterską Witolda Szabłowskiego „Zabójca z miasta moreli. Reportaże z Turcji”. Dla kontrastu, który najpełniej pomaga zrozumieć niuanse zmieniającego się kraju, mentalnie tkwiącego w szerokim rozkroku pomiędzy imperium osmańskim a Turcją współczesną. A „Ucznia architekta” polecam tym, dla których mieszanka historii i fikcji doprawiona orientalnym przepychem będzie wystarczającym powodem, żeby się dać ponieść tej niespiesznej lekturze. Dla jej egzotyki. Smaków. Zapachów. I dla baśniowej narracji.

PS literówki: str. 228: szpoglądał

Recenzja: „Uczeń architekta”, Elif Shafak, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016. Przełożył: Jerzy Kozłowski. Tytuł oryginału: The Architect’s Apprentice (2014). Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz. Opieka redakcyjna: Dorota Gruszka. Adiustacja: Urszula Horecka. Korekta: Barbara Gąsiorowska, Katarzyna Onderka. ISBN 978-83-240-4122-0.Stron: 476.

O książce porozmawiam 30 czerwca (czwartek), godz. 21:00 – 22:00 w audycji Barbary Gawryluk „Koło Kultury”, gdzie wystąpię gościnnie w roli jurora obok Pauliny Małochleb i Michała Sowińskiego. Razem wybierzemy książkę miesiąca, a „Uczeń architekta” Elif Shafakjest jedną z trzech nominowanych do tego tytułu.

Logo_Radio_Krakw2