Każda kobieta, która ma ambicję pisać MUSI przeczytać „Orianę Fallaci. Portret kobiety” Cristiny de Stefano. Każdej wielkiej kobiecie życzę tak dobrej biografistki. Każdemu życzę takiej kariery i nikomu takiego życia osobistego. Wielokrotnie zastanawiałam się, co trzeba dostać od życia, żeby zostać Orianą Fallaci. Ile w takim życiorysie jest zbiegów okoliczności, ile szczęścia, ile talentu, a ile ciężkiej pracy?
Wyobrażeń o Orianie Fallaci, mitów wokół niej narosłych jest niezliczona ilość. Odkrywanie jej prawdziwej to fascynujące przeżycie. Szukałam od lat mistrzyni do naśladowania, kogoś, kto i piórem i poglądami byłby mi bliski. Szukając bezskutecznie, nie sądziłam, że autorka książki, którą podarowałam prawie dziesięć lat temu koleżance na urodziny, tak mnie uderzy dzisiaj mieszanką łagodności i stanowczości. Mierząc się z mitem nie sądziłam, że dotknę aż tak blisko i tak bolesnej prawdy o najważniejszej postaci światowego dziennikarstwa. Największej. Najlepszej. Najbardziej uwielbianej i najbardziej znienawidzonej we własnym kraju.
„Oriana Fallaci. Portret kobiety” to biografia trzymająca się ryzów czasu i miejsca. Bez gatunkowych ekscesów, którymi tak subtelnie uwodzi nas Anna Marchewka w „Śladach nieobecności. Poszukiwanie Ireny Szelburg„. To dwie odmienne szkoły pisania. Cristina de Stefano idzie z nurtem biografistyki, Anna Marchewka wydeptuje boczne, własne ścieżki. Język Anny Marchewki przykuwa, zamienia historię Szelburg w migotliwe obrazy, gdzie równie ważny jest rozbłysk światła i ciemność wkrótce potem. Tekst Marchewki wymaga uważności, maksymalnego skupienia, zwłaszcza, gdy rozbija się na kolejne niewiadome, gdy zapętla się do wcześniejszej historii i kreśli jej nowy dalszy ciąg. De Stefano pisze przeźroczystym językiem, jak spuentuje jedna z moich koleżanek, prostym i niewyszukanym. I jeśli miałabym wskazać dwa skrajnie odmienne style pisania, to właśnie na przykładzie tych dwóch autorek. Książka de Stefano przynajmniej z dwóch powodów miała już na wstępie rewelacyjne szanse na sukces komercyjny: bohaterka tekstu i właśnie sposób pisania. Historia Oriany Fallaci układa się chronologicznie, a nawet przez przypadek, miejscami tematycznie, tak jakby własnym życiem, Fallaci chciała ułatwić pracę swoim biografom, zajmując się kolejno światem filmu, mody, polityki, zostając korespondentką wojenną, przeprowadzając słynne wywiady. Stopniowo wyostrzając styl, mierząc się w końcu z samą sobą, uderzając charyzmą, niewiarygodną wiedzą, skrupulatnością dokumentacji, ogromem faktów, celnością komentarzy.
Poznajemy w kolejnych odsłonach dojrzewającą kobietę, począwszy od dziewczynki, osadzoną w środowisku z gruntu niepokornym i przesyconym literaturą. Widać w tej książce fascynację Cristiny de Stefano Orianą i chęć zrozumienia źródła fenomenu Fallaci. Bez padania przed nią na kolana, ale też bez wścibstwa i chęci rzucenia gawiedzi krwistego życiowego mięsa. Cristina de Stefano raczej pisze, żeby odtworzyć, przypomnieć i podtrzymać mit wielkiej Oriany Fallaci. Dyskretnie przemilcza te informacje, o które zostanie poproszona. Tak jest na przykład z początkową scenę, gdy Fallaci prywatnym samolotem wraca z USA do Florencji. De Stefano nie zdradzi, kto był sponsorem tego ekskluzywnego lotu, a jak się domyślam takie smaczki budują skandalizujące biografie. Ta ma jednak inny cel. Zaczynając od dzieciństwa, może mało odkrywczo, ale słusznie przypatruje się de Stefano otoczeniu, z którego wyrasta Fallaci późniejsza ikona włoskiego dziennikarstwa. Echa dzieciństwa będą też nieustannie powracać w biografii Fallaci, ułatwiając zrozumienie jej stosunku do sławy, bogactwa i drobnych słabości, które zaczynają się z braku w dzieciństwie. Rodzice biedni i zakochani w książkach, ochrzczą pierworodną córkę imieniem księżnej Guermantes z Prousta. Rzuca się w oczy nienachalna surowość domu, w którym z trudem przychodzi zaspakajanie podstawowych potrzeb. Nieustanne przerabianie ubrań, kupowanie butów na zapas o numer większych. I bunt wpisany w dzieje jej rodziny. Dziadek Antonio aresztowany za poglądy antyfaszystowskie, August Cantini, dezerter pierwszej wojny światowej i anarchista, ojciec założyciel florenckiego oddziału związków zawodowych. I matka, niewykształcona, bo wówczas nie kształciło się kobiet, która powtarza niezmordowana córce, że „życie jest niepewną walką, którą można wygrać tylko uporem i wytrwałością”.
Oriana wie, że kluczem do sukcesu jest ciężka praca, nieustanne zdobywanie wiedzy. Zachłannie i uporczywie ją zdobywa. Z poświęceniem i ogromną pasją. Już niedługo da znać jej niepokorny charakter; będzie bezczelna tam, gdzie inne kobiety uległe. Angażuje się w ruch oporu, szmugluje ulotki. Egzaminatorów podczas matury zapyta prowokacyjnie:
„dlaczego jako temat wybrali pojęcie państwa, które przecież jest pojęciem zmiennym, a nie ideę wolności – wieczną i absolutną”.
Dyktatora Sajgonu zapyta o to, jak bardzo jest skorumpowany. Cristina de Stefano wyłuskuje z życia Fallaci te momenty, które pokażą nam jej dojrzewanie do feminizmu i wyjaśnią złożoność z jaką podchodziła do fundamentalnych kwestii emancypacyjnych. Nigdy nie pogodzi się ze zniewoleniem kobiet. Podczas wywiadu z ajatollahem Chomeinim zrzuci czador na znak protestu. Pozna żyjące w malezyjskiej dżungli matriarchinie, które ziemię i potomków przekazywały w linii żeńskiej, organizując rolę mężczyzn wyłącznie do przedłużenia gatunku. Fallaci musi być najlepsza, więc cokolwiek robi, wkłada w to maksimum pracy i wysiłku. Wkrótce poznamy źródło jej chłodnego stosunku do islamu. Czyta. Pochłania wręcz książki. Chce zostać pisarką, co jednak budzi sprzeciw rodziców. Idąc na kompromis decyduje się na dziennikarstwo. Szukając pracy przez przypadek zapuka do drzwi dziennika chrześcijańskich demokratów.
„Posiada wnikliwy zmysł obserwacji, zdolność do niebanalnej interpretacji zaobserwowanych faktów, a do tego łatwość ubrania tego w słowa”.
Tak rodzi się wielki talent. Zostając dziennikarką wchodzi w męski świat. Szybko uświadamia sobie jego reguły i zaczyna rozumieć, że wygra w nim, jeśli będzie najlepsza. To tytan pracy, rzadko zadowolona z własnych tekstów, najbardziej krytyczna wobec samej siebie. Potrafi kilkanaście razy poprawiać artykuł zanim odda go do druku.
Pierwszy raz straci pracę z powodów etycznych. I tu Cristina de Stefano zaczyna opowiadać o ogromnej potrzebie prawdy u Fallaci, która nie znosi tchórzostwa, oportunizmu. Nie chce napisać tekstu na zamówienie, a priori złośliwego. Chce napisać prawdę, więc musi szukać nowej pracy. Zostaje zatrudniona w „L’Europeo”, najbardziej prestiżowym piśmie tamtych czasów. Będzie tam pisać o kinie, nie to ją jednak interesowało. Ma jednak świadomość, że musi ćwiczyć warsztat, wyrobić sobie styl, więc traktuje te wszystkie zlecenia jak szkołę dziennikarstwa. Nic jej nie umknie. Potrafi nawet z milczenia rozmówcy, wyciągnąć daleko idące wnioski. Pisze i bardzo wnikliwie obserwuje otoczenie. Poznaje największe sławy światowego kina; rozmawia z nimi bez cienia skrępowania, kreśląc mocne, wyraziste portrety, wkrótce coraz bardziej zniechęcona próżnością i pustką ich świata. Nawet, jeśli nie uda jej się spotkać z kimś, zrobi z tego temat, jak z ubiegania się o wywiad z Marlin Monroe, po tym, jak aktorka, zrywa kontrakt i na pół roku znika. Fallaci dostaje kolejne zlecenia, ma opisać świat haute couture. Jest jeszcze bardziej zdegustowana. Nie zostawi suchej nitki na gwiazdach mody.
Oriana Fallaci powie, że dzięki dziennikarstwu może żyć jak mężczyzna. Ale czy może żyć z mężczyzną? Ta część jej biografii uderzyła mnie najbardziej. Ta zawzięta, zdyscyplinowana, nieugięta dziennikarka, prywatnie, zakochana, staje się delikatną, wrażliwą romantyczką, skłonną rzucić pracę i oddać się swojemu mężczyźnie. Traci siebie zupełnie z horyzontu. Wchodzi w świat kochanka na zasadzie uległej, posłusznej i oddanej niewolnicy. Byłam zdumiona jej otwartością, wylewnością i niestrudzoną walką o odwzajemnienie. Byłam kompletnie zaskoczona, jak boleśnie i dramatycznie potrafiła żebrać o uczucia. I jak bardzo ta walka ją zahartowała. Nauczy się kochać na własnych warunkach; nauczy się wyznaczać granice mężczyznom w swoim życiu. Powie, że „miłość to pułapka, służy do trzymania ludzi pod kontrolą”. Chociaż ogromnym kosztem. I moim zdaniem dużo za późno. Osobiste dramaty, nieodzownie wpływające na jej pracę, jej wybory, pokazują pośrednio, co było największą siłą napędową Fallaci: ona pisze z głębi trzewi, z pasji. Jej paliwem jest wiedza o świecie, który pozbawił ją złudzeń, pozostawił poruszoną i zaangażowaną. Fallaci będzie walczyć o lepszy świat, choćby własnym kosztem. Pewnego dnia otrze się o śmierć. Uratuje ją pielęgniarka, która uwierzy, że krwawiąca od pocisków kobieta to Fallaci.
Przypadek, szczęście i upór w dążeniu do celu przeplata się w życiu Oriany. De Stefano wie jak dobierać fakty, trafia w punkt, w najważniejsze momenty z życia Włoszki. Zatrzymuje się w miejscach dla niej przełomowych, oddając ducha czasów i skupiając uwagę na szczególe, który poruszył Fallaci, zmienił bieg w jej życiu. Prześledzimy te wydarzenia, które ukształtowały jej światopogląd, zmieniły jej sposób parzenia na problemy tego świata. Zobaczymy, kiedy Oriana postanawia świadomie stać się TĄ Fallaci. Przenosi się do Nowego Jorku, bo jak napisze to „miasto międzynarodowe, podobnie jak Paryż w czasach naszych dziadków. Karuzela kultur, mieszanina narodowości, kondensacja ludzkiej inteligencji, bogactwo zainteresowań, targowisko możliwości”.
Co zdecydowało, że Fallaci prawie nikt nie śmiał odmówić wywiadu? Dlaczego włoscy koledzy zazdrośni o jej sukces, nazywają Orianę „wiedźmą z piazza Carlo Erbo”? Co napisała Fallaci o monarchach skandynawskich? Dlaczego Kissinger żałował, że udzielił jej wywiadu? Co sądziła o Lechu Wałęsie, i dlaczego tak łaskawie potraktowała go w wywiadzie? Jaki stosunek miała do krytyków literackich? Dlaczego powiedziała, że zdobyła „najwyższe laury na Sorbonie samotności”? Co miała na myśli mówiąc: „pięknie jest się starzeć. Wraz z wiekiem zdobywa się wolność, której się nie miało w młodości. Wolność absolutną”. O tym w „Oriana Fallaci. Portret kobiety” Cristiny de Stefano. Polecam!
PS Wytropione literówki: str. 95 „Pierwszy przystanek zrobili w Turcji, gdzie Oriana spotkała się kobietami”; str. 219 „popłudniową drzemkę”.
Recenzja książki: Oriana Fallaci. Portret kobiety – Cristina de Stefano, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2014. Z języka włoskiego przełożyła Alina Pawłowska-Zampino. Tytuł oryginału: Oriana. Una donna. (2013). Redakcja: Jolanta Olejniczak-Kulan. Korekta: Joanna Rodkiewicz, Iwona Wyrwisz. Stron: 338. Książka zawiera zdjęcia, spis treści, indeks.