Nasze pragnienia zostawiają w przestrzeni ślad, który wywołuje cienie duchów z Krainy Tęsknoty. Obudzone sięgają po to co dla ludzi najważniejsze. Frida Arwen Rosesund dała się poznać w horrorze historycznym „Att de i tid må väckas” jako mistrzyni niepokoju. Rok wcześniej ukaże się „Förvriden” a szwedzka scena literacka zyskuje coraz pewniejszą siebie pisarkę, która bezlitośnie dla czytelnika rozpisuje jego lęki, sięgając po coraz bardziej niepokojące środki.
„Förvriden” wyrasta z pierwszego dziecięcego strachu, nawarstwiającego się z kolejnymi przestrogami rodziców, odwołuje się do kanonicznych lęków dorastania i żywi się strachem dorosłego niepokojącego się o własną rodzinę, przyszłość dzieci, wierność i stałość uczuć partnera. Rosesund skupiona na archeologii strachu bada jego kolejne pokłady, rozgrzebując najbardziej bolesne jego detale wprowadzając elementy grozy tam, gdzie nauczyliśmy się czuć bezpiecznie i idyllicznie. Strach jest dla niej narzędziem deprecjonowania poczucia bezpieczeństwa: w domu, w towarzystwie przyjaciół, na łonie znanej od lat przyrody, wśród najbliższych. Zło może się czaić wszędzie, czekając na odpowiedni moment, żeby dać upust swojej mocy. Nawet w marzeniach.
Dzieci u Rosesund zachowały w sobie to, co ginie w dorosłych wraz ze śmiercią ich wewnętrznego dziecka: wrażliwość na świat, umiejętność odczytywania niewidocznych znaków, dialog z przyrodą. Kilkuletnia Moa nie tylko kocha las, na którego skraju stoi jej rodzinny dom, lecz odbiera jego głosy, w śnie i na jawie. Wczytuje się w nie ze zrozumieniem i bez strachu. Strachu, który towarzyszy dziecku przecież od dzieciństwa: w lęku rodziców o nie, w strasznych historiach, które Moa usłyszy od swojej nastoletniej opiekunki Jennifer, zatrudnianej od czasu do czasu do pilnowania dziewczynki. Jennifer poczuła już smak własnego strachu, skonsumowała go na dziwnych warunkach, wypierając z pamięci okropną historię z dzieciństwa. Zanim Moa zniknie zdąży opowiedzieć swojej matce, co dzieje się w lesie. Według Moy las pełen jest dzieci porwanych przez zamieszkujące go elfy – bezcielesne postaci o nieokreślonym wieku, smutne, bo nie mogą mieć własnych dzieci. Stąd porywają ludzkie, gdy te umrą chowają ich ciała pod kamieniami w lesie, zamieszkiwanym też przez mroczne cienie, które wysysają z dzieci i młodych ludzi życie, którym się żywią i młode dziewczyny, które gdy chcą mieć chłopaka, porywają go i trzymają u siebie na uwięzi. Jonas zanim zaginie opowie ojcu swój koszmar, w którym zobaczy jak umrze. Donnie przewidzi własne zaginięcie. Nikt jednak nie słucha głosu dzieci, wszyscy bagatelizują je, doszukując się w tych strasznych historiach wybujałej wyobraźni. Coś lub ktoś porywa jednak od lat dzieci w okolicy.
Niedługo los Moy i Jennifer przetnie się z historią Donniego, siedemnastolatka, który od pięciu lat próbuje nie pamiętać o swoich urodzinach, bo to wówczas stało się coś przerażającego, co w ciągu doby zamieniło dwunastolatka w dorosłego mężczyznę. Na imprezie w domu Adama i Theresy Donnie dowie się od Jennifer, że mała Moa znikła, gdy dziewczyna ją pilnowała. Jesteśmy na dalekiej północy Szwecji w Norrland, tam, gdzie lasy są wielkie i gęste, przyroda nieujarzmiona, człowiek bezbronny wobec jej bezmiaru i praw natury. To genialne warunki dla zbrodni, co udowodniła w swoich kryminałach Åsa Larsson. Rosesund posunie się dalej, tworząc mroczny świat, w którym inicjacja w życie dorosłe to brutalne przejście z dzieciństwa w mroczny, niezrozumiały świat dorosłych. Świat psychopatyczny, naznaczony zemstą, niepewnością, zdradą, podwójnym życiem. Mama Donniego przestrzega chłopaka całe życie, żeby nie dał się zwieść złudnej urodzie lasu i czuł przed nim respekt, bo to nie człowiek posiada las, lecz las człowieka. Jest w nim jednak coś, co przyciąga, woła. Las zbiera swoje żniwa, kolejne dzieci znikają w niezrozumiałych okolicznościach a służby odpowiedzialne za rozwiązanie zbrodni milczą, tuszując tym swoją bezradność. Kto lub co odpowiada za te powtarzające się zniknięcia?
U Rosesund w budowaniu napięcia ogromną rolę odgrywają detale, stare domy położone na skraju lasu, ze zniszczonymi schodami, zapuszczone, ze starociami gromadzonymi od lat, nieprzyjazny wzrok niemych świadków wydarzeń. Pojawia się motyw mądrej kobiety, w „Att de i tid må väckas” Sofii, znachorki pomagającej ludziom we wsi, w „Förvriden” Lindy matki Donniego, która jako jedyna wśród dorosłych wydaje się pielęgnować w sobie to wewnętrzne wrażliwe na inny świat dziecko. Świetnie też Rosesund zmienia plany wplatając w rzeczywistość sny i halucynacje. Gdy znika Donnie Linda nie dopuszcza do siebie myśli, że chłopak może nie żyć. Cały dzień maluje próbując odwrócić własną uwagę od kolejnych godzin nieobecności syna. Jej obraz po raz pierwszy jest mrocznym portretem w czerni i odcieniach szarości, z którego patrzą na nią wielkie czarne postaci ze złem czającym się w oczach.
Rosesund opowiada historię słabości i rozpaczy, które zamieniają ludzi w zwierzęta. Straszy pokazując, że w każdym z nas drzemie zło, które potrzebuje jedynie pożywki, żeby wybuchnąć. Matka, która straciła dziecko, żona oszukiwana przez męża, są skłonne do wszystkiego. Nie ma granicy wieku dla zbrodni a brak poczucia wartości to wyrok, który nie przeterminuje się z czasem. Ludzie są tylko ludźmi, przypomina Rosesund, rozbijając naszą pewność na wbijające się mocno w pamięć bolesne obrazy. Ta proza boli, tak jak boli życie. Powtarzającym się motywem w literaturze szwedzkojęzycznej jest samotność, odmienność, poczucie odrębności, które są źródłem zbrodni. Czy możliwe jest, że w społeczeństwie tak silnie broniącym swojego prawa do prywatności doszło do przerysowania i wymiany prywatności w nieznośną samotność? Czy do tego zmierzamy? Do patologicznego wymierzania sprawiedliwości w imię własnych słabości, bolączek i nieskonsumowanych rozpaczy? Margareta czuje się wygrana na rynku matrymonialnym, bo jako nieliczna z kobiet w okolicy nie została zdradzona przez męża, którego … trzyma związanego pod kluczem w piwnicy. Ten świat nie jest dziwny, jak śpiewał Niemen, ten świat jest odrażający.
Tym razem Rosesund pokazuje, że na lęku i strachu nie da się zbudować niczego trwałego. Jeśli do tego izolujemy go w kłamstwie, droga do najgorszego stoi otworem. Gdybym miała umiejscowić „Förvriden” na rynku literatury grozy, to powiedziałabym, że to pozycja wywołująca więcej refleksji i zadumy nad życiem niż grozy, która jest tutaj tylko narzędziem do intensyfikowania problemu. To opisane tutaj życie jest straszne a elementy grozy tylko wzmacniają ten wydźwięk. Ta proza pokazuje jak brak i niedostatek uczuć, zrozumienia, spełnienia, stają się z czasem źródłem tłumionych żali, potrzeb, skłaniając do mniejszych lub większych zbrodni. To droga, która jak pokazuje Rosesund kończy się w próżni.
Frida Arwen Rosesund, Förvriden, Mörkersdottir Förlag, 2012. 280 stron