Kategorie
Non-nordic

Wojciech Tochman – Bóg zapłać

Gdy dookoła widzę ciemność i tylko ciemność, to czytam coś, co pozwoli mi zobaczyć odcień szarości w tej otaczającej czerni. Są takie książki, które przetrzymuję na półce pod tytułem „Plac Zbawiciela”. To książki, które uderzają prawdą. Odzierają ze złudzeń. Ale z drugiej strony pokazują takie doły rzeczywistości, takie nagromadzenie nieszczęść i niesprawiedliwości, że ta prawdziwa rzeczywistość przestaje być straszna. Czasem wręcz robi się śmieszna.

„Bóg zapłać” Wojciecha Tochmana to dla mnie taki wentyl bezpieczeństwa, tym bardziej, że są to reportaże, a nie fikcja literacka, więc nie jest to pokręcona wersja rzeczywistości literata-frustrata, a zwykła polska codzienność. To, co mnie zaczyna mierzić, przeszkadzać a czasem wkurzać, po lekturze takiej książki, jak „Bóg zapłać” staje się wyłącznie śmiesznym i w większości przypadków żałosnym krajobrazem codzienności.

W reportażach Tochmana („Córeńka„) schodzi się do podziemia rzeczywistości, do jej kanałów. Czytałam pierwszy reportaż i potrząsałam książką, jakby to miało moc wstrząśnięcia jej bohaterami. Weszłam w opisanych historiach w sam środek polsko-katolickiej zaściankowości, obłudy religijnej, chrześcijańskiej hipokryzji, zakłamania wewnątrz Kościoła. Weszłam tym samym w sam środek codzienności, która w tej obłudzie i hipokryzji całkiem zręcznie się porusza. Tochman nie nazywając po imieniu, opisał z socjologiczną precyzją, pozbawioną naukowego bełkotu życie toczące się w mrokach codzienności, usprawiedliwianej kodeksem religijnym, moralnym lub karnym. Zobaczyłam apostołów codzienności, piewców praworządności lub moralności, którzy uzurpują sobie prawo do regulowania życia innym. Raz jest to sędzia w todze i z literą prawa odbierający dzieci rodzinie, innym razem mąż katolik, który spełnia swój Polish Dream o wielodzietnej rodzinie kosztem zdrowia a na końcu życia swojej żony. W tych reportażach uderzyło mnie jeszcze coś, że wszystko, co się dzieje, rozgrywa się na oczach reszty, również katolickiego społeczeństwa. Mocno zastanawiałam się ile fasady jest w religijności, która eksponowana jest w równo ustawionych ławkach kościelnych, które tłumnie obsiadają regularnie chrześcijanie, już tylko z nazwy. W reportażach, które czytam w „Bóg zapłać” pierwiastek chrześcijański jest tyko dodatkiem do tablicy Mendelejewa, taki dziwny twór, który wszyscy znają, wielu wykorzystuje na transparentach, w wojnach o moralność. A nie ma w sobie. Cały czas mam przed oczami autokar z reportażu o pielgrzymującej młodzieży maturalnej, który przejeżdża koło innego autokaru z płonącymi w wypadku pielgrzymami. I zobaczyłam Kościół polski, śpiewający głośno alleluja i przechodzący obojętnie koło problemów. Pielgrzymi, którzy nie pomogli młodzieży w płonącym autokarze ustawią się na mszy w kościele. Będą śpiewać ku chwale wszystkich świętych. A ksiądz się ucieszy, że Kościół ma takich gorliwych wyznawców.

Warsztat Tochmana to udanie się na pogranicze literackie, które opisuje rzeczywistość. On interesuje się ludźmi, z którymi rozmawia, rozumie ich klęski i sukcesy. Nie ocenia ich. Pozwala im mówić, po swojemu opowiadać własną historię. Wraca po latach do ludzi, o których kiedyś pisał. Mistrzowsko zaczyna i kończy zbiór, który otwiera reportaż o pielgrzymującej młodzieży a zamyka historia uratowanych z wypadku, ich rodzin. Wraca po latach do sędziego, który podpisywał decyzję o odebraniu dzieci rodzicom. Zastanawia się nad ich motywami, daje im szanse na usprawiedliwienie. Czuje się, że chce zrozumieć człowieka i to, co go napędza do życia lub umierania, jak w reportażu o Tomaszu Beksińskim. Do zła i do dobroci, ja w reportażu o kobiecie adoptującej chłopca z zespołem McCarty’ego. Pisząc o tęsknocie matki Wandy Rutkowskiej, która straciła w górach córkę i nie straciła wiary w jej powrót, pisze o uniwersalnej wierze, która pozwala przeżyć najgorsze doświadczenia, czasem jednak zakotwicza człowieka w tej wierze, oddalając go od prawdziwego życia. Sam autor jest w tym wszystkim tylko słuchaczem i obserwatorem, lojalny słowu, które tworzy niezwykle uderzające, mocne, wyraziste opowieści. Opowieści, które kotłują się długo w myślach.

Wojciech Tochman, Bóg zapłać, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010. 235 str.