Kategorie
Non-nordic

Julie Powell – Julie&Julia. Rok niebezpiecznego gotowania

Podczas czytania tej książki zrobiłam klopsiki z selerem naciowym i marchewką w sosie pomarańczowym, karmelizowane w cukrze trzcinowym, okonia w jabłkach, sos z kaparami. Byłam non stop głodna i kupiłam „Orzechy. Ponad 70 przepisów na potrawy z orzechami” Avner Laskin.

Pewnego dnia okazało się, że muszę diametralnie zmienić sposób odżywiania, wyglądało na to, że przyjdzie mi zrezygnować z 90% produktów, które do tej pory królowały u mnie na talerzu. I tak zaczęłam przygodę z gotowaniem, totalnie zakopując się w pichceniu. Zaczęłam gotować z blogiem Olgi Smile, potem przeniosłam się do „Kwestii smaku”, teraz kupuję „Moje gotowanie” i wyszukuję różne książki kucharskie z tematem przewodnim, np. potrawy z ziemniaka, sosy itp. Tę książkę zobaczyłam na ladzie w bibliotece, wśród książek czekających na wyłożenie na półki. Zazwyczaj podczytuję fragment książki, zanim ją pożyczę, czy kupię. Ale od pewnego czasu poluję na tańsze wydanie na dvd „Julie&Julia”, zobaczyłam okładkę książki, która jest też okładką filmu i stwierdziłam, że skoro nie widziałam filmu to przeczytam książkę, bo zazwyczaj adaptacje filmowe i tak bywają gorsze od książkowych pierwowzorów. Książka jest autobiograficzna, co zawsze nadaje smaczku historii. Na początku czytanie trochę się wlokło, tak, jakby Powell zabrakło pomysłu na starcie. Już miałam odłożyć ją i nie czytać do końca, jak opowieść nabrała impetu i zaczęła się historia o Julii Child, która jako pierwsza kobieta ukończyła prestiżową szkołę kucharską Le Cordon Bleu w Paryżu i nauczyła Amerykanów kuchni francuskiej. Te wtręty o Julii Child to absolutny atut tej książki, zdecydowanie mogłoby tego być więcej.

Sama książka to typowe lekkie, zabawne czytadło. Cudownie relaksuje, wyłącza myślenie i włącza poczucie humoru. Z przesłaniem, bo jest kapitalnym dowodem na to, że robienie czegoś dla siebie, z pasją przynosi nieoczekiwane, kapitalne sukcesy. Ubawiłam się setnie czytając o zmaganiach autorki, młodej mężatki, przed trzydziestką, bezdzietnej, z nieciekawą i nieregularną pracą, która szuka sensu w życiu. Bo to historia zwykłej amerykańskiej dziewczyny, która nie bardzo wie, co zrobić ze swoim życiem, miota się i jest coraz bardziej sfrustrowana. W końcu wpada na pomysł pisania bloga o swoich kulinarnych zmaganiach, w którym stawia sobie wyzwanie przerobienia w rok całej książki kucharskiej słynnej Julii Child. Powell przeplata historie o gotowaniu auszpiku, kręceniu majonezu, pieczeniu tart z historiami o swoim małżeństwie, przyjaciołach, znajomych, trochę o nowojorskich klimatach. Narracja nieco przypomina felietony Carrie Bradshow z „Seksu w wielkim mieście”, przy czym Mr. Big jest tu słodkim, kochanym leniwcem, bez sukcesów finansowych, ciuchy są vintage, bardziej ze znoszenia niż ze stylizacji, a Nowy Jork poznajemy ulicami zmierzającymi do rzeźnika po nóżki cielęce. Jest dowcipnie i inteligentnie, z lekkim akcentem na autoobśmianie.

Julie Powell jest blogerką, która dołączyła do grona blogerek, o których usłyszał świat. Jak do tego doszło, co było po drodze, czy udało się jej spotkać słynną Julię Child, żeby się tego dowiedzieć,  trzeba przeczytać książkę. Odkąd pichcę kupuję ”Moje gotowanie” a tam inna blogerka Klaudyna Hebda (blog http://ziolowyzakatek.com.pl) pisze o gotowaniu, potwierdzając wyjątek Powell, że od pasji do sukcesu droga jest smakowita.

Julie Powell, Julie&Julia. Rok niebezpiecznego gotowania, Świat Książki, Warszawa 2009. Z angielskiego przełożyła Maciejka Mazan. Tytuł oryginału „Julie & Julia. My Year of Cooking Dangerously”, (2005). 317 str.