Kategorie
Kraje nordyckie

Rozmowa o pracę nie powinna odbywać się po angielsku

Dzisiaj jest pierwszy dzień, kiedy jestem – jak to mawiają Szwedzi – mellan jobb. Szukam pracy w Szwecji, w krajach niemieckojęzycznych i w Polsce. Jakieś różnice? Oj, owszem. Zasadnicza to język procesu rekrutacyjnego. Starając się o pracę w Szwecji muszę przygotować CV i list motywacyjny po szwedzku. Po szwedzku dostaję epost z zaproszeniem na rozmowę. I wprawdzie od Head of Talent Acquisition, ale mail jest po szwedzku. Podobnie jak rozmowa. Ubiegając się o pracę w Niemczech muszę przygotować dokumenty po niemiecku i w języku niemieckim rozmawiam z szefem projektu, z szefem działu i szefową HR. Dokumenty mam zamieścić na portalu, który jest w języku szwedzkim w Szwecji i po niemiecku w Niemczech. I chociaż każdorazowo są to globalne marki operujące w kilku lokalizacjach na świecie, to za każdym razem cały proces rekrutacyjny odbywa się w języku kraju, w którym szukam pracy. Za wyjątkiem Polski. Tutaj wszystko począwszy od treści ogłoszenia o pracę jest po angielsku. Po angielsku mam tzw. culture match, w którym zapoznaję się po angielsku ze scenariuszami sytuacji, z jakimi mogę zmierzyć się na danej „roli”. Pani Talent Acquisition Specialist, która jest Polką pyta mnie podczas pierwszego „calla”, który odbywa się wyłącznie po angielsku jak sądzę na czym polega praca na stanowisku, o które się staram. Więc strzelam zachodząc w głowę co autor miał na myśli.

Zawsze będziesz mówić gorzej od native’a

Na negatywne strony dominacji angielskiego na rynku pracy zwrócił ostatnio uwagę Szwed Mats-Eric Nilsson, autor książki pt. „Kåppi Pejst – Hur vi härmar USA mer än ever” o amerykanizacji Szwecji. W podcaście „Lära Från Lärda” (dostępny na Spotify) opowiada, że zastępowanie szwedzkiego angielskim na rynku pracy stawia Szwedów w gorszej sytuacji. Nawet bowiem jeśli spędzili część życia w krajach anglosaskich, to i tak nigdy nie będą równie biegli w języku angielskim jak osoba posługująca się nim od urodzenia. I jeśli przyjdzie im konkurować o pracę z naitivem, a potem w pracy o awans, to może on im przejść koło nosa, tylko dlatego, że okażą się mniej swobodni w języku angielskim.

Pamiętam, jak wchodziliśmy do Unii Europejskiej i jak wszyscy, którzy zaczęli się specjalizować w pisaniu projektów unijnych czuli bezradność, gdy przychodziło nam pisać te projekty w językach unijnych. I zastanawialiśmy się, jak mamy konkurować z resztą Unii, nawet z dużo ciekawszymi pomysłami, skoro musimy opisywać je w obcym języku. Pamiętam też głosy osób, które uważały, że to żaden problem i trzeba się nauczyć angielskiego, jeśli chcemy awansować do czołówki globalnego peletonu. Coś jest chyba nie tak z pomysłem, że bez angielskiego zostaniemy w tyle.

To Szwecja jest w czołówce najbardziej innowacyjnych krajów świata

W rankingu najbardziej innowacyjnych krajów świata Global Innovation Index 2022 przygotowywanym przez Światową Organizację Własności Intelektualnej (World Intellectual Property Organization) Szwecja jest na trzecim miejscu. Niemcy, którzy niechętnie mówią po angielsku, a jeśli mówią, to, wierzcie mi, że słabo, są na 8 miejscu. Pracowałam kiedyś dla klienta z Finlandii. Musieliśmy się połączyć zdalnie, żeby mu rozwiązać problem z Windowsem. Rzecz w tym, że miał tego Windowsa postawionego po fińsku, więc to ja musiałam się domyśleć w co klikać, żeby mu pomóc. Finlandia w Global Innovation Index 2022 jest na 9 miejscu. A Polska, w której trzech Polaków podczas rozmowy rekrutacyjnej rozmawia po angielsku? Na 38. Wyżej jest Turcja, Malezja, Bułgaria i Węgry. Coś nam słabo idzie z gonieniem świata, chociaż bez angielskiego w Polsce ani rusz.

Dominacja angielskiego jest zagrożeniem dla demokracji

W niektórych szwedzkich szkołach jedynie lekcje szwedzkiego odbywają się po szwedzku. W Polsce też mamy szkoły angielskojęzyczne. O ile jednak u nas jest to przejawem nowoczesności, otwarcia na świat i oznaką wyższego statusu, to w Szwecji takie zjawisko budzi niepokój a ostatnio nawet sprzeciw. Na łamach „Expressen” został opublikowany list otwarty, pod którym podpisało się 238 osób wyrażających swój niepokój dominacją angielskojęzycznych szkół. Wśród nich można znaleźć członków Akademii Szwedzkiej, przedstawicieli świata nauki, pisarzy, dziennikarzy. Sygnatariusze i sygnatariuszki opisując dlaczego marginalizacja języka szwedzkiego w szkolnictwie jest zagrożeniem, podkreślają przede wszystkim negatywny wpływ dla demokracji. Jeśli bowiem obecna tendencja będzie się utrzymywać, to w niedalekiej przyszłości część społeczeństwa nie będzie w ogóle znała po szwedzku podstawowych pojęć potrzebnych do interpretowania i rozumienia np. przepisów, zasad, dokumentów. „Ważne niuanse we wspólnym języku są zagrożone” – piszą sygnatariusze listu. I trochę wiem jak to jest. Szwedzki był dla mnie pierwszym językiem, w którym uczyłam się IT. Po przyjeździe do Polski miałam problem z wytłumaczeniem podstawowych poleceń, bo wiedziałam gdzie jest „menyraden”, „verktygsfältet”, „linjalen” i „rullningslist”. Ale nie miałam pojęcia, że „dra i rullningsrutan” to to samo co scrollować.

Jak dochodzić swoich praw, gdy nie rozumiemy o co chodzi?

Mats-Eric Nilsson wymieniając zagrożenia wynikające z dominacji angielskiego na rynku pracy zwrócił uwagę na możliwość nieporozumień i nadużyć. Zastanawiam się, czy niektóre firmy celowo nie stawiają na angielski wiedząc, że kandydaci chcą wypaść dobrze i zrobić możliwie najlepsze wrażenie. Część osób nie przyzna się, że czegoś nie zrozumiała. A wyrażając zgodę w języku obcym mogą wręcz nie zrozumieć na co w efekcie się zgadzają. Przeprowadzałam już kilka takich rozmów wyłącznie po angielsku. Jedna z nich odbyła się na Teamsach. Jakość połączenia była tak słaba, że co chwilę zanikał głos rekruterki, momentami w ogóle jej nie słyszałam a częściowo były takie sprzężenia, że ledwie dało się zrozumieć co mówi. Inna Pani mówiła tak szybko, jakby w 15 sekund chciała zmieścić całą epopeję. Czy prosiłam o powtórzenie informacji? Tak. Czy wszystko zrozumiałam? Nie.

Jedna z firm przysłała mi „Preliminary employment contract” zwany dalej „Promised Employment Contract”. Łaskawie przysłali mi to również po polsku. Nie jestem specjalistką od prawa pracy i nigdy nie spotkałam się z „Przyrzeczoną umową o pracę” a już tym bardziej z koniecznością podpisywania czegokolwiek w języku angielskim. Jeśli więc w tej wersji angielskojęzycznej padnie jakieś sformułowanie, którego nie będzie w wersji polskiej, to która mnie obowiązuje, skoro podpisać mam się pod obiema? I jak mam potem dochodzić swoich praw? Z tytułu wersji polskojęzycznej czy angielskojęzycznej? Czy sąd weźmie pod uwagę, że nie znam prawa i angielskiego na tyle, żeby wiedzieć pod czym się podpisuję? I czy w niedługiej przyszłości, żeby dostać pracę w Polsce będę musiała płacić kancelarii od prawa pracy wyspecjalizowanej w obsłudze angielskojęzycznej?

Niejasności mogą prowadzić do nadużyć

Zmuszanie nas do używania angielskiego może prowadzić do tego, że już na etapie rekrutacji nie zrozumiemy niuansów związanych z zatrudnieniem. Coś nam umknie, czegoś nie zrozumiemy lub zrozumiemy opacznie. Trudno w takiej sytuacji dochodzić swoich praw. Sygnatariusze otwartego listu opublikowanego na łamach „Expressen” też mówią o negatywnym wpływie komunikowania się w obcym języku na rozumienie przepisów, zasad i prawa. Jeśli zaczniemy je samodzielnie sobie tłumaczyć, jaką mamy pewność, że obu stronom chodzi o to samo? Według mnie taka niejasna sytuacja jest polem do ogromnych nadużyć. Zresztą patokierowanie zespołem polega na wprowadzaniu niejasnych, niezrozumiałych, dwuznacznych komunikatów. Tam, gdzie pracownik musi się domyślać o co chodzi, chodzi o manipulacje. A z takich firm radzę uciekać.

Buycoffee.to

Jeśli chcesz docenić moją pracę włożoną w napisanie tego artykułu postaw mi wirtualną kawę.

Buycoffee.to/szkicenordyckie

LH.pl

Jeśli chcesz docenić moją pracę możesz mnie wesprzeć kupując usługi u polskiego dostawcy hostingu: https://www.lh.pl, u którego od początku tworzę Szkice Nordyckie na własnej domenie. Z moim partnerskim kodem rabatowym: LH-20-57100 otrzymasz obniżony koszt hostingu w pierwszym roku o 20% a ja prowizję od LH.pl tak długo jak będziesz ich klientem / klientką.