Ilona Wiśniewska pisze o norweskich miasteczkach północnej Norwegii z podobną czułością, jak to niegdyś zrobił duet Joshuy Branda i Johna Falseya tworząc fikcyjne Cicely. Z tą różnicą, że ona dotarła do miejsca, które do tej pory wydawało nam się wyłącznie wytworem wyobraźni. Rację, zatem mieli ci, którzy obstawali, że odnaleźli „Przystanek Alaska”, a nawet tam zamieszkali. Norweski odpowiednik znajduje się na końcu drogi E75; tam, gdzie według podań jest zejście do piekła. Z górą Domen, „z której podnóża rzekomo codziennie wychodzą małe diabły”.
Realizm magiczny, który tak fantastycznie udało się przenieść na łamy serialowe wykorzystuje również Ilona Wiśniewska oddając świat na pograniczu rzeczywistości i niezwykłości, które pobudza do życia wiatr hulający w opuszczonych domach, orkan rozmazujący obraz miasteczek, śnieg „ciężki jak żwir, lepki jak owsianka” wdzierający się w zamki drzwi uniemożliwiając dostanie się do środka. Na niezwykłość składa się Bakeriet, kawiarnia, która nazywa się piekarnią i restauracja, którą nazywa się mleczarnią. I głosy z przeszłości. W XVII wieku, pisze Ilona Wiśniewska, populacja Norwegii wynosiła około czterystu tysięcy ludzi, a w Finnmarku było ich zaledwie trzy tysiące. Ale to właśnie tutaj odbyła się prawie jedna czwarta procesów o czary, i jak dodaje, aż jedną trzecią wszystkich norweskich wyroków śmierci na osobach posądzonych o czary, wykonano w Vardø w Finnmarku. Ale ta niezwykłość odzywa się też w głosach współczesności: to tutaj odbywa się Yukigassen – kilkudniowa wojna na śnieżki rodem z Japonii, organizowana w Vardø od dwudziestu lat.
ESENCJA FINNMARKU
Gdy tak bardzo wrosło się w atmosferę i mentalność Północy, jak mieszkająca tam od lat Ilona Wiśniewska staje się reporterskim duchem miejsca. „Jeśli szukać esencji Finnmarku, to właśnie tutaj w mocnej kawie i absolutnej zgodzie, zarówno na wpływ czasu, samotność, jak i ten skotłowany wicher”, napisze Ilona Wiśniewska. Delikatność i wyczucie, z jakim podchodzi do mieszkańców niechlubnych miejsc na mapie Norwegii szczególnie porusza w trzeciej części „Hen. Na północy Norwegii” (I cześć: Finnmark – norweski kres i północny stan umysłu). To tutaj cierpliwość do początkowej nieufności przeradza się we wspólne bliskie spotkanie. Odwrócone plecy zamieniają się w wyciągniętą później dłoń. Obce postaci na wyblakłych zdjęciach odzyskują nazwiska i historię. A bohaterowie norweskiej Północy mogliby zostać przeniesieni na plan filmowy kultowego „Przystanku Alaska”. Jak komendant twierdzy Vardøhus Tor Arild Melby, specjalizujący się podobnie do jego poprzedników w obronności i pieczeniu szarlotki; trankoker – gotowacz tranu czy Pøbel, czołowy artysta norweskiego street-artu, pomysłodawca festiwalu, po którym w mieście zostają na ścianach domu obrazy a to rybaka „w klasycznym norweskim stroju i wełnianym swetrze z deską surfingową” czy „staruszka strzelającego z laski”.
BIZNES NA PÓŁNOCY
A w tej historii, jak w mało której zacierają się granice państw, języków. Rosja jest obok, wdychana wraz z dwutlenkiem siarki z pobliskiej fabryki niklu. Zostawiająca żółty ślad zanieczyszczeń zakrywających biel śniegu. Jest też w russenorsk, języku handlu, zwanym „moja på twoja. Rosjanie myślą, że mówią po norwesku, a Norwegowie, że po rosyjsku. Przy użyciu zaledwie czterystu słów wybranych z obu języków, z domieszką zwrotów saamskich (Przeczytaj też: Saamowie na północy Norwegii) czy angielskich, są w stanie dobić każdego targu i opisać każdy wiatr”. Pomorhandel, jak pisze Ilona Wiśniewska, kwitł tutaj już od czasów rewolucji październikowej, ale dodaje, że w ostatnich latach najbardziej chodliwym towarem na Północy są „śnieg i bezludny krajobraz”.
Chociaż, jak wyjaśnia dalej, Kirkenes, nazywane Małym Murmańskiem, ma potencjał, żeby stać się północnym Heathrow i ważnym ośrodkiem handlowym. I z pewnością nie tylko za sprawą „Iwan-handlu” – ogałacania przez Rosjan półek z pampersów, sprzedawanych potem za podwójną cenę w przygranicznym rosyjskim Nikielu. Ma też potencjał, żeby stać się oazą, dla tych wszystkich szukających bezskutecznie swojego miejsca na świecie. Jak Vardø, w którym Finka Lille Åse lubi najbardziej to, że „nikt nikomu nie przeszkadza, że reguły ustalają się same”. Ma też siłę, żeby być miejscem, w którym nad każdym mieszkańcem państwo rozpina spadochron ochronny i linę asekuracyjną (w Norwegii najniższa emerytura przysługuje już po trzech latach spędzonych w kraju). Ściągają z Syrii, Afganistanu i Iraku „młodzi mężczyźni bez zimowych kurtek”. Mieszkańcy będą narzekać, pisze Ilona Wiśniewska, „że zachowują się bardziej jak turyści niż jak uchodźcy”. Mogą liczyć na coś więcej niż państwo opiekuńcze. To właśnie gmina Vardø była pierwszą, gdzie wybrano do rady miasta dwoje cudzoziemców. „Wiem, że chcę się zestarzeć przy okrągłym stoliku w Vardø”, czytamy zdanie, które wybrzmiewa, gdzieś hen, na północy Norwegii.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję: Wydawnictwo Czarne.
Tekst powstał na podstawie trzeciej części „Hen. Na północy Norwegii”. Wszystkie parafrazy i cytaty pochodzą z książki. „Hen. Na północy Norwegii”, Ilona Wiśniewska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016. Premiera książki: 27 kwietnia 2016. Projekt okładki Agnieszka Pasierska / Pracownia Papierówka. Projekt typograficzny Robert Oleś / d2d.pl. Opieka redakcyjna: Łukasz Najder. Redakcja: Tomasz Zając. Korekta Edward Rutkowski / d2d.pl, Iwona Łaskawiec / d2d.pl. Redakcja techniczna i skład pismami Warnock Pro i Futura Robert Oleś / d2d.pl. ISBN 978-83-8049-276-9. Stron: 246. Książka zawiera ilustracje i bibliografię.
Buycoffee.to
Jestem wdzięczna, że doceniasz moją pracę włożoną w napisanie tego artykułu stawiając mi wirtualną kawę.
LH.pl
Jestem wdzięczna, że kupujesz usługi u polskiego dostawcy hostingu: https://www.lh.pl z moim partnerskim kodem rabatowym: LH-20-57100, bo otrzymasz obniżony koszt hostingu w pierwszym roku o 20% a ja prowizję od LH.pl tak długo jak jesteś ich klientem / klientką.