Kategorie
Non-nordic

Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość – Katarzyna Surmiak-Domańska – Recenzja

Polski reportaż przeżywa swoje najlepsze lata skupiając uwagę a właściwie skutecznie ją odbierając pozostałym gatunkom. Czarne odkąd pojawiło się na rynku szybko ustaliło swój status najważniejszego polskiego wydawcy reportażu. Konkurencja jednak napiera zaskakując dobrymi, przykuwającymi uwagę, dyskutowanymi tytułami. Pojawiają się kolejni świetni gracze, choćby Dowody na Istnienie a tort do podziału pomiędzy wydawcami maleje. Wydawać by się mogło, że przybierająca na sile, coraz ambitniejsza i ciekawsza konkurencja skazuje liderów na śrubowanie poziomu. Tym większe zaskoczenie, gdy ten publikuje nieudany kompozycyjnie, naszpikowany błędami merytorycznymi Cyklon. Po takim rozczarowaniu kredyt zaufania kurczy się i pojawia się natrętne pytanie, czy Czarne obniża loty, czy tylko zaliczyło pojedynczą wpadkę?

Książka Katarzyny Surmiak-Domańskiej rozwiewa złe wrażenie po nieudanym „Cyklonie” i rośnie nadzieja, że wydawca nigdy już nie puści tak trudnego w temacie tytułu bez redakcji merytorycznej. Ten sposób pisania, jakiego podjęła się Katarzyna Surmiak-Domańska jest wyzwaniem wyłącznie dla reportażystów bardzo doświadczonych. Osią spajającą całość są materiały zebrane podczas pobytu w USA, a drugi poziom narracji stanowią dygresje społeczno-obyczajowe, historyczne, polityczne. Autorka udaje się do Stanów na Doroczny Krajowy Zjazd Ku Klux Klanu. Jest tam oficjalnie i za zgodą organizatorów, więc wszyscy wiedzą, że przygotowuje reportaż o Ku Klux Klanie. Taka niewcieleniowa praca reporterska wymaga innych narzędzi, odporności na manipulacje, przenikliwości, która wyostrza poruszanie się jawnie i oficjalnie wśród rozmówców. W takiej sytuacji trzeba być zwierzęciem reporterskim. Brak doświadczenia, drobny błąd i nie byłoby książki. Przecież w takie sytuacje wpisane jest największe ryzyko, że po drugiej stronie czekają ostrożni, przygotowani i pilnujący się przeciwnicy. Zebrany materiał imponuje zwiększając szacunek do pracy Surmiak-Domańskiej. Reportażystka nie tylko odnalazła dobry klucz otwierający jej kolejnych rozmówców, ale ma też konieczne w tym zawodzie szczęście do zdarzeń i ludzi, dzięki którym zbierze dodatkowe świetne obserwacje.

Patrząc na książkę widać, że pod względem kompozycyjnym to przejrzysty tekst nie roszczący sobie ambicji do formalnych zaskoczeń. W pierwszej warstwie to reportaż o Ku Klux Klanie, który rozrasta się w gęstą, merytoryczną, wciągającą opowieść o rasizmie w USA, żeby w końcu rozwinąć się w historię o wierze w Boga, która staje się usprawiedliwieniem nienawiści rasowej. „Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość” jest książką, która prowadzi jednak nieco niebezpieczną grę psychologiczną z czytelnikiem. W tym momencie pozornie prosta formuła załamuje się zdradzając ukrytą zasadzkę. Początek reportażu został tak opracowany, że niejako pozwala wejść w sytuację rozmówców, przyjąć ich punkt widzenia, wczuć się w strach, obawy, które są źródłem ich rasistowskich postaw. Wydarzenia i fakty kumulują się, poznajemy pośrednio te same mechanizmy, które wykorzystują apologeci supremacji białych. Jesteśmy w domach zwykłych Amerykanów. Ze zdjęć uśmiechają się sympatyczne twarze. Bogobojni, bardzo religijni, kulturalni ludzie, którzy na każdym kroku dbają, żeby okazać innym szacunek. Coś jednak w tym wizerunku nie pasuje. Prawda ukrywana przed innymi ujawnia podszyty uprzedzeniami strach. Mistrzowsko Katarzyna Surmiak-Domańska analizuje źródła i rzeczywistość, rozpoznaje schemat, który automatycznie, nawet u osoby pozbawionej uprzedzeń może uruchomić stereotypowe odruchy. To wielka rzecz, bo temat jest taki, że łatwo go zbanalizować dydaktycznym i moralizatorskim przesłaniem. Ocena czytelnika to proces. W momencie, gdy narasta w nas przekonanie, że segregacja rasowa jest nawet korzystna i może mieć swoje dobre strony Katarzyna Surmiak-Domańska zaskakuje mocnym uderzeniem i kolejnymi argumentami. Psycholodzy społeczni podkreślają, jak długotrwałym i trudnym procesem jest zmiana postawy. W „Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość” w pewnym stopniu bierzemy udział w eksperymencie literackim. Tekst jest zbyt krótki, żeby zmienić nasze postawy, ale na tyle uderzający i przekonujący, żeby je rozchwiać, wprowadzić element wahania i pokazać, jak działa propaganda, sztuka manipulacji. Okazuje się, że największe efekty osiąga się w tego typu tekstach: pozornie surowych formalnie, chwytających czytelnika w narracyjne ryzy, punktujących z żelazną konsekwencją fakty.

Tylko reportażyści największej klasy, a tę właśnie potwierdziła Katarzyna Surmiak-Domańska potrafią pisać bez tezy. Takie książki potrzebują wyrobionego czytelnika, który da się poprowadzić przez splot wydarzeń i faktów, pozwoli się wciągnąć w narracyjną grę, przejdzie zafundowany wstrząs i wyjdzie z niego cało. Klasę tego reportażu rozpoznaje się w ukrytej pod powierzchnią zasadzce. Autorka wychodzi z punktu widzenia białego, przestraszonego grożącą mu falą „kolorowych” i przechodzi przez kolejne informacje, zajście po zajściu. Potem przerywa tę narrację odwracając uwagę i perspektywę pokazując jak może się czuć ofiara prześladowań, kim się staje, jak funkcjonuje. Ale to nie jest proste odwrócenie perspektywy, bo prześladowanym staje się biały, coraz częściej w mniejszości w wielokulturowym społeczeństwie. To skomplikowane wchodzenie w skórę dyskryminowanego człowieka i bardzo dobrze przemyślane. Zwłaszcza dzisiaj w dobie narastającego strachu przed innym. Gdyby Katarzyna Surmiak-Domańska usiłowała wzbudzić w nas współczucie do czarnoskórych Amerykanów nie osiągnęłaby takiego efektu, jak pokazując białego w roli ofiary dyskryminacji rasowej.

Ogromnym atutem „Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość” jest to, że autorka jest obecna w swoim reportażu, ale w sposób nienachlany, uzupełniający całość. Jej nocleg w motelu posłuży potem do pokazania nieuzasadnionego strachu przed kolorową obsługą u jej amerykańskich rozmówców. Pojawiają się też wtręty, które pokazują codzienność, tło rzeczywistości, w której poruszają się bohaterowie reportażu. Zakupy w Walmarcie to zetknięcie z miejscem, w którym „do jedzenia nie nadaje się nic. Wszystko przetworzone, przesolone, przesłodzone, zamrożone”. Śniadania w motelu, w którym nocuje autorka to „niesmaczna kawa, przesłodzony sok, tekturowy chleb i drożdżówki z niebieskim lukrem”, jakby upieczone kilka miesięcy wcześniej. Oczywiście wszyscy wszędzie poruszają się autem, nawet do sklepu po drugiej stronie ulicy, do którego praktycznie nie da się dojść na piechotę. Znajdzie się w książce zabawna scena, gdy Katarzyna Surmiak-Domańska decyduje się jednak przedrzeć przez niedostępną okolicę na piechotę i prawie traci szansę na spotkanie, jej rozmówcy sądzą bowiem, że o nich zapomniała, bo nie widzą jej auta na parkingu pod umówioną kawiarnią i po prostu odjeżdżają. Pokazanie członków współczesnego Klanu to próba odpowiedzi na pytanie kim są jego zwolennicy. Czy jest coś w ich otoczeniu, co pcha ich w kręgi rasistowskiej organizacji? Wychodząc od drobnych sytuacji, które pokazują w jakim świecie Klan wciąż jest żywy, nagle autorka wysupłuje pewne zbieżne informacje, okazuje się, że są miejsca na mapie USA, gdzie idea kukluxklanowa ma się dobrze mimo upływu ponad 100 lat od powstania organizacji w 1866. Tak zwany Bible Belt (Pas Biblijny) to region dawnego Południa, które niegdyś zawiązało Konfederację i wystąpiło z Unii.

Ale dlaczego właściwie współcześni Amerykanie dają się dzisiaj uwieść idei Ku Klux Klanu, której krwawa przeszłość jest jednym z najciemniejszych momentów w historii USA? Dlaczego jakiś ojciec wyraża zgodę, żeby jego dziewięcioletni syn prowadził program telewizyjny promujący rasistowskie poglądy? Czy strach przed czarnymi jest uzasadniony? Odpowiadając na te pytania nie sposób nie opowiedzieć jeszcze raz tego, co już o Klanie wiemy. W tym miejscu od razu widać, że Katarzyna Surmiak-Domańska ma ogromne wyczucie w poruszaniu się po faktach, bo w dobrej proporcji streszcza dostępną wiedzę, wracając do tego, co już wiemy i odświeża spojrzenie na problem wysupłując kilka osobnych historii. Dostajemy historię konkretnych ludzi, co jest znamienną rzeczą w pisaniu o ofiarach przemocy. Statystyki są potrzebne do rozeznania w skali zjawiska, ale jego okrucieństwo najdobitniej wybrzmiewa z historii zwykłych ludzi. Zwykłymi amerykańskimi rodzinami są jej rozmówcy i ci, których przypomina wyrywając z uścisku niepamięci.

W „Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość” jesteśmy więc prowadzeni przez fakty, które coraz lepiej pozwalają zrozumieć, dlaczego w ogóle coś takiego jak Klan mogło powstać. Co poprzedziło myśl, że tego typu organizacja jest potrzebna? I komu służyła kiedyś i kogo przyciąga obecnie? O pewnych rzeczach zapominamy, jak o tym, że handel ludźmi dotykał w równym stopniu czarnych, odkupowanych od walczących ze sobą plemion Afryki, jak i białych, sprzedających się przewoźnikom, żeby dotrzeć do Ameryki. Stawiali się oni na miejscu kontraktową służbą, która po wygaśnięciu umowy otrzymywała nawet kawałek ziemi na samodzielny start. Z tego systemu urodziło się potem niewolnictwo. Poznajemy towarzyszące okoliczności, które sprzyjały eskalacji uprzedzeń i docieramy poniekąd do uniwersalnej sytuacji, w której dyskryminacja rodzi dyskryminację. Fascynujące jest prześledzenie tego zjawiska, zwłaszcza, że nakładając na nie filtr współczesności doświadczamy wrażenia powtarzania się historii. Amerykanin z Południa, który po przegranej wojnie domowej tracił niewolników, odbierano mu majątek, pozbawiano praw obywatelskich, patrzący, jak jego była służba pracuje w urzędach, patroluje drogi musiał czuć się upokorzony, podkreśla autorka a my przenosimy perspektywę na współczesne rewolucje, które przecież zawsze wyrastały z przekonania o niesprawiedliwości społecznej i zawsze pociągały za sobą ofiary.

Klan „przygasa i rozkwita, tkwiąc w tkance społeczeństwa jak wirus potrafiący doskonale asymilować się i adaptować do otoczenia”, pisze w pewnym momencie Katarzyna Surmiak-Domańska a jej książka straszy wiedzą o tym, jak można przekuć tlące się w społeczeństwie niepokoje, obawy i przerobić na maszynę do zabijania, prześladowań i dyskryminacji. A w kolejnych odsłonach Klanu widać jak deprawujące może być przekonanie o czyjejś wyższości, do jakich nadużyć może prowadzić i jak nieprzepracowana nienawiść eskaluje, ale też jak zwraca się z narastającą siłą przeciwko wcześniejszym katom. Brak dialogu, nieumiejętność rozmawiania ze sobą, nazywania i dyskutowania o własnych obawach dzieli i zaostrza konflikty.

Recenzja „Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość”, Katarzyna Surmiak-Domańska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015. Redakcja: Tomasz Zając. Korekty: Edward Rutkowski /d2d.pl, Małgorzata Tabaszewska / d2d.pl. Redakcja techniczna i skład pismami Warnock Pro i Futura Robert Oleś / d2d.pl. Stron: 293. Wydanie I. ISBN 978-83-8049-143-4. Książka zawiera bibliografię i ilustracje.