Kategorie
Non-nordic

Dygot – Jakub Małecki

Objawieniem 2015 roku w polskiej literaturze jest Jakub Małecki i jego „Dygot”. Objawieniem tym większym, że to nie jest pierwsza powieść tego pisarza, a właśnie dzięki niej zwrócił na siebie uwagę. I historia, dla której znalazł język mieszczący się w tych warstwach narracji, które najczulej odpowiadają na pytanie o istotę człowieczeństwa.

To właśnie los ludzki jest w „Dygocie” w epicentrum uwagi. Patrząc na życie człowieka Jakub Małecki próbuje przybliżyć prawdę o nas i przewrotności ludzkiej egzystencji, którą znamiennie naznaczają nieustannie te same, wciąż powracające motywy. Scenariusz życia jest do bólu standardowy, ze stałymi elementami: od urodzin do śmierci. W międzyczasie broni się na scenie życia wprowadzając nowych aktorów, odmienne plenery, szukając nowych połączeń, wypełniając je odmiennymi treściami. Pozornie te nowe elementy rozstrzygają o unikalności ludzkiej egzystencji. Stając się demiurgiem powieściowej narracji Małecki ukazuje jednak jej nieubłaganą powtarzalność. Dajemy się zwieść nadziei na coś innego, a odstępstw od scenariusza wydarzeń życiowych jest jednak niewiele. Jak godnie wypełnić miejsce pomiędzy narodzinami a śmiercią? Rzeczy, bez względu na czas i miejsce, jednak powtarzają się, tak jak historie bohaterów „Dygotu”. Książka rozpoczyna się i kończy podobną sceną, w której zmienią się postaci. Jak potoczy się ich los musimy sobie sami wyobrazić. Rzecz jednak nie w tym, co będzie dalej, a w tym dlaczego podejmujemy takie a nie inne decyzje, dlaczego ulegamy podobnym, napędzającym nas porywom. Te najważniejsze jak się okazuje to chwile impulsu, podszyte strachem, nadzieją, pożądaniem, nienawiścią, miłością. Niemal zawsze przypadkiem. Ludzkie namiętności, które odwiecznie wpływały na amplitudę życia.

Gramatyka tej powieści odwołuje się do zabiegów, które mają przyciągnąć czytelnika i przykuć uwagę krytyka. Jakub Małecki ma ambicje pisać bardzo dobrze, ale nie dla zamkniętego grona odbiorców. Tego typu rzeczy zazwyczaj lokujemy pod pojęciem „literatury środka”, dając wyraz oczekiwaniom, żeby pisać dla ludzi w sposób, który nie musiałby być zbyt wielkim kompromisem z jakością. Rzecz, która wybornie udała się właśnie Jakubowi Małeckiemu w „Dygocie”. Przypatrując się językowi tej powieści widać wyrafinowaną lekkość, z jaką fraza oddaje nastrój historii. Wpisana w niego jest melancholia podszyta głęboko skrywaną tęsknotą za czymś nieosiągalnym, archetypicznym, czystym stanem świadomości, uczuciem pozbawionym otoczki rozmysłu, z jakim wytycza się ramy szczerości, spontaniczności, godności. Tęsknota za mężczyzną, „którego by się chciało mocno przytulić i przeżyć z nim koniec świata”, ucieczka z domu, „co to nikt się w nim nie uśmiecha”. Jakub Małecki napisał historię ludzkich namiętności, które wymykają się wszelkim ryzom; rozsądkowi i racjonalnym kalkulacjom. Użył do tego języka, który przechadzając się po rejonach zarezerwowanych dla poezji, wytyczył własną wyraźną prozatorską ścieżkę. Blade piegi dziewczyny „zsypywały się jej z nosa na policzki”, „noc chlupotała w rytm kroków”, jest „niebo jak kawał szkła”.

Hiperbola staje się tutaj środkiem wytrychem. Otrzymujemy świat w przejaskrawieniu, rzeczywistość, która pęcznieje pod naporem nieszczęśliwych wydarzeń. Poznając losy dwóch rodzin w ich trzech pokoleniowych odsłonach Małecki nie szczędzi im tragedii, które zostawiają trwały ślad na ich historii; nie ma końca zdradom, chorobom, nieszczęśliwym wypadkom, samosądom. Język, w którym się zanurzamy oddaje wrażenie wyolbrzymienia, gdy ból rozsadza pękające czaszki a życie staje się „jednym, kurwa, wielkim dygotem”. Jest w tego typu narracji ukryty mechanizm pamięci, bo przywołując historie z przeszłości zatrzymujemy się nad tymi kluczowymi: narodzinami, ślubami, śmiercią, przeprowadzkami, nieszczęśliwymi wypadkami. Zobaczymy jak Janek zakochał się w Irenie. Zobaczymy jak ich synowie dorastają i jak idą odrębnymi drogami. Poznamy historię Bronka, który „pasjami czytał gazety, strugał ozdobne proce z drewna i siłował się na rękę” i Heli „niewysokiej, nieśmiałej i nierozmownej, jakby obawiała się być po prostu jakkolwiek”. Zobaczymy jak dzieci Łabendowiczów i Geldów mają dzieci i jak decyzje ich dziadków, ojców zarysują ich los, jak znalezienie się o niewłaściwej porze w niewłaściwym miejscu zmienia człowieka, jakie znaczenie dla nas mają przyjaźnie i wrogowie. Zachowując mechanikę pamięci skupia się Jakub Małecki nad wpływem tych wydarzeń na ludzki los. Pokazuje człowieka w newralgicznym momencie, tuż zanim on nieodwracalnie zmienił ciąg dalszy swojego i cudzego życia. Tu zasadza uwagę czytelnika zmuszając go do nieustannej refleksji: co by było, gdyby oni podjęli inną decyzję.

W tle pojawiają się lokalne i światowe wydarzenia, ale to nie one są bohaterem pierwszego planu. To raczej sugestie czasowe, które mają wyłącznie służyć zadaniu kłamu tezie, że historia nas napędza, że to ona determinuje los ludzki. Wydaje się, że Jakub Małecki najlepiej udowadnia, że literatura wciąż służy jednemu: opowiadaniu nieustannie tej samej historii o człowieku i targających nim uczuciach. Nieważne jest gdzie się rozgrywają wydarzenia, w jakiej epoce, bo człowiek się nie zmienia, wciąż jest zwierzęciem społecznym, wciąż kocha i nienawidzi, tęskni i ucieka przed tęsknotą w cynizm. Jakub Małecki rozpisał znamienne wydarzenia z historii, tak że nie przytłaczają fabuły, subtelnie odzywając się w tle, sugerując ramy czasowe opowieści, która zaczyna się w okolicach drugiej wojny światowej a kończy w 2004 roku. Dodatkowo wzmacnia efekt łącząc fakty z życia postaci ze zdarzeniami historycznymi, które dla nich samych są bez większego znaczenia. Bo nie ma związku pomiędzy krwawymi poznańskimi strajkami w zakładach imienia Józefa Stalina, katastrofą górniczą w katowickich „Bożych Darach” a decyzją Johanna Karla Pichlera o powrocie do domu. Przecież Helena Gelda nie oglądała telewizji przez ponad czterdzieści lat, nie dlatego, że była pełna propagandy; tylko dlatego, że nie mogła darować Poli Negri, że odbiła jej ukochanego. Dla ludzi nie ma większego znaczenia i nie interesuje ich, że człowiek wylądował na księżycu, czy „Hermaszewski poleciał w kosmos, a Wojtyła został papieżem”. Może ich denerwować „Jacek i Agatka”, ale zakochują się, popadają w nałogi, porzucają rodzinę, oddalają się i zbliżają do siebie pod wpływem chwili, sterowani ledwie zrozumiałą wewnętrzną siłą, która sprawiała, że Irena „odurzała się i popadała w obłęd”, że Wiktora „poniżali wszyscy, od najtwardszych rozrabiaków po skończone ofermy, które wyładowywały na nim tłumione całymi latami pokłady frustracji”, że Helena bała się „głównie tego, że w jej życiu nic już się nie wydarzy”.

To my tworzymy historię, to nasze osobiste decyzje zmieniają cudze życie, tu i teraz, podkreśla nieustannie Jakub Małecki. „Gdyby móc cofnąć czas i jeszcze raz stanąć przed drzwiami gabinetu swojego kierownika w chwili, kiedy miało się do wyboru tamte dwie przyszłości”, czytamy w pewnym miejscu. I na tym kluczowym momencie zasadza się „Dygot”, zwracając uwagę na wpływ pojedynczego człowieka na los całej rodziny, kolejnych pokoleń. Żniwa decyzji zbiera się każdego dnia; to, co dajemy drugiemu człowiekowi wróci. Pytanie, do kogo i w jaki sposób? Przecież, gdyby nie decyzja Janka Łabędowicza, który odwożąc do granicy Niemkę, która w czasie drugiej wojny światowej przejęła jego gospodarstwo, nie byłoby prostytutki Mai Pipeć. Gdyby nie odmienność Wiktora, Emilia Gelda pewnie nie wyszłaby za mąż. Pokazuje Jakub Małecki, jak strach przed odmiennością rodzi agresję lub obrzydzenie. Albinos Wiktor całe życie będzie walczył o akceptację. Rodzice Emilki, która z poparzeniami uratuje się z pożaru nie mają wątpliwości, że żaden mężczyzna nie będzie chciał się zbliżyć do takiej dziewczyny.

„Dygot” jest bajką dla dorosłych opowiedzianą tak, jak bracia Grimm straszyli kolejne pokolenia dzieci, z całą niesamowitością aury, w której za górami i lasami jest w Kole, Radziejowicach, Osięcinach, czy Piołunowie. Z sową Durną „krążącą, niewidzialnie, gdzieś nad ich głowami, koniem o imieniu Pies i psem o imieniu Koń, wariatką Dojką, „która chodziła po wsi i oporządzała zwierzęta za parę łyków mleka”, klątwami, które „wyjaśniają” nieszczęścia nawiedzające wieś i jej mieszkańców. I historiami, które nie mogą się dobrze skończyć, bo życie to nie bajka.

Jakub Małecki opowiada o dwóch rodzinach tak, jak niegdyś przekazywano sobie historie o przodkach: wyjaśniając niezrozumiałe szukając niesamowitości tam, gdzie natrafiano na ograniczenia ludzkiego umysłu, tworząc legendy w miejsce smutnej prawdy, dodając lub ujmując w miarę opowiadania tym, którym zabrakło odwagi lub mieli jej w nadmiarze. Nie da się zrozumieć człowieka, daje znać Małecki, tak jak nie da się poddać matematycznym opisom ludzkich emocji. Człowiek jest zwierzęciem nieobliczalnym, do którego można się zbliżyć na odległość opowieści, którą zmienia opowiadający, upływający czas i nasza wyobraźnia. Pozostaje wierzyć, że my przeżyjemy życie godnie, zostawiając po sobie wartą przekazania dalej historię.

Recenzja – Dygot, Jakub Małecki, Wydawnictwo Sine Qua Non, Kraków 2015. Wydanie I. Stron: 312. Redakcja: Joanna Mika. Korekta: Justyna Żurawicz / Editor.net.pl. Opracowanie typograficzne i skład: Joanna Pelc. Okładka: Paweł Szczepanik / BookOne.pl. ISBN: 978-83-7924-438-6.

Buycoffee.to

Jestem wdzięczna, że doceniasz moją pracę włożoną w napisanie tego artykułu.

Buycoffee.to/szkicenordyckie

LH.pl

Z moim partnerskim kodem rabatowym LH-20-57100 u polskiego dostawcy hostingu: https://www.lh.pl, otrzymasz obniżony koszt hostingu w pierwszym roku o 20% a ja prowizję tak długo jak jesteś ich klientem / klientką.