Kategorie
Non-nordic

Podczas targów książki liczy się jakość, a nie rozmiar

Niektórzy twierdzą, że rozmiar jest najważniejszy. Niemal każda osoba, przynajmniej raz w życiu, przekonała się, że to nieprawda. Ta zasada jak nic sprawdza się również w przypadku targów książki.


Zdjęcie: Międzynarodowe Centrum Kongresowe, Śląskie Targi Książki, Katowice

Nieformalnym sponsorem mojego wyjazdu na Śląskie Targi Książki stał się właściciel antykwariatu na Krupniczej, który kupił ode mnie książki, fundując mi tym samym przejazd do Katowic. Zaczęło się jak w filmach Hitchcocka. Wsiadam do autokaru, pokazuję bilet, który kierowca z namaszczeniem studiuje. Chwilę potem odjeżdża, co odnotowuję z konsternacją, bo powinien 10 minut później. Okazało się, że wsiadłam do niewłaściwego autobusu, czego nie zauważył kierowca. Nie powinnam się wówczas cieszyć, że jadę i na szczęście we właściwym kierunku, bo gdy nieco ponad godzinę później wysiadłam, okazało się, że na jakiś głębokich przedmieściach Katowic. Lubię niespodzianki, ale to bezpłatne zwiedzanie miasta, które dostałam w pakiecie z biletem, to zdecydowanie zbyt hojny bonus.  Zwłaszcza, że Katowice po dziewiątej rano są nieco opustoszałe i znalezienie drogi bez mapy i nawigacji w telefonie może być sporym wyzwaniem. I jak w takich sytuacjach, pytając o drogę trafiłam na: dwie dziewczyny z Częstochowy (nie wiedziały jak dojść), rodzinę spoza Katowic (nie znała drogi), cudzoziemki (nic nie wiedziały). Jedyne miejscowe to dwie starsze, przemiłe panie, które najpierw dziesięć minut się ze sobą kłóciły zanim ustaliły, że najlepiej jak pójdę prosto, za mostem skręcę w prawo, a dalej mam pytać ludzi.


Zdjęcie: Muzeum Śląskie

Po obejrzeniu m.in. Teatru Wyspiańskiego i Muzeum Śląskiego (niestety tylko z zewnątrz,  zamknięte o tej porze) i więzienia (na szczęście zawsze zamknięte), wreszcie dotarłam do Międzynarodowego Centrum Kongresowego. Los był hojny tego dnia, bo nie tylko dostałam gratisową wycieczkę po Katowicach, ale też  wstęp na Śląskie Targi Książki okazał się bezpłatny (sic!). Po krakowskich targach, na których śmiem stwierdzić, niedługo wprowadzą opłatę za prawo do oddychania, to więcej niż niespodzianka. Kolejne, jedynie pokazują, jak dalece krakowskim targom do ideału. Śląskie oferują wszystko to, czego brakuje u nas: dobrze zaprojektowany dla tego typu imprez budynek, świetnie rozplanowane stoiska i pomieszczenia na spotkania autorskie, proste dojście do łatwo dostępnych dodatkowych sal. Po zapoznaniu się z programem stwierdzam, że i tu ktoś bardzo się postarał.


Zdjęcie: Piotr Zychowicz, Śląskie Targi Książki

Postanawiam, że wisienką na torcie niespodzianek będzie spotkanie z Piotrem Zychowiczem, redaktorem naczelnym „Historia Do Rzeczy”, którego „Pakt Ribbentrop-Beck” i „Obłęd ‘44” Magazyn Literacki KSIĄŻKI wyróżnił nagrodą historycznej Książki Roku. Gdy wchodzę na spotkanie widzę jego zaskoczenie, bo na widowni średnia to mężczyźni 55+. Jestem nie mniej zaskoczona, jednak spodziewałam się równie sędziwego, jak widownia autora. Młody, przystojny, zuchwały, właściwie ma wszelkie atuty, żeby zatrząść rynkiem książki. Przekonał mnie swoim stosunkiem do Powstania Warszawskiego, bo jednoznacznie określił je beznadziejną decyzją oficerów, oddając jednocześnie szacunek walczącym w nim młodym ludziom. Jeśli choć w połowie tak ciekawie pisze, jak mówi, to kupuję jego książki w ciemno. Zresztą, jeśli czegoś oczekuję od publicystyki historycznej, to właśnie stawiania pytań, a co by było gdyby, a Piotr Zychowicz najwyraźniej przoduje w takiej narracji.


Zdjęcie od lewej: Jerzy Kisielewski, Leszek Mazan, Marek Przybylik, Śląskie Targi Książki


Zdjęcie od lewej: Mieczysław Czuma, Jerzy Kisielewski, Leszek Mazan, Marek Przybylik, Śląskie Targi Książki

Biegnę na kolejne spotkanie: „Dlaczego Czesi czytają więcej od Polaków?”. To spotkanie było tak rewelacyjne, że jeśli czas pozwoli, to zrobię z niego osobną relację. Panowie to rasowi gawędziarze, nie mówiąc, że ze wszystkiego, nawet z własnego spóźnienia wycisnęli maksimum przedniego humoru. A dlaczego Czesi więcej od nas czytają? Krótko mówiąc, bo mają czeską literaturę i normalny stosunek do książek. Wygląda na to, że czytanie w Polsce zabija głównie snobowanie się na Wielką literaturę, brak poczucia humoru i dystansu do czytania.

Zdjęcie: Marcin Lassota, Śląskie Targi Książki

Następne spotkanie to seminarium o zmianach w prawie autorskim. Dla blogerki to wielka gratka i szansa zadania pytań np. o prawo i zakres cytatu.

Zdjęcie: Wymiana książek, Śląskie Targi Książki

Zaglądam do Śląskich Blogerów Książkowych na wymianę książek. Poluję na literaturę skandynawską. Jak zwykle sprawdza się reguła, że najważniejsi są ludzie, a blogerzy ze Śląska potrafią wyczarować atmosferę do rozmów nie tylko o literaturze.

Zdjęcie: Bożena Kojro, właścicielka Wydawnictwo Kojro, Śląskie Targi Książki

Na stoisku Wydawnictwa Kojro zostaję prawie dwie godziny. Rozmowom nie ma końca. Przy okazji dowiaduję się, że „Listy do Trynidadu” fińskiej pisarki Anniki Idström to pierwsza książka, którą wydała Bożena Kojro, właścicielka legendarnej oficyny, która jest największym wydawcą literatury fińskiej, od niedawna też duńskiej i szwedzkiej. Dla skandynawistki to prawdziwy raj, bo Bożena Kojro w przeciwieństwie do innych wydawców literatury skandynawskiej, porusza się po całej literackiej mapie, zagląda na jej antypody i jeśli ktoś poszukuje nie tylko oczywistości, ale też literackiej ultima Thule, to Wydawnictwo Kojro jest najwłaściwszym adresem.

Zdjęcie: Małgorzata Szejnert, Śląskie Targi Książki

Zdjęcie: Małgorzata Szejnert, Śląskie Targi Książki

Na spotkanie z reportażystką Małgorzatą Szejnert („Wyspa klucz„) przychodzą tłumy. Autorka będzie potem podpisywała książki przez ponad godzinę.

Zdjęcie: Tadeusz Nyczek, Śląskie Targi Książki

Bardzo chciałam posłuchać na żywo członka kapituły Literackiej Nagrody NIKE, który był jej przewodniczącym, gdy w efekcie skandalu Dunin-Karpowicz dowiedzieliśmy się, że autor „Ości” żyje w konkubinacie z sekretarzem nagrody NIKE, co w opinii wieku komentatorów mogło mieć pozytywny wpływ na jego szansę na nagrodę. Tadeusz Nyczek twierdził wówczas, że sekretarz pełni wyłącznie techniczną rolę. Innego zdania był Michał Cichy, który przez sześć pierwszych edycji był sekretarzem NIKE, podkreślając, że miał swój wkład w rezultaty decyzji członków jury.

Zdjęcie: Ewa Winnicka, Śląskie Targi Książki

Ewa Winnicka, autorka świetnych Londyńczyków, chyba ma najlepszy rok w życiu. Jej „Angole” były nominowane do NIKE, do Śląskiego Wawrzynu Literackiego i zdobyły Gryfię, Ogólnopolską Nagrodę Literacką dla Autorki. To było ostatnie spotkanie autorskie w sobotnim programie targów. Do domu wróciłam z firmą UniBus (14 zł), bo nie dodają do biletu niezapowiedzianego obowiązkowego zwiedzania miasta i dowożą ludzi na miejsce. To były zdecydowanie najlepsze targi książki, w jakich brałam do tej pory udział. 138 wystawców, różnorodny program wydarzeń, stawianie na spotkania i dyskusje, dobre wyczucie rynku i potrzeb czytelników, bo wśród wydarzeń i branżowe spotkanie z kancelarią prawniczą i dyskusje z autorami, z przewagą pisarzy, a nie celebrytów. W targach książki naprawdę liczy się jakość, o czym zapominają krakowscy organizatorzy stawiający na wielkość tłumu i liczbę wystawców, na sprzedawców gadżetów i celebrytów: nie tędy droga.