Urodziła się w czasach mężczyzn. Dopóki żyli, ich żony siedziały w kuchni, czyszcząc śledzie, jak powie pewnego razu Anna Achmatowa. Cień wielkiego poety pochłania młodziutką Nadię. Gdy zabiera głos Osip radzi, żeby wysłała telegram z wiadomością: „Bardzo mądra. Udzielam rad. Mogę przyjechać”. Kochała jednego z największych poetów rosyjskich, nauczyła się na pamięć jego wierszy, uniemożliwiając władzom radzieckim zniszczenie jego dorobku. Była żywą, dosłownie chodzącą skarbnicą jego twórczości; dzieląc z nim krótkie lata prosperity i długi okres schyłki, ucieczek. Żyli w „nierozerwalnym związku słowa i ciała, litery i osoby”, jak powie Radosław Romaniuk w „One. Kobiety, które kochały pisarzy”. Czy pamięć o wielkim Mandelsztamie przetrwałaby bez udziału Nadieżdy? Kim była ta niepozorna, wtłoczona w cień męża kobieta?
Córka szanowanego kijowskiego prawnika, po krótkim epizodzie na studiach prawniczych przenosi się na kursy malarskie. Brat ginie w walce z bolszewikami. W rodzinnym mieście staje się jedną z rozpoznawalnych postaci środowiska artystyczno-literackiego. Opływa w towarzyskie awanse do czasu. A ten gra na korzyść rewolucji. Wkrótce ta przyzwyczajona do wygody dziewczyna zasmakuje w biedzie. Gdy pozna Osipa Mandelsztama długo żyją na kocią łapę; dopiero obyczajowość i brak pozwolenia na podróżowanie w jednym przedziale zmusza ich do zalegalizowania związku. Zwracała na siebie uwagę urodą, ciemnorude włosy rysowały wokół jej ruchów miedzianą poświatę. Romansuje równie często jak Osip, zakochana paraduje publicznie; pisze miłosne listy do kochanków. Sam Włodzimierz Majakowski udzieli jej moralnej reprymendy, z czego będzie się długu i szczerze śmiać. W towarzystwie podkreśla strojem „pozycję pariasa socjalistycznego społeczeństwa”; pokazuje się publicznie w podartej, cerowanej garderobie. Nie przywiązuje większej wagi do stroju. To, co o niej wiemy przetrwało staraniem samej Nadii. Zapisuje strzępy wspomnień, świadoma, że bez tego umrze i pamięć i legenda o Osipie.
Rosja radziecka przeprowadza swoje czystki. Statki w Odesie pełne są deportowanych i uciekinierów. I to wówczas z namaszczenia samego Mołotowa małżeństwo udaje się w podróż po Gruzji i Armenii. Efektem tych wojaży będzie poetycka proza „Podróż po Armenii”, którą wkrótce Osip Mandelsztam opublikuje na łamach czasopisma „Zwiezda”. Nikt nie będzie jednak pobłażliwie traktował antyradzieckich wystąpień pod adresem „kremlowskiego górala” a w ich towarzystwie kręci się tyle szpicli, że wkrótce któryś z nich złoży pod odpowiednim adresem doniesienie, o tym, co się wyprawia w domu Mandelsztamów. Nie pomoże im nawet wsparcie Mikołaja Bucharina twórcy stalinowskiej konstytucji. I jego czas się kurczy. A to nie miejsce na kontrrewolucyjne wiersze. Wkrótce to jakże umowne małżeństwo, żyjące swobodnie, romansujące, zjednoczy się w dziwnym tułaczym sojuszu wygnańców. Jednoczy ich też stosunek do życia: „nie martwić się”. Pierwsza zsyłka i próba samobójcza Osipa. Kolejna, bo wcześniej podczas pobytu na Łubiance też będzie próbował się zabić. Koniec wyroku to początek restrykcji. Dla takich jak oni nie ma miejsca w lepszej części Rosji.
Moskwa wznosi się ponad inne miasta, urasta do mitycznej wielkości; przyciąga szybkie kariery, dławi słabszych, zabija i ludzi i nadzieje. To miasto zbyt szybko żyje dając zbyt wielkie szanse, pochłaniając ich ofiary w bezlitosnej walce o przetrwanie. „Wszyscy byli potencjalnymi kandydatami do awansu społecznego, bo codziennie ktoś znikał i ktoś inny awansował na jego miejsce”, napisze Radosław Romaniuk. Zniknie na przykład Bruno Jasieński.
Mieszkanie Mandelsztamów okupuje dokwaterowany lokator. Nadieżda utrzymuje się ze zbierania malin, łowienia ryb. Pewnego dnia dostaje wiadomość o śmierci męża. Pochowanego gdzieś na peryferiach Władywostoku. Co robić? Dopiero w 1956 oficjalnie poeta zostanie zrehabilitowany.
Ogromna siła i determinacja bije od tej kobiety. Przyjmuje życie z całym dobrodziejstwem. Gdy trzeba ucieka, a ucieka wciąż przed niełaskawą radziecką dłonią, której szpony zaciskają się wokół jej postaci. Gdy tylko wiatr zmian na to pozwala, wykorzystuje moment, żeby zdobyć tytuł naukowy. Wykłada. Przez około dwadzieścia lat będzie uczyła fonetyki i historii języka angielskiego. Wkrótce będzie się mówić o mężu Nadii Mandelsztam a nie o żonie Osipa Mandelsztama. Wychodząc z cienia męża weszła w blask jego sławy, który podtrzymywała całe życie, świadoma jego wielkości. Z kunsztem zakochanej kobiety oddaje się mu najbardziej po śmierci. Za przeżycie zapłaci okrutną cenę. Napisze potem o zbrodni, złu, komunistycznym zniewoleniu, moralnej cenie, jaką zapłaciło społeczeństwo rosyjskie za rewolucję. Do końca bezkompromisowa. Zrehabilitowana całkowicie pamięć o Mandelsztamie, pozwala wrócić Nadii na moskiewskie salony. Jej mieszkanie stanie się mekką dla intelektualistów tamtych czasów, zagranicznych badaczy poezji Osipa Mandelsztama, ale też tych, którzy chcieli zrozumieć Rosję. Ale przyciąga nie tylko pamięć o wielkim poecie, ale charyzmatyczna postać samej Nadii. Zadba o naszą pamięć; pamięć pokoleń, które powtarzając frazy Mandelsztama nie pamiętają, że to ona zapamiętała je, przechowała w pamięci a potem skrzętnie spisała. Josif Brodski gdy widział ją ostatni raz „paląc papierosa, siedziała w kącie za kredensem, rzucając na ścianę cień”, wreszcie własny cień. Zmarła w 1980, żegnana przez tłum. Nadieżda Mandelsztam. „Pisarka, anglistka, jedna z ważniejszych postaci środowiska dysydenckiego w Związku Radzieckim. Autorka trzech tomów wspomnień opisujących losy jej i męża, poety Osipa Mandelsztama, ofiary reżimu komunistycznego”, jak podsumuje Radosław Romaniuk.
Portret Nadii Mandelszam na podstawie książki „One. Kobiety, które kochały pisarzy”, Radosław Romaniuk, Wilk&Król Oficyna Wydawnicza, Warszawa 2014. Premiera książki planowana jest na 1 grudnia 2014. Cytaty zaczerpnięte z książki.