Kategorie
Literatura nordycka

Saga Torstensson – Vem är rädd för Saga Torstensson?

Nie wiadomo, kim jest, ukrywa się pod pseudonimem i nawet u wydawcy zagwarantowała sobie anonimowość. Tajemnicza, zagadkowa, wolna. Pisze o tym, o czym ludzie boją się często pomyśleć. Pisze o tym, o czym nie wypada głośno mówić. Rozbija swoją prozą kostyczność literackiego układu, uwalniając się z wszelkich gatunkowych zobowiązań. Jej proza jest świeżą zapowiedzią bezgranicznej wolności słowa. Mięsista, myląca, zwodząca i zaskakująca. Ale przede wszystkim przerażająca. To szwedzka autorka horrorów na usługach grozy.

„Vem är rädd för Saga Torstensson?” jest zbiorem opowiadań a Saga Torstensson przedstawia się w pierwszym. Nie wiadomo do końca, czy to taka gra z czytelnikami czy prawda ubrana w literackie ramy. Ma dwadzieścia cztery lata, przeszła leczenie psychiatryczne, co uwolniło ją od odpowiedzialności za zabicie nowej dziewczyny jej byłego chłopaka. Ale, czy faktycznie zabiła czy tylko chce zabić, czy może wydaje jej się, że zabiła? Na tytułowe pytanie: „Vem är rädd för Saga Torstensson?” (Kto się boi Sagi Torstensson?) odpowiadam, że ja się boję. Christoffer Carlsson, pisarz rekomendujący tę książkę powie o niej: „przestraszy cię śmiertelnie i pokochasz to uczucie”. Kocham to uczucie i tę manipulację, której uległam, to wkurzenie, na jakim Torstensson pisze.

Wspaniale bawi się krótką formą. Opowiada historie sugestywne, przejmujące, elektryzujące. Zmienia plany, wiąże się z różnymi postaciami. Przeraża swoją fantazją i narracyjnym tokiem, nerwami, wyciągniętymi na wierzch, które stale drażni.

Szwecja jest bardzo poprawna politycznie, to kraj, w którym emocje trzyma się krótko. Nawet radości nie wypada tam okazywać z przesadną egzaltacją. Torstensson dotyka kipiących podskórnie uczuć: nienawiści, złości, zazdrości, bezsilności. Autorzy szwedzkich kryminałów dali się poznać, jako świetni obserwatorzy życia, u których zbrodnia pojawia się, jako tło głębszych dyskusji. Czy zaskoczę, jeśli powiem, że podobnie jest w szwedzkim horrorze? Moim zdaniem właśnie, dlatego warto te opowiadania przetłumaczyć na polski.

U Torstensson pojawią się sprawy, które rozwiewają mit szwedzkiego raju: kwestia wypalenia zawodowego, mobbingu w pracy, powracającym motywem będzie szwedzka służba zdrowia i nieudolność systemu, którego bezskuteczność mnoży problemy. Pojawi się dyskusja z kryteriami piękna. Torstensson pokazuje, że w miłości zawsze są ofiary, zginiesz, jeśli za bardzo się zakochasz, przepadniesz, jeśli ulegniesz fascynacji seksualnej, unicestwi cię bezgraniczne oddanie. Wypowie się o szwedzkim społeczeństwie zakopującym się w bezdusznych procedurach. W jednym z opowiadań pojawi się na ławce w parku samotny mężczyzna, którym dopiero po trzech dniach zainteresuje się ktoś na tyle, żeby sprawdzić, czy żyje. Tak wygląda życie w Szwecji. Na początku maja portal szwecjadzisiaj.pl donosił, że przez dwa miesiące mieszkańcy wielorodzinnego domu w Sundbyberg nie zwrócili uwagi, że ich siedemdziesięcioletni sąsiad nie żyje.

Jeden z bohaterów Torstensson zapyta, ile razy grał główną rolę w swoim własnym życiu, ile razy robił coś naprawdę dla niego ważnego? Wyraźnym tropem w tej prozie jest szukanie siebie, odnajdywanie się w chaosie życia, walka o życie z pasją. A kluczem jest postać pisarki, projektu literackiego (?), który zaczyna żyć własnym życiem, przejmuje życie autentycznej osoby, doprowadzając wręcz do oskarżenia jej o niepoczytalność. Torstensson wychodzi z ukrycia, żeby zaszyć się jeszcze głębiej. Odkrywa się, żeby zakpić z naszej naiwności. Wreszcie doprowadza człowieka do takiego stanu, że przestaje się odróżniać rzeczywistość od fikcji, traci się panowanie nad swoim tu i teraz, zaczyna wierzyć w sny, przestaje ufać rzeczywistości. Błądząc dochodzi się do ślepego punktu, gdzie czeka najgorsze. Nikt tak okrutnie nie bawił się mną literacko. Nikt tak nie myli tropów. Do końca, do ostatniego słowa.

Torstensson wybiera tematy trudne, sprawy, które są chichotem rzeczywistości w odpowiedzi na statystyki, które mówią, że Szwecja to najlepszy kraj do życia. Nikt u niej nie jest szczęśliwy, a jeśli tak to niedługo. Życie z pozoru normalne okazuje się koszmarem. Nie możesz być pewna ani siebie, ani najbliższych, ani systemu, który najwyraźniej zawodzi. Jesteś tylko ty i koszmar, który cię zniszczy. Kwestia tylko jak i kiedy? Torstensson budzi najbardziej skrywane lęki, podsyca strach, kieruje uwagę na z pozoru zwykłe sytuacje i normalnych ludzi, pokazując drzemiące w nich zło, zarzewie horroru, który zaraz się rozpocznie. Ojciec zarażony dziwną chorobą zagryza własne dziecko, pobita przez męża żona zarżnie swojego prześladowcę, gwałciciela zabije jego ofiara.

To pisarka skrajnych emocji, w której horror kopuluje w akcie literackiej pasji z grozą.

Efektem jest śmierć, krew, prześladujące bohaterów zjawy bez twarzy. I pytanie: czy to wszystko jest prawdą, czy tylko skutkiem ubocznym zażywania psychotropów. Czy może snem, a jeśli tak, to czym jest rzeczywistość, a może jesteśmy wyłącznie aktorami na absurdalnej scenie, okazami w zoo?

Torstensson zbliża się na milimetry do swoich ofiar, zagląda im w oczy, wsłuchuje się w ich krzyk. Robi im to, co każdy chociaż raz w życiu miał ochotę zrobić swojemu prześladowcy. Zadaje im ból za cierpienie, którego są źródłem. Boją się jej nawet wymyślone przez nią postaci, które zaczynają rozmawiać o narratorce, stwierdzając, że jest żądnym krwi szaleńcem, którego należałoby zamknąć  w odosobnieniu. Ja też bałam się czytając te opowiadania, przeraża mnie fantazja tej pisarki. Przeraża mnie, co jeszcze może wymyślić. Pytanie tylko, czy to o czym pisze to fikcja czy … prawda?

Saga Torstensson, Vem är rädd för Saga Torstensson?, Mörkersdottir förlag, 2013. 305 stron.