Pisarz ma rację pisząc a czytelnik czytając, powie Teresa Oleś – Owczarkowa. Szuka jednak czytelnika, który zrozumie ją. W sztuce opowiadania, wyspecjalizowała się w literaturze sięgającej do wspomnień. Czerpie z własnego życia i historii rodzinnych, wyczarowując z nich osobne mikroświaty codzienności. Chce zapamiętać, to co dla niej wciąż ważne.
Jej ojciec był w Oświęcimiu, mama została wysłana na przymusowe roboty do Niemiec. Jest pierwszym powojennym pokoleniem a mówi się, że o traumie wojennej zapomina się dopiero w piątym. Czy dlatego wybrała psychologię? Żeby zrozumieć hierarchię okupacyjnych wyborów? Cierpienie jest częścią jej rodzinnego życiorysu, potrafi o nim opowiadać z szacunkiem, z dystansem, bez nienawiści. Nie komentuje, zostawiając czytelnikom pole do dyskusji i interpretacji. Nie nazywa emocji, bo chce żeby czytelnik na własnych warunkach przeżywał jej prozę. Używa skromnych środków literackich, co przypomina pisarstwo, uciekające w minimalizm artystyczny. Najtrudniej nazwać rzeczy prostymi słowami, Teresa Oleś – Owczarkowa („Rauska„) potrafi to doskonale.
Podczas spotkania autorskiego Teresa Oleś – Owczarkowa przeczyta m.in. fragment z „Mrówek w płonącym ognisku” z okresu tuż przed końcem wojny, gdy wojska sowieckie przechodziły przez Blanowice. Jeden z mieszkańców zna zwyczaje armii radzieckiej, ostrzega kobiety, które z córkami chowają się w ziemiankach w lesie. Jedna z nich nie wierząc w bestialstwo, o którym usłyszy, zostaje w domu. Żołnierze każą go opuścić, pozwalają zostać śpiącej, nastoletniej córce, której zwłoki, wielokrotnie zgwałcone, rodzice znajdą rano, ukryte w szafie.
Już w tym fragmencie widzę, jak sugestywnie oddziałuje prostota jej słów. Do końca spotkania myślę o tej scenie. Taka też jest w kontakcie z widownią, oszczędna, uciekająca się do cytatów z własnej twórczości. Bo właśnie w języku literackim szuka nici porozumienia. Im więcej czyta, tym bardziej rozumiem, kim jest i czego szuka w życiu. Bez czytania oficjalnych biogramów, które zamykają człowieka w ramach dat i wydarzeń. Ale Oleś – Owczarkowa to najpierw poetka, więc to słowo i zamykanie rzeczywistości w słowach jest kluczem do jej zrozumienia.
Powie, że jej mąż jest jej pierwszym i najważniejszym czytelnikiem. Słyszę w głosie czułość, która pojawia się za każdym razem, gdy dziękuje mu za pierwsze krytyki jej debiutanckich wierszy, za zorganizowanie spotkania, za motywowanie do pisania. Jej drugiej książki „Mrówki w płonącym ognisku” nie byłoby, gdyby nie jego wiara i przekonanie, że pisze książkę swojego życia. Jeszcze nie powiedziała ostatniego zdania, bo właśnie przygotowuje kolejną książkę, więc nie wiadomo, jakie zajmie miejsce w jej życiu i twórczości, ale już teraz mogę powiedzieć, że to pisarka, która pisze całą sobą.
Do napisania zwłaszcza drugiej książki przygotowywała się długo, bo chciała żeby była hołdem złożonym jej wspomnieniom z odwiedzin u babci na wsi. Bardzo dużo czasu poświęca na przygotowanie książki. Dużo się nad nią zastanawia. Powraca jednak nie tylko z własnymi wspomnieniami, bo rozmawiając z ludźmi, zapoznając się z materiałami źródłowymi Blanowic, trafia na perełki etnograficzne. Opisze zwyczaje wsi, zacytuje powiedzonka, przyśpiewki. Zachęca do zastanowienia się nad fenomenem kultury wiejskiej, nad jej hermetycznością, hierarchizacją ról, zamiłowaniem do tradycji, religijności. Nie oceniając niczego, bo jak podkreśli, chce, żeby to czytelnik odczytywał dla siebie to, o czym pisze. Opowiadając jednak o wsi swoich wspomnień nie potrafi ukryć dla niej szacunku i nostalgii za czymś, co już minęło i bardzo się zmieniło.
Sama mieszkała w Blanowicach zaledwie dwa lata, więc gdy zapowiedziała, że pisze książkę o Blanowicach, znajomi skrytykowali jej pomysł, uznając, że nic o życiu wiejskim nie wie. Dała sobie jednak prawo pisania, bo ten temat chodził za nią bardzo długo. I może, dlatego daje też takie samo prawo do różnego odbierania jej książki. Podobnie, jak wielu innych pisarzy czyta recenzje swoich książek, wsłuchuje się też w pytania z widowni, bo jak podkreśla w ten sposób wiele się uczy. I chociaż jest bardzo otwarta na odmienność interpretacji, nie może zrozumieć blogerki, która napisze o niej, że ceni wojnę. Nieopatrznie blogerka uderzy w czuły punkt. Wojenna historia rodziców Teresy Oleś – Owczarkowej jednoznacznie ustawia ją w hierarchii wartości. Potrafi jednak dostrzec, że obok bezprawia, cierpienia i okrucieństwa, wojnie towarzyszy postęp naukowy, choć osiągany z pewnością ceną najwyższą. Więc tylko ten aspekt wojny ocenia pozytywnie, co nie umniejsza jej bezsensu.
O blogosferze i fenomenie internetowej krytyki literackiej powie z wahaniem, że jeszcze do końca nie rozumie jej zasad. Wsłuchuje się w głosy blogerek uważnie i szuka bratnich dusz, osób wczytujących się w prozę z empatią, poszukujących wspólnych tropów, pozwalających na wspólne literackie wycieczki. „Mrówki w płonącym ognisku” napisała dla specyficznego odbiorcy, dla osoby czującej wielowymiarowość kultury, zafascynowanej obyczajami, tradycją, folklorem. Potrafiącej zmierzyć się z nieco trudną lekturą, bo niefabularną, uciekającą chronologii, o mozaikowej, luźnej budowie. Szukającej prawdziwego życia, bo o tym pisze i tak jak życie zbudowała książkę, przeplatając wydarzenia zabawne ze smutnymi.
Dzisiaj już do Blanowic nie jeździ, chociaż z Krakowa to tylko 80 km, bo jak powiedziała, gdy coś się kocha, a to się zmieniło, nie ma do czego wracać. Może jednak zacznie znowu wracać do wsi swojego dzieciństwa, bo życie dopisało do jej historii osobny scenariusz. Skontaktował się z nią nowy mieszkaniec Blanowic, któremu bardzo zależy na animowaniu życia kulturalnego we wsi, o pomoc zgłosił się właśnie do Teresy Oleś – Owczarkowej, po przeczytaniu jej drugiej książki. Okazało się, że kupił dom, który kiedyś należał do jej babci. Jest, więc szansa, że dzięki „Mrówkom w płonącym ognisku” Blanowice zapiszą się na literackiej mapie Śląska.
W nietypowy sposób proza Teresy Oleś – Owczarkowej napisała osobny scenariusz również w moim życiu. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że jeden z uczestników Dyskusyjnego Klubu Książki, do którego chodzę od kilku lat, jest mężem pisarki. Do czego przez te wszystkie lata, z czystej skromności nie przyznał się.
Teresa Oleś – Owczarkowa, ur. 1948, mieszka w Krakowie. Z wykształcenia jest psychologiem. Dużo czyta, najchętniej książki naukowe, ale także dzienniki, kronikarskie zapisy i baśnie. Debiutowała wierszami a potem a potem przez kilka lat pisywała regularne teksty publicystyczne do „Gościa Niedzielnego” i innych czasopism na Śląsku. Szczególnie dużo tekstów zamieszczała w „Trybunie Ziemi Zawierciańskiej”. Pierwsza powieść „Rauska” ukazała się w 2009 w Wydawnictwie Literackim. Druga książka, „Mrówki w płonącym ognisku” została wydana przez Wydawnictwo M w 2013. Pisze wiersze, opowiadania i eseje, które obecnie przygotowuje do druku.
Spotkanie autorskie z Teresą Oleś – Owczarkową. 16 kwietnia 2014 r. Dom Kultury Podgórze, ul. Sokolska 13, Kraków. Prowadzenie: Marta Półtorak.