Czy z dziecka, w którego domu nie ma książek, może wyrosnąć pisarz? Tak, o ile ma szczęście do ludzi. O tym, jaki wpływ może mieć nauczyciel na swojego ucznia pokazał przewrotnie François Ozon w swoim najnowszym filmie „U niej w domu”. Albert Camus miał podobne szczęście do nauczyciela, który w chłopaku z biednej rodziny dostrzegł drzemiący talent, jeszcze nie do pisania, ale do nauki. Do nauki jednak odbiegającej od zaniżanych współcześnie standardów. Camus w liceum poznaje podstawy psychologii, logiki, etyki, metafizyki i socjologii. Ma też szczęście do wuja, który przygarnia biednego siostrzeńca i otwiera przed nim swój świat, w którym krytykuje się drobnomieszczańskie przywary, wierzy w uniwersalne wartości humanitarne, a przede wszystkim czyta książki. To tam chłopak pozna księgozbiór wuja a tym samym klasykę francuskiej literatury, dzieła Balzaka, Hugo, Zoli, czy Paula Valéry’ego.
Nic jeszcze nie zapowiada talentu pisarskiego. Zresztą sam Camus szuka dla siebie miejsca, skłaniając się bardziej ku krytyce literackiej, ćwiczy warsztat, popadają raz w schematyczny raz pompatyczny ton. Nieszczególnie widzi siebie w roli nauczyciela, co dla wuja wydaje się być stabilną posadą, gwarantującą stały dochód. Dla Camus praca taka oznacza stagnację i poddawanie się rutynie powtarzania z roku na rok tego samego. A najwyraźniej rutyna mierzi go najbardziej, stąd odrzuca też myśl o jakiejkolwiek pracy biurowej, która „prowadzi znikąd donikąd”. Podejmuje studia filozoficzne. Stale czyta, pochłaniając nieograniczone ilości literatury. Gdy już podejmie decyzję o pisaniu, powie, że chce pisać „powieści, których bohaterowie mówią: Co by się ze mną stało, gdybym nie spędzał wielu godzin za biurkiem?” Powieści, w których ukazana jest cała filozofia w obrazach.
W podjęciu decyzji o pisarstwie dopomógł mu trochę los. Zaangażowany politycznie, działając w partii komunistycznej nie sądził jeszcze, że zostanie pisarzem. Bardziej martwiła go sytuacja algierskich muzułmanów, o których równe prawa walczył. Angażuje się w kwestie polityczne, ale polityków nienawidzi, uważa ich za ludzi ukrywających prawdę. Pierwsza żona opuszcza go. W absurdalny sposób zostaje wyrzucony z partii. Musi znaleźć dla siebie zajęcie. Pisarstwo stało się naturalnym sposobem na życie. „Lubię pisać, gdyż wymaga to całkowitego oddania się – to sekretna i płomienna pasja”. A Camus żyje z pasją uważając, że człowiek powinien dążyć w życiu do szczęścia.
Wspólnie z przyjacielem zakładają gazetę „Alger républicain”. Tuż przed ukazaniem się jej pierwszego numeru Hitler, Mussolini, Chamberlain i Daladier podpisują układ monachijski. Gazeta walczy z faszyzmem, feudalnymi stosunkami w przemyśle, rolnictwie i sektorze bankowym, niesprawiedliwymi przywilejami. Camus pisze w niej m.in. recenzje książek, reportaże, ale recenzuje tylko te książki, które mu się podobają i bardzo rzadko w krytycznym tonie. Jego niezwykły talent krytycznoliteracki nabiera rozpędu. Chwali warsztat pisarski i nieprzeciętny talent „pana Sartre’a. Już wkrótce ich drogi skrzyżują się również towarzysko. Obaj angażują się w ruch oporu. Będą wspólnie pisać do podziemnej gazetki i wspólnie spędzać wieczory przy winie. Gdy się poróżnią, to będzie publiczna wojna na pióra, która zakończy się zerwaniem znajomości do końca życia.
Kim jest Albert Camus, o którym pisze Olivier Todd? Z biografii jego autorstwa wyłania się obraz człowieka wszechstronnego, młodego chłopaka zachłyśniętego wiedzą, nadrabiającego straty wyniesione z robotniczej rodziny. Wrażliwego społecznie, walczącego o równe prawa dla wyrzucanych poza margines. Przeciwnika nazizmu i faszyzmu, który bezskutecznie próbuje zaciągnąć się do wojska. Gruźlica i odzywające się powikłania uniemożliwiają mu walkę wręcz, więc staje się aktywny w podziemiu. Walczy piórem, pisząc i kolportując tysiące egzemplarzy prasy podziemnej. Po wojnie zostanie odznaczony medalem ruchu oporu, co skomentuje „Byliśmy starymi durniami, a teraz jesteśmy udekorowanymi starymi durniami”. Z kolei Camus mężczyzna to zakochany w życiu i w kobietach wolny ptak, który nie potrafi znaleźć dla siebie sposobu na bycie z nimi wszystkimi. Gdy poznaje aktorkę Marię Casarès ich romans staje się sławny w całym Paryżu a gdy wchodzą razem do jakiegoś lokalu, orkiestra zaczyna grać na ich cześć. Ucieka się w romanse, łatwy seks, często ulegając pokusom. Wykorzystuje naiwność kobiet, brylując w ich towarzystwie, całe życie powtarzając, że nie jest stworzony do monogamii. Poznaje zdobycze konsumpcyjnego świata: amerykańskiego burbona, papierosy Camel, skuteczny na kaca alka selzer. W powojennym Paryżu kontynuuje wydawanie czasopisma „Combat”, rozpoczynając na jego łamach dyskusję o dziennikarstwie i jego roli. Domaga się prasy wolnej od wpływów, prasy, która nie schlebia większości a przeciwnie próbuje pozyskać najbardziej wymagającą mniejszość. Mierzi go, że dąży się do tego, żeby informować szybko, zamiast rzetelnie.
Słucham „The Wall” Pink Floyd, bo pasuje do tej książki. Do dyskusji o kondycji ówczesnego człowieka. Do rozmowy o człowieku i jego miejscu wśród innych ludzi. Kim być, żeby wypełnić sobą i swoją działalnością słowo humanitarny? Camus całe życie pamięta o nędzy i ubóstwie, z którego się wyrwał. Nie zapomina o swoim robotniczym pochodzeniu, stając się często protektorem młodych, początkujących i biednych twórców. Mimo popularności porównywalnej do życia dzisiejszych celebrytów, żyjący z tantiem, nigdy nie szasta pieniędzmi. Nie lubi splendoru gwiazdy literackiej, odmawia przyjęcia nagród, odznaczeń, zaproszeń na oficjalne obiady, kolacje. Gdy dowiaduje się o przyznaniu mu Nagrody Nobla, komentuje, że to nie on powinien ją dostać. Całe życie niepewny swojego talentu, boleśnie przeżywający publiczną krytykę jego osoby przez Sartre’a, zawsze szuka potwierdzenia własnej wartości.
Czy to dobra biografia? Jak dla mnie jest biografią nadmiaru. Nadmiaru faktów i szczegółów, od których ucieka momentami Albert Camus. Mam wrażenie, że autor tej biografii zetknął się z tak dużym materiałem źródłowym, że poległ przy jego selekcji. Ucieka się do odległych dygresji, skupionych na postaciach trzeciego planu. Wydaje mi się, że usiłuje przekazać i opisać wszystko, stąd mówi wiele o wszystkim, uciekając od głównego tematu a książka rozrasta się do niebotycznych rozmiarów. Czułam, że żaden z przejawów działalności Camusa, ani prywatnej, ani publicznej, nie został rozpisany na ostatnie takty. Todd raczej snuje jakąś melodię, która urywa się i znika, żeby znowu go dopaść w innym momencie. Wydaje mi się, że wyszedłby obronną ręką, gdyby napisał książkę monotematyczną, np. o Camusie działaczu społecznym bez rozpisywania się o jego życiu prywatnym albo o Camusie uwodzicielu bez roztrząsania jego komunistycznej przeszłości. Mógł też bez szkody dla całości stworzyć tematyczne rozdziały. Próby ku temu poczynił, ale niespójnie i niezbyt ciekawie. Dowiedziałam się z tej książki bardzo dużo, natomiast zbyt chaotycznie, co wymaga nieco wysiłku, żeby to wszystko uporządkować. Doceniam bardzo wysiłek włożony w napisanie tak obszernej biografii, dostrzegam ogrom materiału źródłowego, z którym Todd się zapoznał. Mimo jednak wielkiego trudu wkładanego w pisanie o czyimś życiu, nie da się tego życia rozpisać do końca nawet na tysiącu stron. Nic tak naprawdę nie wyczerpuje prawdy o człowieku. Nawet pamiętniki bywają przekłamane. Nie wierzę, zatem w biografie idealne. Ta jest rzetelna, poprawna, odwołująca się do wielu faktów, jest napisana jednak ręką człowieka i
przefiltrowana przez niego. Czy jest dobrą biografią Alberta Camusa? Z pewnością najobszerniejszą na polskim rynku.
Olivier Todd, Albert Camus. Biografia., Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009. Przekład: Jan Kortas. Tytuł oryginału: Albert Camus. Un vie. (1996)