Pozował jej Hans Christian Andersen, który został ojcem chrzestnym Agnety jej córki, uwieczniła go m.in. czytającego jej dzieciom „Anioła”, wielokrotnie portretowała ostatnią koronowaną królową Danii Karolinę Amalię, z którą łączyła ją zażyła przyjaźń, króla Danii Chrystiana VIII, angielską królową Wiktorię, księżniczkę Nazili Hanum, córkę księcia Mustafy Fazila Paszy, braci Grimm, Dickensa. Była pierwszą osobą, której pozwolono malować kobiety w tureckich haremach. Przyjaźniła się z Klarą Schumann, żoną Roberta.
Wychowała się na warszawskim Żoliborzu w polsko-niemieckiej rodzinie. Mieszkała w większości europejskich stolic, w każdej czuła się jak w domu. Gdy poznała Duńczyka Jensa Adolfa Jerichau, o którym mówiono, że jest następcą Thorvaldsena, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Odrzucający instytucję małżeństwa Jerichau, w końcu oświadcza się, chociaż do końca życia będzie podkreślał, że oboje powinni żyć wolni i wyłącznie dla sztuki. Uwielbiał ją, jako artystkę, nie doceniał, jako matkę, zdradzał żonę. W Danii uchodzi za artystkę narodową, jej obraz „Dania” zna każde duńskie dziecko, ponieważ jest reprodukowany w duńskim elementarzu. Praktycznie nieznana współcześnie w Polsce, chociaż miała tu swoich wielbicieli, choćby w osobie Józefa Ignacego Kraszewskiego, który odnotowywał wszystkie jej zagraniczne sukcesy. W Polsce można zobaczyć obraz Jerichau Baumann w zbiorach Zamku Królewskiego w Warszawie. Publikacja „Lisinki” w Danii w 1996 roku wzbudziła ogromne zainteresowanie artystką, bezsprzecznie zasługującą na więcej uwagi.
Birgit Pouplier oddaje nam do rąk powieść biograficzną o jednej z najciekawszych kobiet dziewiętnastego wieku. Narysowała spójny, miejscami dramatyczny obraz kobiety, artystki i matki. Oddała zmieniającego się ducha epoki, sprawiając, że powieść biograficzna nabiera znaczenia historycznego, stając się zwierciadłem swoich czasów, przechadzającym się po najważniejszych salonach i dworach dziewiętnastowiecznej Europy. Zręcznie wplata najważniejsze wydarzenia w historię Elisabeth Jerichau Baumann oddając zmieniające się nastroje społeczne, opisując miejsca, stolice, które artystka w swoim życiu odwiedziła, odwołując się do wydarzeń, które poruszały wówczas środowisko artystyczne, opisując romanse, które wstrząsały opinią publiczną. Jak choćby romans Klary Schumann z Brahmsem. Jak rozmowy z Dickensem, który narzekał na krytykę, której był poddawany i jego powrót do łask publiczności, wraz z falą popularności na czapki dickensówki, pióra Dickensa, znaczki z Dickensem, a nawet gatunek papierosów z jego podobizną. Z opowieści Pouplier wyłania się obraz kobiety silnej i charyzmatycznej, która potrafiła i realizować pasję artystyczną, i urodzić dziewięcioro dzieci i na długo przed rozpropagowaniem nosidełek – chust, pakowała swoje maluchy w chustę i nie przestając karmić malowała. Udało się też pokazać jej niezwykłą przedsiębiorczość w pozyskiwaniu zleceniodawców, a trzeba dodać, że Baumann sprzedawała swoje obrazy i zdobywała zlecenia na rzeźby męża również w czasach kryzysu. To ciekawy portret Danii i Europy w tyglu zmian. Gdy młodziutka Elisabeth Baumann przyjeżdża po raz pierwszy do Kopenhagi nie jest to jeszcze dzisiejsza stolica, zasługująca na miano kosmopolitycznej. Jest spokojnym, małym miastem, bez cienia organizacji, niemal skromnym. Sama Europa rozkwita artystycznie i duchowo. To czas przełomów, czas obalania monarchii, konstytuowania się zalążków demokracji. Podnosi się kwestie wolności prasy, praw wyborczych, narodowych, czy religijnych. Coraz głośniej słychać Marksa. Decydują się losy Danii, do której granic zbliża się Bismarck. Elisabeth w tym czasie zostaje przedstawiona duńskiej królowej, którą sportretuje, nawiązując przyjaźń do końca życia i znajdując w niej protektorkę dla swojej sztuki. Z jej rekomendacji dostaje się na dwór angielski, malując portret samej królowej Wiktorii. „Times” wychwala ją: „malarstwo Elisabeth Jerichau Baumann dotrzymuje kroku najlepszym dziełom starych mistrzów”. Zbiera pochwały u prezydenta Akademii Londyńskiej, sir Charlesa Eastlake’a. Wystawia się na najważniejszych salonach. Dostaje złoty medal w Berlinie i w Amsterdamie. Zostaje członkiem Królewskiej Akademii w Sztokholmie.
Zanim jednak Elisabeth Baumann zaczęła odnosić swoje pierwsze sukcesy, musiała zmierzyć się z trudnymi początkami. Miała szczęście do rodziców, którzy dostrzegli talent córki, widząc w niej następczynię Angeliki Kauffmann, jedynej znanej wówczas malarki, która osiągnęła sukces artystyczny. A Elisabeth miała w sobie ogromną pewność siebie, która dawała jej siłę do zmierzenia się z nieprzychylnymi ocenami, tak typowymi dla kobiet jej epoki. Hrabia von Stolberg Wernigerode stwierdził, że bawi się w malarstwo a jako kobieta powinna trzymać się z daleka od sztuki. Profesor Hübner, do którego zawiozła swoje prace do oceny, poddał ją surowej krytyce, twierdząc, że jest totalnie pozbawiona talentu. Niezrażona, pewna celu, do którego zmierza, wyjeżdża do Düsseldoru – petit Paris, jak o nim mawiał Napoleon. W Kunstakademie spotka się z pierwszymi pozytywnymi opiniami, lecz wciąż jest oceniana przez pryzmat płci „Jest pani bardzo utalentowana jak na kobietę” usłyszy od Wilhelma von Schadowa, rektora Akademii. „Nie wystarczy samo szczęście: trzeba się urodzić we właściwym czasie, znaleźć odpowiednich nauczycieli i spotkać mężczyznę, który cię wesprze”, to usłyszała młoda, wchodząca w dorosłość Elisabeth. Wiedziała, że kobiety jej pokolenia wychowywało się do wydania za mąż. Wiedziała, że nikt nic nie oczekuje od nich ani nie liczy się z ich ambicjami. To epoka trumfwiratu mężczyzn, którzy perorują na salonach i w łóżkach. Epoka miłosnych tête-à-tête, które dla kobiety oznaczają niekończące się ciąże (Porównaj z: Elise Ottesen-Jensen „Ottar” – pionierka szwedzkiej edukacji seksualnej). Panny w jej czasach miały dostęp do romantycznych powieści, a spotkanie z mężczyzną i małżeństwo było gorzką próbą. Pouplier pokazuje, zatem nie tylko portret niezwykłej artystki, świadomej swojego talentu, potrafiącej i tworzyć, i żyć z twórczości. Pokazuje trudną drogę emancypacji kobiet.
Gdyby Elisabeth Jerichau Baumann posłuchała rady Klary Schumann i poświęciła się malarstwu, jej dorobek i spuścizna pewnie miałaby inną wielkość i wartość. Baumann posiadała potencjał a jej rodzina środki, żeby rozwijała swój talent w najlepszych pracowniach. Zamiast tego wybrała podwójną rolę artystki i żony artysty, któremu urodziła 9 dzieci, stając się zabiegającą o zlecenia dla siebie, dla męża a potem dla dzieci, żoną i matką. Doceniona przez współczesnych, zaniedbywana przez męża, przymykająca oko na jego kochanki, godząca się na pozamałżeńskie dzieci, nie zapisała się wyraźniej w podręcznikach historii sztuki, bo w głównej mierze tworzyła z przesłanek racjonalnych, szukając funduszy do finansowania domu, który przeważnie samodzielnie utrzymywała.
Birgit Pouplier „Lisinka”. Świat Książki, Warszawa 2004. Z duńskiego przełożyła Maria Gołębiowska-Bijak. Posłowie Anna Lewicka-Morawska. Tytuł oryginału: Lisinka (1996)