Co wiemy o byłej Jugosławii? Co pamiętamy o tej dziwnej unii narodów, która rozpadła się krwawo na oczach całego świata, zaznaczając się wymownie na mapie ludobójstwa, wojen bratobójczych? Bora Ćosić proponuje nietypową podróż sentymentalną do miejsca swojego urodzenia, po latach nieobecności na emigracji wraca do rodzinnego kraju. Dystans, który zyskał, i uczucia, które towarzyszą mu w tej podróży, dają mu sprawne narzędzie do wyrażenia wszystkich emocji, za sprawą których kreśli ostre i wyraźne obrazy, bez patosu, czasem z żalem, głównie pod wpływem bezradności. Poznajemy społeczeństwo „hajduckie i chłopskie” taplające się w „błocie ubóstwa i beznadziei”, żyjące w kraju „częstych krzyków w gospodzie i strasznego pijaństwa”. Taka jest jego Serbia.
Początkowy zamysł, opisania relacji z podróży w rodzinne strony, zamienia się w syntetyczną, nacechowaną uniesieniami rozprawą z wszystkimi i wszystkim, co rujnowało lub nadal rujnuje kraj, z „nacjonalistycznymi bandytami rozrywającymi własną ojczyznę, zabijając własnych obywateli, paląc i kradnąc, co tylko zdążyli”, zamieniając wszystko w „dom starców, w przytułek ubogiego narodu i śmietnisko”, z nowobogackimi mieszkańcami luksusowej dzielnicy Belgradu, „współczesnych milionerów, bandytów kryjących się pod postacią biznesmenów i ordynarnych prostaków, którzy wzbogacili się na ostatniej wojnie”.
Tę książkę powinno się szczególnie czytać w krajach, w których do głosu dochodzą nacjonaliści, którzy pod płaszczykiem walki o Boga, honor i ojczyznę, rujnują własny kraj i niszczą jego społeczeństwo. Ćosić patrząc na swój kraj z perspektywy berlińskiego imigranta, który przechadza się starymi znanymi sobie traktami, spotykając dawnych przyjaciół i wrogów, pozwala sobie na ostry komentarz do rzeczywistości. Na zuchwalstwo szczerości do rozprawiania się z bolesną prawdą. I przez to lektura tej książki jest miejscami tak trudna, jak zwiedzanie miejsc zagłady. Osobiście po kilku krokach, czuję, że nie dam rady zobaczyć wszystkiego do końca, że w niektórych miejscach przemknę, spuszczając wzrok, unikając patrzenia na drastyczne obrazy. A Ćosić ma już tę wiedzę o współczesności, że wie, że zatrzymanie czytelnika przy ważnym temacie wymaga jednak często epatowania najcięższymi opisami, jasnymi i bezkompromisowymi komentarzami. Bardzo cenię sobie intelektualistów, którzy swoją pozycję i miejsce w historii rozpisują na jej kolejne akapity, dbając o przyszłość, pielęgnując w czytelnikach cenne wartości, podburzając do walki o dobro. W konfrontacji z rzeczywistością, łatwo dostrzec, że w swojej narracji Ćosić często staje się donkiszotowskim bohaterem jutra. Pokazuje bezsilność literatury, która mimo doskonałego poziomu jest nieczytana czy nietłumaczona. Przypomina Radomira Konstantinovicia, autora „Filozofii zaścianka”, według niego autora najmądrzejszej książki, jaka powstała w języku serbskim, a która doczekała się tłumaczenia wyłącznie na węgierski.
Autor chciał być obiektywny w opisach Serbii. Górą biorą jednak emocje człowieka, który nie może patrzeć, jak niszczy się jego dawną ojczyznę. Dla Polaków była Jugosławia w wielu przypadkach zamieniła się w słoneczną Chorwację, która jest tańszą alternatywą dla egzotycznych wczasów. Dla Serba to miejsce na mapie świata z rozdrapaną raną. To pogorzeliska po spacyfikowanych wioskach, na których nie odrodziło się życie. To odnajdywane cmentarze – świadectwa bestialstwa człowieka wobec człowieka. Dzięki tej książce odbyłam dziwną i trudną podróż, do kraju podzielonego w imię partykularnych interesów kilku polityków. Odbyłam podróż historyczną, poznając naród, w którym kiełkowały zalążki wielkości, który odegrał ważną rolę w historii świata, żeby współcześnie stać się ledwie drugiej jakości newsem w informacyjnym show.
Bora Ćosić, Podróż na Alaskę., Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2008. Przełożyła Danuta Cirlić-Straszyńska.