Kategorie
Non-nordic

Bernard Cornwell – Pieśń łuków. Azincourt

Z miłości do Amerykanki opuszcza Anglię. Z braku pracy w USA zaczyna pisać. Tak zaczęła się historia pisarstwa autora okrzykniętego przez „Washington Post” najwybitniejszym żyjącym twórcą historycznych powieści przygodowych, autora powieści opiewających przygody żołnierza Richarda Sharpe’a rozgrywających się w czasach napoleońskich, cyklu opowiadającego o Sasach walczących z Wikingami czy trylogii o poszukiwaniu świętego Graala. W „Pieśni łuków” autor wyrusza do piętnastego wieku, żeby śladami łucznika Nickolasa Hooka dotrzeć z armią angielską do Francji, do legendarnego miejsca, w którym rozegrała się jedna z najdziwniejszych bitew średniowiecznej Europy. Hooka poznajemy, jako nastolatka służącego lordowi Slaytonowi, który mianuje go leśniczym swoich lasów. Chłopak od najmłodszych lat ćwiczy się w strzelaniu z łuku a umiejętność ta ma na zawsze odmienić jego los, doprowadzając go pewnego dnia przed oblicze samego króla. Niespodziewanie dla samego siebie przeżyje historię, która uczyni go zupełnie innym człowiekiem. Śledząc jego losy znajdziemy się w tyglu wydarzeń, które sprowokowały króla Anglii Henryka V do marszu na Francję, poznamy krwawą historię średniowiecznego Hawru, do którego niedawno Aki Kaurismaki przeniósł akcję swojego ostatniego filmu, zobaczymy, do czego może doprowadzić człowieka duma i przekonanie o własnej nieomylności, jak już w średniowieczu zarabiano na wojnie. Znajdziemy się w samym środku powstawania i upadku wielkich angielskich rodów.

Cornwell z pasją amatora, który całe życie poświęcił studiom historycznym, składa hołd historii, którą opisuje w sposób szczególny, kontestując magię jej odkrywania, z dziecięcą ciekawością, naukową dokładnością i literackim rozmachem godnym miana mistrza gatunku. Obdarzając na nowo życiem postaci historyczne, oddaje im karty powieści, które zaczynają drżeć od szczęku oręża, uderzeń mieczy w przyłbice, ciosów kopii, dwuręcznych toporów i maczug. Autor w posłowiu przytacza długie studia źródłowe, które poprzedziły napisanie tej książki, potwierdza, że nazwiska wszystkich łuczników walczących pod Azincourt z wyjątkiem Thomasa Perrilla są prawdziwymi, zaczerpniętymi  z list werbunkowych armii króla Henryka V, wiele spośród opisywanych wydarzeń miało miejsce podczas marszu wojsk angielskich. Przeplatając je fikcyjnymi wydarzeniami i dialogami tworzy tętniący życiem świat średniowiecznych traktów, wsi, miast i miasteczek, których mieszkańcy wciągają czytelnika w dramaturgię wydarzeń.

Ta książka z jednej strony jest gratką dla miłośnika wojskowości, który odnajdzie tu prawdziwy przegląd oręża, elementów ubioru, opisy machin oblężniczych, fortyfikacji i sposobów ich zdobywania. Mam wrażenie, że opis wytwarzania łuku jest tak precyzyjny, że z powodzeniem, może posłużyć za instrukcję wykonania i montażu.  Opisując przygotowania oblężnicze Cornwell z podziwem obserwatora, zafascynowanego trudem i wysiłkiem wznoszenia umocnień, walki z żywiołami przyrody, zmaganiem się ze zmęczeniem, strachem i głodem pozwala nam wejść w sam środek tych działań.

Bohaterowie tej powieści bez względu na to, czy są postaciami historycznymi, czy wymyślonymi są prawdziwi. W brutalny, często okrutny sposób dają świadectwo ludzkich słabości, żądz czy pragnień. Cornwell nie szczędzi scen skazywania jeńców, zdrad, grabieży, czy gwałtów. Pokazuje średniowieczny świat pełen hipokryzji wysoko urodzonych możnych, rozpusty duchowieństwa, prawa silniejszego.

„Pieśń łuków” to też powieść, w której autor daje w mocny sposób wyraz swoim pacyfistycznym poglądom, stając się zagorzałym orędownikiem pokoju oddaje ostatnie słowa więzionemu przez dwadzieścia pięć lat księciu Karolowi Orleańskiemu, uczestnikowi tytułowej bitwy, który powie „Pokój to skarb, którego nie sposób przecenić. Nienawidzę wojny. Tej cenić nie należy nigdy.”  Cornwell rozwiewa magię zbudowaną wokół średniowiecznych wojen, czy mitu rycerza, pokazuje, że dawne walki były ciężką pracą i sztuką łączenia strategii z siłą, poprzedzoną latami ćwiczeń, zmaganiem się z własną słabością, fizjologią, strachem, były umiejętnością opanowania i koncentracji. Spotkaniem człowieka z człowiekiem i aktem brutalnej i krwawej jatki. Daje się odczuć, czytając tę książkę, że autor z ogromnym szacunkiem podchodzi do ułomności człowieka, która zostaje zdemaskowana w obliczu tamtych wojen. Rycerze ćwiczeni latami w sztuce walki, w pojedynku z kaprysami przyrody, stają się śmiesznymi, zakutymi w kilogramy stali, ciskającymi na oślep, często bezbronnymi celami. Rycerskość tak hołubiona podczas turniejów nie ma szans w ciżbie miotających toporami przeciwników. To, co stanowi o wielkości rycerza, jego uczciwość, honor giną w ferworze walki, gdzie liczy się szczęście w unikaniu ciosów, szybkość, siła uderzenia i umiejętność brania w niewolę bogatych jeńców zamienianych na drogie łupy.  Cornwell pokazuje hipokryzję i niesprawiedliwość wojny, której zwycięzcami zawsze są najbogatsi, którzy walczą otoczeni wiernymi rycerzami broniącymi ich przed groźnymi ciosami, giermkami ponoszącymi znaczący ciężar walki rycerza, któremu służą.

Książka ma gatunkowe atuty, które gwarantują jej sukces czytelniczy: ciekawą prawdziwą historię opowiedzianą z pasją i tempem, które świetnie oddaje w danym momencie szybkość walk, innym razem uciążliwość żmudnego marszu, opowieść o człowieku, który przeżywa duchową przemianę, romans, który połączy dwie zagubione osoby, w najgorszym momencie ich życia. Bohaterów, tak jak w życiu raz silnych i uczciwych innym razem podłych i tchórzliwych. Ma też świetnego autora, który wie, jak pisać bestsellery.

Bernard Cornwell, Pieśń łuków. Azincourt., Wydawnictwo Esprit, Kraków 2009. Tłumaczył Tomasz Tesznar.