Uprawiała nowoczesne małżeństwo, w którym było miejsce na romans z Boyem Żeleńskim, wypady w towarzystwie Witkacego, samotne wyjścia do Ziemiańskiej czy teatru. Latom dwudziestym i trzydziestym dwudziestego wieku, które nadal trzymały kobiety krótko, Krzywicka powiedziała bezczelne nie i żyła własnym życiem. Potrafiła nie tylko być sobą, ale też walczyć o prawo do samostanowienia dla innych kobiet. Zainspirowała Boya do działalności publicystycznej i społecznej na rzecz zmniejszenia dzietności ubogich rodzin, polepszenia sytuacji kobiet w ciąży, lepszych warunków i większej dostępności do aborcji. To z ich aktywności powstawały ośrodki, do których ubogie kobiety mogły zgłaszać się po bezpłatne porady. Jej epoka surowo i drobnomieszczańsko skrytykowała tę działalność, stając w swojej agresywnej krytyce u boku Kościoła, który wystawił i Boyowi i Krzywickiej glejt pierwszych gorszycieli epoki, zamykając im skutecznie wiele drzwi.
Gdyby Krzywicka żyła w Berlinie lub Paryżu swoich czasów to nie tylko Polska, ale cały świat sztuki i literatury przesiąkłby jej postacią. Miała w sobie dar zjednywania ludzi i uwodzenia mężczyzn. Nikt z ważnych postaci epoki nie mógł przejść obok niej bez choćby jednego komentarza. Doskonałe oczytanie, znajomość języków obcych, wyrafinowana inteligencja, erudycja i dodajmy uroda sprawiały, że była dopuszczana do dyskusji, do których strzeżono dostępu, rezerwując miejsce dla wybitnych, ciekawych, charyzmatycznych osób. Ziemiańska ze stałym stolikiem Lechonia, Tuwima, Słonimskiego była dla niej otwarta, choć Lechoń chorobliwie stronił od towarzystwa kobiet, uważając je za nieciekawe i głupie. Otwarte były dla niej „Wiadomości Literackie”, gdzie często i z sukcesem publikowała. Krzywicka miała bowiem szczęście być wychowywana przez matkę, która dla niej przecierała ścieżki, które epokę potem nadal były dla kobiet niedostępne. Była otoczona świetną literaturą, zachęcana do samodzielnego myślenia. Widziała matkę żyjącą z miłości, nieprzejmującą się opiniami otoczenia, która pozwalała sobie a potem córce żyć własnym życiem.
Krzywicka to Żydówka a jej książka to ciekawe, choć smutne świadectwo polskiego antysemityzmu. Żydzi tych czasów skazani na numerus clausus byli niedopuszczani do edukacji a potem na uczelnie wyższe. W czasie, gdy 50% ludności Warszawy stanowili Żydzi, w szkołach i na uczelniach warszawskich bywało po kilku uczniów. Studentki i studenci Żydzi byli napadani przez swoich kolegów i bywało, że wracali do domu pocięci brzytwą. Zdarzały się napaści na profesorów pochodzenia żydowskiego. To czas jawnego bojkotowania wszystkiego, co żydowskie i czas, w którym wielu wybitnych Żydów opuszcza Polskę i odnosi niebywałe sukcesy naukowe za granicą. Ze wstydem czyta się, jak uważano Żydów za osoby pozbawione twórczych zdolności. Gdy tymczasem to właśnie wówczas i Tuwim i Słonimski odnoszą swoje niebywałe sukcesy, wytyczając poezji i literaturze polskiej nowe ścieżki.
Żyjąc w trudnych czasach między dwoma wojnami, przeżyła jednak Krzywicka wspaniałe dwudziestolecie międzywojenne, tak ważne dla polskiej literatury, bywając częścią Skamandrytów, stałym elementem spotkań śmietanki intelektualnej swojej epoki, którą nieco jednak odczarowuje. Pokazuje antysemityzm Iwaszkiewicza („Szkice o literaturze skandynawskiej„), narkotyczne ekscesy Witkacego, oschłość Dąbrowskiej, miałkość Magdy Samozwaniec. Bywa w swoich opiniach surowa, nie szczędzi jednak ciepłych słów tym, którzy na nie zasłużyli. A w końcu przeżyła, jako Żydówka całą okupację w Polsce, chroniona przez wielu wspaniałych ludzi, którym w swoich wspomnieniach wystawia szczególnego rodzaju świadectwo, upamiętniając ich dobroć i poświęcenie. Na tej wadze ludzkich losów szala dobroci skłania się jednak w stronę nie tych z pierwszych stron gazet, z krzykliwych nagłówków.
Muszę wspomnieć o tym, że książka ma wspaniałą redaktorkę w osobie Agaty Tuszyńskiej, a ponieważ była pisana pod koniec życia Krzywickiej, która wówczas już traciła wzrok i zmuszona była nagrywać znaczną część książki, stąd powstał ogrom materiału, który Tuszyńska doskonale opracowała. W konsekwencji trzymam w ręce dzieło doskonałe, wspaniałą gawędę wybitnej kobiety, malowniczej postaci, wyrafinowanej intelektualistki, wspaniałą książkę świadectwo epoki i kawał historii literatury polskiej.
Irena Krzywicka, Wyznania gorszycielki., Czytelnik, Warszawa 1995.