Niedawno z dziennika „Aftonbladet” została wyrzucona Kerstin Hallert. Dlaczego? Dlatego, że pozwoliła sobie na słowa krytyki pod adresem telewizji publicznej, mówiąc, że pytania stawiane politykom w czasie debat przedwyborczych są tchórzliwie i nieciekawe. Zarzuciła im to, zanim wyemitowano pierwszy program.
Właściwie to rozsądna decyzja, nie można krytykować, czegoś, czego nie było lub, czego się nie widziało. W tym miejscu przypomina mi się seria polskich doniesień do prokuratury o naruszenie uczuć religijnych osób, którym nie podobały się przedstawienia teatralne, instalacje czy wystawy, których nie widzieli. Szwecja to zdroworozsądkowy kraj, więc nikt nie będzie szafował tu bezkarnie krytyką a priori. Otóż przeciwnie. W szwedzkim państwie ostatnimi czasy różne dziwy się dzieją. Kristian Lunberg, recenzent gazety „Helsingborgs Dagbladet” i jednocześnie autor kryminałów skrytykował najnowszą powieść kryminalną Britt-Marie Mattsson. O książce napisał m.in., że ma przewidywalną intrygę i schematyczne postacie. Skrytykował książkę, która nigdy nie została napisana. Książka została wyłącznie zapowiedziana w katalogu wydawnictwa Piratförlaget, lecz nigdy nie ukazała się, ponieważ jej autorka Britt-Marie Mattsson jest publicystką i komentatorką polityczną, zajmującą się polityką Stanów Zjednoczonych i w związku z wyborami do Kongresu oraz kryzysem irackim nie zdążyła książki napisać. Trudno powiedzieć, czy ta afera odkryła kulisy pracy recenzentów. Takie stwierdzenie rzucające, choć cień podejrzeń o nierzetelność pod adresem całego środowiska byłoby niesprawiedliwe. Niewątpliwie pokazało jednak warsztat pracy Kristiana Lunberga. W tym miejscu ciśnie się pytanie, czy on w ogóle ma w zwyczaju czytać książki, czy też wyłącznie bazuje na cudzych recenzjach, które ukazują się w katalogach branżowych lub na okładkach książek.
źródło: Marcus Boldemann, „Författare saagade oskriven bok”, ” Dagens Nyheter”, 15.12.2006r.; Helsingborgs Dagblad, 15.12.2006r.