„Invandrare” to po szwedzku imigrant. Słowo to ma silne, negatywne konotacje. „Szwedzi uważają, że Duńczycy są rasistami. Duńczycy uważają, że Szwedzi są sterowanymi przez państwo hipokrytami o podwójnej moralności” – pisze w popołudniówce „Expressen” PM Nilsson.
Nilsson odwołuje się do książki „Nyfiken på Danmark, klokare på Sverige” (Ciekawi Danii, mądrzejsi, jeśli chodzi o Szwecję), Hanne Sanders z Instytutu Studiów Duńskich na Uniwersytecie w Lund (Institutet för Danmarksstudier), która tłumaczy, że szwedzka tożsamość ma cechy imperialistyczne. Szwedzi uważają, bowiem, że są twórcami najlepszego na świecie systemu społecznego. Każdy, kto wierzy w szwedzki model, płaci podatki, realizuję politykę równouprawnienia kobiet i mężczyzn może uważać się za Szweda, Szwedkę.
To prawda, że Szwecja jest bardzo otwarta i życzliwa na każdy przejaw zachwytu nią. Za każdym razem, gdy poszukiwałam materiałów do artykułów lub odpowiedzi na jakieś pytania, na listy otrzymywałam wyczerpujące odpowiedzi a niejednokrotnie załączone całe rozdziały, czy książki. Dostałam odpowiedź od samego premiera Görana Perssona. To społeczeństwo wierzy w siebie w sposób niezwykle subtelny i nienachalny. Jeżeli wybierasz życie wśród nas, zdają się mówić, to znaczy, że takie życie akceptujesz. Często byłam świadkiem bardzo roszczeniowego i bezczelnego zachowania imigrantów. Na zajęcia przychodzili „studenci”, których zachęcając do nauki, państwo próbowało wyciągnąć z bezrobocia. Przyjeżdżali do Szwecji i pozostając w niej po 20 lat posługiwali się szwedzkim na poziomie bardzo podstawowej znajomości. Śmiali się z państwa, które w nich inwestowało, żartując sobie z naiwności tego społeczeństwa. To prawda, że społeczeństwo szwedzkie funkcjonuje w oparciu o wzajemne zaufanie. Jeszcze do niedawna można było zostawić zakupy w koszyku na rowerze, pójść do drugiego sklepu, wrócić i zastać tam zarówno rower, jak i zakupy. W Polsce można zostać okradzionym z zakupów zanim podjedzie się wózkiem do samochodu. Różnice są ogromne. Pozostawianie otwartych domów, klucz pod słomianką, domki letniskowe zaopatrzone w sprzęt AGD, elektroniczny, którego nikt nie kradnie. Piszę jeszcze do niedawna. Taką granicą czasową jest rozszerzenie UE i napływ mieszkańców nowej dziesiątki. Zaczęła wzrastać przestępczość, zaczęły znikać rowery z parkingów. Zaczęły narastać nastroje wrogości do napływowych. Tak niektórzy tłumaczą niebywałe wręcz zwycięstwo Sverigedemokraterna, partii o przekonaniach i powiązaniach nacjonalistycznych, rasistowskich, która po wyborach samorządowych ma swoich reprezentantów aż w 78 gminach a dla przykładu w Landskrona partia ta zdobyła 22,3 % głosów.
Nie dziwi mnie ta wzrastająca niechęć dla imigrantów, którzy żerują na pomocy społecznej, są roszczeniowi i niewiele wysiłku wkładają w zmianę swojej sytuacji. Kłóciłabym się jednak, czy to jest rasizm, czy może jednak niezgoda na okradanie własnego państwa. Na odbieranie ludziom, tego co budowali pokoleniami: bezpiecznego, opartego na wzajemnym zaufaniu społeczeństwa. O tym, jak bardzo jest to otwarte na obcych społeczeństwo, świadczy ilość imigrantów, którzy jednak potraktowali poważnie otrzymaną pomoc i zamienili ją na własny sukces. Wystarczy przyjrzeć się rządowi szwedzkiemu i prześledzić życiorysy kilu ministrów. Pisałam tu również kiedyś o Polce, która jest radną Göteborga. W Szwecji stosunkowo łatwo zrealizować marzenia, bo państwo to daje ogromne wsparcie, lecz jednocześnie bardzo łatwo zwyczajnie dać się wpuścić w machinę pomocy społecznej, wysokie zasiłki i nieróbstwo.
(źródło: PM Nilsson, „Dansk-svensk kriget”, ” Expressen”, 17.12.2006r.)