Sukcesu centroprawicowego premiera Szwecji, moderata Fredrika Reinfeldta należy doszukiwać się w dobrze opracowanym marketingu politycznym i PR. Został on zaprojektowany jako marka „dla wszystkich”. W projekt polityczny przywódcy konserwatywno-liberalnej Moderata samlingspartiet wpisany został lifting. Polegał on na nowej polityce prawicowej: lansowaniu liberalnej gospodarki wraz z socjalnym zapleczem.
W ciągu kilku dni od objęcia rządu, społeczeństwo zobaczyło nową twarz moderatów „oszustów podatkowych z wyższej klasy”, jak to określił Göran Eriksson dziennikarz „Svenska Dagbladet”. Okazało się, że rutyną niektórych polityków jest zatrudnianie na czarno, niepłacenie podatków, czy abonamentu telewizyjnego. Były premier Szwecji Carl Bildt, w obecnym rządzie minister spraw zagranicznych, broni swoich kolegów, którzy zatrudniali na czarno, tłumacząc takie działanie „błędami w systemie podatkowym”.
Tę podwójną moralność prawicy trafnie skomentował Pär Nuder, minister finansów w rządzie Görana Perssona: „Wśród moderatów panuje takie przekonanie, że można samemu zdecydować, kiedy płaci się lub nie podatki, mimo, że zarabia się 12 milionów”. Thomas Bodström, były minister sprawiedliwości zauważył, że jest to filozofia złodzieja: „Jeżeli widzę w sklepie rzeczy, które są zbyt drogie, to wchodzę i je sobie zabieram”.
Źle się dzieje w państwie szwedzkim, rzec by można. Nowy rząd, nowy kryzys w kręgach ministerialnych. Społeczeństwo oburzone. Media już dawno nie miały tak gorącego tygodnia. Tobias Billström, minister ds. migracji nie płacił za abonament telewizyjny od 1996 roku. Teraz może spodziewać się rachunku na 10 000 koron (ok. 5 000 zł). Radiotjänst w Kirunie zgłosiło już jego sprawę policji.
Okazało się, że marketingowy projekt pt. Fredrik Reinfeldt zaprojektowany na wygranie wyborów stacza się ostro w dół. Nie wystarczy wygrać, trzeba mieć również pomysł na rządzenie. Reinfeldowi zabrakło doświadczenia w dobieraniu sobie pracowników. W ciągu kilku dni doszło już do dwóch dymisji, które mogą kosztować społeczeństwo prawie 2 miliony koron (ok. 1 mln zł). Jego rząd doczekał się najkrócej rządzącego w historii Szwecji ministra. Obietnice przedwyborcze prawdopodobnie zostaną obietnicami, bo jak wyjaśnia premier brakuje pieniędzy na ich realizację. Szkoda, że nie policzył dokładniej ile kosztują mrzonki, którymi karmił społeczeństwo w kampanii przedwyborczej.