Jedna kobieta u szczytu władzy nie robi równouprawnienia, lecz gdyby Szwecja miała na stanowisku szefa rządu kobietę byłoby, to coś więcej niż tylko symboliczne wydarzenie – uważa Margareta Winberg*, była wicepremier Szwecji. Na czwartej stronie w „Expressen” zastanawia się, dlaczego Norwegia i Finlandia od dawna mają kobiety na najwyższych stanowiskach państwowych a w Szwecji wciąż taka możliwość jest tylko dyskutowana.
Jak zauważyła Winberg, Szwecja niemal pod każdym względem osiągnęła najwyższe standardy jeśli chodzi o kwestię równouprawnienia. Na wielu poziomach życia społecznego począwszy od pracy, opieki nad dziećmi, po edukację panują w Szwecji normy gwarantujące równe szanse kobietom i mężczyznom. Winberg podkreśla, że równouprawnienie jest na wielu poziomach, lecz nie na samej górze. Zastanawiające jest, że nawet Niemcy słynące z szowinistycznego hasła „Kinder, Küche, Kirche” mają kobietę na stanowisku kanclerza.
Winberg jednak zwraca uwagę na coś, co przy krzykliwych nagłówkach prasowych ucieka uwadze czytelników i czytelniczek. Być może na świecie kobiety zdobywają najwyższe stanowiska, lecz dzieje się tak, że automatycznie są one redukowane o znaczną część władzy i prestiżu. W tym miejscu Winberg wymienia Finlandię, w której stanowisko prezydenta od czasów Halonen zostało umniejszone do niewielkiej ilości wpływów na politykę wewnętrzną. Dlatego, jak zaznacza Winberg należy się strzec, żeby kobiety na najwyższych stanowiskach państwowych nie były wyłącznie symbolami bez mandatu do przeprowadzania znaczących zmian.
Z tekstu, który pisze Winberg wynika, że Szwecja jest gotowa do podjęcia się dojrzałego sprawowania władzy. Do tego przełamania męskiego porządku władzy nie dojdzie tak łatwo, chociażby z uwagi na rangę, jaką ma stanowisko premiera w Szwecji. W końcu zgodnie z konstytucją rządzi on królestwem. Przekazanie władzy kobiecie mogłoby oznaczać złamanie męskiej hegemonii. Okazałoby się, pisze Winberg, że znalazłyby się świetne ekspertki, specjalistki, które zajęłyby stanowiska ministerialne, zarządcze na poziomie województw, stałyby się ekipą doradczyń, obsadzone zostałyby w radach nadzorczych spółek państwowych itd.. „Kompetencje kobiet zostałyby dostrzeżone, inspirowałyby otaczające je społeczeństwo i wywołałyby kolosalny efekt”. Jedyne ryzyko, jakie dostrzega Winberg to, że ta przywódczyni mogłaby się okazać „męską” liderką. Takie społeczne zmiany, jak dodaje, pociągają często sprzeciw, którego rezultatem może być backlash. Szwecja ma już taki backlash 2005 za sobą. O ile, jednak Niemcy mają kanclerzową i nic poza tym, o tyle Szwecja jest gotowa, żeby mieć kobietę na stanowisku premiera i wykorzystać to na rzecz równouprawnienia.
*Margareta Winberg – ambasadorka w Brazylii, wicepremier w latach 2002 – 2003.
(źródło: Margareta Winberg, „Vi har bäddat för feministrevolution”, http://expressen.se/index.jsp?a=511258 , 23.01.2006r.)