Kategorie
Literatura nordycka

Dwie siostry – Asne Seierstad

Od czasu „Księgarza z Kabulu” Åsne Seierstad bardzo się zmieniła. Zarzuty, że wykorzystała gościnność afgańskiej rodziny, żeby napisać ich kosztem książkę a potem fatum bestsellera o masakrze mocno daje o sobie znać w „Dwóch siostrach”. Seierstad zaczęła się bać. Seierstad zrobiła się letnia jak wystudzona kawa i tak samo smakuje. Opowiadała o strachu już w rozmowie w „Skavlan”. Wraz z ciążą uświadomiła sobie odpowiedzialność, już nie tylko za siebie, ale też za drugiego człowieka. Strach, który oswoiła na trudnych misjach, wrócił. Seierstad wyraźnie bała się wziąć opisaną tutaj historię w mocny reporterski uścisk. Ale dlaczego?

Dwie_siostry_Asne_Seierstad

Pomysł, żeby zastanowić się nad pobudkami, dla których norweska młodzież radykalizuje się i podejmuje decyzję o przyłączeniu się do Państwa Islamskiego trafił tutaj na taką sobie realizację. Jest to rzecz o tyle dziwna, że Seierstad przyzwyczaiła nas, że pisze na wysokim C. To nie kwestia braku źródeł, których jest tu sporo, podobnie jak rozmów, których nie szczędzi czy znajomości tematu. Przecież wcześniejsze, które poruszała przygotowały ją do podjęcia się tego wyzwania. Rzecz ciekawa, że ogrom pracy słabo daje o sobie znać. Może historie dziewiętnastoletniej Ayan i szesnastoletniej Leili nie miały jednak takiego potencjału jak zakładano? Co się stało, że słynna Norweżka napisała tak w sumie nijaką książkę?

Bez obaw, nie do końca. Coś jej jednak wyszło. Pokazała, że droga do radykalizacji to długi proces rozłożony w czasie. W życiu sióstr pojawia się muzułmańska organizacja młodzieżowa hołdująca islamskiemu purytanizmowi. Ktoś tworzy na Facebooku stronę „Islam Net”. W tle odradza się salafizm i idea naśladowania życia trzech pierwszych pokoleń muzułmanów po proroku Mahomecie. Wśród niektórych norweskich muzułmanów narasta poczucie niższości, świadomość życia na marginesie społeczeństwa, które ani nie chce, ani nie próbuje ich zrozumieć. Brak akceptacji i poczucie odrzucenia skłania do szukania głębszych i silniejszych relacji we własnym kręgu, który się zamyka. Radykalizacji towarzyszy neoreligijność i rzucanie wyzwań norweskim wartościom. Świat się polaryzuje na halal i haram. W tle słychać nośne hasła Osamy bin Ladena. Refren dżihadystów przechodzi w czyny. Wybucha wojna na miarę XXI wieku. Równie niepojęta jak Matrix. Tunezyjskie seksbojowniczki jadą do Syrii,

„żeby tam zaoferować swoje młode ciała wygłodniałym rebeliantom, a wracają stamtąd z brzuchami pełnymi dżihadystycznych niemowląt”.

Zbiorowe gwałty na syryjskich kobietach zostają dopuszczone fatwą. Nie brakuje chętnych do wyjazdu do Syrii i tworzenia nowego, idealnego Państwa Islamskiego.

I w tym miejscu wkracza Åsne Seierstad z historią sióstr rozpisaną na 500 stron. Miałam jednak wielokrotnie wrażenie znużenia i rozwlekłości, która nie przekładała się na sens tak długiego pisania. Teoretycznie ma to być reportaż literacki, ale wrażenie, że Åsne Seierstad straciła całą literacką parę przy pisaniu „Księgarza z Kabulu” nie opuszcza mnie do ostatniej strony. W tamtej książce była tajemnica, dociekliwość, młodzieńcza ciekawość. Ten koktajl emocji wybrzmiał w całości. Nie opuścił jej przy Breiviku. „Dwie siostry” robią wrażenie suchego pisarskiego projektu. To od początku rzecz wrzucona w ramy rozsądnej i rzeczowej pracy. Co pozbawiło ją wewnętrznego nerwu. Ciekawa jestem, czy podzielicie moje wrażenie, że autorka musiała sama się nudzić opisując tę historię? Ja się nudziłam.

A przecież czytanie o dwóch Norweżkach somalijskiego pochodzenia, które przeżywają zwyczajne życie nastolatek, imprezują, biegają po galeriach, podkochują się w kolegach i nagle stają się orędowniczkami szariatu, zakrywają twarze, uczą się arabskiego i myślą o ucieczce do Syrii i przyłączeniu się do Państwa Islamskiego jest niemal gotowcem na thriller.

Rzecz w tym, że Åsne Seierstad nie potrafiła z historii sióstr wydobyć esencji, która tak chwyta za gardła w przypadku Breivika. Brakuje też Seierstad pomysłu na udźwignięcie w jednej książce historii dwóch sióstr z niewielkiej miejscowości w Akershus, zarysu historii Państwa Islamskiego i pokazania tła społeczno-obyczajowego współczesnej Norwegii. O tej ostatniej praktycznie nic się nie dowiadujemy. Więc to bardziej książka dla czytelnika norweskiego, który lokalnie dopowie sobie to, czego nam brakuje. Historia Państwa Islamskiego rozkłada się tutaj nierównomiernie i raczej ma charakter mglistej powłoki narzuconej na tekst Seierstad.

To zdecydowanie jej najsłabsza rzecz z trójki wspomnianych, które dość nierówno się rozkładają w portfolio Norweżki, co też trochę zdradza, że nie ma ona tak rozpoznawalnego i wyrobionego stylu jak w przypadku wielkiego Kapuścińskiego, do którego najbliżej jej w „Księgarzu z Kabulu”. Co więcej w „Dwóch siostrach” bardzo daje o sobie znać nacisk, żeby nikogo nie urazić co wygładza książkę do poziomu znanego z relacji dyplomatycznych. Gdybym szukała wśród reportażystów ambasadora poprawności politycznej Åsne Seierstad zdobyłaby „Dwoma siostrami” palmę pierwszeństwa.

A taka nagroda odbiera reportażyście nie tylko charyzmę, ale po prostu wiarygodność. Nie przekonuje mnie Åsne Seierstad ani w całości, ani w szczególe. Weźmy użycie w tekście fragmentów z Messengera i esemesów. Chciałabym, żeby u autorki jej rangi naturalizacja tekstu miała swoje przesłanki i odpowiedni zakres. Chciałabym, żeby docenieni autorzy nie opuszczali się i nie publikowali tekstów tak słabo przemyślanych i niepotrzebnie rozbuchanych.

Chciałabym, żeby ta książka była zwyczajnie w świecie lepiej zredagowana i bardziej zadziornie napisana. Żeby nie działo się tak, że peany uderzają w autorkę w ramach pokłosia poprzednich sukcesów. Temat dwóch sióstr został zmarnowany. A chodzi przecież o rodzinę z imigranckimi korzeniami, do tego somalijską, a to jest ta grupa, która najmocniej zakorzeniła się w Norwegii i mogłaby dać wyraziste tło historii sióstr. Czy Seierstad nie umiała wczuć się w tę społeczność? Starsza Ayan miała ambicje polityczne, chciała zostać dyplomatą i pracować w ONZ, walczyć z niesprawiedliwością i ubóstwem. Inteligentna i zaangażowana i dodajmy bardzo oczytana. Kto w jej wieku z takim zaparciem czyta Knuta Hamsuna, Ibsena? Mogła zostać pierwszą osobą z wyższym wykształceniem w rodzinie. Czego bała się Seierstad i czego nie napisała? Co sprawia, że w „Dwóch siostrach” tak niewiele jej się udało? Braki w tej książce układają się w ciekawszą rzecz od lektury samych „Dwóch sióstr”

Tym razem Åsne Seierstad nie odrobiła porządnie lekcji. Podsuwa nam pewne odpowiedzi, ale zabrakło jej czasu i pomysłu, żeby się rzetelnie nad tym tematem pochylić. Wyszła książka miejscami powierzchowna. Na pewno gruba. Nieuporządkowana. Po prostu taka sobie. Już w „Księgarzu z Kabulu” Åsne Seierstad pokazała, że potrafi nałożyć burkę, pojechać do Kabulu, zamieszkać w afgańskiej rodzinie i opisać świat islamu. Ale z punktu widzenia kobiety Zachodu. Wciąż nią jest. I o ile Breivika rozgryzła, to świat mniejszości w jej własnym kraju nadal jest dla niej obcy i niezrozumiały. I nie zbliżyła się do niego nawet na odległość łokcia.

„Dwie siostry”, Åsne Seierstad, W.A.B., Warszawa 2018. Przełożyła: Iwona Zimnicka. Tytuł oryginału: To søstre (2016). Redakcja: Zofia Sawicka. Konsultacja arabistyczna: Hanna Jankowska. Korekta: Karolina Wąsowska, Beata Wójcik. ISBN 978-83-280-5317-5. Stron: 509.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję: W.A.B.

Reklama:

Porównaj ceny na Ceneo.pl (link afiliacyjny). Z linków afiliacyjnych otrzymuję prowizję.

Buycoffee:

Jeśli chcesz mnie wesprzeć w tworzeniu podobnych treści, uważasz że to co robię jest wartościowe lub po prostu ciekawe, dostarcza Ci nowej wiedzy, to teraz możesz to zrobić na:

buycoffee.to/szkicenordyckie