Co wspólnego ma Muzeum Literackie Henryka Sienkiewicza w Poznaniu ze Szwecją? Dla łowców szwedzkich ciekawostek znalazłam trop ciągnący się od polityki, przez alkowę, prosto do Wielkopolski, dodatkowo podaję praktyczne informacje, jak zorganizować w przyzwoitej cenie jednodniowy literacki wypad do Poznania.
Od pierwszego wyjazdu jestem fanką BlaBlaCar, więc zachęcam do takiej formy podróżowania. Wyjechaliśmy z Łodzi o 5:45, prawie spod domu i o 8:10 byliśmy na miejscu. Mój kierowca wybierał się na Targi, więc wysadził mnie w najlepszej z możliwych lokalizacji, przy dworcu. Koszt dojazdu 20 zł. Szybciej i taniej nie da się, co ma zasadnicze znaczenie, gdy się oszczędza każdą chwilę na czytanie i każdą złotówkę na nową książkę. Na miejscu sugeruję kupić bilet dobowy na komunikację miejską, dzięki czemu wypad do Muzeum można połączyć ze zwiedzeniem miasta. Cena to 13,60 zł za bilet normalny. Siłą rzeczy rozpoczęłam pobyt krótką rundką po Rynku, bo Muzeum otwiera się o 9:00. I chociaż zawsze będę się upierać, że zwiedzanie Poznania najlepiej zaczynać nocą, bo nic nie robi takiego wrażenia, jak bajecznie kolorowy, oświetlony poznański Rynek. Ale poranny spacer, opustoszałymi uliczkami, którymi wracają piątkowi imprezowicze, pałaszowanie bułki w rytm stukających o bruk obcasów i podglądanie turystów, którym niegroźny jest chłodny, kwietniowy poranek, też ma swój urok.
Polecam wsiąść na Rondzie Kaponiery w tramwaj nr 2 i wysiąść przy Wrocławskiej. To będzie malownicze, urokliwe preludium do dalszej części. No chyba, że ktoś nie lubi krętych brukowanych uliczek, zabawnych wystaw sklepowych i starych kamienic. W sobotę wstęp do Muzeum jest bezpłatny, zarówno na wystawy czasowe i na stałą ekspozycję. Co jest zaskakujące, zważywszy na niechlubną łatkę rzekomo skąpych poznaniaków. Muzeum ma kilka pięter, w zabytkowej kamienicy, z siedemnastowiecznymi stropami. I naprawdę warto pozadzierać głowę. Bo jest niemal jak na Wawelu.
Na zdjęciu widok kamienicy, w której siedzibę ma Muzeum Literackie Henryka Sienkiewicza, Poznań
Na parterze w niewielkiej salce zobaczycie wystawę „Autografy sławnych ludzi. Ze zbiorów Muzeum Literackiego Henryka Sienkiewicza i Biblioteki Raczyńskich”. To klasyczna ekspozycja z witrynkami i pokazywaniem eksponatów za szkłem. Ciekawie urozmaicona dużymi tekturowymi planszami stojących autorów autografów.
Nie widziałam podpisu Piłsudskiego i wyobrażałam sobie, że musiał być zamaszysty i dominujący. A tu zaledwie inicjał imienia i kawałek nazwiska. Dla grafologów to gratka. W kategorii wizytówek sporo się zmieniło. Dzisiaj to prawie książki teleadresowe, a kiedyś czasem tylko imię i nazwisko. Rzucił mi się bilecik wizytowy z podziękowaniami za ugoszczenie, to bardzo szwedzki zwyczaj. Kiedyś najwyraźniej był też polski, może warto wrócić do takiego „tack för senast”? Na piętrach przechodzi się na stałą ekspozycję o Sienkiewiczu. Sporo tradycyjnych gablotek + trochę multimediów.
Do obejrzenia zdjęcia, fragmenty ekranizacji. Między innymi zdjęcie Sienkiewicza na tle Krupówek, pustych i nie do poznania. I aranżacje mebli, częściowo z epoki dla odtworzenia ducha czasów, częściowo tych, z których sam korzystał. Biurko, przy którym pracował czy meble rodziny, u której gościł.
Na zdjęciu biurko, przy którym Henryk Sienkiewicz pracował, gdy przebywał w Krakowie.
Spędziłam tam 2,30 h, ale to za mało na przeglądnięcie wszystkiego. Nie wiedziałam, że Sienkiewicza wydawano w wersji komiksowej. I to nie raz.
To, tak jak napisałam, tradycyjna wystawa nastawiona na ekspozycję posiadanych zbiorów. Praktycznie bez narracji, bo historię Sienkiewicza trzeba sobie samodzielnie odtworzyć z oglądanych zdjęć, przedmiotów. Więc raczej sugerowałabym oglądać wystawę z przewodnikiem. Albo można zagadać pilnującego wystawę Pana, bo praktycznie razem ją zwiedzaliśmy, zapuszczając się w długie rozmowy. Zaskakujące jest to, że Poznań ma muzeum poświęcone Sienkiewiczowi, który tu tylko bywał, ale nie mieszkał.
A ze smaczków szwedzkich, znajdziecie tutaj fragment listu Edwarda Aleksandra Raczyńskiego do Wawrzyńca Benzelstjerny Engeströma, którego dziadek, hr. Lars Benzelstierna d’Engeström (1751-1826), był posłem szwedzkim w Warszawie, sekretarzem i kanclerzem króla Gustawa III, a w czasie Sejmu Wielkiego aktywnym uczestnikiem prac nad Konstytucją 3 Maja. Zakochał się i poślubił Rozalię Chłapowską, a u schyłku życia osiadł w Wielkopolsce. Ojciec Wawrzyńca to Gustaw Stanisław Benzelstierna Engeström (1791-1850), generał rosyjski, gubernator Baku, który w wieku 18 lat wziął udział, jako porucznik dragonów gwardii króla Karola XIII, w wojnie Szwecji z Finlandią. Wawrzyniec Engeström (imię otrzymał po dziadku, szwedzki Lars to Laurentius) wychowywany był przez babcię, Rozalię z Chłapowskich Engeströmową oraz matkę Leokadię z Gajewskich Engeströmową, w podpoznańskich Jankowicach, do momentu jego wyjazdu na nauki do Krakowa. W 1880 roku otrzymał w spadku majątek w Rivfelsta (dziś Revelsta w gminie Enköping w regionie Uppsala) i nazwisko Benzelstierna po swojej prababce, Margarecie. Wraz z babką i szwedzkim dziadkiem spoczywa w kaplicy rodowej przy kościele pw. św. Stanisława Biskupa w Ceradzu Kościelnym. Upamiętniony głazem zlokalizowanym na skwerze Ireny Bobowskiej w Poznaniu.
Informacje nt. Wawrzyńca Benzelstjerny Engeströma cytuję za Wikipedią
Buycoffee.to
Jestem wdzięczna, że doceniasz moją pracę włożoną w napisanie tego artykułu stawiając mi wirtualną kawę.
LH.pl
Jestem wdzięczna, że kupujesz usługi u polskiego dostawcy hostingu: https://www.lh.pl z moim partnerskim kodem rabatowym: LH-20-57100, bo otrzymasz obniżony koszt hostingu w pierwszym roku o 20% a ja prowizję od LH.pl tak długo jak jesteś ich klientem / klientką.