„Przystanek Londyn” Jacka Wąsowicza to osobisty przewodnik emigranta w Londynie, dziennik bez cenzury Polaka, który własną przygodę na Wyspach przekuł na obrazoburczą historię, swoistego rodzaju ostrzeżenie i zachętę do życia odważnie, bez strachu i bez kompleksów. Ale to też szczery obraz potransformacyjnej Polski, czasu szybkich karier i wielkich upadków; rozdział historii Polski, jakiego nie znajdziecie w podręcznikach. Rzecz obowiązkowa: dla osoby planującej emigrację czy choćby krótkotrwały kontrakt na Wyspach.
Niefortunne układy polityczne, nietrafione decyzje ekonomiczne od zawsze zmuszały Polaków do szukania lepszego życia poza granicami kraju. Emigrację mamy we krwi. Pewnie dlatego, mimo trudnej historii tak dobrze aklimatyzujemy się, niemal bezboleśnie przechodząc kolejne kampanie wyborcze i kolejne okresy kolejnej władzy. „Przystanek Londyn” Jacka Wąsowicza udowadnia, że połączenie odwagi z otwartością, szukanie dobrych stron i pozytywne nastawienie do zmian, przekłada się na sukces Polaków na obczyźnie.
Jacek Wąsowicz był jednym z miliona chłopaków zaskoczonych jak my wszyscy transformacją, a potem kryzysem, który dramatycznie zakończył karierę niejednej osoby. Dynamiczny okres rozwoju był czasem szybkich karier. Pokonywanie kolejnych szczebli odbywało się bezkolizyjnie, bo rynek był pusty i chłonął każdego, kto choć odrobinę przykładał się do pracy. To był idealny czas, gdy można było robić wszystko, bez ograniczeń drapieżnej konkurencji. Uczono się od siebie, po partnersku. Nie brakowało wówczas bezinteresownych mistrzów, fantastycznych zespołów, które rzeczywiście wspólnie pracowały na sukces firm. Gdy jednak rynek się nasycił wystarczyła niewielka zmiana na mapie gospodarczej, żeby raczkujące fortuny rozbijały się. Jacek Wąsowicz płynąc na fali sukcesów pierwszych lat niekomunistycznej Polski załapał się na hossę, tym boleśniej odczuł upadek i konieczność kolejnego szukania pracy. A ta była dla osób wyłącznie przed trzydziestką z piętnastoletnim doświadczeniem. Te absurdy z tamtego okresu dzisiaj przypomina się z uśmiechem, tym szerszym im bardziej było się w tej samej sytuacji co Wąsowicz, trzydziestoparolatkiem, dla którego rynek pracy właśnie zatrzasnął się z impetem, pokazując środkowy palec.
Zanim Jacek Wąsowicz zdecydował się na emigrację ma za sobą półroczny pobyt w Anglii jesienią 1995. Nie czeka na zmianę polityczną, chociaż nasze wejście do UE wydaje się być realne. Bierze sprawy we własne ręce i staje pod osławioną londyńską „ścianą płaczu” bez zbędnego bagażu. W 2002 ma 33 lata. „Przystanek Londyn” właśnie w tym miejscu nabiera dodatkowego, głębszego znaczenia i staje się bardzo osobistą historią Polaka w pokomunistycznym kraju, dziecka transformacji, która tyle samo potrafiła dać i odebrać. Wąsowicz pokazuje tempo życia i konieczność podejmowania szybkich decyzji, pęd, z jakim trzeba było wówczas reagować na dynamicznie zmieniającą się sytuację. Wygrali tacy jak on: nastawieni pozytywnie na zmianę, szukający energicznie najlepszego wyjścia z kolejnej wydawać by się mogło beznadziejnej sytuacji. Taka książka ma lepsze walory motywacyjne od niejednego poradnika o tym jak sobie radzić na rynku pracy. Taka książka lepiej stawia na nogi niż niejedna sesja terapeutyczna. Bo jest prawdziwa. Do bólu.
W „Przystanku Londyn” Jacek Wąsowicz chronologicznie opowiada swoją historię od zdobycia dyplomu nauczyciela geografii, poprzez pracę przedstawiciela handlowego, pierwszy półroczny pobyt w Wielkiej Brytanii, załamanie rynku i pierwsze problemy osobiste, wreszcie decyzję o emigracji. Potem opisuje praca po pracy, mieszkanie po mieszkaniu swoją wędrówkę kolejnymi przedmieściami Londynu aż do pracy w City. Pierwszy zachwyt i pierwsze rozczarowanie. Pisząc o sobie tworzy nie tylko dynamiczną mapę doświadczeń, z których można nauczyć się poruszania po mieście, zawiłościach angielskiego rynku, ale patrzy też oczami cudzoziemca na jak się okazuje odmienną brytyjską kulturę. Jego uwagi i spostrzeżenia może uderzają prostolinijnością, zwłaszcza języka. Bo Jacek Wąsowicz nie szuka literackiej frazy, która podciągnęłaby jego opowieść na półkę z literaturą wysoką. To chłopak, który sporo musiał odpracować w Londynie, żeby napić się „wina tylko dla smaku”, a spostrzeżeniami dzieli się bez zbędnej dyplomacji „u nas mycie się w misce to wiocha – w Wielkiej Brytanii to szyk i norma”.
Widać, że „Przystanek Londyn” jest mocno osadzony w notatkach, bo udało się w tej opowieści oddać ducha emocji, które zmieniają się wraz z poznawaniem kraju i zwyczajów brytyjskich. Tłem tych opowieści jest życie londyńskiej emigracji. I na skrzyżowaniu tych narracji świetnie pokazana jest rzeczywistość emigrancka przeplatająca się z brytyjską. Polacy łatwo nawiązują ze sobą kontakty tworząc współżyjące ze sobą wspólnoty. Niewielki szok kulturowy wybrzmiewa z opisów pierwszych kontaktów z Brytyjczykami, „tańczyć z Angielką w parze jest niepodobna: w jednej dłoni papieros, w drugiej piwo”. Szokujące wydają się ich zwyczaje żywieniowe; można spotkać amatora „bułek grubo posmarowanych masłem i wypchanych chipsami”. Ale tym odmiennym zachowaniom początkowo odbieranym jako dziwne zaczynają z czasem towarzyszyć pierwsze pozytywne refleksje. Pierwsze porównania z Polską. „Grzeczność na Wyspach to klucz otwierający wszystkie drzwi”; „W UK każdy robi swoje i nikt nie wścibia swego nosa w nie swoje sprawy, bo to ani kulturalne, ani do niczego niepotrzebne, a tylko zjada cenny czas”. Tutaj „liczy się wykształcenie kierunkowe, specjalizacja, a przede wszystkim (…) doświadczenie na realnym stanowisku pracy”.
Niewątpliwie największym atutem tej książki jest opis brytyjskiego rynku pracy. Coś nieporównywalnego z polskim w klasie możliwości i szerokości perspektyw. Właściwie wystarczy chcieć pracować, żeby bez trudu utrzymać się i decyzją człowieka jest czy będzie to bezpieczny etat z wszystkimi wpisanymi w to niedogodnościami, czy praca freelancera z możliwością decydowania o własnym czasie. Perypetie Jacka Wąsowicza i kolejne zmiany pracy pozwalają odczuć atmosferę wolności wpisaną w tamtejszy model rynku: nastawionego na rozwój, doceniającego doświadczenie. Wąsowicz udowadnia, że Polakowi z krótkim imigranckim stażem może udać się zdobycie etatu w osławionym City. Wszystko to kwestia dobrych chęci i pracowitości, nastawienia na zmianę i umiejętności dostosowania się do niej. Szokiem dla Polaków może się okazać hojność tamtejszego systemu opieki społecznej, który w każdej chwili wychwytuje Brytyjczyka pomagając mu stanąć na nogi. Gdy Wąsowicz traci pracę, nie tylko otrzyma godny zasiłek, ale z automatu gmina przejmuje opłacanie jego czynszu, a zdobycie zlecenia nie równa się odebraniu prawa do zasiłku, tylko jego obniżenie.
Bardzo dobrze, że Polacy wyjeżdżają i piszą książki o swoim życiu na obczyźnie. Bo ich doświadczenia nie tylko pokazują, że Polak w Polsce jest gorzej traktowany niż Polak na obczyźnie. Wreszcie docierają do nas wiadomości z osobistych doświadczeń z innych krajów, dodajmy krajów, które chronią swoich mieszkańców, pomagając im w trudnych życiowych chwilach. Gdy polski rząd rzuca ludziom ochłapy, strasząc nędznymi emeryturami osoby, które harowały na nie całe życie, kilka kilometrów dalej toczy się godne życie. Godne nawet z perspektywy obcego, który musi tam przecież pokonać barierę języka, musi nauczyć się odmiennego kodu kulturowego. Takiej książki nie napisze reporter zamknięty w redakcji, który na chwilę wyjedzie z kraju, żeby porozmawiać z Polakami na obczyźnie (Porównaj z „Angole” – Ewa Winnicka). Z kilku powodów. Zabraknie mu czasu i doświadczenia, a więc szerokiej perspektywy i bólu przechodzenia kolejnych etapów życia w innym kraju. Takiej książki nie napisze człowiek skupiony na szukaniu błyskotliwej frazy, zaskakującej metafory. Prawdziwe życie niestety umyka w takich relacjach, którym brakuje języka codzienności i języka bohaterów. Jacek Wąsowicz jest jednym z kilku milionów zwykłych bohaterów codzienności. Zwykłym chłopakiem, który opowiada prostym językiem o swoich emigranckich doświadczeniach. Jakby powiedział „bez ściemniania”.
Drobna uwaga redakcyjna. Na stronie 90 jest mowa o Socjalnym Funduszu Unii Europejskiej. Nie ma czegoś takiego. Jest za to Europejski Fundusz Społeczny.
Recenzja Przystanek Londyn, Jacek Wąsowicz, Wydawnictwo JanKa, Pruszków 2015. Wydanie I. Seria Przystanek. Projekt okładki: Anna M. Koźbiel. Redakcja i korekta: Janina Koźbiel, Jan Koźbiel. ISBN 978-83-62247-40-0. Stron: 231. Książka zawiera zdjęcia.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu JanKa.