Kategorie
Non-nordic

Gry losowe – Joanna Dziwak

Autorka „Gier losowych” i współtwórczyni memów Hipsterski maoizm rezygnuje z internetu. Ma dosyć presji bycia nieustannie dostępną, chce się wyłączyć i pożyć normalnym życiem. Joanna Dziwak ma dwadzieścia osiem lat i czuje się zbyt staro, żeby nadal śledzić rozwój kolejnych trendów społecznych, pisać o internetowej nowomodzie. Temat uważa za wyczerpany a w kolejnej książce planuje zupełnie zmienić kierunek narracji. Chociaż ta informacja może wyglądać, jak news z ASZdziennika, to wbrew pozorom jest prawdą. Debiut prozatorski Joanny Dziwak dla wielu osób, zwłaszcza ze starszego pokolenia, był wejściem w zupełnie obcy świat; tymczasowy, jak internetowe, czy społeczne mody. Podczas Piątkowych Shotów Literackich w Artetece pisarka opowie, jak w jednym z wywiadów pewien rozmówca przyznał, że o zjawisku hipsteryzmu dowiedział się dopiero z jej książki.


Pisząc „Gry losowe” Joanna Dziwak powie: „to miasto żyje chwilowością i wszystkim, co najbardziej powierzchowne, maszyny do gier mają bardziej skomplikowane życie wewnętrzne niż tutejsi ludzie”.

Gdy pisze te słowa mamy 2011, hipsteryzm jako zjawisko jest bardzo żywy. W czerwcu zacznie pisać książkę, którą ukończy 31 grudnia 2013. Modne jest wówczas bycie w odwrocie, na przekór mainstreamowi. Joanna Dziwak żyje w tyglu życia towarzyskiego, w trybie knajpianych imprez. Dzisiaj, jak powie, jej życie wygląda zupełnie inaczej. Wówczas jednak bawi się i obserwuje miasto. Wsłuchuje się w głos tłumu. Patrząc dostrzega coraz więcej. Echa tych wypadów na miasto ubiera w historię Jo, młodej Amerykanki z Alabamy, która za lepszym życiem wyjeżdża do Las Vegas. Książkowe Las Vegas, ubrane w stereotypowe kalki, świetnie odgrywając narzuconą rolę, może być uniwersalnym miastem, do którego przyjeżdża się za pracą, dla lepszego życia. Jest w tym drobny rys autobiograficzny, bo Joanna Dziwak przyjedzie na studia do Krakowa z Lubelszczyzny, ale w przeciwieństwie do Jo nie za pracą a za chłopakiem, który stąd pochodzi. Książka zaczyna się zresztą rozstaniem Jo z chłopakiem, tym za którym Joanna Dziwak przyjedzie do Krakowa. I chociaż wpisuje do fabuły historie i sytuacje, które jej samej się przydarzały, to jednak odcina się od czytania „Gier losowych” jako książki autobiograficznej. Z premedytacją zresztą wyposaża Jo w jej samej obce rekwizyty. Idąc tym tropem, łatwo odczytać miejsca, w których książkowe Las Vegas przypomina w rzeczywistości Kraków. Dla Jo (Joanny?), dziewczyny z prowincji, miasto, do którego przyjeżdża staje się moralną pustynią, miejscem bez serca, z duszą, którą codziennie wystawia się na sprzedaż. Rozczytując historię Jo, idziemy z jednej strony tropem dziewczyny z marzeniami, która z „szansonistki w podrzędnym barze w Las Vegas chce stać się co najmniej Ettą James”. Idziemy też jednak tropem dziewczyny uwikłanej w kobiecość, dla której marnuje czas z niewłaściwymi mężczyznami; nietuzinkowej, sarkastycznie inteligentnej kontestatorki rzeczywistości, która wychwytuje z życia jego absurdy, przerysowania, dławiące się sobą ideologie.

To bardzo szczery i bolesny obraz rzeczywistości, rozharatanej przez internetowego Big Brothera, w którym zanurzamy się głęboko, coraz bardziej jednak przeświadczeni o jego powierzchowności, wtórności, cynicznej interesowności i dławiącej tymczasowości.

Joanna Dziwak z chirurgiczną precyzją kładzie ścieg, łącząc aorty wielkomiejskiego życia w jeden wybebeszony flak. Patrząc na ten wyścig za oryginalnością, pokazuje nam pokolenie pustych egoistów, żyjących w nieustannej autokreacji, w wyścigu za „pierdyliard pięćset” polubień. Przyglądając się hipsterom, dostrzega kolejną kontrkulturę, która staje się następną nowomodą. Ich śmieszność wzmacnia głównonurtowy przekaz, który Joanna Dziwak puentuje w osobny, mięsiście dosadny sposób. „Pamiętniki z wakacji” – czytamy  – „więcej mówią o współczesnej Polsce i Polakach niż „Jadąc do Srabadag”. To świat ofert Groupona, Tańca z pisarzami, Pawła Koleją, PIS-owskich talibów. Joanna Dziwak obnaża płytkość społeczeństwa, które z zachłannym wścibstwem żyje sensacjami z prasy brukowej, bestsellerami wywlekającymi brudy łóżkowe, zdradzającymi intymne szczegóły z życia znanych osób. Nikt dotychczas w polskiej literaturze nie dotknął tak blisko jątrzącej się tkanki współczesności. Joanna Dziwak ma odwagę i pisać i rozdrapywać jej kolejne warstwy, przerażając nas w kolejnych surowych odsłonach. Patrząc na jej narrację, można odnieść wrażenie, że kpina, pastisz, uniesie opisywaną rzeczywistość, sprawiając, że stanie się mniej tragiczna, mroczna. Rys drwiny pogłębia jednak efekt, bo oto okazuje się, że zostaje nam wyłącznie śmiech – ostatnia deska ratunku zanim pogrąży nas morze otaczającego absurdu i smutku, którego, jak drwiąc zaznaczy Dziwak, nie jest w stanie zrozumieć nikt poza koncernami farmaceutycznymi.

To nie tylko bezlitosny obraz społeczeństwa, miasta, ale szczególnie męskości z „powikłanymi, pogubionymi i mętnymi facetami”, którzy „jak beznadziejni by nie byli, mają zazwyczaj bardzo wysoką samoocenę”.

To  – powie dalej Joanna Dziwak – zaczyna się już w szkole, kiedy chłopcy odzywają się na lekcjach dużo częściej niż dziewczynki, często jedynie po to, żeby usłyszeć swój wspaniały głos”. Sama pisarka broni jednak mężczyzn w swojej książce, zaznaczając, że może są niezbyt pozytywnymi postaciami, to mają w sobie coś sympatycznego; „mają rysy, w których rozpoznaje się pewną bezradność”, powie. Takich zresztą mężczyzn spotyka wśród swoich rówieśników: bezradnych wobec wszystkiego. Rozpisując rzeczywistość Joanna Dziwak przeprowadza literacką wiwisekcję współczesności, w której nie trudno nie dostrzec rozpoznanych kryzysów męskości, kobiecości, czy wreszcie człowieczeństwa. Jo ze swoją ostrością patrzenia widzi rzeczy, na które tradycyjnie przymyka się oczy: mężczyzn zachowujących się wobec kobiet jak „zboczeni wujkowie”, nieustannie szukających okazji do zaznaczenia swojej obecności wulgarnymi żartami, seksistowskimi uwagami, molestowaniem codzienności swoim nachalnym zachowaniem. Dostrzega ludzi, których treścią życia jest mówienie o wartościach, z którymi najczęściej nie mają żadnego kontaktu: „Wartości chrześcijańskie, ojczyzna, małżeństwo z porządną kobietą, seks z nieporządnymi. Tradycja ponad wszystko, dzieci spłodzone w słuszny sposób, wszelkie perwersje zrealizowane – z szacunku dla żony – poza domem”. Wreszcie widzi świat kobiet, w którym „należy robić to, co nam, kobietom, wychodzi najlepiej, czyli zakupy i durne rozmowy o niczym z podobnymi nam kretynkami, naszymi przyjaciółkami”.

Prowadząca Piątkowe Shoty Literackie podkreśli, że „Gry losowe” wpisują się w nurt narracji kobiet, która zaczyna zmieniać postrzeganie kobiecości w literaturze.

Wypada też dodać, że ta narracja, biorąc w fokus perspektywę kobiet, rozprawia się z emancypacyjnym gestem, którego konsekwencją jest niezależność Jo uwikłana w zależności kulturowe. Bohaterka „Gier losowych” przyjeżdża za pracą z Homewood do Las Vegas; gdy pojawi się szansa na lepszą, wyjedzie do Nowego Jorku licząc na kontrakt z Sony Music. Jej cel to muzyka. Czas jednak mija, sukces nie przychodzi. Obserwując otaczający ją świat, widzi jak on się dostosowuje do potrzeb mężczyzn. „Wszystkie koleżanki z dzieciństwa powychodziły za mąż i zamieniły się w inkubatory, produkujące kolejne pokolenie wioskowych idiotów”. Jej rówieśniczki koncentrują się na byciu w związku. Sąsiadka Jo „zdecydowała się z dwóch nieszczęść wybrać, w jej mniemaniu, mniejsze i podporządkować swoje życie apodyktycznemu mężowi i jego narracji, tracąc tym samym szanse na własną narrację, zyskując za to poczucie bycia potrzebną”. Po kilku latach wiele spośród nich ma szansę dołączyć do sfrustrowanych, podstarzałych, porzuconych żon, wybrzmiewa z książki. To proza napisana na gorzkim rozczarowaniu, że świat na obecnych warunkach rozpieszcza mężczyzn; że jest rozpisany językiem mężczyzn, z którymi rozmowa, jak z kochankiem Jo „przypomina raczej wypełnianie ankiety”.


Bronią Jo jest ostrość widzenia i dosadne poczucie humoru. To też jest broń narratorki, która łącząc postać Jo, Janusza L.L. Czereśniewskiego i Arkadiusza Pszczoły jeszcze dobitniej opisuje współczesność. To jak przedstawia swoją literacką rzeczywistość wypływa z wściekłości, na jej irytujący i nieprawdziwy obraz w mediach głównego nurtu. Realizowany, żywiąc się romantyzmem kobiet, podsycanym literaturą eksploatującą motyw miłości, spełnienia w związku, poszukiwania idealnego partnera. Joanna Dziwak kpi sobie z takiego motywowania świata do działania: „już Amor swą strzałę wymierzył prosto w jego wzwód, który reakcją był na kobietę przypadkową z kolejki”. Nietrudno nie posądzić autorki „Gier losowych” o feminizm. Zapytałam ją podczas Piątkowych Shotów Literackich, czy jest feministką, bo z jednej strony wyraźnie pisze literaturę emancypacyjną z drugiej, jedna z postaci książki powie „nie pisz, że jestem feministką, bo nie lubię tego słowa, kojarzy mi się z martwicą pochwy i zepsuciem cery, na które cierpią brzydkie laski z ostatnich stron czarno-białych gazet”. Joanna Dziwak odpowie, że ma za sobą dłuższy epizod związany z feminizmem; napisała nawet pracę magisterską o „Drugiej płci” (1949) Simone de Beauvoir. Jednocześnie odczuwa jednak dylemat z nazwaniem siebie feministką, bo z wieloma rzeczami kojarzonymi z ruchem feministycznym, nie chce się utożsamiać. Z pewnością jest bardziej feministką niż antyfeministką, doda na koniec.

Na zdjęciu od lewej: Klaudia Muca, Anna Dutka, Joanna Dziwak, Julia Poczynok, Anna Maślanka (Literackie skarby świata całego)

„Gry losowe” to przyjemność dla wyrobionego literacko, odważnego czytelnika; osoby rozkoszującej się w grze konwencją. Joanna Dziwak ucieka od dziewiętnastowiecznej formuły powieściowej, rozpisując literaturę na swój sposób; wpisując w nią własny wątek. To jeden z najważniejszych literackich głosów 2014 roku. Świetna, przykuwająca uwagę fraza. Język z lubością pastwiący się nad absurdem dnia codziennego; wychwytujący jego przerysowania i szczeliny, w które z rozkoszą wskakuję, wybuchając śmiechem nad światem, współczesnością i sobą samą.

Recenzja książki „Gry losowe”, Joanna Dziwak, Korporacja Ha!art, Kraków 2014. Projekt okładki Agnieszka Zgud. Redaktor serii Piotr Marecki. Redakcja tomu Adam Ladziński. Korekta Dorota Bucka, Adam Ladziński, Karolina Orlecka, Ewelina Sasin. Projekt typograficzny, skład i łamanie Małgorzata Chyc. Stron 276.