Po raz pierwszy Małgorzata I. Niemczyńska rozmawiała ze Sławomirem Mrożkiem w 2007 roku. Była 25 letnią dziennikarką, dopiero od 3 lat próbującą sił w zawodzie, którą umówiono na wywiad z pisarzem. Była bardzo tym przejęta i z pewnością idąc na ten wywiad nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo powinna być przejęta. Nie wiedziała jeszcze wówczas, co potrafi zrobić Mrożek z dziennikarzem, który mu się nie spodoba, jak złośliwie potrafi nie odpowiadać na pytania albo odpowiadać półsłówkami. Nie znała jeszcze wówczas tych wszystkich historii o osobach, które wychodziły od niego z płaczem. Przypuszcza, że była wystarczająco przejęta, żeby jednak obudzić w Mrożku jakieś ludzkie odruchy. Jej wywiad odniósł sukces w „Gazecie Wyborczej”. Była wówczas oddziałową dziennikarką, która właśnie przebiła się na łamy ogólnopolskie. Dopiero niedawno, po śmierci Mrożka zrozumiała, dlaczego jej wywiad spotkał się z takim uznaniem. Ciężko było namówić go na rozmowę, która pełna byłyby opowieści, faktów, i tego, co nazywamy życiowym „mięsem”. Jej się udało.
Od momentu wydania jego Dzienników i tym samym publicznego obnażenia, dokonania striptizu, nie miała wątpliwości, że ma do czynienia z neurotykiem; taki obraz Mrożka wyłania się z jego własnych zapisków. Nie był to jednak ten moment, kiedy wpadła na pomysł tytułu książki. Długo się nad nim zastanawiała. W tym czasie korespondowała ze swoim przyjacielem prozaikiem, który kończył powieść i też szukał dla niej tytułu. Wymyślali sobie tytuły nawzajem. Były bardzo różne i zabawne. Przy pisaniu książki Niemczyńska często wspomagała się dużą ilością napojów energetycznych. Stąd jej przyjaciel prozaik zaproponował, żeby sponsorem tytularnym został np. producent napoju energetycznego, wówczas tytuł brzmiałby Tiger Mrożek lub Black Mrożek. Na słowo striptiz pozwoliła sobie, bo Mrożek sam nazwał jedną ze swoich jednoaktówek „Strip-tease” (1961) i bardzo rozbawiło ją, gdy usłyszała po premierze książki, że tytuł jest tabloidowy. Pytanie, czy te same osoby zarzuciłyby Mrożkowi, że nazwał tabloidowo swoją jednoaktówkę. „Neurotyk” wynikł sam z Dziennika Mrożka. Po odejściu Szymborskiej i Miłosza, to jeden z ostatnich tego kalibru pisarzy, więc miała obawy, co na taki tytuł powie jej wydawca. Trochę go jednak postawiła przez faktem dokonanym. Gdy zmarł Mrożek, „Gazeta Wyborcza” chciała upamiętnić jego osobę a wiedząc, że pisze o nim książkę zaproponowała wydrukowanie jej fragmentu. W tej sytuacji trzeba było podać tytuł książki. Zaryzykowała.
Marcin Wilk stwierdził po przeczytaniu tej książki, że powiedzenie „sytuacja jak z Mrożka” dużo bardziej się teraz komplikuje, że uświadomił sobie, jak niewiele w sumie wiemy o Mrożku. Ta książka według niego odkrywa go na nowo, tworząc neurotyczną mapę człowieka. O tym, że był niejednoznaczny, paradoksalny, sprzeczny było wiadomo, a tu pokazane jest jak bardzo wymykał się jednoznacznym określeniom. Małgorzata I. Niemczyńska pisząc biografię pisarza wyznacza opowieści dwie ramy: miejsc i ludzi. Miejsc, z którymi był związany. Ludzi, którzy odegrali ważną rolę w jego życiu, lub dla których on był ważny. Wśród tych osób jest m.in. Adam Włodek, o którym zrobiło się głośno w związku z decyzją Szymborskiej o wybraniu go na patrona nagrody przyznawanej przez założoną na mocy jej testamentu Fundację. Dyskutowano, czy poeta, który kiedyś złożył donos na Słomczyńskiego jest godnym patronem dla nagrody. Niemczyńska tym bardziej czuła się w obowiązku, żeby o nim napisać, bo odegrał na początku kariery Mrożka rolę promotora jego talentu. To, że niemal z dnia na dzień odniósł sukces wynikało z faktu, że był protegowanym właśnie Włodka, który bardzo mu pomógł, o czym sam Mrożek lubił nie pamiętać, wolał, bowiem kreować się na człowieka, który wszystko zawdzięcza wyłącznie sobie.
Na pytanie Marcina Wilka, czy to nie jest tak, że Mrożek wybierał sobie ludzi, bez względu na to, czy chodziło o wywiad z dziennikarzem, o miłość, czy przyjaźń, kierując się różnymi względami, Niemczyńska odpowiada, że z pewnością tak i dużo jest prawdy w tym, że zwłaszcza pod koniec życia dużo więcej było wokół niego kobiet. Kobiet, które od zawsze zajmowały w jego życiu ważne, często trudne miejsce. Poczynając od relacji z matką, którą absolutnie kochał i uwielbiał, ale też szybko stracił. Bywał też o nią zazdrosny. Upraszczając można powiedzieć, że Mrożek bardzo źle traktował kobiety. W chwilach szczerości, sam przed sobą przyznawał się w swoich Dziennikach, że się ich bał. Co wynikało z jego zakompleksienia i frustracji. Z drugiej strony nie potrafił bez nich żyć. To rozdarcie kończyło się czasem tym, że był dla nich niesprawiedliwy, źle je traktował. Potrafił mieć na raz po kilka partnerek, które o sobie nawzajem nie wiedziały. Zdarzało mu się rzucić kobietę z dnia na dzień, bez ostrzeżenia, w dodatku za pomocą listu. Z jedną z nich Małgorzacie I. Niemczyńskiej udało się porozmawiać. Początkowo nie chciała wspominać swojej historii z Mrożkiem, ale przekonało ją, że jak się o kimś pisze książkę to ważne, żeby pokazywała portret wielostronny. W zamierzeniu książka nie miała być laurką, Niemczyńskiej zależało, żeby opowiedzieć prawdę o pisarzu, więc również i to, że bywał w życiu przykry i niesprawiedliwy. Kobieta, którą Mrożek rzucił, zmieniła dla niego całe swoje życie, porzuciła męża, z którym miała dziecko, chciała się do niego przeprowadzić, wówczas mieszkała w Niemczech a on w Paryżu i gdy już zaczęła organizować przeprowadzkę, dostała nagle list, w którym ją zostawiał. W warszawskim spotkaniu promującym książkę brał udział Janusz Majewski, reżyser filmu „Rondo” (1958), w którym wystąpił 28 letni Mrożek i wspominał, że Mrożek był przez chwilę oficjalnym narzeczonym jego siostry. Takich oficjalnych narzeczonych w życiu Mrożka bywało wiele, czasem nawet równocześnie. Niemczyńska uparła się, żeby cały rozdział poświęcić pierwszej żonie Mrożka Marii Obrembie, o której inne publikacje raczej wyłącznie zdawkowo wspominają. Żyła w jego cieniu a to, co się o niej mówiło to, że była malarką, żoną Mrożka i nagle zmarła. Idąc tropem jej twórczości dotarła do informacji, że była członkinią interesującej grupy młodych artystów, próbujących walczyć z socrealistycznym betonem. Historia tej grupy związana jest z takimi postaciami, jak Konrad Swinarski, Andrzej Wajda, epizodycznie pojawia się tam Kantor. To nad czym można ubolewać, to fakt, że nie zachowała się żadna z prac Obremby. Jak wyjaśniła Niemczyńska wprawdzie w Internecie są dwie prace jej przypisywane, ale nie można ponad wszelką wątpliwość potwierdzić jej autorstwa, prawdopodobnie chodzi o prace jej siostry bliźniaczki Gabrieli Obremby, pierwszej żony Andrzeja Wajdy, dzięki czemu Wajda i Mrożek przez pewien czas byli szwagrami. Niewątpliwie Mrożek złagodniał pod wpływem swojej drugiej żony, Meksykanki Susany Osorio Rosas i chyba dopiero przy niej zaczął czerpać przyjemność z kobiecej obecności, której tak zawsze pragnął. Właśnie to drugie małżeństwo wyznacza też w życiu Mrożka pewną granicę, to jest moment, który pozwala mu uporządkować pewne sprawy osobiste, staje się dużo łagodniejszym człowiekiem. Mimo, że w jego życiu było tyle kobiet, mimo, że całe życie bardzo dużo koresponduje, to wśród opublikowanych zbiorów listów jest wyłącznie korespondencja z mężczyznami. W Dzienniku wspomina, że napisał raz do jednej ze swoich kochanek list na 124 strony. Niemczyńska zapytała jedną z kobiet o jej korespondencję z Mrożkiem i dowiedziała się, że wszystkie listy zniszczyła. Sam Mrożek przyznał, że całą korespondencję z kobietami również zniszczył, gdy drugi raz się żenił w geście odcięcia się od przeszłości i zaczęcia wszystkiego na nowo.
Mrożka można było przypadkowo spotkać w Krakowie. Niezwykłe zdjęcie udało się zrobić Adamowi Golcowi, byłemu fotografowi „Gazety Wyborczej”. Spotkał Mrożka, który szedł w stronę Podgórza, wybrał się na spacer a w drodze powrotnej kupił dla żony wielki bukiet kwiatów. Zaskoczony zgodził się na zrobienie mu zdjęcia, chociaż generalnie tego nie lubił. Marcin Wilk wspomina, że spotykał go w księgarni Matras. Na profilu facebookowym książki jest zdjęcie z Matrasa, sprzed 10 lat, na którym Mrożek odbierał dwa torty. Większy tort jest sztuczny, ale ma za to piękny napis „Jubilatowi rodacy”, bo spotkanie odbyło się w okolicach urodzin Mrożka. Mniejszy był już do zjedzenia. Pisarz tortem się jednak nie podzielił i zabrał go ze sobą do domu. Co nikogo nie powinno dziwić, raczej nietypowe byłoby, gdyby nagle zaczął ze wszystkimi biesiadować.
Niemczyńska chciała uniknąć w tej książce tonu typowego dla dyżurnych lustratorów w kraju. Czytając pełne zaangażowania reportaże Mrożka z budowy Nowej Huty czuła podekscytowanie takim odkryciem, bo jednak o tym epizodzie swojej twórczości Mrożek wolał zapomnieć; te reportaże nie ukazywały się w jego dziełach zebranych. Ten etap pracy nad książką wspomina, jako najszczęśliwsze godziny, spędzone w czytelniach bibliotecznych nad wertowaniem gazet z początku lat pięćdziesiątych. Czuła satysfakcje badaczki, której udało się dotrzeć do rzeczy kompletnie zapomnianych. Część z nich jest w książce opisanych a część zreprodukowanych. Dużą satysfakcją dla niej była możliwość przypomnienia filmów Mrożka. Mrożek był też reżyserem i na podstawie własnych scenariuszy nakręcił w latach 1970 w Niemczech dwa filmy telewizyjne. Były to dramaty psychologiczne, w których objawił się Mrożek, jakiego nie znamy. Były to filmy, których nie wymieniają żadne specjalistyczne portale filmowe, mało który filmoznawca coś o nich wie, nie miała pojęcia o ich istnieniu Filmoteka Narodowa. Wiedziała, że film widziały dwie osoby, które napisały o nich w swoim czasie: Tadeusz Nyczek i Roman Włodek. Nikt w Polsce nie miał kopii tego filmu, nawet Witold Sobociński, który był operatorem filmowym w „Powrocie”. W poszukiwaniu filmu bardzo pomogła jej pani z Goethe-Institut w Krakowie, dzięki której udało jej się ściągnąć kopie z Niemiec. Nie obyło się bez problemów, bo okazało się, że telewizja, która wyprodukowała filmy przeszła przekształcenia, połączyła się z innymi telewizjami i nie wiedziała nawet, że ma takie filmy w swoich archiwach. Największą satysfakcją było poruszenie, jakie wywołała w środowisku filmoznawców odkryciem tych dwóch filmów.
Z wymownych sytuacji, które miały miejsce przy pisaniu książki wspomina odmowę rozmowy Józefa Opalskiego, przyjaciela Mrożka i wielkiego propagatora jego twórczości, m.in. inicjatora hucznych 60 urodzin Mrożka w 1990 roku w Krakowie, który przez dziesięciolecia z nim korespondował i przygotowywał wywiad rzekę z Mrożkiem. Zapoznając się z dokumentacją, wywiadami, filmami, w których występował Opalski, mogła się spodziewać, co mógłby powiedzieć o Mrożku. Wymowne dla niej jednak było to, że wieloletni przyjaciel Mrożka tak kategorycznie odmawia wypowiadania się teraz na jego temat. Nie trudno było się dowiedzieć w Krakowie, dlaczego panowie przestali się do siebie odzywać a ta historia potwierdza, jak trudną osobą bywał Mrożek.
Czuła się zwolniona z pisania o twórczości Mrożka, bo jest o niej sporo prac polonistycznych i teatrologicznych. Autor miał bardzo życzliwych i świetnych badaczy, choćby Jana Błońskiego, wielkiego entuzjasty jego twórczości. Zależało jej, żeby książka dobrze się czytała wszystkim, nie tylko akademikom. Jeśli sięga po twórczość Mrożka, to tylko wówczas, gdy widzi w niej wątki autobiograficzne. Potwierdza, że mimo, tego co dzisiaj wie o Mrożku, nadal ogromną przyjemność sprawia jej czytanie go. W jej osobistym rankingu w kategorii najśmieszniejszych utworów zwycięża Śmierć porucznika (1963). Wracając do niej po latach ze świadomością tego całego mrocznego Mrożka m.in. z Dzienników w dalszym ciągu niesamowicie ją śmieszy i nadal jest dla niej świeża i błyskotliwa. Uważa, że jego talent jest tego typu, że wciąż może nas na nowo zaskakiwać.
Spotkanie autorskie promujące książkę: Mrożek. Striptiz neurotyka., Agora SA, Warszawa 2013, 5 grudnia 2013 r. Księgarnia Matras, Rynek Główny 23. Prowadzenie: Marcin Wilk. Gość: Małgorzata I. Niemczyńska.