W Szwecji panuje teraz podobny, jak w Polsce klimat. Tylko powody do podekscytowania są inne. Młodzi ludzie dowiedzą się, czy dostali się na studia. Nie będzie taryfy ulgowej, bo ta według niektórych jest stosowana od zbyt wielu lat. Krytykuje się zbyt niski poziom na uczelniach wyższych, łatwość, z jaką można zaliczyć kursy, zbyt dużą ilość studentów przypadających na wykładowczynie/wców.
Jakie mają problemy przyszłe studentki i studenci? Bardzo prozaiczne….jak na warunki szwedzkie. Boverket, urząd ds. mieszkalnictwa, zawyżył normy budowlane i standard akademików jest wysoki a co za tym idzie i ceny pokoi. Mieszka się np. w villach dwunastoosobowych mając do wyboru pokoje jednoosobowe z własną łazienką. W takim domku jest do dyspozycji wszystkich salon ze sprzętem audio/video, kuchnia wyposażona we wszystko od sztućców po lodówkę. Dostarczana jest prasa codzienna. Domek taki utrzymuje się wspólnie w czystości. Niektórzy nie wytrzymują takiego zbiorowiska i szukają intymności w wynajętym pokoju w mieście. Jego cena to ok. 3000 koron ( ok. 1500 zł). Wiele osób w Szwecji rezygnuje z kredytów studenckich i woli utrzymywać się dzięki części kredytu lub najlepiej własnej pracy.
W Polsce zaniża się poziom nauczania, obniżając wymagania. W tym roku po raz pierwszy doświadczamy amnestii edukacyjnej. Społeczeństwo szwedzkie doszło do wniosku, że budowanie dobrobytu odbywa się dzięki kapitałowi ludzkiemu a ten należy stymulować do pozyskiwania wiedzy. Rozdawanie bezwartościowych dyplomów ma taki sam efekt, jak uczenie przedsiębiorczości złodzieja. Zawsze będzie mu się bardziej opłacało ukraść. Jak zauważył pewien reklamodawca, w cudy można wierzyć, ale chyba rozsądniej jest zacząć się… uczyć.
(„Underkänt”, http://expressen.se/index.jsp?a=634611 , 16.07.2006r.)